Pikes: Muzyka jest nośnikiem emocji ("Love")
W latach 90. przeżywaliśmy dzieciństwo, które jak wiadomo jest jednym z najbardziej barwnych i intensywnych okresów w naszym życiu - mówią muzycy grupy Pikes, która właśnie debiutuje singlem "Love". To zapowiedź EP-ki "We are hungry for the love from the ninetees (that we don't remember)".
Pikes właściwie debiutuje swoim pierwszym oficjalnym klipem, zanim o tym obrazie - przedstawcie się i przybliżcie historię Pikes.
Antek: - Jakieś 3 lata temu znaleźliśmy się z Mateuszem na tej samej imprezie w całkiem podobnym z reszta stanie upojenia. W przypływie bliżej niezidentyfikowanych emocji zacząłem śpiewać do rybek w akwarium. Usłyszał to Mateusz i chyba mu się spodobało, bo tego samego wieczora napisaliśmy pierwszy utwór. Kolejnych paręnaście piosenek duet napisał na przestrzeni kilku następnych lat, bez żadnych planów, zamiarów czy oczekiwań - ot co nam w duszy grało. Po trzech latach zapadła decyzja o konsolidowaniu składu i wtedy pojawił się Kuba, na którego też zresztą trafiliśmy zupełnym przypadkiem. Okazało się, że wszyscy się świetnie dogadujemy i w studiu Kuby zaczęły powstawać pierwsze profesjonalne nagrania, czego owocem jest właśnie singel "Love".
Jak definiujecie swoją muzykę? Jaki rodzaj słuchacza na pewno nie powinien przejść obok niej obojętnie?
Mateusz: - Nasza muzyka to wynik takiego prostego założenia, że chodzi tutaj o emocje i właściwie o nic więcej. Przy pisaniu utworów nie myśleliśmy ani przez sekundę o jakiejkolwiek gatunkowości, czego skutkiem jest duża różnorodność. Pierwszy singel lekko zahacza o klimaty housowe będąc jednocześnie intymną piosenką o miłości do kobiety. Trochę się pojawia się u nas folku, trochę bluesa, miejscami jeszcze więcej elektroniki, ale każdy utwór to osobna historia, która o czymś konkretnym opowiada, czasem o rzeczach prostych i lekkich, a czasem o tych trudniejszych, szerszych i bardziej z głębi. Jaki rodzaj słuchacza nie powinien przejść obok naszej twórczości obojętnie? Chyba ten, dla którego w muzyce liczy się prawda, dla którego muzyka jest nośnikiem emocji i którego wkurza coraz większa użytkowość muzyki w dzisiejszych czasach.
"Love" to klip, którym oficjalnie przedstawiacie się słuchaczom, dlaczego zdecydowaliście się właśnie na ten utwór?
Kuba: - Nie było jakiegoś konkretnego klucza. Chcieliśmy zrobić jakąś piosenkę od początku do końca i zobaczyć jak nam się pracuje na każdym etapie twórczym. Padło na "Love" jakoś tak intuicyjnie... i ku naszemu zdziwieniu poszło dosyć gładko. "Love" również przetarł ścieżki dla następnych piosenek, teraz wiemy, z jakimi trudnościami musimy się zmierzyć i odpowiednio wcześnie się do tego przygotowujemy, żeby nie złapać zamuły.
Skąd pomysł na scenariusz i jak powstawał sam teledysk?
Mateusz: - Pomysłodawcą i producentem teledysku jest Dominik Czaczyk, nasz serdeczny kolega, który studiuje na nowojorskiej filmówce. Ujęcia zostały zrealizowane kamerą rejestrującą obraz w formacie mini DV, co koresponduje z nazwą naszego pierwszego wydawnictwa. Bo jest to format, który powstał w 1995 roku i od tamtego momentu daje możliwość, uwieczniania rodzinnych ceremonii małą jednoręczną kamerą. W teledysku nie ma konkretnego scenariusza, fabuły, podejście Dominika było bardziej postmodernistyczne - chodziło o to, żeby w sposób wrażeniowy uchwycić autentyczność zawartych w piosence emocji.
Ujęcia, które zobaczymy w klipie nakręcone zostały w Stanach Zjednoczonych i Maroko podczas wojaży Antka Mąkosy, Dominika i jego brata Konrada, a powstały zanim jeszcze pojawił się pomysł na teledysk. Tym bardziej więc można stwierdzić, że nic w klipie nie było reżyserowane.
"Love" to także pierwszy singel zapowiadający płytę "We are hungry for the love from the ninetees (that we don't remember)". Kiedy planujecie premierę tego wydawnictwa i jaką będzie miało postać?
Kuba: - "We are hungry for the love in the ninetees (that we don't remember)" to dosyć rześki materiał, idealnie pasuje do okresu wiosennego, wtedy też przyroda budzi się do życia, a my razem z nią, w końcu jesteśmy szczupakami. Będzie to EP-ka, ale czy dostępna tylko w digitalu, czy również w wersji kolekcjonerskiej tego jeszcze nie wiemy. Chcielibyśmy wydać fizycznym krążek w wersji limitowanej i dajemy możliwość kupienia go w preorderze. Wykorzystaliśmy do tego wspieram.to/pikes, żeby dać naszym słuchaczom możliwość wyboru w jakiej formie chcą nasze pierwsze wydawnictwo i to od nich zależy, czy ukaże się ono w wersji fizycznej, czy też nie.
Tytuł płyty jest bardzo wymowny. Czy Pikes wolałby powstać i grać w latach 90.? Dlaczego dla was tamta dekada, to ważny okres?
Mateusz: - Pikes na pewno nie chciałby grać w latach 90. i dobrze mu się żyje w roku 2017. Tytuł nawiązuje do jakiejś tęsknoty za prostszymi i wielu względach weselszymi czasami. Ta być może irracjonalna tęsknota w nas jest i którą - mamy nadzieję - można usłyszeć w naszych piosenkach. W latach 90. przeżywaliśmy dzieciństwo, które jak wiadomo jest jednym z najbardziej barwnych i intensywnych okresów w naszym życiu. Czasem może się zgubić w człowieku taka chęć przygody, chęć poznawania i doświadczania czegoś nowego, tęsknota za jak pełniejszym smakowaniem życia.
Tytuł tego wydawnictwa to rodzaj deklaracji, że my nie mamy zamiaru o tym zapominać. Nawet, kiedy wydaje się, że do pewnych rzeczy już wrócić nie można, że już nie ma miejsca, żeby się tamu czemuś zdziwić jak kiedyś albo, że konieczność uporządkowania sobie życia, która wynika z tego, że dorastamy wiąże się z przehandlowaniem jakiegoś rodzaju piękna - my się po prostu nie poddamy i będziemy tych rzeczy szukać i do nich dążyć.
Czy po "Love" możemy spodziewać się kolejnych klipów? Ile chcecie pokazać do dnia premiery płyty?
Kuba: - Integralną częścią tworzenia muzyki jest łączenie jej z obrazem, czy to w formie okładki, plakatu, wyglądu zespołu w trakcie koncertów, zaskakującej sesji zdjęciowej. Bardzo lubimy zabawę tym aspektem pracy twórczej, zwłaszcza w przypadku klipów, to one dodają często kolejne dno do utworu. Szalone pomysły na teledyski przychodzą nam bardzo często w trakcie robienia muzyki, tylko do realizacji brakuje budżetu rodem z Hollywood. Odkładamy je do szuflady, bo w przyszłości może uda się je nakręcić. Wracając na ziemię, chociaż nie lubimy tego robić, jest duże prawdopodobieństwo, że w niedalekiej przyszłości zrobimy kolejne klipy, choć do czasu gdy nie będziemy mieli ich w rękach nie chcemy niczego deklarować. Warto nas łapać na FB, YT, Spotify, bo tam zawsze będą aktualne rzeczy od Pikes.
Jak wygląda aktywność koncertowa Pikes?
Kuba: - Aktywnie. Już na pierwszym naszym spotkaniu w trójkę podjęliśmy decyzję, że chcemy dużo koncertować. Plany w tej kwestii mamy bardzo ambitne i stopniowo je realizujemy. Podróże kamperem po Europie i Stanach to forma tras koncertowych, która jest bliska naszemu sercu. Ktoś by mógł powiedzieć, że to szalone... debiutanci i historie pisane kijem po wodzie - możliwe, ale warto mieć punkt zaczepienia. Nie mówimy, że już teraz, ale kto wie co przyniesie czas. Na ten moment można nas usłyszeć w coraz większej liczbie miast w Polsce. Kilka koncertów już za nami, a z każdym dniem dochodzą nowe miejsca gdzie będzie można nas usłyszeć na żywo.
W studio pozwalamy sobie na wiele, natomiast grając utwory live musimy poradzić sobie w trójkę, co wiąże się z ograniczeniami, ale też z szukaniem nowych dróg dla naszych piosenek. W studio obłożeni technologią i ułatwieniami, na koncertach skazani tylko na swoje emocje i umiejętności.
Gdzie można na bieżąco śledzić waszą aktywność?
Antek: - Najłatwiej chyba będzie śledzić aktywność Mateusza, bo mieszka na pierwszym piętrze, wiec wystarczy stanąć na ławce i liczyć na to ze ma odsłonięte żaluzje (śmiech). A jeśli chodzi o internet, to szukajcie nas na Facebooku, mamy też własny kanał na YT, można nas znaleźć również w serwisach streamingowych.