"Wielkie wyzwanie i nowe doświadczenie"
Koncertem w Katowicach 1 marca 2010 roku francuski mistrz muzyki elektronicznej Jean-Michel Jarre rozpoczął halową trasę "World Arena Tour". Dzień wcześniej spotkał się z Pawłem Budzińskim, by opowiedzieć o najbliższych planach, "Avatarze", rekordach i występach na scenie.
Jean Michel Jarre w katowickim Spodku - 1 marca 2010 r.
Francuski pionier muzyki elektronicznej Jean Michel Jarre ponownie odwiedził Polskę w ramach halowej trasy koncertowej "World Arena Tour".
Mówisz, że tworzysz muzykę elektroniczną dla wszystkich. Ale czy rzeczywiście jest to muzyka dla każdego?
- Nie wiem, nie mnie odpowiadać na to pytanie... Zawsze tworzyłem muzykę taką, jaką chciałem tworzyć. Na początku moja twórczość nie była bynajmniej powszechnie akceptowana; w istocie odrzucało ją nawet wiele wytwórni płytowych. Pytano mnie: Co to za muzyka? Nie ma w niej wokalu! Zarzucano mi, że tego typu dziesięciominutowych kompozycji nie można grać w rozgłośniach radiowych. Nie było to łatwe... Potem jednak zdobyłem dużą publiczność, co poczytuję sobie za wielki zaszczyt.
Ustanowiłeś rekord Guinessa pod względem liczby zgromadzonych na koncercie fanów. Jakie to uczucie? Czy traktowałeś to jako swój cel?
- Takie doświadczenie czyni cię pokornym. Kiedy zdasz sobie sprawę, że piszesz muzykę, masz jakiś pomysł i ni stąd, ni zowąd masz tylu zwolenników, to takie spotkanie z publicznością na koncercie jest dla ciebie jako artysty przeżyciem wyjątkowym. Takie doświadczenie daje ci odwagę, by kontynuować, to, co robisz, i stanowi wielką zachętę. Nigdy jednak nie miałem obsesji na punkcie bicia rekordów. Muzyka to nie jest Formuła 1; taki sposób myślenia wykreowały media. To wy mówicie o rekordach, artyści są tym mniej zainteresowani.
Nie dbasz o to?
- Tego nie mówię. Tak, jak wspomniałem, to dla mnie zaszczyt. Ale nie jestem opętany pragnieniem ustanawiania jakichś rekordów.
Twoje koncerty to również wielkie widowiska. Czy cała ta otoczka nie przeszkadza ci, gdy próbujesz się skoncentrować na graniu?
- Nie. Te koncerty rzeczywiście są wyjątkowymi wydarzeniami, tak, jak na przykład mój występ w Gdańsku z okazji 25. rocznicy powstania "Solidarności". Pojmuję te koncerty jako widowiska operowe.
- Powodem, dla którego odbywam w tym roku trasę koncertową, jest chęć zamknięcia magii koncertów plenerowych w bardziej kontrolowanej przestrzeni. Chodzi mi o sytuację w przestrzeni zamkniętej, gdzie - dzięki bliskości innego rodzaju - będę mógł w jeszcze większym stopniu wytworzyć to wrażenie całkowitego zanurzenia w muzyce, w mojej muzyce. Będzie to możliwe także dzięki lepszemu brzmieniu, niż podczas koncertów plenerowych i przekazowi audiowizualnemu.
- Mam już obmyśloną scenografię, naprawdę wyjątkową pod względem oświetlenia, obrazów i laserów nowego rodzaju. To całkowicie nowy projekt, który można zrealizować jedynie w przestrzeni zamkniętej. Dla mnie to kolejne doświadczenie, to po prostu coś nowego. Mam nadzieję, że publiczności się to spodoba, ponieważ widowisko to ma swoją światową premierę właśnie tu, w Katowicach. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości - jeszcze w tym roku - będziemy mogli je zaprezentować także w innych polskich miastach.
Podczas koncertów koncentrujesz się więc tylko na graniu?
- Absolutnie tak.
Kontakt z publicznością?
- Tak. Podczas prób - tak, jak miało to miejsce przez kilka ostatnich dni - zaczynam właśnie od muzyki, koncertu jako całości i poszczególnych muzyków. Kiedy to mam już z głowy, przechodzę do scenografii, i koncentruję się tylko na niej. Potem sprawdzam, czy scenografia i muzyka współgrają ze sobą. Kiedy natomiast wychodzę na scenę, by zagrać koncert, myślę tylko o muzyce, o jej wykonaniu - i o niczym innym. To dlatego, że ufam ludziom, którzy czuwają nad pozostałymi elementami widowiska.
Muzyka jest więc numerem jeden.
- Dokładnie, zawsze.
Słyszałem, że dwa spośród koncertów, jakie dasz w ramach obecnej trasy, zostaną zarejestrowane w technologii 3D. Czy, kiedy będę siedział przed ekranem telewizora, doświadczę tego samego, co na koncercie na żywo?
- Mam taką nadzieję. Zawsze interesowała mnie technologia 3D, ponieważ jest to przyszłość sztuk wizualnych. Ostatnio film "Avatar" sprawił, że sposób, w jaki postrzegamy obrazy, nigdy już nie będzie taki sam. To tak, jak przejście od taśmy czarno-białej do kolorowej. 3D zajmuję się już od dłuższego czasu - piętnaście lat temu zarejestrowałem dla firmy Apple pierwszy koncert w tej technologii. Potem wydałem kompilację Oxygene 3D.
- Zdradzę też, że mój koncert w Polsce będzie filmowany przez ludzi, którzy współpracowali z Jamesem Cameronem przy "Avatarze". Będzie to pierwszy koncert, który będzie rejestrowany, a docelowo również pokazywany na żywo, w technologii 3D. Jest to więc dla mnie wielkie wyzwanie, a także nowe doświadczenie.
Wspomniałeś o "Avatarze". Czy podobał ci się ten film? Moja znajoma wyszła z kina, bo, jak twierdziła, nie mogła oddychać! Czy z tobą było podobnie?
- Myślę, że dla nas - Europejczyków - sama historia opowiedziana w tym filmie jest troszeczkę prosta. Ale też prostota ta pomaga w odbiorze tego filmu, bo nie chodzi tu przecież tylko o fabułę. Rzecz polega na tym, że ten film jest jak baśń. Trzeba do tego podejść na takiej zasadzie: albo cię interesują baśnie, albo nie. Baśń ma to do siebie, że całkowicie zanurzamy się w tym świecie.
- Ten film to ogromny sukces, ale też ogromne osiągnięcie artystyczne. Na szacunek zasługuje fakt, że człowiek pokroju Jamesa Camerona wykorzystał sukces "Titanica" i pieniądze, jakie przyniósł mu ten film, w ryzykownej inwestycji, będącej kolejnym krokiem na drodze postępu technologicznego. Podchodzę do tego z dużym uznaniem.
Będziesz więc oglądał tegoroczną oscarową galę?
- Wydaje mi się, że werdykt Akademii tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia. Cokolwiek się stanie, to "Avatar" i tak zdobył już wszystkie tegoroczne Oscary. Czy James Cameron opuści ceremonię ze statuetką, czy też będzie to ktoś inny - dla mnie to nieistotne. Nie wpłynie to na moją opinię. Ale tak czy inaczej, życzę Cameronowi powodzenia.
Rozumiem cię bardzo dobrze! Na koniec naszej rozmowy opowiedz coś o swoich planach. Będziesz nagrywał, czy skoncentrujesz się na koncertach?
- Myślę, że na obu tych rzeczach. W tej chwili oczywiście najważniejszy jest dla mnie jak najlepszy występ na scenie, ale w perspektywie mam wydanie nowego albumu studyjnego pod koniec roku. Będzie on czerpał z różnych eksperymentów, improwizacji i nowych kompozycji, które stworzę w ciągu całego tego roku na scenie.
Rozmawiał: Paweł Budziński
Tłumaczenie: Katarzyna Kasińska