"Nie jesteśmy narodem wybranym"

Ponad dwa lata fani Wilków czekali na ich szósty album, zatytułowany "Obrazki", następcę "Watry" z 2004 roku. Stało się tak głównie dlatego, że grupę kierowaną przez wokalistę Roberta Gawlińskiego dotknęły problemy natury personalnej - formację opuścili bowiem Marcinowie Ciempiel i Szyszko, a na ich miejsce przyjęto Leszka Biolika i Huberta Gasiula. Zmianie uległa nie tylko sekcja rytmiczna Wilków, ale także brzmienie zespołu - "Obrazki" w założeniu miały być bardziej rockowe, dynamiczne i rzeczywiście tak się stało. Wzmocnienie brzmienia nie wpłynęło jednak na komercyjną wartość wydawnictwa - album już w dniu premiery zyskał status Złotej płyty. Robert Gawliński i gitarzysta Wilków Mikis Cupas w rozmowie z Emilią Chmielińską opowiedzieli o kulisach zmian personalnych w grupie, nowym kierunku artystycznym, wschodnioeuropejskiej mentalności, pokusili się też o muzyczne podsumowanie 2006 roku.

article cover
INTERIA.PL

"Obrazki" powstały z udziałem nowej sekcji rytmicznej. Opowiedzcie o kulisach rozstania z basistą Marcinem Ciempielem i perkusistą Marcinem Szyszko, przedstawcie tez przy okazji fanom obu nowych członków Wilków: Leszka Biolika i Huberta Gasiula. Co nowego wnieśli do grupy?

Robert Gawliński: Kulisy rozstania z poprzednią sekcją rytmiczną zespołu Wilki... Co tu dużo mówić... Z Marcinem Ciempielem ja osobiście się przestałem rozumieć, bo on zaczął palić, a ja zacząłem pić. Pić więcej wody, a on zaczął palić więcej ziela, to znaczy ziół. Trochę żeśmy się ten... [Robert tutaj pokazuje dłońmi jak "rozjechała się" ich znajomość - przyp.red.].

A tak naprawdę to po prostu myślałem, że to jest trochę inny człowiek. Okazuje się, że niektórzy ludzie objawiają nam swoją prawdziwą naturę dopiero po kilku latach. Widocznie bardzo mu zależało na zespole Wilki, ale może nie tyle na zespole Wilki, co na pieniążkach i profitach płynących z tej działalności. Straciłem do niego sympatię, a nawet szacunek.

A co do Marcina Szyszko, to strasznie mi przykro, że musieliśmy się rozstać... Ale może ty Mikis powiesz, bo znowu będą gadać, że oszukuję czy coś takiego...

Mikis Cupas: Z Marcinem nie było łatwo się rozstać, gdyż grał z nami od początku. Ale w pewnym momencie trudno było współpracować... Jakby praca nie szła... Miał za dużo problemów osobistych i to zaczęło przeszkadzać w pracy zespołu. No i tyle, życzę mu jak najlepiej...

Robert Gawliński: Ale cały czas nie mówisz prawdy...

Mikis Cupas: Może niech to lepiej zostanie...

Robert Gawliński: Ale przecież i tak wszyscy wiedzą, więc ja bym nie robił z tego tajemnicy, tylko trzeba powiedzieć, że Marcin ma problemy. Jest chory. Nadużywa narkotyków. Ma problemy z rodziną, ma wiele różnych problemów... I to nie sprzyja współpracy.

Oczywiście, zaraz się znajdą jakieś markietanki, które powiedzą, że trzeba mu pomóc i podać rękę. Z tym, że myśmy mu już dwa razy podawali rękę i sądzę, że "do trzech razy sztuka". Jeżeli ktoś nie chce się zmienić, to po prostu się nie zmieni. Mikis mówi, że go uczyli na psychologii, iż człowiek się nigdy nie zmienia...


A co z Leszkiem i Hubertem?

Robert Gawliński: Tutaj akurat jest weselej, bo wszyscy są zdrowi (śmiech).

Mikis Cupas: Na razie (śmiech).

Robert Gawliński: Ja bym chciał jeszcze podsumować ten temat, a propos Ciempiela. Ja nie chciałem o tym mówić, ale skoro w końcu Ciempiel wypalił w jakiejś tam gazecie, że on nie pił i dlatego wyrzuciłem go z zespołu, to chciałbym dodać, że nie pił, bo był "zaszyty". A prawda jest taka, jak ją przedstawiłem - zależało mu tylko na kasie, a nie na przyjaźni czy muzyce. I zamknijmy ten temat.

Hubert mi się bardzo podoba. Tobie Mikis też (śmiech)?

Mikis Cupas: Ale co, fizycznie (śmiech)? Na poważnie, to Hubert jest w porządku. Wniósł trochę innej energii. Jest młodszy, trochę z innego świata.

Robert Gawliński: Ma 26 czy 27 lat i jest młodszy od nas o... Nie powiem o ile, ale sporo (śmiech).

Mikis Cupas: Ale to jest fajne...

Robert Gawliński: Tak, rzeczywiście to jest fajne. Mnie się Hubert podoba z tego względu, że jest bardzo otwarty. To znaczy łatwo nawiązać z nim kontakt, łatwo mu coś przekazać, coś powiedzieć. To się bardzo pozytywnie "odbija". Jak na przykład robimy jakiś numer, to mówimy mu: "Hubciu, nie bij tego werbla, weź zrób coś innego... Pomyśl coś, zmień". On natychmiast reaguje.

Nie ma tak, że mówi: "Ja tu gram na bębnach, ja to wiem najlepiej", jak to niektórzy to mają w zwyczaju. Jest pozytywnie nastawiony do współpracy i pozytywnie nastawiony do świata. Życzę mu wiele dobrego i jego fajnej dziewczynie.

A Biolik? Wszyscy znają Leszka Biolika! To mój stary "friend". Bardzo stary "friend"... Pamiętam czasy, gdy jeszcze nie było Wilków, nie było nawet pomysłu na ten zespół. Grałem w zespole Madame i Leszek grał wówczas z nami. To była lata 1984-1986, czyli naprawdę zamierzchła prehistoria. Później Leszek grał ze mną w moich poczynaniach solowych, kiedy nie było Wilków. Nagrał ze mną dwie płyty. To tyle.

Jest moim przyjacielem, przyjacielem naszego domu. Poza tym Leszek gra świetnie na basie. On i Hubert to profesjonaliści.

Zgodnie z zapowiedziami, "Obrazki" to album bardzo rockowy i dynamiczny. Skąd decyzja o nagraniu płyt o takim właśnie brzmieniu?

Robert Gawliński: Musi być więcej rocka na świecie! Koniec tej popeliny ohydnych, niedouczonych, śpiewających z playbacku kretynów! Dobrze "zapaliłem"! Teraz ty Mikis powiedz: rock, czad, ciężki przester [Robert w tym momencie udaje, gra na gitarze ? przyp. red.]!


Mikis Cupas: Nie chcieliśmy też grać takiego ciężkiego rocka...

Robert Gawliński: Jeszcze! Jeszcze nie...

Mikis Cupas: Właśnie, ale rogi nam powoli rosną... A tak naprawdę zrobiliśmy taką rock'n'rollową płytę, bo coraz więcej takich piosenek się pojawiało.

Robert Gawliński: Tak, wyszło to bardzo naturalnie.

Mikis Cupas: Poza tym lubimy się zmieniać. "Watra" była taka bardziej spokojną, refleksyjną płytą, a teraz zrobiliśmy bardziej dynamiczną płytę.

Robert, "W sieci" śpiewasz o uzależnieniu od internetu. Sam jesteś wielkim orędownikiem gier komputerowych. A czy ty sam wpadłeś w "sieć"?

Robert Gawliński: Przede wszystkim uzależnienie nie musi wiązać się z czymś negatywnym. Ja jestem na przykład uzależniony od swojej małżonki. Miłość to też uzależnienie, prawda? Choć niektórzy twierdzą, że choroba. I w ten sam sposób jestem uzależniony od internetu czy komputera...

Po prostu bardzo to lubię. Sprawia mi to "fun" i już. Poza tym wydaje mi się, że człowiek, który nie potrafi wchodzić w jakieś rzeczy do końca, też nie jest w stanie ani kochać bez miary, ani wierzyć w czary... I tak dalej (śmiech).

A propos komputerów. Robert, nagrałeś głos do trzeciej części gry "Gothic". Jak przyjąłeś propozycję zostania wojownikiem Kerethem? Jak oceniasz efekty tego przedsięwzięcia?

