Robert Gawliński (Wilki): Wydaje mi się, że gramy dobrze
Na Przystanku Woodstock rozmawialiśmy z Robertem Gawlińskim w związku z obchodzonym przez zespół Wilki 25-leciem istnienia.
Wydany w 1992 roku "niebieski" album Wilków przyniósł takie przeboje, jak "Son of the Blue Sky", "Aborygen", "Eroll" czy "Eli Lama Sabachtani". W krótkim czasie płyta pokryła się platyną, katapultując ekipę Roberta Gawlińskiego do ekstraklasy polskiego rocka.
W nagraniach u boku Gawlińskiego pojawili się m.in. obecni gitarzyści Wilków Mikis Cupas i Maciek Gładysz, a także m.in. Andrzej Smolik (instrumenty klawiszowe), basiści Marek Chrzanowski i Krzysztof Ścierański, perkusiści Marcin Szyszko i Marek Surzyn oraz Kostek Yoriadis (klawisze).
Aktualny skład Wilków tworzą: Robert Gawliński i jego syn Beniamin (gitara akustyczna, klawisze, wokal), Mikis Cupas, Maciej Gładysz oraz Marcin Ciempiel (bas) i Hubert Gasiul (perkusja).
W połowie maja rozpoczęła się jubileuszowa trasa zespołu. Jej specjalnym akcentem był występ na Przystanku Woodstock w Kostrzynie nad Odrą (3 sierpnia). Wówczas zespół wykonał przede wszystkim materiał z wspomnianej "niebieskiej" płyty ("Eroll", "Amiranda", "Rachela", "Gloria", "Eli Lama Sabachtani", "Aborygen", "Beniamin" i "Son of the Blue Sky") oraz drugiego albumu "Przedmieścia" z 1993 r. ("Cień w Dolinie Mgieł", "Hiszpan", "Jeden raz odwiedzamy świat").
- To fajne wyzwanie, normalnie nasz program w dużej mierze opiera się na piosenkach z XXI w. Chcieliśmy coś fajnego zaprezentować. Ta impreza wymaga specjalnego traktowania - tłumaczy w rozmowie z Interią Robert Gawliński.
Lider Wilków zdradził, że stałymi uczestnikami Przystanku Woodstock są jego synowie: 24-letni bliźniacy Beniamin i Emmanuel. - Zawsze mi opowiadają, że to jest super wyjątkowa impreza. W tym roku obchodzimy 25-lecie, dlatego pomyśleliśmy, że jak nie teraz, to kiedy.
- Trochę nas to pracy kosztowało, bo musieliśmy grać próby pomiędzy weekendami, na których graliśmy koncerty. Musieliśmy sobie narzucić taki troszeczkę rygor - mówi nam Gawliński.
W związku z jubileuszem zespół w planach ma przygotowanie składankowego wydawnictwa, na którym prawdopodobnie znajdą się też premierowe utwory.
- Znam wybitne zespoły, które zagrały słabe koncerty na jakimś tam festiwalu. To w pewnym sensie loteria, ale też specyficzna adrenalina. Nawet jak nie będzie szło, to trzeba będzie stanąć na głowie, żeby było fajnie. Ale wydaje mi się, że gramy dobrze (śmiech) i poradzimy sobie nawet w niesprzyjających okolicznościach - opowiadał lider Wilków na krótko przed wyjściem zespołu na Dużą Scenę Przystanku Woodstock.
Przystanek Woodstock 2017: Wilki
Zapytaliśmy Roberta Gawlińskiego o popularny ostatnio trend grania płyt w całości, najczęściej właśnie z okazji okrągłego jubileuszu.
- Namawiano mnie na to, żebym zagrał numery Madame [nowofalowa formacja istniała w latach 1984-86]. Gdyby żył Robert Sadowski [zmarły w 2005 r. gitarzysta tej grupy], to byśmy pewnie się skrzyknęli, złożyli jakąś sekcję bębniarsko-basową. Natomiast go nie ma, dlatego wydaje mi się, że to jest już historia - tłumaczy.
- Lubię płytę "Watra" Wilków, często gramy z niej numery, które nie były singlami. Gdybym miał wybrać płytę, to bym wziął coś z solowych - np. "X", którą sobie jakoś cenię. Wydaje mi się, że to był taki najfajniejszy moment mojej współpracy z Andrzejem Smolikiem. Razem kreowaliśmy te dźwięki i wydaje mi się, że jak na te czasy były one bardzo odkrywcze.
- Ta płyta też ma swoją historię, bo wszyscy dziennikarze się obsrali, a ludzie jej nie kupili (śmiech). Sztuka ma różne oblicza i dobrze jak artysta umie balansować między tą produkcją, która zachwyca szersze rzesze, a oprócz tego jest to również sztuka - kończy Robert Gawliński.