"Karnację mam białą, a duszę czarną"
Wyobraźcie sobie rapera, który na zrobiony przez siebie bit wrzuca luźne szesnastki, oprawiając je w leniwe - wręcz "olewcze" - flow, po czym dogrywa refren, dla odmiany pełen subtelności, feelingu i zaangażowania. Brzmi trochę jak wstęp do opowieści o hiphopowym Dr Jekyllu i Mr Hydzie, ale taki właśnie jest bohater wywiadu. Rapowi konserwatyści, których gusta zatrzymały się gdzieś w połowie lat 90., od razu mogą przejść dwie strony dalej. Pozostali koniecznie muszą poznać Gedza - dumnego reprezentanta południowych brzmień, który ma spore szanse na to, aby na dobre zaznaczyć Sztum na rapowej mapie Polski. Z raperem rozmawiał Filip Rauczyński ("Magazyn Hip Hop").
Sztum. Zanim o tobie usłyszałem, to miasto praktycznie nie istniało dla mnie na rapowej mapie Polski. Czy są w twoim mieście osoby bądź ekipy warte tego, by wspomnieć o nich w tym wywiadzie? Co - poza twoim rapem oczywiście - tracą ludzie, którzy podobnie jak ja omijają rap ze Sztumu szerokim łukiem?
(śmiech) Generalnie ekip w okolicy jest mało, wiele osób kreuje się na raperów, a w rzeczywistości... Chyba nie muszę komentować (śmiech). W Sztumie, od kiedy pamiętam, liczy się ONJ, w którym działają Dante, Lopez i Arcz. Poza nimi Peges Group, które reprezentuję od paru lat, a wraz ze mną serdeczne ziomy Pelacha i Pewu Pawlak. Skoro zahaczyłem Pawlaka, to zahaczyłem Malbork - tam gdzieś poza całym syfem pseudo rapu mogę wspomnieć o Cruzie i Lehu. A co tracą ludzie, którzy omijają rap z mojego miasta szerokim łukiem? Moim zdaniem to kwestia gustu, jedni się zajarają, inni nie - klarowna sytuacja.
Miałem vię o to zapytać nieco później, ale skoro już o tym wspomniałeś... Powiedz mi, czym dokładnie jest Peges Company, jak powstało, jakie osoby zrzesza i - przede wszystkim - jaki cel wam przyświeca?
Chyba musiałbym teraz walnąć referat (śmiech). Taką historię ma milion innych grup w Polsce, więc nie będę jej przytaczać. Kogo zrzesza PGS? Pelacha, Pawlaka, przej**anego producenta Endulca, StahuStaha, Kaiteu i Ama. Cel? Zrobić coś, co nie mieści się w głowie ograniczonym.
Po przesłuchaniu twoich traków stwierdzam, iż ten cel został osiągnięty w stu procentach (śmiech). Zobacz, P.T.P. jest z Torunia, Ty jesteś ze Sztumu. Czy to nie ironia, że najlepiej w południowych klimatach odnajdują się ludzie z północy (śmiech)? Jak myślisz, co na to wpływa? Jakoś nie zauważyłem, aby północ była bardziej otwarta na eksperymenty w muzyce niż pozostałe części kraju...
Nie wiem, północ, południe, wschód, zachód - dla mnie nie ma różnicy, liczy się wykonanie tego stylowo i zaskakująco. Ja robię to, czym się od zawsze jaram, czyli muzykę (śmiech), a czy to crunk, 2step czy cokolwiek innego, zależy od tego, na co mam akurat zajawkę. Chyba całe polskie społeczeństwo bez względu na region, jest za bardzo konserwatywne i nie przygotowane na jakiekolwiek zmiany, na projekty, które wnoszą świeżość... Mówisz o eksperymentach, a to poszczególne jednostki, nie regiony mają jakieś predyspozycje, więc to te jednostki z tego korzystają, eksperymentują.
To a propos polskiego konserwatywnego społeczeństwa... Przeciętny słuchacz rapu po zapoznaniu się z twoją twórczością zapewne określi cię mianem "polskiego Lil Wayne'a" - i ciężko będzie mu nie przyznać racji. Nie boisz się tego? W kawałku z P.T.P. opierdalacie ludzi za to, że nie odróżniają inspiracji od kopiowania - gdzie w takim razie jest granica, po przekroczeniu której kończy się inspiracja, a zaczyna kopiowanie?
Wiedziałem, że zwrócisz na to uwagę (śmiech), polski Lil Wayne, ruski Birdman i ukraiński Sido! Czego tu się bać? Wiem, że mój styl budzi kontrowersje wśród tych, którzy mnie słuchali... Umiem manewrować flow na różne sposoby, nie dbam o to, czy brzmię jak Wayne, czy ktokolwiek inny. Zawsze daję swój wokal. Śmieszy mnie takie porównywanie, nie ma określonej granicy. Gdybym bał się tego, co powiedzą o mnie ludzie, prawdopodobnie bym nie nawijał. Liczę się z opinią ludzi, których znam i szanuję, u których mam respekt, a nie ze zdaniem hejterów. Siedzę w południowych brzmieniach od ładnych paru lat, nie wyprę się tego nigdy, ale to nie wyklucza zajawki na produkcje chociażby z NYC czy Chi-Town. Stoję ponad szufladkowaniem kogokolwiek - jeśli czuję czyjąś muzykę, mogę jej słuchać. Nie patrzę na to, czy w roku 1999 Nas miał taki wers i taki sampel i czy ktoś u nas ma podobny - to jest chore.
