"Nie jestem polskim Jarrem"

Jakub Żak, młody, zdolny multinstrumentalista podbił publiczność swoim występem podczas tegorocznego festiwalu w Sopocie. Na rynku ukazała się niedawno jego debiutancka płyta zatytułowana „Abomei”. Z tej okazji z Kubą rozmawiał Konrad Sikora.

article cover
INTERIA.PL

Jak długo pracowałeś nad albumem?

Zacząłem dwa lata temu i pojedyncze utwory powstawały w ciągu roku. Płyta tak naprawdę została nagrana już rok temu. Dość długo trwało jednak miksowanie całości. Później musiałem przygotować się do matury i trzeba było na chwilę odłożyć jej wydanie, gdyż nie byłbym w stanie zająć się jej promocją. To dla mnie ważna płyta. Jest to zbiór niby luźnych kompozycji, które jednak starałem się ułożyć w jakąś jedną całość. Wszystkie są mojego autorstwa i na pewno w każdej z nich jest jakaś moja cząstka, jakiś mój charakterystyczny znak. Starałem się nie powielać brzmień, tak aby nie było dwóch podobnych do siebie utworów. Jednak pewne charakterystyczne dla mnie techniki czy przyzwyczajenia, są na tej płycie powielane.

Jak doszło do tego, że podpisałeś kontrakt płytowy? Czy uważasz, że artystom grającym taką muzykę jak ty, łatwo jest się przebić w naszym kraju?

Na początku mi się wydawało, że to wszystko jest dość łatwe. Miałem dużo szczęścia, bo pierwsza demówka, którą wysłałem do firm, od razu została zauważona i to po trzech dniach. Dopiero później dowiedziałem się od ludzi z branży, że było to dość nietypowe. Teraz wiem, że jest trudno, ale jeśli ktoś czegoś bardzo chce, to osiągnie swój cel. Ten gatunek muzyki jest dość nowy, firmy są ostrożne w podejmowaniu ryzyka wydania takiego materiału. Mam nadzieję, że wkrótce wszystko stanie się łatwiejsze.

Występowałeś na tegorocznym festiwalu w Sopocie - jak wspominasz ten koncert?

Było bardzo przyjemnie, pomimo że graliśmy bardzo późno. Przekonałem się, że granie koncertów to fascynująca sprawa. Taki kontakt z publicznością jest ogromnym przeżyciem.

Jakie nadzieje wiążesz z ukazaniem się tej płyty?

Szczerze mówiąc nie mam jakichś konkretnych oczekiwań. Cieszę się, że nagrałem to, co chciałem, że miałem twórczą swobodę. Oczywiście chciałbym, aby ten album spodobał się pewnej grupie osób i chciałbym, aby ta grupa była jak największa.

W niektórych publikacjach na twój temat pojawiało się określenie „polski Jarre” – zgadzasz się z nim?

No, nie do końca. Jean Michel Jarre tworzy trochę inną muzykę, bardziej elektroniczną. Odczuwam drobne ciągotki w kierunku elektroniki, ale nie są one na tyle duże, abym grał podobnie do Jarre’a. On jest osobą, która wprowadziła dużo nowinek jeśli chodzi o instrumenty elektroniczne. Mnie to jednak na razie nie interesuje. Bardziej skupiam się na samej muzyce. Pewne podobieństwa mogą istnieć, ale polskim Jarrem na pewno nie jestem.


Kto w takim razie wydaje ci się bliższy?

Bliższy zawsze wydawał mi się Andreas Vollenveider. Tak właściwie to nie mam żadnego ulubionego artysty, który robiłby coś podobnego do mojej muzyki. Ja czerpię inspiracje z wielu różnych dziedzin. Słucham wielu różnych wykonań, różnych artystów i staram się to w jakiś sposób połączyć.

Czy twoje wykształcenie muzyczne ma duży wpływ na tworzenie muzyki?

Tak, bardzo duże. Ciągle się kształcę w tym kierunku. Każde obcowanie z muzyką, nie tylko klasyką, ale także jazzem i muzyką rozrywkową, poszerza horyzonty i inspiruje. Na pewno nie szkodzi, a raczej pomaga. Wiele rzeczy można robić szybciej i lepiej.

Czy nie sądzisz, że poprzez zgłębianie teorii muzyki, tracisz spontaniczność w komponowaniu?

W przypadku tej płyty wydaje mi się, że powstawała ona dość spontanicznie. Ja lubię mieć nad wszystkim kontrolę i myślę, że trzeba znaleźć złoty środek pomiędzy tym analitycznym podejściem do muzyki, a spontanicznością. Najważniejsze dla mnie jest to, co słyszę, nie to co jest w nutach, czy teorii. Liczy się końcowy efekt. Wiedza jest tylko pewnym narzędziem, które ułatwia komponowanie, np. znajomość harmonii. W ten sposób do tego podchodzę.

Kiedy piszesz nowy utwór, co cię inspiruje?

Czasem jest to inna kompozycja muzyczna, czasem to moje własne przeżycie. Wynika to zawsze z tego, że mam taki, a nie inny nastrój – coś we mnie zostawia jakiś ślad. Później staram się zilustrować ten nastrój. Jeżeli zaczyna mi coś z tego wychodzić, kontynuuję to, odrzucam inne zajęcia na bok i kończę komponowanie.

Co myślisz o Internecie?

Tak jak chyba wszyscy uważam że jest to bardzo dobre, silne i wygodne medium. Korzystanie z niego jest jednak nadal zabawą, ponieważ ciężko jest znaleźć konkretne informacje. Panuje w nim jeszcze za duży bałagan, Internet ciągle się rozwija. To dobrze, że tak wielu ludzi się nim interesuje. Myślę, że w przyszłości będzie to coś bardzo istotnego w naszym życiu.


Czy jako muzykowi Internet ułatwia ci tworzenie i promowanie muzyki?

Myślę, że tak, chociaż ja w mojej muzyce nie miałem potrzeby opierać się na samplach z Internetu. Może gdyby łącza w naszym kraju były lepsze, to bym się skusił, a tak to cały czas trzymam się informacji tekstowych. Muzyka jest jedną z dziedzin życia, która na pewno na Internecie skorzysta. Można już ją wspaniale promować, a mam nadzieję, że kiedyś będzie możliwość nagrywania płyt przez sieć. Gdybym teraz chciał zaprosić jakąś arabską wokalistkę, to musiałbym ją tu sprowadzić, a przez sieć można by to znacznie uprościć.

Co sądzisz o mp3?

Trudno mi zająć jakieś stanowisko. Wiem, że jest wokół niego dużo kontrowersji, ale sam nie odkryłem jeszcze jego wad, ani działania samych piratów. Może jeśli w jakiś sposób mi to zaszkodzi, to zmienię swoje nastawienie. Poza tym mam łącze telefoniczne i pliki mp3 pozostają poza moim zasięgiem.

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas