Królował na "30 tonach", nucono go na całym świecie. Jak powstał "Gangsta's Paradise"?

Można nagrać kilka świetnych płyt, ale pozostać niezauważonym. Za to wystarczy jeden wielki przebój, żeby zapisać się w historii muzyki, nawet jeśli to ma być jedyna wasza piosenka, jaką ludzie zapamiętają. Jasne, łatwiej powiedzieć, niż zrobić, ale niektórym ta sztuka się udała. Jednym z takich artystów jest Coolio, który skończyłby w tym roku 60 lat. Dzisiaj cały świat pamięta jego "Gangsta's Paradise". Jak powstała ta piosenka?

Coolio nagrał jeden z największych hitów lat 90.
Coolio nagrał jeden z największych hitów lat 90.Jeff KravitzGetty Images

Artis Leon Ivey Jr., bo tak naprawdę nazywał się raper, zainteresował się muzyką dopiero jako nastolatek. Wcześniej chłopak spędzał każdą wolną chwilę w bibliotece. Kiedy jednak przyszłemu artyście znudziły się książki, postanowił być bardziej gangsta niż bohaterowie piosenek, których słuchał. Efekt był taki, że Coolio został aresztowany za przyniesienie broni do szkoły i kradzież, uzależnił się też od narkotyków. Na szczęście udało mu się pokonać nałóg, ale zanim został raperem, muzyk szukał jeszcze swojej drogi, pracując w straży pożarnej i na lotnisku. Przy okazji: pseudonim artysty też nie jest tak gangsta, jak niektórzy sądzili. Coolio pochodzi od... Julio Iglesiasa.

Muzyk wydał swój debiutancki album w 1994 roku. Trzeba przyznać, że zainteresowanie płytą było niemałe, ale prawdziwe szaleństwo na punkcie artysty wybuchło rok później, oczywiście dzięki piosence "Gangsta's Paradise". Swoją drogą trzeba mieć sporo szczęścia, żeby taki przebój stworzyć na początku kariery, a nie po kilkunastu latach żmudnej pracy. Coolio był więc szczęściarzem, zresztą utalentowanym.

"To już jest moje"

Historia "Gangsta's Paradise" zaczęła się w jednym z domów w Los Angeles, konkretnie w Hollywood, co akurat bardzo pasuje do późniejszej filmowej historii piosenki. Mieszkańcami tego domu i współlokatorami byli: Paul Stewart i producent Doug Rasheed. Panowie mieli osobliwą rozrywkę. Wybierali płyty ze swoich kolekcji i licytowali się, kto znajdzie lepsze sample do stworzenia nowych utworów. Podczas jednej z takich rozgrywek Doug włączył "Pastime Paradise" Steviego Wondera i już nie było wątpliwości, kto wygrał. To właśnie początek tej piosenki został później wykorzystany w "Gangsta's Paradise", dlatego Stevie Wonder jest wymieniony jako jeden z autorów przeboju.

Praca nad utworem rozpoczęła się od współpracy Rasheeda z Larrym Sandersem, wokalistą występującym pod pseudonimem L.V. Piosenkarz nagrał swoje ścieżki wokalu, które producent później tak połączył, żeby brzmiały jak wielki chór. Najlepiej słychać to w samym refrenie: "Been spending most their lives living in a gangsta’s paradise". Zmiana z "pastime" na "gangsta’s" to też był pomysł L.V., który zresztą dobrze wiedział, o czym śpiewa, bo w młodości przeżył strzelaninę. A jak to się stało, że piosenkę nagrał Coolio?

Tu wersje się różnią. L.V. opowiadał, że zgłosił się do innego rapera, który nie chciał pracować nad piosenką, więc wokalista zaczął przekonywać do współpracy Coolia. Sam zainteresowany przedstawiał trochę inny scenariusz. Coolio miał przyjść do słynnego już domu w Hollywood po czek od Stewarta, czyli swojego menedżera, który przy okazji dbał też o interesy L.V. Wtedy usłyszał z głośników roboczą wersję "Gangsta's Paradise". Kiedy dowiedział się od Rasheeda, że dopiero pracuje nad tym kawałkiem, rzucił: "To już jest moje".

Coolio i L..V. ze zdobytmi nagrodami GrammyRon Galella, Ltd./WireImageGetty Images

Zero brutalności i przekleństw albo zapomnij o piosence

Prace nad tekstem poszły wyjątkowo szybko. Przynajmniej tak się wydawało. Coolio rozpoczął piosenkę od cytatu z "Psalmu 23": "As I walk through the valley of the shadow of death, I take a look at my life and realize there’s nothin’ left". Dalej muzyk rapował o pogoni za marzeniami, trudnym życiu i o tym, że nie ma pojęcia, czy dożyje 24 lat. Co prawda artysta sam miał już wtedy ponad 30 lat, ale tamta liczba zwyczajnie lepiej się rymowała. Coolio twierdził zresztą, że tekst nie tyle pochodził z jego głowy, ile na niego po prostu spłynął, jakby ta piosenka sama chciała powstać. "Gangsta's Paradise" było gotowe, brakowało tylko jednej rzeczy: zgody Steviego Wondera.

Wydawało się, że to formalność, ale legendarny muzyk miał swoje warunki. Wonderowi nie podobała się brutalność w tekście i przekleństwa. Coolio miał więc wybór: albo zmienić nieco słowa, albo stracić piosenkę. Rasheed, Stewart i Coolio już wtedy doskonale wiedzieli, że to będzie wielki przebój, więc namówienie rapera na zmiany nie było wcale trudne. Nieco mniej zachwycona całą sytuacją była wytwórnia płytowa, która bała się, że Coolio wystraszy tym utworem swoją publiczność, przyzwyczajoną do weselszych piosenek. Cóż, mylić się jest rzeczą ludzką.

Michelle Pfeiffer w filmie "Młodzi gniewni"Archive PhotosGetty Images

Gdyby nie Michelle Pfeiffer, losy piosenki mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej

Piosenka zyskała dużą popularność również dzięki filmowi "Młodzi gniewni", w którym została wykorzystana. Niewiele jednak brakowało, żeby scenariusz był zupełnie inny. Will Smith i Martin Lawrence szukali odpowiedniego utworu do swojego filmu "Bad Boys" i "Gangsta’s Paradise" bardzo im się podobało. Pojawiła się jednak druga oferta, od twórców "Młodych gniewnych" i tę Coolio wybrał. Chodziło nie tylko o lepsze warunki finansowe. Raper bardzo chciał współpracować z Michelle Pfeiffer i doskonale wiedział, że ich wspólny udział w teledysku zadziała tylko na korzyść piosenki. Nie pomylił się.

"Gangsta's Paradise" stało się wielkim hitem. Piosenka królowała na pierwszych miejscach list przebojów w wielu krajach (również w Polsce, czego efektem było sześć pierwszych miejsc w programie "30 ton - lista, lista przebojów"), a Coolio zdobył za nią między innymi nagrodę Grammy. Raper zresztą miał okazję wykonać utwór na gali Grammy, a na scenie towarzyszył mu sam Stevie Wonder. "Gangsta's Paradise" zrobiło z Coolia światową gwiazdę. Do tego bogatą gwiazdę, bo muzyk nie ukrywał, że dzięki piosence był królem życia - i to mimo że spora część zysków z utworu trafiała do wytwórni Steviego Wondera. Raper jednak mógł liczyć na wyprzedane koncerty i świetną sprzedaż swoich płyt, bo przecież wszyscy chcieli poznać muzykę i posłuchać na żywo tego "faceta od 'Gangsta’s Paradise'". L.V. wspominał, że kiedy ekipa ruszyła światową trasę koncertową, czuła się tak, jakby osiągnęła poziom popularności Michela Jacksona.

Coolio przyznał po latach, że ta piosenka stała się dla niego trochę błogosławieństwem, a trochę przekleństwem. Tego pierwszego nie trzeba chyba wyjaśniać, bo muzyk zawdzięczał "Gangsta’s Paradise" swoją karierę. Dlaczego więc przekleństwem? Raper osiągał oczywiście w kolejnych latach sukcesy, miał też przeboje, ale żaden z nich nie dorównał popularnością tej piosence. Coolio przyznał jednak, że nie ma powodów do narzekań, bo wielu artystów oddałoby pewnie wszystko, żeby być na jego miejscu.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas