"Piosenki to g**niana poezja"

Wywiad z Markiem Eitzelem to zaszczyt i zarazem przyjemność sama w sobie, choć ciężko zorientować się kiedy lider American Music Club mówi poważnie, a kiedy dworuje sobie z rozmówcy. Artysta to jedna z ikon gitarowej muzyki alternatywnej, która na albumu "The Golden Age" (2008) stara się zerwać z wizerunkiem dyżurnego mrocznego barda sceny niezależnej. Czy mu się to udało? Poniższy wywiad pokazuje, że Mark to bez wątpienia człowiek z ogromnym poczuciem humoru. Z Markiem Eitzelem rozmawiał Artur Wróblewski.

American Music Club (Mark Eitzel drugi z prawej)
American Music Club (Mark Eitzel drugi z prawej) 

Gracie koncerty w Europie. Na waszej stronie internetowej można przeczytać, że "przywozicie własną wersję amerykańskiej wolności na którą świat nie może się doczekać" (śmiech)...

(śmiech) To prawda. Amerykańska wersja wolności, którą proponujemy światu to zagłada, ludobójstwo, apokalipsa... Takie tam rzeczy... A już na poważnie, to niestety nasz kraj zamiast szerzenia pokoju wyróżnia się takimi okropieństwami.

Nowy prezydent to zmieni?

Nieee... Korporacje trzymają rękę na pulsie i przy okazji na dupie każdego amerykańskiego polityka. Nie ma szans na to, by korporacje kiedykolwiek straciły władzę.

Ten sam problem zauważa Barack Obama. On też widzi dominującą role korporacji w amerykańskiej polityce. Co więcej, chce to zmienić.

Jeżeli tylko to mu się uda... Na razie musi wygrać, ale jeżeli zostanie prezydentem miło byłoby zobaczyć, że rzeczywiście zabiera się za ten problem. Bóg z nim. Jestem pełen dobrych myśli i nadziei. Nie jestem aż tak mroczny (śmiech).

(śmiech) Jeżeli jesteśmy przy słowie mroczny... Kolejny cytat z waszej strony: płyta "The Golden Age" jest "lżejsza", bo "mroczna muzyka jest dla ludzi zdrowych, którzy sobie z nią radzą. A American Music Club chce dotrzeć do wszystkich, nie tylko tych zdrowych" (śmiech).

(śmiech) Wiesz, napisałem te piosenki po to by z nimi żyć. One mają mnie podnieść na duchu (śmiech). Jak słyszę te numery opowiadające o zawiązywaniu butów i o tym, jak życie potrafi być trudne... A to młodzi, piękni ludzie. Pierdolę to!

I mówi to ikona sad core'u!

Pieprzyć to! To znaczy mam świadomość, że to moja wina, ale przecież nie mogę z drugiej strony użalać się nad sobą i żałować tego co zrobiłem przez te wszystkie lata. Zawsze tak jest, kiedy ktoś przestaje pisać smutne i mroczne utwory, ludzie go krytykują. A ja mówię, że mam dość tego gówna. Nie chcę pisać samo spełniających się przepowiedni.

Stąd podnoszący na duchu "The Golden Age"... Chciałbym ci pogratulować tej płyty, ale się boję. Kiedyś w wywiadzie zniszczyłeś dziennikarza, który pozwolił sobie określić twoje piosenki jako dzieła sztuki (śmiech)...

Ale to są dwie różnie rzeczy... Sztuka i pisanie piosenek. Ja nie jestem artysta, jestem kompozytorem. A muzyka to świetna przestrzeń wyrażania się dla ludzi, którzy nie mają nic do powiedzenia. W piosenkach mamy najbardziej gównianą poezję. Dlatego zawsze przeraża mnie, kiedy słyszę tego typu opinie na temat mojej muzyki...

Nie przepadasz za krytykami i dziennikarzami muzycznymi?

Nie, uwielbiam ich (śmiech). Sam już nie wiem co chciałem przez to powiedzieć... Po prostu może miałem zamiar zaimponować ci jakimś kretyńskim tekstem.

(śmiech) A co z porównaniami twojej muzyki do twórczości Charlesa Bukowsky'ego? To kolejna opinia dziennikarza...

Hmmm... Sam nie wiem. Na pewno nie jestem tak odważną duszą jak on. Jego życie było bardzo kompletne. Ja nie jestem taką osobą. Poza tym nie potrafi tyle wypić. I nie podejmuję wielkich artystycznych decyzji na bani. Szczerze mówiąc pijani ludzie działają mi na nerwy. Dlatego to porównanie mi się nie podoba, choć podoba mi się twórczość Bukowsky'ego.

A czyja twórczość ci się jeszcze podoba? Zostawmy literaturę, przejdźmy do muzyki...

Cóż, powiem ci, że słucham głównie piosenek. Bo tak naprawdę nie mam zbyt dużej wiedzy na temat... muzyki (śmiech). Nie słucham już płyt w całości. Zaraz sprawdzę na moim laptopie... Mam tego mnóstwo, nie wiem od czego zacząć... Daj mi jeszcze chwilę... Momencik... Ostatnio wkręciłem się w... Jest, Otis Redding! Wcześniej nigdy go nie słuchałem, ale teraz robię to cały czas. Poza tym podoba mi się także muzyka reggae. Albo nowa płyta Akron/Family "Don't Be Afraid You're Already Dead". Świetna jest też nowa płyta Radiohead "In Rainbows"...

Dlaczego nie słuchasz już całych płyt? To bardzo typowe dla naszych czasów, ale przyznam, że kompletnie mi się nie podoba...

Ja też nie, ale wygląda to niestety w ten sposób. Zbieram pojedyncze elementy z różnych płyt. A na całe albumy nie mam czasu... Są też przypadki, że odkryję jakiś owy zespół, który ma tylko dwie piosenki. Wtedy i tak nie mam szans posłuchać ich płyt w całości (śmiech). A wracając do rzeczy, które teraz słucham, to uwielbiam ostatni album Roberta Wyatta "Comicopera".

Tak, jest wspaniały.

Też mi się tak wydaje, choć jeszcze nie posłuchałem go do końca. Za to bardzo wkręciłem się w Davida Bowiego.

Które wcielenie?

"Złote lata" [od piosenki "Golden Years" z 1974 roku - przyp. AW]. "Station to Station" jest niesamowitym albumem.

A czego szukasz w muzyce?

Duchowych, delikatnych doznań...

Dzięki za rozmowę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas