Britney Spears "Glory": Powrót w chwale?
Trzy lata trzeba było czekać na nowy album Britney Spears. 26 sierpnia do sprzedaży trafił następca "Britney Jean" - "Glory".
"Glory" to dziewiąty album Britney Spears. Nagrania płyty rozpoczęły się już na początku 2015 roku.
W lipcu 2015 roku Spears ujawniła nazwiska osób, z którymi będzie tworzyć album. Wśród producentów znaleźli się m.in.: DJ Mustard i Ian Kirkpatrick, natomiast do pisania tekstów zaangażowano Simona Wilcoxa i Chantai Kreviazuka.
W marcu tego roku Spears przyznała natomiast, że czuje, "że jest w dobrych rękach" oraz, że nowy album "jest najlepszą rzeczą, jaką nagrała od dłuższego czasu". Wokalistka kilkakrotnie zaznaczała również, że nie ma ochoty śpieszyć się z nowym materiałem i chce, by był dopracowany. W końcu na początku sierpnia ujawniono datę premiery albumu oraz jego okładkę.
Jeszcze w czerwcu spekulowano, że premiera singla i płyty Spears może się sporo opóźnić, gdyż nie wszystkim zaangażowanym w tworzenie albumu miało podobać się brzmienie głosu wokalistki. Ostatecznie jednak premiera utworu "Make Me..." odbyła się dużo szybciej, niż się spodziewano, bo 15 lipca. Nieprawdziwa okazały się również pogłoski o dodatkowym gościu w utworze (pierwszym i jedynym był G-Eazy).
Zaraz przed premierą singla w sieci pojawił się również intrygujący zwiastun Spears dotyczący utworu "Private Show". Dodatkowo była to również zapowiedź nowych perfum sygnowanych nazwiskiem gwiazdy.
Nowy kawałek Britney spotkał się z ciepłym przyjęciem krytyki. O singlu pisano, że zamazuje złe wrażenie po "Pretty Girls" (piosenka stworzona z Iggy Azaleą), stwierdzono także, że Britney wróciła do swojej najlepszej formy i znowu potrafi uwodząco śpiewać. Singel od premiery zdobył 17 milionów wyświetleń.
Niecały miesiąc później w sieci pojawił się teledysk do "Make Me...", który już na początku wzbudził sporo kontrowersji. Zaraz po premierze fani zauważyli bowiem, że nie jest to ten sam teledysk, którym Britney chwaliła się w trakcie kręcenia ujęć.
2 czerwca wokalistka potwierdziła, że pracuje ze znanym producentem i fotografem Davidem LaChapellem nad nowym klipem. W następnych dniach chwaliła się fotografiami z planu, na których pozowała z grupą roznegliżowanych mężczyzn.
Potem jednak okazało się, że teledysk nie wszystkim się spodobał, przez co wiele ujęć musiało zostać wyciętych. Reżyserem nowego klipu został Randee St. Nicholas, a poprzednia wersja miała nie ujrzeć światła dziennego. Oczywiście krótkie, ale dość odważne fragmenty pierwotnego klipu "Make Me..." błyskawicznie trafiły do sieci i równie szybko z niej zniknęły. Wiadomo, że w oryginalnej wersji "Make Me..." zobaczyć można było roznegliżowanych tancerzy na rurach, nagą Spears pomalowaną farbą i uwiezioną w klatce, udawaną orgię wokalistki z jej tancerzami, a także G-Eazy'ego, który obrywa od wokalistki w twarz.
Fani szybko podjęli zdecydowane działanie i stworzyli petycję, w której proszą wytwórnię Spears o publikację pierwotnego klipu.
Oryginalna wersja klipu "Make Me...":
Usunięte fragmenty "Make Me...":
Obecnie piosenkarka rozpoczęła intensywną promocję swojego najnowszego dzieła. Już w lipcu ogłosiła, że we wrześniu będzie można zobaczyć ją na iHeartRadio Music Festival. Nieco wcześniej, bo 28 sierpnia, Spears zaprezentuje singel "Make Me..." na gali MTV VMA 2016.
Ponadto wokalistka pojawiła się w popularnych programach rozrywkowych. Gwiazda zrobiła dowcip Jimmy’emu Kimmelowi i pojawiła się w jego sypialni, śpiewając "Make Me...", cały żart został wyemitowany w programie "Jimmy Kimmel Live!". Ponadto Spears wzięła udział w serii "Carpool Karaoke", do której zaprosił ją James Corden.
Wydaje się, że w najbliższym czasie Britney Spears nie przestanie pojawiać się w mediach. Nie wiadomo natomiast, czy gwiazda ma w planach światową trasę koncertową. Jednak pewnie i o tym wkrótce się dowiemy.