"Przeterminowana konfitura"? Jak brzmi Dżem po ponad 40 latach na scenie? [RELACJA]
Mateusz Kamiński
Dżem to zespół pomnik. Od śmierci Ryśka Riedla, który był charyzmatycznym i jedynym w swoim rodzaju liderem, minęło niemal 30 lat. A dżemowy blues nadal brzmi tak potężnie, jak zawsze w swej niemal 45-letniej historii.
Takiemu pomnikowi jak Dżem musi być ciężko - z jednej strony oddani fani, którzy znają każde słowo i dźwięk piosenki. Wyczekują grania rarytasów, utworów rzadko spotykanych na koncertach i czegoś, co odróżniłoby ten od koncertu widzianego przez nich parę dni wcześniej. Z drugiej - niedzielni fani oraz młodzi miłośnicy, dla których obcowanie z legendą pokroju Dżemu jest niczym coś mistycznego.
Grupa w przyszłym roku będzie obchodzić 45-lecie obecności na scenie. Po niedzielnym występie w Klubie Studio wydaje mi się, że mimo tego pomnikowego ciężaru wciąż daje radę. I co ważne dla starych fanów - nagrywa nowe utwory, bo w trakcie trwającego prawie 2 godziny koncertu obok ikonicznego "Czerwony jak cegła" czy nowszego "Szeryfie, co tu się dzieje?" pojawił się premierowy numer - "Ty wiesz, ja wiem".
Mocny, bluesowy riff to ten sam, dobrze znany od lat Dżem. I znów - dla tych, którzy go nie lubią, to kolejna piosenka w repertuarze i - jak czasem słyszę od ludzi mówiących z przekąsem - "przeterminowana konfitura". Dla miłośników bluesa, którzy śledzą grupę od lat, to wyśmienity prezent i dowód, że grupa, która święciła triumfy jeszcze na przełomie lat 70. i 80. wciąż to potrafi. I nadal chce.
Przez cały czas - jak to często bywa na Dżemie - odzywała się gdzieś z tyłu sekcja "Jesionów", która chciałaby usłyszeć kultowy numer o jednym z tyskich pubów. Niestety, tym razem się nie udało. Ale jestem pewien, że nikt nie narzekał, bo począwszy od "Wokół sami lunatycy", "Naiwne pytania" przez "List Do M." czy "Jak malowany ptak" słyszeliśmy cały przekrój ich obszernego katalogu. Przed "Do kołyski" wokalista skierował apel i podziękowania do krakowian, którzy po wybuchu wojny otworzyli swoje domy i serca dla Ukraińców.
Relacja z koncertu Dżemu w Krakowie
Zespół zapisany w panteonie polskiego rocka i bluesa to od 2005 roku niezmiennie: Adam Otręba, Beno Otręba, Jerzy Styczyński, Zbigniew Szczerbiński, Maciej Balcar i Janusz Borzucki. W trakcie występu zdałem sobie sprawę, że "ten młody" wokalista w rzeczywistości jest z Dżemem ponad 21 lat, czyli więcej, niż spędził z nimi Riedel.
Beno Otręba i Adam Otręba - jak zawsze po prawej stronie sceny, jak zawsze statyczni, ale wciąż świetnie bawiący się muzyką. Jerzy Styczyński - z wymalowaną na twarzy pasją i oddaniem podciąga struny E i H do granic możliwości. A ich gitarowe solówki - dynamiczne i hipnotyczne, że mogłyby trwać bez końca.
Gdy grana przy ognisku przez zbyt rozrywkowego wujka, to potrafi nieźle zmęczyć. Ale koncertowa wersja "Whisky", to nadal coś, co trzeba zobaczyć i usłyszeć.
Mnie jedno porównanie nasuwa się samo. Dżemowcy oczekują niecierpliwie na następcę albumu "Muza" (2010), który przyniósł kilka naprawdę przebojowych piosenek. Dziś są one wyczekiwane przez fanów na koncertach niemal tak mocno, jak inne, klasyczne utwory w ich katalogu (m.in. "Do przodu" czy "Partyzant" - obie wybrzmiały w Studiu).
Dżem - ze względu na staż i gatunek - niektórzy nazywają "polskimi Rolling Stonesami". Ci drudzy, w 61. roku działalności (!) także co rusz robią apetyt na nowe nagrania, a ich ostatni album z premierowym materiałem ukazał się w 2005 roku. Według nowych zapowiedzi ma się to zmienić już wkrótce. Nie wiadomo do końca, czy 2023 rok przyniesie krążki obu zespołów, ale pewne znaki na niebie i ziemi nam to sugerują.
Co za piękny czas dla fanów blues-rocka, by żyć!
Czytaj też:
Ryszard Riedel: 65. rocznica urodzin wokalisty grupy Dżem
Gdyby żył, skończyłby 65 lat. Wokalista i współzałożyciel Dżemu powiedział raz "Kiedyś chciałem umrzeć młodo jak Jim Morrison, ale z czasem zacząłem patrzeć na to inaczej…". Jak stał się legendą polskiego bluesa? Jak wygląda jego grób?