"Nie lubię na siebie patrzeć"
Ewa Farna stara się uniknąć "bycia słodziakiem" i przekonuje, że show-biznes to nie tylko młodzi, piękni i bogaci. Co jeszcze powiedziała nam polsko-czeska wokalistka?
Farna w sierpniu skończyła 18 lat. Czy ten moment przypieczętował przeobrażenie się utalentowanej dziewczyny w zadziorną kobietę? Z wokalistką spotkała się w Warszawie Justyna Tawicka.
Ewa, zacznijmy od pytania nawiązującego do tytułu jednej z twoich piosenek - "Kto to jest"?
- Ewa Farna jest wrażliwą, optymistyczną, pozytywną, uśmiechniętą, nie nudzącą się rockową dziewczyną, której styl - zarówno ten muzyczny jak i prywatny - wciąż się zmienia. Na płytach usłyszycie pop-rock, na koncertach zdecydowanie mocniej: twardy rock! Cisza tylko w tytule! [śmiech]. Wizerunkowo natomiast wciąż jestem na etapie eksperymentu, poszukiwań.
Czy ta twarda rockowa dziewczyna ma jakieś słabości?
- Mnóstwo. Począwszy od Johnny'ego Deepa po czekoladę, którą mogłabym jeść na śniadanie, obiad, kolację i jako przekąskę między posiłkami! A tak już całkiem serio, to moją największą słabością jest muzyka i wszystko to, co się z nią wiąże: fani, nagrania, koncerty.
7 września odbędzie się impreza z okazji twoich 18. urodzin. Czujesz się jeszcze dziewczynką czy już kobietą?
- Jestem na granicy. Dokładnie jak w przypadku zapachu "Rock Angel", którego jestem twarzą na Polskę i Czechy. Jest rock'n'roll, ale i grzeczniejsza, łagodna strona. Pazur i power, ale też i lekka niechęć do przejmowania się dorosłymi sprawami.
Będąc w show-biznesie trudno nie przejmować się dorosłymi sprawami.
- Lubię w sobie szczerość. Nie musiałam nigdy nikogo udawać, grać, nakładać masek scenicznych. Ludzie polubili we mnie człowieka, a nie sztuczną kreację. Mam dystans do siebie i brak kostiumu z najnowszej kolekcji Diora nie przyprawia mnie o palpitacje serca. Jestem naturalna i nawet błędy, które popełniam, uważam za coś absolutnie naturalnego.
Co lubisz w sobie najbardziej?
- Poza szczerością? Rzęsy! Jeśli chodzi o wygląd to... nie przepadam za sobą. Nie lubię nawet na siebie patrzeć! Stąd takie zaskoczenie, że znalazłam się w rankingu 30 najbardziej pożądanych kobiet "Playboya" - pomyłka! Popatrzcie na te wszystkie seksbomby! [śmiech]
A kiedy dostałaś Cometę za image roku...?
- ... to sądziłam, że to "podpucha", żart! Moje zaskoczenie było najprawdziwsze! Wiesz, kiedy kończymy koncert i adrenalina wciąż nie pozwala spać, a następnego ranka, skoro świt jedziemy w dalszą trasę, koledzy z zespołu patrzą, jak niewyspana, w szortach i trampkach, bez makijażu, wskakuję do naszego busa i śmieją się: "No tak... image roku!"
Swego czasu działałaś w sporcie - klub narciarski to był twój żywioł - nie brakuje ci zdrowej, sportowej rywalizacji?
- Bycie w show-biznesie to bardzo trudna praca. To nie tak, że wszyscy jesteśmy młodzi, piękni i bogaci. Przejazdy, koncerty to prawdziwe fizyczne wyzwanie! Poza tym to nie tak, że o 15 zamykasz biuro i wychodzisz. Właściwie to ciągle jesteś w pracy.
- Idziesz sobie ulicą, masz głowę w chmurach, a tu nagle orientujesz się, że ciągniesz za sobą ogon paparazzich albo ktoś z zaskoczenia nagle chce porozmawiać, prosi o autograf. Poza tym możesz być wzorem dla wielu osób - trzeba uważać na swoje słowa i postępowanie, trzeba być w porządku.
- Trudno też czasem pogodzić mi szkołę, normalne zajęcia z tymi dodatkowymi: lekcjami tańca, nauką gry na perkusji, na gitarze.
Zobacz Ewę Farną w przeboju "EWAkuacja":
Które emocje są dla Ciebie najtrudniejsze do wyśpiewania?
- Radość. Najtrudniej jest zatrzeć granice pomiędzy pozytywnym przekazem a "byciem słodziakiem". Tego ostatniego staram się uniknąć. Najbardziej naturalna dla mnie emocja do wyśpiewania, to... złość.
A kiedy jesteś zła?
- Gdy jestem głodna albo niewyspana. Albo - jedno i drugie!
Kogo lub co chciałabyś "EWAkuować" ze swojego życia?
- W pierwszej chwili chciałam powiedzieć, że kłamstwo, zazdrość, fałsz... Ale z drugiej strony nie docenialibyśmy dobra, gdyby nie było zła. Musi być równowaga, balans: yin i yang. Samo dobro lub samo zło? Nie... nie tędy droga.