"Szczerzy do bólu"
Wśród moich kolegów redaktorów krąży taka opinia, że polscy dziennikarze umawiający się na wywiady z zagranicznymi wykonawcami zawsze dostają do rozmowy perkusistów. I chociaż wiem z własnego doświadczenia, że ta opinia jest mocno przesadzona, tak z drugiej strony nie uważam, żeby konwersacja z perkusistą była mniej wartościowa niż z kimkolwiek innym. Szczególnie w wypadku Keane, grupy liczącej raptem trzech członków, z których każdy ma poważny wpływ na twórczość kapeli. Być może bym się obraził, gdybym miał rozmawiać z perkusistą The Polyphonic Spree... A kiedy zobaczyłem zmęczoną, zaspaną twarz wokalisty, Toma Chaplina, gdy ten wypełzł z wypasionego tour busa zaparkowanego przed berlińskim klubem Huxley's, i uśmiechniętego Richarda Hughesa, pomyślałem sobie, że to świetnie się składa, że będę rozmawiał z tym drugim. Tym bardziej że chciałem mu zadać parę niezupełnie przyjemnych pytań... Z Richardem Hughsem rozmawiał Rafał Rejowski.
Richard, o co, do cholery, chodzi w całej tej historii "Keane i kapele rock'n'rollowe"? W jednym z wywiadów znalazłem na przykład taką wypowiedź Toma: "Jest mnóstwo ludzi ciągle żyjących rock'n'rollowym mitem, który w moim odczuciu dawno temu stracił rację bytu". Naprawdę uważacie, że ludzie nie potrzebują kapel takich jak The Darkness?
Nie uważam wcale, że ludzie nie potrzebują rock'n'rolla, tylko nie powinni spodziewać się, że to my będziemy go dla nich grać. Nie mamy problemu z ludźmi słuchającymi innych rodzajów muzyki. Po prostu z mojego prywatnego punktu widzenia rzeczy, które są szczere i osobiste liczą się bardziej niż wszystkie te historie o rock'n'rollowym stylu życia. I wcale nie mam tu na myśli The Darkness, bo oni bardzo długo pracowali, żeby dotrzeć do punktu, w którym są teraz.
Ale ja najbardziej cenię ludzi takich jak Nick Drake czy Paul Simon. Oni pisali niesamowicie szczere, bezpośrednie piosenki. Wiesz, o czym gość śpiewa, i możesz jakoś to odnieść do swojego życia. Nie chcemy, żeby ludzie lubili nas za to, że nosimy obcisłe spodnie, trykoty z wycięciem na klacie... Nie zaczniemy nagle gadać, że bierzemy mnóstwo narkotyków, wymyślać jakichś niestworzonych historii.
I nawet jeśli w przypadku niektórych zespołów te historie wcale nie są zmyślone, to i tak uważam takie rzeczy za substytut dobrej muzyki... Czytasz w gazecie wywiad z kapelą, chłopaki opowiadają, jak bardzo są odjechani, a potem spotykasz tych ludzi, grając z nimi na festiwalach, i okazują się normalnymi, spokojnymi facetami. I myślisz sobie, "Koleś, dlaczego udajesz, że jesteś kimś innym niż w rzeczywistości? Jeśli nie jesteś szczęśliwy, będąc, kim jesteś, to zrób coś ze swoim życiem".
My po prostu nie chcemy być nieszczerzy w stosunku do ludzi, którzy wierzą w nas, dają nam szansę. Wiesz, gdybyśmy napisali piosenkę o tym, że nakoksowani pędzimy kabrioletem po Sunset Boulevard z kurewkami na tylnym siedzeniu, nikt by nam nie uwierzył, bo jesteśmy chłopakami z Anglii. Wiesz, o co mi chodzi?
Tak, przy waszej pogodzie to raczej wątpliwa sprawa (śmiech).
Dlatego nie śpiewamy o takich rzeczach. Jeśli jesteś stamtąd i to jest świat, w którym się obracasz, to OK. Nie bronię gangsta raperom pisać o takich rzeczach, ale to nie jest nasza rzeczywistość.
Nie oglądacie się w takim razie na opinie takie, jakimi obrzucają was goście z Kasabian...
Nie znam kolesi z Kasabian, nie sądzę, bym ich kiedyś spotkał...
W jednym z "NME" znalazłem wypowiedź Toma Meighana, który powiedział: "Zapytaj kolesia z Keane, czy jeśli zatnie się w rękę, będzie krwawił rock'n'rollem?". Zadajcie sobie chłopaki pytanie: "Krwawicie rock'n'rollem? Macie to w sobie?"
Nie czytałem tego... (z pewnym zakłopotaniem Richard ogląda artykuł). Nigdy nie spotkałem Meighana, Tom chyba też nie... Myślę, że lepiej by zrobił, gdyby spotkał się z nami osobiście i powiedział nam to w oczy, a nie wygadywał bzdury w prasie. (z pełną powagą) Myślę, że na pewno jest świetny i na pewno, jeśli się zatnie w rękę, będzie krwawił rock'n'rollem.
(po chwili zamyślenia) Sądzę, że czasami potrzeba więcej odwagi, żeby robić to, co naprawdę się czuje, niż powielać w kółko ten cały rock'n'rollowy banał. Tak robili wszyscy artyści, których podziwiamy: The Smiths grali muzykę gitarową w czasach, kiedy była ona niemodna, U2 którzy mieli dość odwagi, żeby zupełnie zrewolucjonizować swój styl, nagrywając "Achtung Baby", The Beatles, którzy swoją muzyką zmienili świat, czy Nick Drake, który nagrywał szczere do bólu piosenki w czasie, kiedy nikt go nie doceniał. On po prostu robił swoje, chociaż wiedział, że jego muzyka pozostaje niezrozumiała dla ludzi.
Czyli w takim razie nie obchodzą cię takie opinie?
Nie bardzo, nie wiem zbyt dużo o Kasabian. Wiem tylko, że są z Leicaster, a ja bardzo lubię to miasto...
Porozmawiajmy o waszych tekstach. W "Somewhere Only We Know" Tom śpiewa o "prostych rzeczach" ? wartościach, które zgubiły się gdzieś w jego życiu...
Wiesz, życie jest bardzo skomplikowaną rzeczą. Czasami, szczególnie kiedy przechodzisz przez trudny okres, kiedy tracisz poczucie bezpieczeństwa, warto przypomnieć sobie o tym wszystkim, co dobrego zdarzyło się w twoim życiu, co mu tak naprawdę nadaje sens.
Czy właśnie tych wartości szukacie w swojej muzyce?
Tak, staramy się szukać pozytywnych stron różnych spraw, o których czasami ludzie zapominają, szczególnie że świat, w którym żyjemy, to dość cyniczne miejsce...
Może to banalne, ale moim zdaniem wasza muzyka pozwala wierzyć w takie rzeczy...
To miło, że tak uważasz. Czasami ludzie mówią, że jest melancholijna i smutna, ale ja myślę, że mimo to daje nadzieję.
Zaistnieliście na rynku dzięki wytwórni Fierce Panda. W mojej opinii ten label jest prawdziwą kopalnią talentów, odkrył tylu świetnych wykonawców: Coldplay, The Music, Death Cab For Cutie...
...Placebo, Idlewild, Bluetones... Całe mnóstwo. Wiesz, naprawdę jestem pełen podziwu dla prostoty z jaką Simon [Williams - założyciel i szef Fierce Panda - przyp. red.] prowadzi tę wytwórnię. Jeśli mu się coś podoba, to po prostu to wydaje. Nie podpisujesz żadnego kontraktu, tylko ściskasz mu rękę. Jest bardzo bezpośrednim człowiekiem. Był wcześniej dziennikarzem muzycznym, spotykał zespoły, które mu się podobały, a które miały problemy ze znalezieniem wydawcy, więc sam postanowił się tym zająć. Po prostu szedł za głosem intuicji i wydawał, co chciał, a Fierce Panda stopniowo stawała się jednym z najbardziej wpływowych na naszym rynku, jednym z kilku naprawdę niezależnych labeli w UK.
Myślę, że Fierce Panda jest wręcz wizytówką brytyjskiego indie, jak kiedyś Creation.
Dokładnie. Czasem myślę, że to wręcz zadziwiające, że ciągle jeszcze istnieją niezależne labele. Jesteśmy bardzo wdzięczni Simonowi. W zasadzie jemu i Steve'owi Lamacqowi zawdzięczamy wszystko, co udało nam się osiągnąć.
Porozmawiajmy o waszych teledyskach. Myślę, że są świetną ilustracją kawałków, do których zostały nagrane, mają ten sam pełen ciepła klimat. Czy to wasze pomysły?
Nieee.... Podoba nam się to, że robimy muzykę, którą potem wysyłamy innemu artyście, a on może zabrać się za problem z zupełnie innej strony. To naprawdę ciekawe, co może z tego powstać, jeśli wszystko, co dostaje reżyser, to piosenka. Możesz zobaczyć, jak twoja muzyka inspiruje ludzi, sprawia, że tworzą coś nowego. Poza tym mogliśmy poznać dzięki temu wielu interesujących, twórczych ludzi. Zazwyczaj najlepsze teledyski opierają się na prostym pomyśle, jak "Everybody's Changing" - kamera się przemieszcza i w tym czasie jedna z filmowanych osób staje się zupełnie kimś innym. Prosty pomysł, ale działa!
Jesteście w trakcie nagrywania następnej płyty. Czy ciągle mówicie gitarom "nie"?
Nie wydaje mi się, byśmy zaprosili kogoś jeszcze do zespołu, nie czujemy potrzeby wprowadzania gitar. Prawdopodobnie 99 procent dźwięków gitary zostało już wykorzystanych, a nie sądzę, żebyś mógł to samo powiedzieć o klawiszach czy pianinie. Mamy wiele ekscytujących nas pomysłów, zresztą sam zobaczysz, zagramy dziś jeden lub dwa nowe kawałki.
Jakie są twoje "nadzieje i lęki"?
Moje lęki i nadzieje? Chciałbym, żeby udał się dzisiejszy koncert, żeby dobrze wypadły nowe kawałki, bo kiedy je gramy, jesteśmy trochę stremowani. Mam nadzieję, że uda nam się nagrać drugą płytę lepszą od pierwszej, że będziemy mieli szanse tworzenia muzyki takiej, jaką chcemy... Wiesz, ja jestem zwykłym gościem, mam takie same marzenia jak wszyscy. Chciałbym, żeby moja rodzina była szczęśliwa i zdrowa. Chciałbym, wiesz (tu uśmiecha się z zakłopotaniem), żeby nie było wojen i całego tego gówna... Nie jestem tylko perkusistą w zespole, jestem też obywatelem Wielkiej Brytanii, mieszkam na tej cholernej planecie i nie uważam rozwiązywania konfliktów w ten sposób za szczególnie dobry pomyśl. No i wiesz, nasza nowa płyta... chciałbym, żebyśmy nie musieli się jej wstydzić za dziesięć lat...