"Postawić wszystko na jedną kartę"
Łukasz Mróz, szerzej znany jako Mrozu powraca z nową płytą. Album "Vabank" ukazał się 25 października i zawiera 10 premierowych utworów. Wśród gości zaproszonych do nagrań znaleźli się Rytmus, Waldemar Kasta i grupa Afromental.
O tym jak powstała nowa płyta Mroza, ale też o jego inspiracjach, dzieciństwie i spontaniczności przy tworzeniu wokalista opowiedział w rozmowie z Justyną Tawicką.
Nawiązując do tytułu płyty - czy warto iść w życiu "Vabank"?
- Oczywiście, uważam, że warto wierzyć w swoje przekonania, robić to co się kocha, inwestować w swoją pasję i iść wybraną przez siebie ścieżką. Tę ścieżkę trzeba wprawdzie znaleźć, przejść przez okres poszukiwań, ale kiedy już ją znajdziemy, to należy postawić wszystko na jedną kartę i przeć do przodu.
Na twojej płycie obecne są takie style jak soul, r'n'b, hip hop, dancehall. Gdzie tkwią twoje muzyczne korzenie?
- Mówiąc o moich korzeniach muszę wrócić do mojego dzieciństwa. Półki w moim domu zasypane były płytami winylowymi. Zawsze zwracały moją uwagę, oglądałem te wszystkie kolorowe okładki, obserwowałem obracającą się w adapterze płytę. Tak więc już kiedy byłem dzieckiem towarzyszyła mi muzyka. Było to dla mnie całkowicie naturalne, to ja zawsze prosiłem rodziców o kupno instrumentu, rodzice w ogóle na mnie nie naciskali.
- Tata puszczał płyty Czesława Niemena i to we mnie zostało. Teraz kiedy słucham Niemena odkrywam jego inspiracje, jak np. Raya Charlesa czy Jamesa Browna. Takie "czarne" brzmienia od zawsze we mnie siedziały. Stąd cenię też Michaela Jacksona, u którego również słyszę zamiłowanie do takich brzmień. Miałem na płycie winylowej album "Thriller". To była płyta, która już od pierwszych dźwięków porywała mnie do tańca. Od zawsze lubiłem taką właśnie muzykę - taneczną, rytmiczną i melodyjną. Taki charakter chciałem też nadać mojej płycie.
Jesteś laureatem konkursu na interpretację piosenek Agnieszki Osieckiej "Bardzo wielka woda". Parafrazując niejako, czy uważasz, że rzuciłeś się na "głęboką wodę"? Wierzysz w sukces, wierzysz w to "co nam pisane", nawiązując do tytułu jednego z utworów z twojej debiutanckiej płyty?
- Jak najbardziej. Wierzę w to co jest nam pisane, wierzę że trzeba robić to, co się kocha. Co prawda nie jest łatwo jednocześnie z tego żyć, droga do tego nierzadko jest ciężka. Przez pewien czas studiowałem i równolegle tworzyłem muzykę, ale w końcu stanąłem przed dylematem co robić dalej. Nie wiedziałem w którym kierunku mam pójść. Przełomowy moment nadszedł wtedy, gdy mówiąc mamie, że nie dam już dłużej rady godzić tych dwóch rzeczy ze sobą, w radiu puszczono mój pierwszy singel. Można powiedzieć, że wtedy decyzja podjęła się sama.
- Teraz za mną już kolejna płyta i na pewno będzie ich więcej. Czuję, że siedzi we mnie mnóstwo energii, inspiracji. Nazwałbym to muzycznym ADHD, cały czas poszukuję nowych rozwiązań. Na nowej płycie odszedłem nieco od "czarnych" brzmień, choć nadal je lubię i szanuję. Ostatnio słucham dużo brytyjskiej muzyki, zwłaszcza po nagraniu nowej płyty. Stąd ten lekki odwrót od brzmień hiphopowych, r'n'b. Jest to jakby zakończenie pewnego etapu. Nie zmienia to faktu, że jest to muzyka na której się wychowałem i z której czerpię pewne elementy przy produkcji swoich płyt, starając się stworzyć nową jakość na naszym rynku, poprzez połączenie naszej słowiańskości z muzyką amerykańską czy brytyjską, z beatami.
Jak powstaje twoja muzyka, jak wyglądał proces nagrywania płyty "Vabank"?
- Każda płyta jest zamknięciem pewnego etapu. Płyta "Miliony monet" zanim się ukazała dojrzewała przez dwa lata na moim twardym dysku. Był to zbiór moich wcześniejszych beatów, pomysłów, które mogłem ostatecznie nagrać. Wraz z nowym albumem kończę kolejny etap. Płyta "Vabank" powstawała w bardzo specyficznych warunkach. Decyzja o jej nagrywaniu była wynikiem impulsu, a czasu na jej nagranie było niewiele. Miałem już jednak wcześniej przygotowane pomysły, które zawsze leżą jakiś czas w szufladzie. Kilka utworów powstało z kolei bardzo spontanicznie, np. utwór "Nigdy", nagrany z Rytmusem, gwiazdą hip hopu na Słowacji.
Opowiedz o tych najbardziej spontanicznych utworach.
- Kawałek "Nigdy" powstawał praktycznie "na ostatnią chwilę". Rozmawialiśmy z Rytmusem telefonicznie i drogą internetową. Okazał się być bardzo serdeczny, a jednocześnie zupełnie nie obnosił się ze swoim bogatym dorobkiem, z sukcesami jakie odnosi na Słowacji. Wyczuł też, że idziemy muzycznie w podobnym kierunku i w efekcie powstał ten utwór. Myślę, że nasza współpraca będzie kontynuowana.
- Utwór "Ctrl Alt Delete" powstawał w podobnych okolicznościach, w fazie kończenia prac nad płytą. Kawałek ma bardzo ciekawy tekst, do którego starałem się przemycić słowa związane z technologią, komputerami i Internetem. Jego tytuł to metafora "zresetowania się". Chodziło mi o to, by uzmysłowić słuchaczom, że każdy z nas powinien się właśnie w jakiś sposób "zresetować", zrobić sobie przerwę od wszystkich nowinek technologicznych, które nas otaczają.
- Kolejny utwór, który powstawał w taki spontaniczny sposób to "Ready To Fly". Powstał zaraz po mojej przeprowadzce do Warszawy. Mieszkam razem z gitarzystą Afromental, Baronem i pewnego wieczoru odwiedziło nas kilka osób (m.in. "Łozo" z Afromental), przez co spotkanie nabrało bardzo twórczego charakteru. Siedząc do 5 nad ranem udało nam się stworzyć bardzo dobry beat. Odsłuchując go rano byliśmy w szoku, że wyszedł tak dobrze. Spontaniczność jest bardzo ważna przy tworzeniu muzyki, czasami naprawdę dobre rzeczy są dziełem przypadku, spontanicznego działania. Oczywiście, ważny jest też talent i on też jest obecny w tym utworze.
Dziękuję za rozmowę.