Robert Gawliński: Przyznam się szczerze, że jeszcze nie doszedłem do tego miasta gdzie jestem, ponieważ nie gonię - wykonuję wszystkie misje i napawam się klimatem tej gry. Wydaje mi się, że zrobiłem to dobrze. Zresztą kochani, oceńcie to. Bardzo się starałem.

Ci wszyscy profesjonaliści zgromadzeniu w studiu poklepywali mnie po plecach i mówili: "Jesteś bardzo zdolny" i zaprosili mnie do dalszej współpracy, gdyby była taka okazja do dubbingu w jakichś takich hitowych kreskówkach - co mnie bardzo zaskoczyło. Więc chyba nie jest źle.

Utwór "Równanie do dołu" to dosyć gorzki obraz Polski. Czy rzeczywiście tytułowe zdanie oraz słowa "mentalna komuna", charakteryzują nasz naród?

Robert Gawliński: To nie chodzi o nasz naród. To chodzi o całą Europę Środkową. Tyle lat komuny musi wpływać na systemy zachowań, sposób postrzegania. To jest naturalne. Gorzki obraz? Czy ja wiem, czy to jest gorzki obraz, a czy wszystkie obrazy muszą być słodkie? Mnie się wydaje, że na szczęście twórca w tym kraju ma jeszcze wolną rękę, wolną wolę wypowiedzi i wolność słowa. Ja widzę to w ten sposób.

Szczególnie, że tekst pisałem po powrocie z Grecji, gdzie można było zostawiać samochód z włączonym radiem, z małym dzieckiem z tyłu - i tak je ludzie przed marketami zostawiali. Porównajmy sobie te dwa kraje. Tam złodziejstwo jest piętnowane publicznie, tacy ludzie nie mają racji bytu. A my pojechaliśmy do marketu w Polsce zaraz po powrocie Grecji i nam oderwali lusterko, pewnie dla zbytu samochodu. Przyjechałem do domu i pomyślałem sobie, że trzeba o tym napisać.


Poza tym jest jeszcze jedno - my tak strasznie lubimy siebie wybielać. Jak jakiś Kubica wygrywa w jakiś rajdach, to zaczynamy strasznie pompować taką poduszkę, takiego balona robimy, że pewnie w Polsce będzie teraz jakaś wylęgarnia kierowców rajdowych. Guzik prawda - nie będzie. Tak samo jak Małysz był jeden, tak samo Kubica jest jeden.

Generalnie, nie jesteśmy narodem wybranym i trzeba to sobie w końcu powiedzieć. Oczywiście, mamy wiele dobrych cech, natomiast strasznie dużo złych. Myślę, że lepiej zająć się tymi złymi, niż puszyć się tymi dobrymi.

Na razie wasza wytwórnia Wilki wydała płytę Żywiołów. Jakie są najbliższe plany tego labelu?

Robert Gawliński:Nasza wytwórnia to taki rodzaj widmowego statku, może nawet taką nazwę powinna przyjąć. Po prostu chcemy z Moniką [Gawlińską, żoną Roberta i menedżerem Wilków - przyp. red.] pomagać polskim, fajnym, młodym, zdolnym artystom. I to nasza wytwórnia ma na celu, a nie prowadzenie działalności zarobkowej. Chcemy po prostu, aby polski rock nie zginął w tych trudnych i ciężkich czasach. Zapraszamy rockowe zespoły - przysyłajcie coś do nas.

Zbliża się koniec roku 2006 i czas podsumowań. Jacy wykonawcy, jakie płyty zrobiły ostatnio na was największe wrażenie? Co było muzycznym wydarzeniem w Polsce w 2006 roku?

Robert Gawliński: Ja mogę powiedzieć od razu - mnie w tym roku podobało się Cool Kids Of Death i nowa płyta Myslovitz.

Mikis Cupas: Ja przyznam się szczerze, że tak bardzo nie śledziłem tego, co się dzieje. Mnie nic specjalnie nie zachwyciło w tym roku. Nie było chyba nic, co by mnie zelektryzowało. Na razie - przynajmniej w rockowej muzyce - ciągle mam wrażenie, że to już było.

Nie wiem, może dla młodych ludzi to jest fajne, ale mnie to już nie inspiruje. Aczkolwiek myślę, że coś się z tego w końcu wykluje, może w końcu ktoś się objawi.

Dziękuję za rozmowę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas