Reklama

"Nie staram się być ostrożny"

O udanej prowokacji z okładką albumu "Tylko dla...", rozstaniu w wytwórnią Universal Music Polska, likwidowaniu zła i 25-leciu formacji Apteka opowiada Jędrzej 'Kodym' Kodymowski, najbardziej niepokorny wśród niepokornych artystów polskiej sceny alternatywnej. Oczywiście odcinający się od tej, jak i od każdej, sceny muzycznej. Z Kodymem rozmawiał Artur Wróblewski.

Gratuluję udanej prowokacji z okładka płyty "Tylko dla...". Oczywiście wszystkie wywiady z tobą zaczynają się od tego tematu. Powiedz mi jednak, czy spodziewałeś się aż tak grubego szumu? O zdjęciu na okładce płyty pisali i mówili wszyscy.

- Powiem ci, że specjalnie jakoś o tym nie zastanawiałem... Wiedziałem, że szum będzie. A jaki? Tego już sobie nie zakładałem. Ale właśnie o to chodziło (śmiech).

A czy śp. prałat Henryk Jankowski otrzymał egzemplarz "Tylko dla..."?

- Tak, otrzymał ode mnie 20 sztuk. Ucieszył się! Prałata aż tak specjalnie dobrze nie znałem. Rozmawiając jednak z nim odniosłem wrażenie, że to zupełnie ktoś inny, niż ta osoba wykreowana przez media. Raczej było tak, że był on - jak to się mówi - postacią negatywnie postrzeganą w mediach. Z drugiej strony to był zupełnie normalny człowiek. To znaczy też miał swoje... Powiem ci, że w osiemdziesiątym którymś tam roku widziałem go, jak jechał po mieście swoim jaguarem. W białym stroju, coś pomiędzy garniturem a frakiem. W lecie. Miał swój odjazd.

Reklama

Wróćmy do muzyki. Poprzednia płyta Apteki ukazał się w dużej wytwórni Universal Music Polska. Czy i ten album miał zostać przez nich wydany?

- Tak, "Tylko dla..." miała ukazać się w Universalu, ale Universal się zaczął jakby "obsandaczać". Nie podobały im się teksty, zwłaszcza w pierwszym utworze "Manifest polityczny". Nie podobał im się tekst, że "zagonimy to całe ścierwo do pieca".

A kogo chciałbyś zagonić do pieca?

- Nie no, w piecu to się pali drewnem... To jest przenośnia likwidowania zła. Ja nie sugeruję, żeby kogokolwiek palić w piecu. Co jest dla mnie złem? Jest dużo rzeczy. Myślę, że każdy w sobie odnalazłby coś takiego, czego by się chętnie pozbył (śmiech).

(śmiech) Mówisz bardzo ogólnikowo.

- Wiesz, co człowiek to historia. Nie zrozum mnie źle. Nie to, że staram się być ostrożny. Są takie postacie, które według mnie są symbolami zła. Między innymi w świecie mediów. Kreowanie i stwarzanie świata pod swój gust i lansowanie Krzysztofa Krawczyka, Ryszarda Rynkowskiego, Maryli Rodowicz, i tak dalej... Ja myślę, że to niczemu dobremu nie służy i nic dobrego z tego nie wynika.

Najwyraźniej dobrze orientujesz się, co się dzieje w świecie polskiego show-biznesu. Na swoim profilu w serwisie Facebook zwróciłeś uwagę na zjazd fanów serialu "M jak miłość".

- Tak, ale nie oglądam. To mnie przeraża. W pewnym sensie to bardzo negatywne zjawisko. Bardzo negatywne. To ludzi nie mobilizuje do myślenia. Nie szukam tutaj teorii spiskowej, ale tego typu seriale i imprezy jak ten zlot to jest k**wa pobłażanie głupocie. Wszyscy patrzą się bezmyślnie w telewizję, a jakieś mendy na polu walki przeforsowują różne pomysły. Na przykład kręcenie takich głupich seriali. Zresztą takich głupich, jak oni sami. Jedynym argumentem że to robią, jest to, że zarabiają na tym kilka złotych. Ale to jest przecież totalnie proste i beznadziejne.

Na "Tylko dla..." jest również utwór "Murzynek Bambo", w którym przypominasz sylwetkę Simona Mola. Historia Simona Mola historią Simona Mola, ale co do tego mają głodujące afrykańskie dzieci z wydętymi brzuchami?

- (śmiech) Simon Mol właściwie można powiedzieć? Nie no, to jest taka moja licentia poetica. Mniej mówię o niedożywieniu, ale raczej o niedosycie seksualnym. Chuć. Bo Simon Mol był osobnikiem, który ponoć ładnie tam - jak to się mówi - pompował.

A gdybyś zechciał nagrać piosenkę o inne aferze, która ostatni wstrząsnęła naszymi mediami, czyli konflikcie wokół krzyża przed Pałacem Prezydenckim, to jakie byłaby jej przesłanie?

- To jest żenująca sytuacja. Zrobiła się z tego jakaś hekatomba. Ciężko w ogóle jest się odnieść do tego i zająć stanowisko. Nie wiadomo, co powiedzieć w takiej sytuacji. Cała ta afera to jest dla mnie wynik oglądania "M jak miłość". Efekt oglądania seriali. Tak to widzę.

(śmiech) Gdzieś przeczytałem, że ponoć jeszcze raz nagrałeś "Mendę"...

- Tak, ale nie całą płytę, tylko tytułową piosenkę. Robię reedycję "Mendy" z remasteringiem i jako bonus do nowej wersji nagrałem ten numer. Nie całą płytę, a tylko numer. Stąd taki błąd się wkrada, że nagrałem ponownie całą "Mendę". No tak, nagrałem jeszcze raz całą "Mendę", ale piosenkę (śmiech). Czy coś zmieniłem? Tekst trochę się zmienił, ale - że tak powiem - ten tekst poboczny (śmiech). A w październiku ukazuje się składanka. 25 numerów, dwa remiksy kolegów ze Skalpela i trzy nowe piosenki.

Wróćmy do "Mendy", którą to płytę w całości zagrałeś na katowickim OFF Festiwalu 2010. Dla mnie to był chyba najlepszy koncert tej imprezy. I to nie tylko dla mnie, bo ludzie byli zachwyceni.

- Dzięki, bardzo mi miło. Ale ja moich występów nie będę oceniał - za przykładem innych ludzi z branży (śmiech). Po pierwsze, nie utożsamiam się z branżą. Po drugie, gdybym powiedział o sobie, że zagrałem świetny koncert, to oznaczałoby koniec Kodymowskiego. A jak mi się grało całą "Mendę"? Bardzo dobrze. Ja lubię ten album. Po upływie lat wciąż z przyjemnością gram te piosenki.

Jesienią ruszacie w potężną trasę, bo zagracie około 50 koncertów. Dacie radę?

Potężną? Nie no, bez przesady. To nie jest potężna trasa, raczej średnia. A czy damy radę zagrać tyle koncertów? Bez problemów. Jeżeli będą jakieś kłopoty, to będziemy się odwoływać do sprawdzonych sposobów na utrzymanie tak zwanej dobrej kondycji (śmiech).

Trasa odbywa się z okazji 25-lecia Apteki. Powoli można was nazywać dinozaurami...

(śmiech) Ja to nawet mogę być krokodylem. Gdy zespół zaczynał swoją działalność, a ja przypominałem sobie widoki z koncertów innych wykonawców, a tam pod sceną stała żona wokalisty z dziećmi... Dla mnie to były zgredy (śmiech). Ale z perspektywy czasu widzę, że więcej słucham zespołów składających się ze starszych pacjentów. Te 25 lat minęło błyskawicznie. Powiem ci, że w zasadzie nic się nie zmieniło.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Apteka | śmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy