Krzysztof Sokołowski: Moja żona to właściwie kochanek [WYWIAD]

Krzysztof Sokołowski wydał swój solowy debiut /Tomasz Radzik/Agencja SE /East News

W drugiej połowie stycznia płytą "Taki jak ja" na własny rachunek zadebiutował Krzysztof Sokołowski, znany przede wszystkim jako wokalista metalowej grupy Nocny Kochanek. - Wychodzi na to, że dojrzałem już dawno, ale teraz dopiero się z tym ujawniłem - mówi ze śmiechem w rozmowie z Interią.

Album "Taki jak ja" sygnowany jest samym nazwiskiem Sokołowski (sprawdź!). Całość utrzymana jest w klimacie rockowo-metalowym, jednak w przeciwieństwie do żartobliwych tekstów w grupie Nocny Kochanek, tym razem solówka Krzysztofa Sokołowskiego jest na poważnie.

Michał Boroń, Interia: Jest matka (Night Mistress), żona (Nocny Kochanek), a teraz jeszcze dochodzi kochanka, czyli Sokołowski solo. Czego nie dały ci te dwie pierwsze panie, tzn. grupy?

Reklama

Krzysztof Sokołowski: - Ciekawe jest to, że moja żona to jednocześnie moja kochanka... A właściwie to kochanek (śmiech). A czego te dwie pierwsze grupy mi nie dały? Utworów z polskimi, poważnymi tekstami. Poza tym na solowym albumie mogłem skupić się na swoich pomysłach, co dało mi poczucie pełnego spełnienia artystycznego.

Od Kochanka solowy album różni się przede wszystkim tematyką tekstów, bo sam podkreślałeś, że nie ma tu śmieszkowania. Krzysiu, dorastasz? (śmiech)

- Chyba najwyższa pora (śmiech). A tak na serio to wiele kawałków - i mówię tu zarówno o muzyce jak i o tekstach - z płyty "Taki jak ja" powstało wiele lat temu, tyle że dopiero teraz udało się je nagrać. Wychodzi więc na to, że dojrzałem już dawno, ale teraz dopiero się z tym ujawniłem (śmiech).

Krzysztof Sokołowski i "Taki jak ja". Nie tylko żarty

Na okładce pozujesz jako Stańczyk, czyli królewski błazen, którego żarty miały służyć zwróceniu uwagi na konkretne problemy, głównie natury politycznej. Ta sfera jest ci jakoś bliska?

- Oj, nie! (śmiech) Zawsze stroniłem od polityki. Stańczyk to dla mnie postać, z którą się mocno identyfikuję - śmieszek, który pod maską błazna skrywa poważne oblicze. Przez większość ludzi jestem postrzegany jako żartowniś i to mi nie przeszkadza, bo taka moja natura. Jednak mam też poważniejszą odsłonę swojej osobowości i po prostu chciałem ją ujawnić.

Od jak dawna zbierałeś numery na "Taki jak ja"? Czy raczej po prostu wbiłeś się w przerwę wygospodarowaną, żeby Nocny Kochanek miał chwilę oddechu?

- Najstarszy numer na tej płycie ma jakieś 15 lat (!). Tyle że tworząc kawałki te 15 lat temu, jeszcze nie myślałem o solowej płycie. Po prostu, gdy przychodziły mi do głowy pomysły, to je spisywałem i/lub nagrywałem. Nie zastanawiałem się wtedy nad ich przyszłością. Zwyczajnie lubiłem to robić. Zdarzało się, że niektóre pomysły wykorzystywaliśmy z chłopakami na potrzeby Nocnego Kochanka czy - wcześniej - Night Mistress. Nie wszystkie piosenki pasowały jednak do Night Mistress, a tym bardziej (ze względu na teksty) do Nocnego Kochanka.

Dlatego w głowie zaczęła kiełkować mi myśl, że fajnie byłoby złożyć z nich własną płytę. Kiedy podczas pandemii wszyscy siedzieliśmy w domach, wreszcie mogłem przysiąść do swoich pomysłów. Zadzwoniłem do Jacka Gruszki - kumpla, który realizował płyty Night Mistress w 2010 i 2014 roku, a który jest świetnym gitarzystą i producentem. Zapytałem czy chciałby nagrać ze mną album. Zgodził się. Gdy skończył się lockdown, nad płytą pracowaliśmy w wolnych chwilach, bez ciśnienia. Jacek ulepszał moje pomysły, a ja w międzyczasie napisałem jeszcze kilka nowych utworów. Wreszcie w 2023 mieliśmy już zarejestrowanych większość partii gitar i wokali. Z premierą celowałem w początek 2024.

Pod koniec 2023 zdecydowaliśmy z Kochankami, że w nadchodzącym roku damy trochę odpocząć i fanom i sobie od Nocnego Kochanka - w trasie byliśmy praktycznie non stop od 2015 roku. W 2024 postanowiliśmy skupić się na pisaniu nowego albumu oraz przygotowaniu się do 10-lecia wydania naszej pierwszej płyty, tj. "Hewi Metalu". Dzięki tej przerwie mogę na luzie wyruszyć we własną trasę koncertową.

Stylistyka wypracowana w Kochanku jest na tyle charakterystyczna, że nie było ci od niej łatwo odejść? Zdarzyło ci się odrzucać jakieś numery, bo uznałeś, że są one za bliskie temu co robisz na co dzień z zespołem?

- Większość numerów, które znalazły się na tej płycie tworzyłem przy gitarze akustycznej. Następnie swoje pomysły wysyłałem Jackowi, a on je udoskonalał i aranżował kompletne utwory. Od samego początku wiedziałem, że Jacek będzie w większym stopniu stawiał na rock niż na metal. Mnie zależało na wyważeniu tej proporcji - nie chciałem, żeby kompozycje były za bardzo zbliżone do stylistyki Nocnego Kochanka, ale zależało mi również na tym, abym czuł się z nimi dobrze, naturalnie. Pomyślałem sobie także, że nawet jeśli któryś z utworów będzie w stylu Nocnego Kochanka pod względem muzycznym, to tekstowo już zupełnie nie.

Jak trafiłeś na ekipę, która wsparła cię przy solówce? Na scenie metalowej nie brak przypadków, że gra się w kilku ekipach naraz, ale tu chyba inny przypadek?

- Z Jackiem znam się już wiele lat. Realizował nasze płyty za czasów Night Mistress. Zawsze uważałem go za bardzo zdolnego i kreatywnego muzyka. Kiedy zacząłem myśleć o solowym wydawnictwie, Jacek od razu przyszedł mi do głowy. Wiedziałem, że jest to artysta, który nie tylko nagra moje pomysły, ale wesprze mnie kompozycyjnie i produkcyjnie. Płytę realizowaliśmy głównie w Studiu Demontażownia u kolejnego dobrego kumpla, Damiana "Fonsa" Biernackiego, którego poznałem w czasach, gdy grał na basie w Kabanosie, a u którego nagrywamy z Kochankami już od kilku dobrych lat. Był dla mnie naturalnym wyborem. Kiedy zaproponowałem mu udział w płycie, powiedział, że spodziewał się zaproszenia (śmiech). Damian wiedział również, że będę potrzebował perkusisty i z miejsca zaoferował Maćka Duszaka - dosłownie miesiąc wcześniej zawiesili działalność swojego zespołu Ereles, więc Maciek miał trochę wolnego czasu. A że poznałem go parę lat wcześniej w dość wesołych, imprezowych okolicznościach - stwierdziłem, że będzie dobrym wyborem, tym bardziej, że wiedziałem, że jest zawodowym bębniarzem.

Spełniasz marzenie z czasów, gdy miałeś te 20 lat. Trudno było teraz wrócić do tamtych czasów, by przypomnieć sobie tamte emocje, plany, nadzieje?

- Chyba nie do końca mi na tym zależało. Na wszystkie numery spojrzałem, mając już pewien bagaż doświadczeń muzycznych i życiowych. Niektóre fragmenty tekstów zmieniłem, a może powinienem powiedzieć: poprawiłem, żeby bardziej odpowiadały temu, co czuję teraz.

Jak siebie postrzegasz z tej perspektywy? Co byś sobie dawnemu teraz powiedział?

- Gdy miałem 20 lat, byłem dość zatwardziały jeśli chodzi o podejście do muzyki. Słuchałem praktycznie tylko heavy metalu. Piosenki, które wtedy pisałem, śpiewałem sobie przy akompaniamencie gitary akustycznej, ale mimo tego miały one heavymetalowy charakter. Z perspektywy czasu takie zero-jedynkowe podejście pt. metal, albo nic, wydaje mi się dość zabawne. Zatem, jeśli miałbym powiedzieć coś samemu sobie z tamtego okresu, to pewnie pogadałbym ze sobą o otwartości na inne gatunki muzyczne.

Do teledysków zapraszaliście m.in. Asię Kołaczkowską, Karola Strasburgera, Piotra Cyrwusa i Tomasza Karolaka. Też planujesz takie niespodzianki, czy takie akcje tylko w Kochanku?

- Jeśli ci powiem, to nie będzie to niespodzianka (śmiech).

Z materiałem "Taki jak ja" masz już zaplanowaną trasę koncertową. Na ile te występy wpływają na plany z Nocnym Kochankiem?

- Z Kochankami postanowiliśmy zrobić sobie przerwę od koncertów klubowych w roku 2024, w związku z czym mogę grać solowe koncerty bez obawy, że będą one kolidować z planami Nocnego Kochanka. Ktoś może pomyśleć, że Kochanek odpoczywa, bo ja sobie wymyśliłem solowy album i trasę, ale to nieprawda. Przerwę zaplanowaliśmy nie myśląc o moich planach koncertowych. Po prostu poczuliśmy, że powinniśmy przede wszystkim dać odpocząć od nas fanom. Od 2015 roku, jedyna dłuższa przerwa od występów, jakiej doświadczyliśmy, była spowodowana lockdownem. Teraz ja mogę skupić się na solowych działaniach, a z Kochankami na spokojnie przygotowywać się na 2025 rok.

Rozpocząłeś pracę w audycji radiowej jednej z rockowych stacji - co w tym przypadku jest z twojego punktu widzenia fajniejsze: puszczanie ulubionych kawałków czy zapraszanie gości, by z nimi wymienić się inspiracjami? Jak wiadomo, jedno nie wyklucza drugiego.

- Przede wszystkim cieszy mnie, że sam mogę puszczać na antenie numery, których zawsze w radiu mi brakowało. Od kiedy pamiętam, audycji zorientowanych stricte na heavy metal, praktycznie nie było. Praktycznie, ponieważ za czasów dawnej Trójki można było usłyszeć tam pojedyncze numery heavymetalowe, będące mniej sztampowymi od "Troopera" Maidenów, "Breaking the Law" Judasów czy "Nothing Else Matters" Metalliki.

Obecnie trochę heavy metalu można uświadczyć w Radiu 357 oraz Radiu Nowy Świat, ale cały czas jest to kropla w morzu potrzeb metalowców w naszym kraju. Antyradio ma swoją Rzeźnię, z tym że prowadzący ją Jarek Giers skupia się na bardziej ekstremalnych odmianach metalu. Ja zawsze marzyłem o audycji, w której usłyszę swoich muzycznych bohaterów, którzy mnie wychowali. Tak bardzo chciałem, żeby radio regularnie grało Helloween, Primal Fear, Blind Guardian, solowego Halforda, Dickinsona czy nawet Manowar, naszego Kata, Turbo, TSA, a także numery gwiazd typu Maiden czy Priest, ale nie tylko te oklepane, które zna każdy, kto miał jakąkolwiek styczność z tymi zespołami.

Od kiedy zacząłem słuchać metalu czułem, że radio i telewizja ma na nas - heavymetalowców - wywalone. Teraz Eska Rock dała mi, jak i wszystkim miłośnikom tego gatunku nadzieję, że może być lepiej. Kto wie, może w ten sposób da sygnał innym rozgłośniom, żeby poszły w jej ślady. Jestem jak najbardziej za!

Goście, których z czasem mam zamiar zapraszać to oczywiście truskawka na torcie! Super będzie spotkać się i pogadać z metalowymi artystami, ale przede wszystkim posłuchać razem swoich ulubionych kawałków. Chciałbym także pokazać słuchaczom jak wielu ludzi słucha metalu, dlatego planuję gościć w swoim programie również osoby ze świata kultury i sztuki, które po prostu są fanami ciężkiego grania.

Od radia nie tak daleko do telewizji - gdybyś otrzymał np. propozycję pojawienia się w formacie "The Voice", to która z wersji - dziecięca, dorosła, seniorska - byłaby ci najbliższa?

- Wydaje mi się, że najlepszy kontakt mam ze swoimi rówieśnikami i ludźmi w - mniej więcej - moim wieku, więc siłą rzeczy najbliższa byłaby mi wersja seniorska (śmiech).

Gdybyś mógł na jeden dzień zostać wokalistą dowolnej kapeli na świecie, to jaki by to był zespół?

- Pewnie Iron Maiden - jest to pierwszy heavymetalowy zespół, który usłyszałem w życiu. Do dzisiaj mam do Żelaznej Dziewicy ogromną słabość.

Jeszcze na koniec co do cudzesów i innych kapel - jesteś jedną z twarzy Polish Metal Alliance, w związku z tym powtarzające się pytanie, kiedy będzie płyta i czy masz taki jeden numer, który byś chciał koniecznie nagrać pod tym szyldem?

- Temat płyty PMA wraca do nas jak bumerang. Czekaliśmy aż nagramy wystarczającą liczbę numerów, aby móc taki album wydać. Podejrzewam, że prędzej czy później to się wreszcie wydarzy, jednak nie chcę wchodzić w paradę Maćkowi Koczorowskiemu, który stoi na czele tej grupy - najlepiej zapytać o tę kwestię jego. Co do numeru, który chciałbym nagrać z Polish Metal Alliance, to chętnie spróbowałbym swoich sił w repertuarze Kinga Diamonda.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Sokołowski | wywiad
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy