"Siedmiu snajperów"

Gdyby ktoś wpadł na pomysł rozdawania orderów za zasługi w heavy metalu, to Kai Hansen - lider Gamma Ray, byłby w pierwszym rzędzie. Trudno ogarnąć wszystkie projekty w które był zaangażowany, a jednocześnie nie sposób nie wspomnieć o jego udziale w zespołach Helloween, czy Iron Savior.

Kai Hansen (Gamma Ray)
Kai Hansen (Gamma Ray)Alex Jusseit

Razem z Gamma Ray, od czasu kiedy postanowił ponownie stanąć za mikrofonem (w latach 1989-1995 wokalistą zespołu był Ralf Scheepers, obecnie lider Primal Fear), sukcesywnie wspinał się po szczeblach sukcesu, i chyba można powiedzieć, że zdobył praktycznie pierwsze miejsce na podium niemieckiego metalu. Od lat nie przytrafiła im się słaba płyta, i od lat nie mieli dłuższej przerwy ani w nagrywaniu, ani w koncertowaniu. Do sklepów właśnie trafił ich nowy album "To The Metal", i to właśnie z tej okazji z Kaiem Hansenem rozmawiał Bart Gabriel z magazynu "Hard Rocker".

Kai, zacznijmy z grubej rury. Wiadomość o upadłości firmy SPV była co najmniej szokująca. Jak w tej sytuacji odnaleźliście się z Gamma Ray, i jak doszło do podpisania papierów z Ear Music?

Ehh, a więc tak, postaram ci się przybliżyć tą dość długą historię w skrócie. Przez długi czas słyszeliśmy różne pogłoski, ale właściwie nic takiego się nie działo. Ale jednak dnia o problemach poinformowali nas ludzie z SPV, i to dla nas też był szok. Tym bardziej, że poinformowali nas dość późno. Byliśmy już w fazie produkcji nowej płyty, znaliśmy datę wydania i to wszystko - wiesz, to tak jakbyśmy żeglowali z pełną prędkością, a tu nagle zabrakło wiatru. Nie martwiliśmy się, że nie znajdziemy wytwórni, tylko wiesz, coś takiego zawsze zabiera bardzo dużo czasu.

Poza tym mieliśmy nadzieję, że SPV jednak stanie na nogi i próbowaliśmy to przeczekać. Ale czas minął, poza tym i tak byliśmy już w momencie, kiedy umowa z SPV naturalnie wygasała. A nowy kontrakt, znajomy powiedział mi, że w Ear Music pracuje teraz facet który jest naszym starym znajomym, jeszcze z czasów Sanctuary Music. Tak więc spróbowaliśmy tam, i jak się okazuje - wyszło to całkiem nieźle.

Porozmawiajmy chwilę o nowej płycie. Wasze tempo jest zabójcze: świeży album dwa lata temu, tłuste DVD w zeszłym roku, a tu już nowa płyta. Kiedy znaleźliście czas na napisanie i zarejestrowanie tego materiału?

To nie było jakoś specjalnie trudne, po tym jak skończyliśmy trasę z Helloween, powiedzieliśmy sobie, że zrobimy przerwę. Ale jakoś nikt nie chciał długiej przerwy, i od razu wzięliśmy się do pracy. Myślę, że to dobre przyjęcie trasy i świetne przyjęcie DVD tak wszystkich zmotywowały, nikt nie chciał czekać. W zespole jest świetna chemia, nikt nie musiał skopać niczyjego tyłka, żeby się wziąć do roboty.

Nie boję się o zawartość nowej płyty Gamma Ray, jednakże musisz przyznać, że notka którą rozsyła wytwórnia, czyli, że na waszej nowej płycie usłyszymy wpływy rocka gotyckiego i muzyki industrialnej, może być dla niektórych nieco szokująca...

Nie nie, bez obaw, to jest absolutnie klasyczna płyta Gamma Ray. Wiesz, od czasu do czasu lubimy wtrącić jakiś nietypowy fragment, złamać kolejne bariery, wiesz, nie chcemy się znudzić grając cały czas to samo. Ale bez wątpienia to będzie płyta która się spodoba fanom Gamma Ray. Wiemy co robimy, i oczywiście nie przegniemy, dodając na przykład elementy hip-hopu. Owszem, jest parę nowych pierwiastków na nowej płycie, ale to nie znaczy, że na przykład teraz brzmimy jak zespół gotycki. To co dodaliśmy, po prostu pasuje naszym zdaniem do tych konkretnych utworów.

Nie chcę pytać o teksty wszystkich utworów po kolei, w końcu fani powinni kupić album i przeczytać je sami w książeczce. Ale czy tym razem mamy do czynienia z jakąś pełniejszą historią?

Nie, tym razem płyta jest dość luźna pod tym względem. Ale mamy dość poważne i przemyślane teksty, dam ci jednak parę przykładów, OK?

No pewnie...

Na przykład jest utwór o tytule "Empathy". Napisałem go po tym, jak miałem dziwny sen. Byłem na jakimś wzgórzu, a na ziemi leżały krzyże, do których byli przybici ludzie. Ale wstawali z nich. Wiesz, niby nawiązanie do Jezusa, tylko ja nie jestem w ogóle religijny. Stał tam rzymski legionista, który mówił jak mu jest żal tych ludzi, ale po chwili odwrócił się do swoich kolegów, i zaczął z nimi żartować. I ten utwór opowiada o tym fenomenie, że jako rodzaj ludzki, mamy taką zdolność, że potrafimy się bardzo szybko przestawić. Wiesz, dzieje się masa złych rzeczy, są wojny, ktoś umiera na raka. Mówisz komuś, że jest ci przykro, i to faktycznie straszne, ale zaraz potrafisz się przestawić na normalny tryb i normalnie funkcjonować.

Z kolei inny utwór, "Deadlands", ma tekst o czymś w rodzaju reality show, o mieście Deadland z którego jest tylko jedno wyjście. No i jest jeden bohater, który musi się wydostać z miasta, i ma pistolet z siedmioma nabojami. Ściga go siedmiu snajperów, i każdy ma po jednej kuli. Tak więc teoretycznie szanse są wyrównane - zwycięzca dostaje milion Euro, a za każdego zastrzelonego snajpera, jeszcze 100 000 ekstra.

Poza tym, kolejny utwór, bardziej osobisty, bo niedawno zmarł ojciec Dirka, a moja matka zmarła w zeszłym roku. Ten utwór to "Mother Angel"... Jest jeszcze jeden kawałek, w sumie taka śmieszna historia, wiesz, często się zdarza, że jak jesteś na koncercie, grasz gdzieś, to przyczepi się do ciebie jakaś przypadkowa osoba, łazi za tobą w kółko, marudzi, zgrywa twojego kumpla, i się chwali wszystkim, że cię zna. Daniel miał tak w Meksyku, przyczepił się do niego jakiś wielki koleś, który nie wiadomo skąd dostał przepustkę za kulisy. Wiesz, przygotowujemy się do koncertu, a ten nam ślęczy i marudzi, i Daniel nie wytrzymał, w końcu go opieprzył. Ale to w sumie śmieszne, no i o tym mamy jeden utwór... jak widzisz, album porusza bardzo dużo, zupełnie różnych tematów.

No tak, a ty mi opowiedziałeś o większości z nich (śmiech). Musze cię jeszcze spytać o tytuł album który jest bardzo... "gammarejowaty". Spójrz, ponad 20 lat temu, zacząłeś to z Helloween, nagrywając "Heavy Metal Is The Law". Potem, już z Gamma Ray nagrałeś cover Holocaust "Heavy Metal Mania", potem z kolei powstał wasz własny kawałek "Heavy Metal Universe"...

(śmiech) To jest tak: gramy metal, kochamy metal, jesteśmy praktycznie całkowicie od niego uzależnieni. Ale z drugiej strony, to też nie znaczy, że nie widzimy poza nim świata, że jesteśmy jakimiś wojownikami true heavy metalu, którzy wojują mieczem. Tym zajmują się inni. Wiesz, metal jest czymś bardzo dużym, jak żywe, odrębne zjawisko, a z tyloma różnymi i odrębnymi stylami, jest czymś bardzo interesującym. Jeszcze paręnaście lat temu, w połowie lat 90., klasyczny metal był zepchnięty, nie był akceptowany. A teraz, nie dość, że jest - to jeszcze wszelkie nowe gatunki metalu są akceptowane. To wspaniałe, że możesz powiedzieć: kocham rock gotycki, kocham heavy metal, power metal, death metal. Nikogo to już nie dziwi, to jest po prostu normalne. Tak więc nasz tytuł, "To The Metal!" symbolizuje, że on zawsze tam jest i zawsze będzie.

OK. Odpuszczę ci już temat nowej płyty, i mam nadzieję, że to co zostało powiedziane, wystarczająco przekona fanów żeby po nią sięgnęli. Parę miesięcy temu, opublikowaliście w internecie, w formacie mp3, coś na zasadzie legalnego bootlegu, nagranego na festiwalu Wacken. Coś takiego od dawna robi Metallica, można się spodziewać większej ilości takich "wydawnictw"?

Wiesz co, jest to jakiś pomysł, bo teraz mamy takie czasy, że po każdym koncercie i tak wszystko zaraz pojawia się na YouTube, najczęściej z totalnie gównianą jakością. Teraz jako zespół mieliśmy wreszcie możliwość puścić coś z dobrą jakością...

Wspomniałeś o YouTube. Łatwo znaleźć prywatne video z twojego ślubu, gdzie Ralf Scheepers (były wokalista Gamma Ray, obecnie w Primal fear - przyp. BG) śpiewa utwór "The Silence"...

(śmiech) No tak, takie rzeczy się zdarzają. Nawet pamiętam, że to było komentowane przez jakiegoś dziennikarza, chyba puścili to nawet w jakimś metalowym programie?

Tak, zgadza się.

Po prostu trzeba teraz uważać na to co się robi, bo zawsze w pobliżu może być kamera.

Tak, i zasada "to co się stało na trasie, zostaje na trasie" poszła do kosza, bo teraz cokolwiek zrobisz, za chwilę jest w internecie...

No tak, zgadza się. Musimy z tym żyć. Ale jeśli mam być szczery, jakoś mi to nie przeszkadza, nie wstydzę się tego co robię.

Więcej w magazynie "Hard Rocker".

Hard Rocker
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas