"Potworny stres" Kasi Kowalskiej
Kasia Kowalska opowiada portalowi INTERIA.PL o swoich zmaganiach z twórczością Grzegorza Ciechowskiego. Zmagania te, przypomnijmy, zakończyły się wydaniem znakomitej płyty "Moja krew".
- Po raz pierwszy odważyłam się zrobić tak zwany projekt, czyli coś "z boku", coś zupełnie innego. Nie było mi łatwo podjąć tę decyzję, bo wszyscy sobie zdajemy sprawę, że trudno jest rozpracowywać bądź nadawać drugie życie legendzie - mówi Kasia Kowalska w rozmowie z INTERIA.PL.
"To nie jest studyjny projekt przygotowany na zimno, lecz kipiący emocjami zapis koncertu z trójkowego Studia im. Agnieszki Osieckiej. Wersje Kowalskiej są po prostu pyszne" - napisaliśmy w naszej recenzji.
Wokalistka długo przygotowywała ten materiał. Część utworów, nad którymi pracowała z zespołem, później porzuciła - dlaczego?
- Na tej płycie nie znalazły się piosenki "Biała flaga", "Śmierć w bikini", Sexy doll" - uznałam, że im nie podołam. To nie było dla mnie łatwe.
Przypomnijmy, że nieżyjący lider Republiki w pewnym sensie rozpoczął karierę wokalistki - był producentem jej pierwszego albumu "Gemini".
- Wręczyłabym tę płytę Grzegorzowi, nie mówiąc nic. Kilkanaście lat temu byłam młoda i wszystko wiedziałam lepiej. Żałuję, że nie wykorzystałam tej znajomości - ale nie promocyjnie, tylko po to, żeby dowiedzieć się więcej o życiu czy o nim jako człowieku. Ta płyta to wyraz podziękowania dla niego - deklaruje Kasia Kowalska.
Wokalistka podkreśla, że przygotowaniom do koncertu w studiu radiowej Trójki towarzyszyły silne emocje.
- Byliśmy potwornie zestresowani. Wierzę w ten projekt i wierzę, że każda aranżacja jest dobra. Staraliśmy się spojrzeć na te utwory moimi oczami. Jestem z siebie bardzo dumna, że dałam radę, że się nie wycofałam.