Arcade Fire: Win Butler atakuje krytyka
Frontman zespołu Arcade Fire postanowił wypowiedzieć się na temat negatywnej recenzji ostatniego albumu grupy zatytułowanego "Reflektor".
W muzycznych podsumowaniach 2013 roku Arcade Fire i album "Reflektor" zajmowali czołowe lokaty. Prasa piała peany na cześć płyty, a zespół zaczął odrobinę zadzierać nosa. Przykład? Zapowiedziano, że na koncerty Arcade Fire fani powinni ubrać się w eleganckie stroje, niczym do opery, żeby podnieść rangę wydarzenia, jakim jest występ grupy na żywo.
Okazało się, że album nie wszystkim przypadł do gustu. Recenzent "The Washington Post" Chris Richards ośmielił się napisać negatywny komentarz.
"Jestem przekonany, że to przemili ludzie, ale na swoim czwartym albumie, 'Reflektor', Arcade Fire brzmią jak gigantyczne dupki z nudnym życiem seksualnym" - napisał.
W dalszej części tekstu pojawiły się takie sformułowania jak: "76 minut cierpienia", "dramatyczne teksty", "irytująca, konserwatywna, bezpłciowa, pozbawiona stylu i przewidywalna muzyka rockowa", "To album z piosenką 'Porno', którą możesz włączyć swoim rodzicom".
Do słów dziennikarza postanowił odnieść się wokalista grupy Win Butler, który skomentował recenzję w wywiadzie dla "Rolling Stone'a".
"Czytałem tę recenzję. Nie twierdzę, że była obraźliwa, ale lekko głupawa. Koleś pisał, że nadużywamy bębnów bongo. To nieprawda. My używaliśmy conga".
Zapytany przez reportera o to, czy uważa się za "gigantycznego dupka" Win Butler odpowiedział: "Obojętne. Jestem superdupkiem, bo gram z Davidem Bowie. Bruce Springsteen chce przerabiać moje utwory, bo jestem takim dupkiem. Nie, nie jestem dupkiem. Jestem pie***oną gwiazdą rocka!" - podsumował wokalista.