Reklama

"W Polsce jest smutno"

Kontrowersyjny tytuł płyty ("Santi subito") i singla ("Warszawka"), image prawdziwych rockmanów i sięganie do korzeni rock'n'rolla z lat 60. i 70. Tak, w kilku słowach, można by scharakteryzować grupę Bohema, która w 2006 roku wydała drugi studyjny album. Z tej okazji Paweł Amarowicz rozmawiał z wokalistą Piotrem Lipką i perkusistą Bartkiem Peciakowskim o niegrzecznym image'u Bohemy, nowej rockowej rewolucji, ulubionych zespołach i negatywnych inspiracjach.

Naprawdę chcecie być niegrzecznymi chłopakami polskiego rocka, czy to tylko taka poza?

Piotr: Od razu można tutaj zacytować pismo "Nie" - nie.

Bartek: Udajmy, że tego nie ma. Po prostu olewać...

Piotr: Napisali, że jesteśmy smarkaczami i że może jak dojrzejemy, to znajdziemy pracę w banku. To mi się podobało.

Bartek: Jesteśmy niegrzeczni.

Piotr: Czyli "Nie" miało rację: smarkate, rozwydrzone bachory.

Wygląda na to, że hasło "Sex, Drugs & Rock'n'Roll" jest wam bliskie...

Piotr: A tak wyglądamy? Nie, no to już oklepane hasło, my jakoś staraliśmy się je rozwijać.

Reklama

Bartek: Gramy rock'n'rolla...

Piotr: Gramy rock'n'rolla, a wszystko, co się wokół tego kręci, no to tak jest. Staramy się promować to hasło i ten styl życia. Ktoś musi. W Polsce jest tak smutno, że trzeba jakoś ludzi rozweselać.

Bartek: Wyjdzie na to, że misję mamy.

Piotr: Misję od Boga, tak.

Na zdjęciu we wkładce do płyty jeden z was ma koszulkę z napisem "Who The F**k Is Mick Jagger?". Rozumiem, że lider The Rolling Stones nie jest waszym idolem?

Bartek: Mieliśmy nadzieję grać support przed Stonesami, tak jednak nie będzie. I ta koszulka powstała z tej okazji.

Piotr: Na koszulce jest napisane: Who The F**k Does Mr. Czajer Think He Is". Mister Czajer to nasz gitarzysta akurat. Bartek lubi takie koszulki.

Mówi się o was, że moglibyście stanąć na czele polskiej "nowej rockowej rewolucji", bo faktycznie słychać, że ten nurt gitarowego grania rodem z Wysp nie jest wam obcy. Czy można was porównać do zespołów reprezentujących ten nurt?

Piotr: Można do The Who, Stonesów, do tej fali brytyjskiego rocka z lat 60. Bo cała ta fala, która teraz jest w Anglii czy Stanach, opiera się właśnie na tym okresie - na latach 60. i na tym punkowym graniu z lat 70., więc my też od dziecka się na tym opieramy i gramy... Już od 5. roku życia w zasadzie...

Bartek: Wszystko, jeśli chodzi o muzykę rozrywkową, opiera się na tym, co było wcześniej. Jest to więc kwestia tylko tego, by dać coś od siebie, by jakiś nowy pierwiastek się pojawił.

Dlaczego trend na taką muzykę nie chwycił na naszym rynku?

Bartek: Problem polega na tym, że ta muzyka nie dociera do ludzi - jeśli chodzi o media, niestety. Myślę, że jest już trochę takich zespołów, które nawiązują do tego, co się dzieje u Anglosasów, tylko ich nie widać, bo nie mają szans na to, aby zostały zobaczone. To kiepskie.

Poza tym "new rock revolution" to kolejna szufladka. Jest potrzeba wrzucania do szufladki, bo w ten sposób nakręca się na coś koniunkturę. My gramy swoje - jak ktoś odszukuje w tym "new rock revolution", to mnie się podoba, bo lubię ten nurt i cieszę się, że on powstał.

Macie jakieś ulubione grupy z tego nurtu?

Bartek: Franz Ferdinand, Kings of Leon, Razorlight...

Piotr: Kings of Leon jest fajny. Teraz wszyscy mówią o Arctic Monkeys, o Franzu, natomiast Kings of Leon to takie "wieśniaki" ze Stanów, ale ja ich lubię...

Bartek: Sporo jest tych zespołów i fajnie. The Libertines już nie istnieje, teraz jest Dirty Pretty Things. Nie słyszałem jeszcze całej płyty, ale spodziewam się, że może być niezłe.

W tekstach wyśmiewacie się z takich zjawisk, jak "warszawka" (pierwszy singel), dziewczyny, które wolą chłopaków z BMW ("Chłopcy na sterydy"), telewizyjni bohaterowie programów typu reality show ("(Tell Me) Who You Are", "Miriam"), czy rządzący ("Panie Prezydencie"). Czy inspiracją do napisania tekstu musi być rzecz, która was porusza negatywnie?

Piotr: Nie gramy tylko negatywnie. Są też piosenki o miłości. Jest piosenka o programie Miriam. Generalnie jest taki zazwyczaj, że jak się o czymś pisze na poważnie, to zwykle pisze się o jakichś negatywnych rzeczach, prawda? W tym sensie, że jak ktoś robi film, to jest jakiś problem, tak? Jak nie ma problemu, to się zwykle nie pisze albo nie robi filmu, no bo nie ma o czym.

Generalnie się pisze o jakichś problemach. Jest problem taki, że mamy władzę taką a nie inną, prawda? Albo jest coś takiego, jak "warszawka" i tak naprawdę nie wiadomo dlaczego tak to wszystko wygląda, a mogło być o wiele fajniej.

Generalnie wszystkie teksty wychodzą z tego, że się dostrzega wokół siebie jakieś tam problemy, a gdyby wszystko było super, to nie wiadomo by było o czym pisać.

Bartek: Ja bym powiedział, że "warszawka" to nie jest problem. To inspiracja po prostu.

Piotr: To jest zauważanie tego, jak jest.

Bartek: To zjawisko charakterystyczne i Piotrek opisał je. Uważam, że ciekawie.

Piotr: Tak, intrygujące to jest. Nie problematyczne, tylko intrygujące, że tak jest.

Opowiedzcie o singlu "Warszawka" i towarzyszącym mu teledysku. Kręciliście go w dość nietypowym towarzystwie, bo setek kur. Nie boicie się ptasiej grypy?

Piotr: Ja właśnie się boję. Dostałem ostatnio jakiegoś uczulenia na kury.

Bartek: Myślę, że mnie nie weźmie, ale Piotrek nie jest pewien. Teledysk wizualnie jaki jest, to można zobaczyć. Niestety żałujemy, że odbiorcy tylko widzą, a nie zaznają bodźców zapachowych, których myśmy doznali, a były one porażające. A spędziliśmy tam cały dzień, bite 12 godzin.

Piotr: Porażający był pył, bo te kury dziobią i drobią tymi swoimi kurzymi łapkami w podłożu, a było ich tam z 10 tysięcy. Więc jak 10 tysięcy kur naraz dziobie i drobi, to jest taki pył, że jak ja się musiałem jeszcze tarzać w tych kurach, być bardzo blisko podłoża i jeszcze śpiewałem, hausty powietrza brałem, to po każdym ujęciu myślałem, że płuca wypluję. Tragedia, ale czego się nie robi dla sztuki, żeby dobrze oddać klimat "warszawki"...

"Panie Prezydencie" pokazuje, że nie należycie do sympatyków obecnej władzy.

Bartek: Tak, choć tekst był napisany zanim obecna władza doszła do władzy.

Piotr: To był tekst proroczy. Coś mnie podkusiło, bo sondaże były takie, wszyscy byli pewni, że wygra Donald Tusk, prawda? Miał 10 procent przewagi, później 5 % - generalnie miał dużą przewagę i wszyscy myśleli, że wygra Tusk. Ja też - tak racjonalnie nad tym myśląc - byłem pewien, że wygra Tusk, natomiast coś mnie podkusiło, żeby przed wyborami nagrać taki tekst o Kaczyńskim.

Tak mi było szkoda, że taki fajny tekst wyszedł, a zupełnie nieaktualny będzie, bo wygra Tusk. Ale szczęście w nieszczęściu wyszło tak, że wygrał Kaczyński... Cieszymy się, że tak wyszło, częściowo oczywiście.

Mówicie o tym, że podoba wam się etap fin de siecle i dekadencja Młodej Polski. Co byście z tego okresu najchętniej wprowadzili w życie?

Bartek: Mnie się tylko podoba. Dowiedziałem się po kilku latach istnienia nazwy, że tylko mnie się podoba. Ale nie wiem, z czego to wynika.

Piotr: Ale mnie się też bardzo podoba.

Bartek: To jest takie nawiązanie - ten klimat był rzeczywiście dekadencki i tak jakoś to się przenosi na nas sposób życia.

Piotr: Bo w ogóle to jest tak, że to jest fin de siecle i ten cały koniec wieku, symbolizm francuski, poeci zaj**iści, tacy jak Rimbaud, znaczy Verlain. W ogóle to jest wszystko super, ja to strasznie lubię. Tylko miałem pewien problem z tą Młodą Polską. To młodzieży tutaj, w INTERIA.PL, tej gimnazjalnej, może się kojarzyć z książką na ławce na lekcji polskiego.

Bartek: Już ci to kiedyś mówiłem - to nie moja wina, jak komuś się dana epoka kojarzy tylko z lekcją polskiego, to "sorry", to jego ból. Ja też to poznałem z lekcji polskiego, a spodobało mi się.

Piotr: Sporo tam było jednak nudy, ale sporo rzeczy było fajnych...

W planie mieliście przejazd TIR-em po Warszawie, graliście też koncert w zakładzie karnym. Czym jeszcze chcecie zaskoczyć?

Piotr: Już kiedyś zrobiliśmy coś, co odbiło się szerokim echem. Później był koncert, na który przyszło mnóstwo ludzi. Graliśmy w zakładzie karnym dwa razy, dwa razy na oddziale żeńskim. Gdy graliśmy drugi raz, przyjechały media i "Telexpress" później to opisywał, itd. Później ten nasz pomysł ściągnął Michał Wiśniewski...

Czy zrobimy jeszcze coś zaskakującego? Nie będziemy zdradzać, mamy parę pomysłów. Natomiast jak zdradzimy, to pewnie ktoś nam je zablokuje, więc nie będziemy zdradzać, ale nasi fani na pewno z INTERIA.PL się o tym dowiedzą.

Skąd pomysł na tak kontrowersyjny tytuł płyty "Santi subito". Czy nie jest to sposób na łatwe zwrócenie uwagi na mało znany zespół, jakim póki co jesteście?

Piotr: Ja mogę coś powiedzieć na wstępie. Tytuł wcale nie jest kontrowersyjny, bo to, czy jest kontrowersyjny czy nie, dyktuje to, co się dzieje wokół tego tytułu. I myśleliśmy, że on będzie kontrowersyjny, choć nie do końca dlatego go daliśmy, ale tak myśleliśmy, że tak się stanie. Natomiast generalnie widzę, że padają pytania na ten temat, że kontrowersyjny tytuł, itd.

Nie ma czegoś takiego, że w mediach pojawi się jakieś oburzenie. Raczej obawialiśmy się, że ktoś napisze kiepską recenzję płyty, bo stwierdzi, że daliśmy obrazoburczy tytuł tylko po to, żeby sprzedać ten chłam. Baliśmy się takich recenzji, a tu nic takiego się nie dzieje.

Bartek: Nie ma czegoś takiego, bo tytuł nie jest kontrowersyjny. Jeżeli brać powierzchownie, to oczywiście może wydać się kontrowersyjny - wiadomo, odnosi się do hasła, które pojawiło się na pogrzebie papieża. Natomiast tak naprawdę ten tytuł tyczy się ludzi, którzy są kontrowersyjni i uważają się za świętszych od pana Boga i na to zwracamy uwagę.

Dzięki za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: smutna | hasło | Donald Tusk | The Who | rock | bartek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy