Alicja Janosz 15 lat po "Idolu": Jest nadzieja
"Jak na razie lepsza jestem w przerwach niż w karierze ;) Ale spokojnie, jest nadzieja" - napisała przed kilkoma miesiącami na Facebooku Alicja Janosz, która przeszła długą i wyboistą drogę od zwycięstwa w "Idolu" do obecnej pozycji nieco na uboczu show-biznesu.
Dokładnie 15 lat temu, 30 czerwca 2002 roku na antenie Polsatu ogłoszono, że pierwszą edycję "Idola" wygrała 15-letnia wówczas Alicja Janosz. Młoda wokalistka w pokonanym polu zostawiła Ewelinę Flintę i Szymona Wydrę. Wiadomo było, że życie drobnej dziewczyny z Pszczyny ulegnie radykalnej zmianie.
Nie tak chyba jednak wyobrażała sobie zderzenie z machiną show-biznesu. Debiutancki album zatytułowany po prostu "Ala Janosz" (2002) przyniósł dwa promowane single "Zmień siebie" i "Zbudziłam się" (z napisanym przez Patrycję Kosiarkiewicz wykpiwanym do dziś tekstem o jajecznicy).
Jak ujawniła sama Alicja Janosz po latach, ta piosenka była jedną z wielu rzeczy o których decydowano poza nią.
- (...) po tyłku dostałam ja. Pomysł z ksywką "Alex" też był totalnym niewypałem. Nie był to mój pomysł, ale będąc pod wpływem kilku osób zgodziłam się również na to - opowiadała Interii w połowie 2011 r., gdy już udało się jej rozwiązać niekorzystny kontrakt.
- Z perspektywy czasu widzę to tak, że potraktowano mnie przedmiotowo i szybko odwalono robotę, bo istotny był szybki zysk - dodawała.
Kolejnym ukłonem w stronę komercyjnych zobowiązań był występ w eliminacjach do Konkursu Piosenki Eurowizji 2004, w którym zajęła ostatecznie 4. miejsce. Do Stambułu pojechała ostatecznie grupa Blue Cafe.
Poszukiwanie swojej muzycznej drogi trwało (w bardziej ambitne rejony odciągał ją Piotr Banach, gitarzysta i pierwszy lider zespołu Hey, później frontman Indios Bravos) - wreszcie w 2006 r. Janosz nawiązała współpracę z bluesową grupą HooDoo Band, w której poznała perkusistę i kompozytora Bartosza Niebieleckiego, od lipca 2010 r. swojego męża.
Od fascynacji reggae przeszła do bluesa i funky, by do tych inspiracji dorzucić muzykę lat 60. i bardziej soulowe brzmienia Motown. Poza działalnością w HooDoo Band (gdzie nie stoi na froncie) równolegle pracowała nad solowym materiałem. Płyta "Vintage" z 2011 r. zapowiadana była jako "właściwy debiut" Alicji Janosz.
- HooDoo Band to bardziej bluesowo-funkowe, mocno imprezowe (szczególnie podczas koncertów) klimaty. Moja solowa płyta jest za to bardziej okołosoulowa, kobieca i w dużej mierze refleksyjna - zwracała uwagę na różnice pomiędzy działalnością zespołową i na własny rachunek.
We wrześniu 2014 roku życie Alicji przewróciły do góry nogami narodziny syna Tymona. Kiedyś myślała, że to muzyka jest jej największą miłością, dziś przyznaje, że to dziecko jest dla niej najważniejsze, a swoje doświadczenia związane z wychowywaniem potomka opisuje na blogu.
Na kolejny materiał sygnowany własnym nazwiskiem przyszło czekać do 2016 r., kiedy to ukazała się płyta "RetroNowa". "Kompromis i bycie wiernym temu co się czuje, to jednak nie idzie w parze" - mówiła Alicja Janosz ponownie pracująca z mężem.
Dziś wiadomo, że na nowe nagrania przyjdzie czas wtedy, kiedy wokalistka uzna, że ma coś ciekawego do powiedzenia, a nie wtedy, gdy będzie to wynikało z tabelki Excela w wytwórni płytowej.