OK, to teraz kolejna rzecz, która mnie w tobie zastanawia. Gedz wokalista i Gedz raper to dwie zupełnie różne osoby. Ten pierwszy wkłada w refreny dużo ciepła, subtelności i feelingu, tymczasem ten drugi zdaje się być niebywałym luzakiem, z - nazwijmy to - "wyj**anym na wszystko" flow. Skąd u ciebie taki kontrast, jak udaje ci się połączyć te dwie skrajności?
Może to dlatego, że karnację mam białą, a duszę czarną (śmiech)? Sam się nad tym zastanawiam. Wszystko zależy od tego, co we mnie siedzi, a siedzi we mnie dużo. Jestem milionerem myśli, niektóre sytuacje zmuszają mnie do przemyśleń - chyba każdy człowiek tak ma. Z drugiej strony, niektóre wydarzenia utwierdzają mnie w przekonaniu, że nie warto "martwić" się wszystkim i można mieć zbiór akcji, na które ma się centralną wyj**kę.
No dobrze, a czy nie obawiasz się tego, że w pewnym momencie ludzie mogą bardziej docenić Gedza wokalistę niż Gedza rapera i zaczną cię zapraszać jedynie na refreny? To pytanie nasunęło mi się samo po wspomnianym już wcześniej kawałku z P.T.P. Szczerze mówiąc, liczyłem na to, że oprócz refrenu usłyszę tam również twoją zwrotkę, a tu d**a... Czy to nie "dobre złego początki"?
Nie obawiam się tego, bo to, co mi leży, mogę doskonale przedstawić w solowym traku... Kiedyś miałem parcie na zwrotki, więc rzucałem gościnne, dzisiaj nie mam czasu nawet na swoje sprawy. Na dzień dzisiejszy wolę wyrazić krótko i zwięźle w refrenie swój punkt widzenia i uskutecznić wspomniany przez ciebie "feeling".
Zostając jeszcze przy temacie refrenów - zgodziłbyś się ze mną, gdybym powiedział, że masz lepszego czuja do anglojęzycznych refrenów aniżeli do tych polskojęzycznych?
Tak, to prawda - bardziej wkręcają się chyba te po angielsku, chyba ze względu na to, że ostatnio słucham głównie kawałków rodem z UK... Aaa! I chciałbym wspomnieć o zaj**istym refrenie w "Gwiazdach rocka", ale pisał go StahuStah... Więc racja, zostaję przy angielskich (śmiech)!
A nie myślałeś o tym, żeby sieknąć cały kawałek po angielsku? To dla ciebie realna opcja czy uważasz, że na dzień dzisiejszy jest to jeszcze za wysoka półka?
Nie widzę problemu, ale do takiego kawałka musiałbym się przyłożyć (śmiech). Patrząc racjonalnie - to wysoka półka. Angielski jest bardziej melodyczny niż polski... Łatwiej napisać tekst do bangera, a ja nigdy nie idę na łatwiznę.
Dobrze to słyszeć. Zauważyłem również, że lubisz sobie czasem skoczyć w bok i nagrać coś w klimacie reggae. Z czym jeszcze zdarza ci się kombinować? Dam sobie głowę uciąć, że w pierwszej kolejności próbowałeś nawinąć coś pod klasyczne bity... Jak wyszło?
Pod podkłady klasyczne i reggae wrzucałem całkiem niedawno, na kawałki z Deco, Grochem, PeWuO, Kretem, Kitshem - zresztą znasz chłopaków (śmiech).
Hmm, no powiedzmy, że obili mi się o uszy (śmiech).
Mam nadzieję, że niedługo wszystkie te kawałki wyjdą na ulicę, ale póki co nie mają rąk i nóg, trzeba je poskładać. Złapałem mega fazę na drum'n'bass, udało mi się nawet ogarnąć parę remiksów... Zdarza mi się kombinować nawet nawijki pod francuski house.
A grałeś już jakieś koncerty?
Jestem za bardzo nieogarnięty, żeby grać koncerty - z reguły trafiam na miejsca, gdzie sprzęt jest gorszy od publiki (śmiech). Ale są także miejscówki, gdzie bez sprzętu można ogarnąć dobrą imprezę, wszystko zależy od ludzi...
Zgadza się, wszystko zależy od ludzi, którzy reagują na twój materiał... no właśnie - jak?
Ja nigdy nie narzekałem na publiczność, bo to jest ich sprawa, jak się bawią. Zawsze, grając swój materiał, bawię się doskonale, bo robię to tylko i wyłącznie dla własnej zajawki.
Wyjaśnij mi w takim razie jedną rzecz: dlaczego człowiek, który żyje crunkiem i podkreśla wyższość południa nad wschodem i zachodem, w tekstach częściej nawiązuje do przedstawicieli konserwatywnego, klasycznego brzmienia? A żeby tego było mało - w jednym z kawałków otwarcie mówi, że jego największym marzeniem jest wspólny kawałek z Eisem (śmiech)...
Może dlatego, że zanim na dobre wkręciłem się w południe, słuchałem dużo rapsów jednego i drugiego Jacka (śmiech). Eisiwo był przecież na pierwszym Grammatiku, zrobił strasznie szybki progres i w 2003 roku nawinął takie kawałki, o których może marzyć każdy raper. Polska nie była gotowa na "Gdzie jest Eis?" - nie poszło mu, ja nie podzielę jego losu (śmiech).
To teraz powiedz mi, ile Kuby, a ile Gedza jest w twoich kawałkach? Na trakach jesteś sobą od początku do końca czy jednak są takie momenty, w których musisz się nagiąć w imię crunkowej konwencji?
Nie naginam się, tak się teraz żyje - to syndrom korzystania z życia, czysty hedonizm. Jestem człowiekiem z takim a nie innym charakterem, siedzą we mnie jakieś emocje i wrzucam to wszystko na bity. W każdym kawałku jest po prostu 100% mnie... Wybrnąłem (śmiech)?
Wybrnąłeś (śmiech). Jak sam mówisz, twoje kawałki powstają bardzo spontanicznie - nigdy nie siedzisz przysłowiowe dwa dni nad tekstem. Wiadomo, rap to przede wszystkim zabawa, ale czy nie wolałbyś nagrywać bardziej dopracowanych kawałków? Pytam o to, bo zauważyłem, że w tekstach bardzo często zaprzeczasz sam sobie, można ci wręcz zarzucić hipokryzję...
To czego słuchałeś ty, Filipie, jest wstępną wersją materiału na parę projektów, nie słyszał tego praktycznie nikt. Dla mnie to forma treningu - jak coś mi się spodoba, to wrzucę to większej ilości osób, a jak uznam, że to jest za słabe i przejawia się hipokryzja, zostawię na dysku...
To teraz inna kwestia, zahaczająca o wspomnianą wcześniej hipokryzję. Nie raz wspominasz o młodych, którzy zapraszają cię na feat - mówisz, że "ich tematy powtarzają się jak techno geje w tanim swetrze", podczas gdy tak naprawdę u ciebie jest bardzo podobnie. Twoje spektrum tematów zdaje się być bardzo zawężone - non stop podkreślasz swoją inność, mamy tu bragga, rap o rapie i trochę melanżowych akcentów. I z racji twojego podejścia do muzyki to jest jak najbardziej OK, ale... co dalej?
Podbijają koleżki i mniej koleżki, i powiem szczerze, że tych, których znam osobiście, stawiam wyżej... Nie ukrywam, że jest jakaś masa małolatów zajaranych południem i chcących być "na topie", a co za tym idzie? Każdy podbija z klasycznym zestawem tematów, bo robi pierwszą płytę i musi mieć melanż, bloki, filozofię itp. A gdzie coś innowacyjnego? Co do tematów moich kawałków - zdarzyły mi się storytellingi, jakieś życiówki, generalnie szeroka gama emocjonalnych przekmin. Wszystko leży u mnie na dysku, parę traków przepadło, niektóre trzeba po prostu odświeżyć... Szczerze mówiąc, lubię pisać poetyckie rzeczy, ale jest mi ciężko je nawinąć.
Rozumiem. To może na koniec zmieńmy nieco temat. Wiem, że sam robisz bity. Traktujesz produkcję muzyki na równi z rymowaniem czy jednak jest to dla ciebie pewnego rodzaju margines, żeby nie powiedzieć "zajawka na boku"? Osobiście obstawiałbym drugą opcję... Powiedz, co chciałbyś osiągnąć w tej materii?
Masz rację, to moja poboczna zajawka. Mieszam w bitach drum'n'bass, crunk, motywy reggae i klasyczne sample, jednym się podoba innym nie. Myślę, że coś tam mi się już udało osiągnąć. Rzucałem bity na jakąś płytę dla StahuStaha, Kaiteu, Amy, czyli reprezentantów rzeszy i jeszcze dla paru innych osób. Dla mnie to czysta przyjemność...
Krótka piłka. Co szykuje dla nas Gedz w 2009 roku?
Kolaboracje z Endulcem i mixtape z Szopsem, gościnne udziały na P.T.P., Temate/Henson, znalazłoby się coś jeszcze, ale niestety jest tego tyle, że zapomniałem (śmiech)...
Niech ci będzie (śmiech). To już chyba wszystko, o co chciałem zapytać. Dzięki za wywiad! Jakieś ostatnie słowa do czytelników?
Dzięki za wszystko, za hejting i za zajawkę. "5", Filipie!