"Przekazać światu coś dobrego"
Afrykańska diva world music Angelique Kidjo przekonuje, że muzyka jest językiem uniwersalnym. Na płycie "Oyo" (premiera 22 stycznia) znalazły się utwory śpiewane w afrykańskich dialektach, ale emocje przez nią przekazywane są zrozumiałe dla każdego, co sprawdzał Mateusz Ciba.
Przeglądając informacje prasowe na Twój temat natrafiłem na takie słowa "Przez ponad 20 lat, Kidjo udowodniła, że afrykańska muzyka jest uniwersalna". Jak to jest możliwe, że z taką łatwością przyswajasz sobie elementy różnych tradycji muzycznych i łączysz je z afrykańską muzyką w tak prosty i jednocześnie piękny sposób? Jaka jest Twoja metoda by uczynić ze swej muzyki coś uniwersalnego?
Myślę, że to mój ojciec przekazał mi poczucie uniwersalności. Kiedy dorastałam w Afryce zawsze powtarzał, że wszyscy jesteśmy obywatelami tego świata i każdy ma jakąś rolę do odegrania. Każdy z nas musi dołożyć wszelkich starań, by przekazać światu coś dobrego.
W tym muzyka ma znaczenie niebagatelne. Nieważne bowiem jakiego języka używasz, muzyka jest językiem uniwersalnym. Radość jaka nas ogrania, słuchając różnych dźwięków jest wspólną cechą wszystkich ludzi, pod tym względem każdy z nas jest taki sam. Dlatego bardzo zależy mi, aby moja muzyka była dostępna dla wszystkich.
To zaskakujące zważywszy na fakt, że nie śpiewasz tylko po angielsku.
Śpiewam głównie w języku moich przodków. To połączenie kilku dialektów pochodzących z Beninu, Nigerii, Togo i Ghany.
Obecnie artyści często usprawiedliwią się, że śpiewają w języku angielskim, gdyż jest on rozumiany w niemal każdym zakątku świata. Twój przypadek jednak ukazuje zgoła co innego. Śpiewasz w dialektach afrykańskich, a jednak w jakiś sposób ludzie rozumieją co chcesz przekazać. Co więcej, trudno się oprzeć wrażeniu, że z tych słów płynie jakaś magia. Uważasz, że w ten sposób łatwiej przekazać Ci emocje?
Nie powiedziałbym, że to łatwiejsze, lecz bardziej naturalne. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że język angielski lepiej ukazuje emocje. Oznaczałoby to, że ludzie, którzy nie mówią po angielsku, nie mają uczuć lub nie potrafią ich przekazywać za pomocą słów. A przecież to byłby absurd.
Zresztą język to tylko medium, w muzyce najważniejsze są uczucia, to skąd się biorą i w jaki sposób wiążą cię z odbiorcą, przy czym nie zawsze muszą się brać ze słów.
Magazyn "Times" nazwał cię "największą divą Afryki". Czujesz się jak diva? Czy wiesz, że jesteś prawdopodobnie największym ambasadorem afrykańskiej muzyki na świecie i jej najjaśniejszą gwiazdą?
To trudne pytanie, nie zwracam uwagi na wszystkie informacje jakie ukazują się na mój temat. Muzyka dla mnie to coś znacznie więcej. Nie wiem jak potoczyłyby się moje życie, gdyby mój ojciec nie zaszczepił mi w młodości miłości do muzyki. Być może wyszłabym za mąż znacznie wcześniej, być może musiałabym się zmagać z problemami z jakimi muszą sobie zwykle radzić młodzi ludzie.
Dlatego nie zwracam uwagi na tytuły, nie zwracam również szczególnej uwagi na krytykę. Liczy się to, co osiągnęłam dzięki swej muzyce w sensie duchowym i psychicznym, liczy się to jakim jestem człowiekiem. Czuję się więc zwykłą artystką, choć czasami czuję również pewną odpowiedzialność, wynikającą poniekąd z faktu, że jestem w jakiś sposób rozpoznawalna.
Mogę uczynić prawdy, ważne dla zwykłych ludzi, głośniejszymi. W moim ojczystym kraju, mówi się że muzyka nie ma nic wspólnego z nienawiścią.
Nadszedł czas, aby porozmawiać o Twoim nowym albumie - "Oyo". Co dokładnie oznacza ten tytuł?
Oyo oznacza piękno, piękno sztuki i piękno ukryte w każdym człowieku.
Mówi się, że tym albumem powracasz do swoich korzeni. To jest twój jedenasty album, udało Ci się zdobyć ogromną rzeszę sympatyków na całym świecie, liczne nagrody, w tym Grammy. Teraz nagrałaś album z utworami, które towarzyszyły Ci podczas dorastania w Beninie. Wygląda na to, że historia zatoczyła koło. Czy tym albumem chciałbyś zamknąć jakiś rozdział w swojej karierze, a może po prostu stwierdziłaś, że nadszedł czas, aby złożyć hołd tym wszystkim artystom, którzy w jakiś sposób wychowali Cię muzycznie?
Ten album nagrałam głównie dla dwóch osób - Miriam Makebe oraz mojego ojca, którzy niedawno odeszli z tego świata. To forma pożegnania z nimi, ale również podziękowania, za ciepło rodzinnego domu, za mądrość, za nakarmienie mojej duszy muzyką, za wyznaczenie mi drogi.
Nie uważam, że to koło historii. Pomysł na album powstał zupełnie naturalnie, a zawsze staram się podążać za swoimi inspiracjami, choć nigdy nie wiadomo, dokąd mnie zabiorą i co będę robiła za kilka miesięcy.
Ale to nie jest najważniejsze, nie chcę tym teraz zaprzątać swojego umysłu. Najważniejsze jest to co tu i teraz, to co chcę przekazać światu i zobaczyć jak świat zainspiruje mnie do dalszej pracy. Zawsze staram się podążać krok po kroku i robić jedną rzecz na raz, choć nie zawsze mi się to udaje (śmiech), ale dzięki temu zrozumiałam, że życie ma swój smak.
Muszę przyznać, że słyszałem już kilka utworów z tej płyty i jestem całkowicie oszołomiony. Szczególnie fantastycznie wypada "Samba Pa Ti", jeden z największych przebojów Carlosa Santany, w Twojej interpretacji brzmi bardzo świeżo i nowatorsko, tak jakby oryginalnie pochodził z Twojego repertuaru.
Tę piosenkę chciałam zadedykować mojej mamie i tacie, ponieważ to był ich ulubiony utwór, zawsze gdy spotykaliśmy się w domu z głośników wybrzmiewał ten charakterystyczny dźwięk gitary Carlosa Santany.
Pracowałeś z wieloma wybitnymi artystami. Duety z Peterem Gabrielem, Joshem Grobanem, Johnem Legendem, Carlosem Santaną i z wieloma innymi artystami są bardzo znane. Nie zapytam, którego z tych artystów uważasz za najlepszego, gdyż oczywiste wydaje się, że wybór spośród tak znakomitego grona byłby niezwykle trudny. Tym nie mniej ciekaw jestem w jaki sposób Ci artyści znaleźli się na Twojej muzycznej drodze, skąd u Ciebie taka skłonność do współpracy z innymi muzykami oraz jak dobierasz sobie współpracowników i jak wspominasz te muzyczne kolaboracje?
To byli różni artyści, trudno porównywać ich ze sobą, jednak łączyła nas jedna wspólna cecha. Wszyscy wierzyliśmy, że muzyka jest uniwersalna i jest ponad wszelkimi podziałami. Nie ważne jakim językiem się posługujesz. Dzięki temu wszystkich wspominam doskonale. Choć każdy był inny, wyjątkowy, zawsze towarzyszyła nam świetna atmosfera, dużo zabawy, ale przede wszystkim udało nam się zachować energię, którą braliśmy od siebie podczas tej pracy.
Nie zastanawiam się nad przyszłością, nie wiem z kim przyjdzie mi jeszcze współpracować, to trochę jak życie w Afryce, wstajesz rano, ubierasz się i idziesz do pracy. Nie zastanawiasz się co będzie dalej.
Jakie są Twoje życzenia na nowy rok?
Chciałabym aby liderzy tego świata wreszcie zrozumieli co oznacza pokój. Marzy mi się również, abyśmy pokonali niesprawiedliwości, które kładą ten świat na kolana. Nigdy nie będziemy czerpać korzyści z tego świata, jeśli nie zrozumiemy, że każdy z nas ma jakąś rolę do odegrania. Ciągła rywalizacja doprowadzi nas jedynie do katastrofy.
Twoje zaangażowanie w różnego rodzaju akcje charytatywne, happeningi itp. jest powszechnie znane. Kilka tygodni temu wystąpiłaś w Kopenhadze podczas specjalnego koncertu towarzyszącemu konferencji liderów tego świata dotyczącej klimatu. Gdybyś miała okazję stanąć z nimi oko w oko co chciałbyś im przekazać?
Powiedziałbym, że ich władza bierze się od ludzi. Wszyscy mają rodziny i gdy kładą się wieczorem do łóżka, z pewnością ich myśli są takie samie, jak każdego innego człowieka. Wtedy nie myślą jak politycy i liderzy. Wtedy jak każdy rodzic chcą jak najlepiej dla swoich dzieci i bliskich. Jeśli nie uczynimy niczego, by zmienić ten świat na lepsze nie będzie dla nich przyszłości.
Dziękuję za rozmowę.