"Nie jestem traktowany poważnie"
Zgas, Zgas i jeszcze raz Zgas! Co tu dużo gadać? Mistrz w swym beatboxowym fachu, człowiek bezgranicznie zakochany w swej profesji. Jeden z niewielu zawodowych beatboxerów - przynajmniej z tytułu. A przede wszystkim zwycięzca większości polskich bitew beatboxowych. Z Zgasem rozmawiał Jahdeck.
W 2005 zostałeś nieoficjalnie mistrzem Polski - to już wiemy doskonale. Mamy rok 2006 i co właściwie wiemy o Zgasie? Jesteś sławny? Odczułeś to? Grasz więcej koncertów? Co robi Zgas tak na co dzień ze swoją karierą?
Siedzi w chacie i zamula. Zastanawia się, co z robić z życiem, bo propozycji koncertowych brak. Zdarzają się spontaniczne akcje, to wszystko. W Polsce nikt nie traktuje beatboxu i beatboxerów na poważnie, ale to jest koło. Od ilu lat istnieje chociażby rap, a od ilu słychać o beatboxie, o rapie ja słyszałem w podstawówce jak przegrywałem Run DMC, a dzisiaj mamy ten okres z beatboxem, dzieciaki teraz dopiero zaczynają to ogarniać. Myślę, że jeszcze trochę naszej wspólnej inwencji wchłonie ten biznes, zanim odbeknie się nam rozsądnie.
Myślisz, że dasz radę na tyle zainteresować beatboxem sponsorów, organizatorów czy media, żeby się z tego utrzymać, albo chociażby dobrze żyć? Znany jesteś z tego, że jedynym źródłem twojego utrzymania jest beatbox...
Ja nie dam rady sam, przecież ciągle siedzę w domu, za to wspólnie możemy coś osiągnąć - cała scena, wszyscy, którzy zajmują się tym na poważnie. Jeżeli będziemy się wzajemnie wspierać, zapraszając na koncerty, umożliwiając pokazywanie się - to jest ważne. Wiesz dobrze jak ludzie i media reagują na to zjawisko. Ja ogólnie nie mam nic do stracenia, postawiłem na jedną kartę, ale nie polecam takiego rozwiązania. Chyba, że masz dzianych starych (śmiech).
No dobra, odejdźmy na chwilę od tego tematu. Bronisz w tym roku tytułu na WBW, byłeś w Warszawie i widziałeś co się działo na eliminacjach. Jak oceniasz swoje szanse w tegorocznej edycji, no i jak ci się widzi, albo raczej słyszy konkurencja?
Brak muzyki. Czy te chłopaki słuchają w ogóle perkusistów? Technicznie jest całkiem nieźle, ale dla mnie beatbox jest pełnoprawną dziedziną muzyki i jak powiedział Michael Winslow: "Trzeba dążyć do konfrontacji z innymi muzykami, wokalnymi działaczami". Takiego podejścia brakowało na eliminacjach w "Wawie". Trzeba wziąć pod uwagę, że jest kilka osób powyżej 18 roku życia, reszta jest poniżej, dlatego też tak jest. Chłopaki po prostu nie mają doświadczenia, bo są młodzi - logiczne. Ogólnie ja strasznie dużo trenuję w chacie, a jak mi pójdzie? To już będzie zależało od tysiąca różnych czynników.
No tak, ale nie odniosłeś trochę wrażenia, że poziom zawodów się uwstecznił w stosunku do poprzednich lat zamiast pójść naprzód? Ja osobiście na przykład odczułem to właśnie w ten sposób. Myślisz, że wynika to tylko z tego, że są młodzi?
Chłopaków nie interesuje już wgniatanie kogoś w ziemię - rozumiem to. Chcą robić muzę. Takie podejście ma Fpat Wypat [beatboxowa ekipa Zgasa - przyp. red.]. niektórzy zawodnicy mówili: "Mam takie same patenty jak w zeszłym roku". No cóż... To już jest indywidualny wybór każdego. Bobek, Biko, Trolu, Mac, Squeak, Wigor, Saulik - ich mi zabrakło na eliminacjach w Warszawie, brak mi starszej ekipy, jakiegoś wyjadacza.
Jednak ciągle nie powiedziałeś, przed kim będziesz czuł największy respekt w finale? Inaczej... Kogo najbardziej się obawiasz?
Nie wiem, ziom. Ogólnie cała trójka z "Wawy" jest git. Zobaczymy...
OK, zejdźmy zatem z tematu WBW. Porozmawiajmy o czymś innym. Zapytam dyskretnie i delikatnie - masz albo miałeś kiedyś jakiś beef?
Ej nieee... O beeeefach?
No opooowiedz (śmiech).
Niech ci będzie, ale nie lubię tego tematu... Dawno, dawno temu, za siedmioma górami... Kiedyś ktoś stworzył internetowy spór miedzy mną a Arczim i Bladym. Nie wiem po co... Ktoś go stworzył, bo gdy spotykaliśmy się wielokrotnie przy różnych okazjach nic takiego nie miało miejsca. W każdym razie usiedliśmy, wyjaśniliśmy sobie wszystko i zakończyło się pomyślnie. Wielki szacun dla chłopaków!
Trochę z innej beczki. Czy widziałbyś w Polsce taką kompilację beatboxerów wzorem Beatbox Batte Express [składanka beatboxowa, na której udzielili się beatboxerzy z większości zakątków świata. - przyp. red.]?
Róbmy to ziom. Niech będzie więcej płyt, i tak Al-Fatnujah zrobiło dziewiczy, potężny krok w stronę właściwą. Beatboxer jako jednostka nie ma szans się przebić. Mixtape'y, płyty - owszem. Niestety jestem kolem, który może sobie tylko pogadać. Pomysły są. Brak studia i... realizatora z prawdziwego zdarzenia, czytaj: beatboxera. Nikt nie obrobi beatów lepiej niż beatboxer. Wzorem DJ-a Mesia z Berlina - respekt! A takiego brakuje w Polsce... Może Bobek we Fpat Wypat studio?
W twoich odpowiedziach dominuje ton apelacyjny - cierpisz na brak aktywnej współpracy środowiska beatboxerów?
Miałem kłótnie na temat kasy i pracy z kobietą rano, może dlatego (śmiech)?
(śmiech) No wiesz, nie wnikam, choć nastawienie kobiet do beatboxu, to temat na odrębną rozprawę filozoficzną (śmiech). Ale tak całkiem poważnie, jak odczuwasz aktywność polskich beatboxerów?
Chciałbym większej współpracy między chłopakami. Ale widziałem ostatnio że w "Wawie" młodzi organizują sobie ustawki i jamują razem. To jest dobre, chodzi tu o inspirację. Popatrz na belgijską scenę lub australijską. Każdy z nich ma coś indywidualnego, ale brzmią podobnie. Chodzi o pewną oryginalność.
OK. Przeskakujemy znowu do innego wątku. Wspominałeś o Fpat Wypat studio. To wasz wspólny projekt, czy tylko nazwa studia Bobka? Z tego co wiem, skompletował tam już całkiem pokaźny sprzęt, nagracie tam jakiś swój materiał?
To raczej nazwa studia, luźna opcja. Kompletuje sprzęt, zrobił kabinę. Materiał nagrywany na spontanie (śmiech) - nic konkretnego. Do całości potrzeba Bici lub Trola, a to ciężko ogarnąć... Zresztą jak sam dobrze wiesz, jesteśmy z różnych terenów.
A co z twoją płytą solową? Może nagrasz ją właśnie tam? Doczekamy się czegoś, czy na zawsze pozostaniesz w naszej świadomości beatboxerem koncertowym, z dorobkiem kilku featuringów?
(śmiech) Myślę, zbieram pomysły. Płyta solo może, ale muszę być dorosły, zagrać milion pięćset sto siedemset koncertów w Polsce. No tak... W Polsce... Nierealne? No przecież, że nierealne. Póki co praca zespołowa. Szykuje się nieskrępowana wielopłaszczyznowo-długoterminowa współpraca z Me Myself And I. Ciągnę wszystkie projekty po trochę... W miarę opcji.
Me Myself And I gościli u nas w numerze i opowiadali mi trochę o swoich koncepcjach na rozwijanie beatboxu. Jak ty widzisz swój udział w tym jak by nie patrzeć, szalenie trudnym muzycznie projekcie? I w ogóle jak to? Wygryzłeś Saulika (śmiech)?
Nie mogę za wiele powiedzieć. Po prostu zastąpię Saulika. Chłopak idzie na studia, a zespół chce w przyszłości podpisywać poważne muzyczne kontrakty. Jak się domyślasz, ciężko to pogodzić. Trzeba wybrać: albo muza albo szkoła... Chyba jakoś tak.
Super, czyli jednak może nie musi być aż tak źle z tymi koncertami w Polsce. Zauważyłem, że strasznie narzekasz na sytuację koncertową w naszym kraju. Widzisz siebie jako artystę grającego za granicą? Może masz już jakieś konkretne plany?
Powiedzmy tak: żaden poważny muzyk nie myśli docelowo o koncertach w Polsce... Bądźmy poważni... Mam nadzieję, że przy odpowiednio ciężkiej pracy zespołowej, koncerty będą oczywistością. Takie mam marzenie... Brałem kiedyś udział w trasie koncertowej i wiem, jak wiele funduszy i czynników musi sprzyjać, aby taka trasa się odbyła. Ciężka sprawa.
Najbardziej oklepanym pytaniem jakie może dostać beatboxer jest: "Jak zaczęła się twoja przygoda z beatboxem?" albo coś w ten deseń, to mnie akurat prawdę powiedziawszy mało interesuje, ciekawi mnie natomiast szczerze jak dochodziłeś do swojego niezwykłego stylu. Dużo brzmień wysokich tonów, które niektórzy ironicznie nazywają piskami, ale coś w tym jest. Do tego straszliwie charakterystyczna perkusja no i skrecze oczywiście, co składało się na styl Zgasa, kto go inspirował?
D.O.A., DJ Scratch, Saian Supa Crew, Kid Beyond, Biz Markie, Doug. Szczerze, większość spraw sam ogarniałem, trening, trening i jeszcze raz trening. Czasem potrzeba dużo wytrwałości. Dalej staram się wszystko sam ogarniać. Piski są, ale... Biko mówi, że beatbox nie musi być idealnym odtworzeniem instrumentów. Ma być beatboxem.
Pracuję stale nad swoim głosem, ale brak mi nauczyciela, kogoś, kto by mnie nauczył śpiewać. Perkusję i skrecze uważam za najważniejsze cechy dobrego beatboxera, więc naturalnie powtarzam dużo setów perkusistów czy DJ-ów. Pracuję też nad poszerzaniem świadomości dźwiękowej. Słucham dużo różnej muzy. Naprawdę różnej. Uwielbiam frików wokalnych: Sainkho, Phila Mintona, McFerrina, Masai Elektro, Urszulę Dudziak, Michaela Winslowa. Miałem okazję na Gebofonie rozmawiać z Philem. Pokazał mi trzy niezależne ścieżki wokalne na raz. To był Sygut, śpiew operowy i Kaczor Donald jednocześnie. Moje 3 ścieżki się nie równają, choć zrobiły na Philu wrażenie, szczególnie delfiny mu się wkręciły. Najpierw był rap, potem troszkę śpiewu i beatbox do dziś. Szarość i beznadzieja są moją nieustanną inspiracją, tak wtedy jak i dziś.
Amen. Czas kończyć, bo robi się późno a kobiety tradycyjnie dostają gorączki kiedy my zajmujemy się ważnymi sprawami, nie (śmiech)? Czy jest coś jeszcze co powinno być powiedziane a jeszcze nie zostało?
Szacunek dla wytrwałych muzyków!