Bebe Rexha: O krok od wielkiej kariery
Bebe Rexha, autorka tekstów i wokalistka, zrobiła sporo w minionym roku dla zbudowania swojej pozycji na rynku muzycznym, jednak wydaje się, że dopiero w ciągu najbliższych miesięcy wokalistka jeszcze mocniej rozwinie skrzydła. Jeżeli tego nie zrobi, być może już na zawsze jej największe hity będą tymi, których nie wykonywała.
Bebe Rexha (jej imię oznacza pszczołę) karierę zaczęła jako autorka tekstów dla największych gwiazd muzyki. Pisała dla m.in. Rihanny i Eminema, Seleny Gomez, Nikki Williams, Tinashe oraz Belli Thorne.
Jako nastolatka wzięła udział w konkursie organizowanym przez akademię Grammy. Bebe zdobyła tytuł najlepszej nastoletniej tekściarki, pokonując 700 konkurentów. Wtedy właśnie jej talentem zainteresowała się Samantha Cox. To ona jako pierwsza zauważyła w młodej dziewczynie ogromny potencjał.
Ten jednak początkowo nie został wykorzystany. Pierwsza próba szerszego zaistnienia okazała się fiaskiem. Wraz z basistą Fall Out Boy, Pete'm Wentzem tworzyła w projekcie "Black Cards". Jednak po dwóch latach grupa przestała funkcjonować, a sama Bebe poczuła potrzebę robienia solowej kariery krótko przed oficjalnym końcem grupy.
Wokalistka za pierwszy przełomowy moment w karierze uznaje wykorzystanie jej tekstu w "The Monster" Eminema i Rihanny.
"Napisałam tę piosenkę dla siebie. Miałam ich kilka w zanadrzu i chciałam pokazać je wytwórniom z zamiarem podpisania kontraktu. W czasie, gdy ludzie z wytwórni przesłuchiwali mój utwór, był wśród nich jeden z ludzi Eminema, któremu bardzo przypadł go gustu" - opowiadała Bebe w rozmowie z Elvisem Duranem.
Co jednak ciekawsze, gdyby Bebe posłuchała wcześniejszych rad "mądrych głów" z wytwórni, nie miałaby szans ofiarowanie swojego tekstu Eminemowi, gdyż doradzano jej zrezygnowanie z kompozycji. "Kto chciałby słuchać utworu pt. 'Monster In My Bed'" - miała usłyszeć kilkakrotnie od przedstawicieli różnych wytwórni.
"The Monster" okazał się hitem, a Bebe dzięki niemu odnalazła swoją niszę, czyli pisanie tekstów. Jak podkreślała w wielu wywiadach, wcześniej nie określała się jako autorka piosenek. Co jednak było dla niej ważniejsze, współtworzenie wielkiego hitu dało jej swobodę finansową.
"Miałam tylko 200 dolarów. A mój ojciec domagał się, abym znalazła sobie pracę i wróciła do szkoły, bo nie można żyć w taki sposób, jak ja to robiłam" - opowiadała Rexha, która o wykorzystaniu jej tekstu dowiedziała się jednak nieco później... z radia.
Wokalistka dostała wiatr w żagle, a z jej usług zaczęli korzystać kolejni muzycy. Jednak w dalszym ciągu nie sprawiało to, że Amerykanka potrafiła uszczknąć odrobiny popularności dla siebie.
Solowa kariera wokalistki również nie rozpoczęła się tak, jak pewnie wymarzyła sobie Rexha. Pierwsze single "I Can't Stop Drinking About You", "I'm Gonna Show You Crazy" oraz "Gone" (2014) nie przebiły się do świadomości słuchaczy. Piosenkarce nie pomógł w szybkim wybiciu się nawet singel z Pitbullem.
Kolejnym przełomowym momentem dla Rexhy była jej współpraca z Davidem Guettą nad utworem "Hey Mama". Francuski producent sam poprosił wokalistkę do pomocy, w momencie, kiedy czuł, że jego utwór się nie klei. "Jesteś naprawiaczem" - miał powiedzieć do Rexhy. I faktycznie chwytliwy fragment z Bebe sprawił, ze piosenka stała się sporym hitem w Stanach, gdzie Guetta nie zawsze potrafił sprzedać swoje przeboje.
Jednak i w tym przypadku Bebe dowiedziała się o swoim udziale w numerze z radia. Tym razem jednak postanowiła nie zostawić sprawy i zażądała rozwiązania sprawy przez jej prawników. "Powiedziałam prawnikowi, że mam znaleźć się w utworze" - opowiadała o sytuacji EW.com.
Początkowo wokalistkę próbowano spławić argumentacją, że dużo nazwisk w tytule nie do końca dobrze wpływa na odbiór singla. Jednak ostatecznie Bebe została umieszczona wśród współtwórców i nie przeszkodziło to numerowi przebić bariery miliarda wyświetleń na Youtube.
W kolejnych miesiącach Bebe zdobywała coraz większą popularność, tworząc oręż ze swoich gościnnych udziałów w przebojach. Wokalistka swoim głosem czarowała kolejnych słuchaczy, mimo iż tym wydawało się, że w ogóle nie mają z nią do czynienia w radiu. Tak było w przypadku "Me, Myself & I", gdzie wspomogła G-Eazy'ego (który na fali numeru wygrał o wiele więcej niż jego koleżanka) oraz "In The Name of Love" stworzony wraz z Martinem Garrixem. Ponad 100 milionów wyświetleń zdobył natomiast wspólny utwór z Nicki Minaj "No Broken Hearts", jednak wiele osób zastanawiało się, czy widzów nie przyciągnęła właśnie raperka.
Rexha, jak zauważyli niektórzy dziennikarze, jest artystką, która zbudowała swoją popularność, nie mając nigdy na swoim koncie żadnego solowego utworu, który wskoczyłby przynajmniej do pierwszej dziesiątki najpopularniejszych singli w USA. Jest więc przeciwnością wielu wokalistek, budujących swoje medialne imperium na jednym chwytliwym numerze oraz dobrym marketingu.
Wokalistka, która od lat wie, jak działają muzyczne tryby dużych wytwórni zapewne zdaje sobie sprawę, że 2017 rok może być nie momentem prawdziwego przebłysku, a szansą na utrzymanie się na powierzchni w ciężkiej branży.
Aby to jednak zrobić, Bebe musi podbić amerykański rynek. Z ostatnim singlem "I Got You" (43. miejsce listy Billboardu) nie wyszło do końca tak, jak powinno, mimo że wielu facetów nie mogło zapewne oderwać od wokalistki wzroku, a klip w ciągu miesiąca zaliczył ponad 70 milionów wyświetleń.
Rexha w wywiadach powtarza, że jej kariera może potoczyć się podobnie, jak innych twórców-gwiazd, czyli Sii i Pharella. Ci jednak mieli hity bez porównania większe niż wokalistka o albańskich korzeniach. Pierwsza EP-ka wydana w tym roku "All Your Fault Pt.1" na razie list sprzedażowych nie podbija. Ale rok dopiero się zaczął i kto wie, co wymyśli jeszcze Amerykanka.