"Nie dorośliśmy na tyle, by przestać marzyć"

W 2012 roku nowa polska grupa From Afar rozpoczęła promocję swojej debiutanckiej EP-ki "The Abyss Gazes Into You", w której wyrazisty rytm, progresywne zagrywki, szczypta elektroniki i sporo dźwiękowej przestrzeni kreślą ciekawy metalowo-rockowy pejzaż.

From Afar
From Afar 

O początkach zespołu i planach na przyszłość z basistą Piotrem Jaskółką i wokalistą Wojtkiem Pyciem rozmawiał Bartosz Donarski.

"The Abyss Gazes Into You" jest dla wielu fanów pierwszą okazją do zapoznania się z waszą muzyką. From Afar powstał w 2005 roku. Czy przez te siedem lat wasz styl grania przeszedł jakieś radykalne zmiany?

- 2005 rok to były początki, Marcin i nasz pierwszy wokalista Sebastian zaczęli tworzyć pierwsze numery, zaczęły się poszukiwania składu, na scenie zadebiutowaliśmy dopiero w 2009 roku. Najważniejszą zmianą była zmiana na stanowisku wokalisty w 2010 roku. Wokale Wojtka są dużo bardziej rozbudowane i w bardzo dużym stopniu zmieniły charakter naszej muzyki, oczywiście zmiana wokali pociągnęła za sobą zmiany wielu fragmentów numerów, wtedy staliśmy się zupełnie nowym bandem.

Muzyka zawarta na tej EP-ce nie jest jednoznaczna, jednowymiarowa. Znajduje się gdzieś na przecięciu rocka, metalu, muzyki progresywnej. Czy nie jest to czasem wynikiem odmiennych muzycznych fascynacji poszczególnych członków waszej grupy?

- Tak, na pewno. Nasze inspiracje są bardzo różne, wszyscy jesteśmy z trochę jakby innej muzycznej bajki. Kiedy połączymy to wszystko, robi się bardzo ciekawie. Każdy z nas, gdyby tworzył samodzielnie zrobiłby coś zupełnie innego, niż robimy razem jako From Afar. Być może z tego wynika taki rozrzut w recenzjach - jedni widzą w nas trochę Toola i Korna, inni Comę czy ONA, ale naszym zdaniem jest to po prostu From Afar i staramy się nie porównywać tego co robimy z innymi.

Dzieliliście scenę z różnymi zespołami z różnych - za przeproszeniem - parafii. Czy jest jakieś muzyczne środowisko, w którym From Afar czuje się najlepiej? Pytam, bo wydaje się, że odbiorcę waszej muzyki powinna cechować przede wszystkim całkowita otwartość.

- Zauważyliśmy ostatnio, że bardzo fajnie wypadają koncerty z zespołami grającymi znacznie spokojniejszą muzykę. Chyba wynika to z faktu, że taki stylistyczny kontrast pozwala słuchaczowi być zaangażowanym przez cały czas trwania koncertu. To tylko nasze spostrzeżenia, mogą być błędne, dlatego te kwestie pozostawiamy organizatorom, a sami bardzo chętnie gramy wszędzie tam, gdzie chcą nas usłyszeć.

Skąd pomysł na wydanie właśnie EP-ki? Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale wydaje się to być - skądinąd słusznym - rodzajem badania terenu. Jaki cel stawialiście sobie prokurując ten materiał?

- "The Abyss Gazes Into You" to rodzaj podsumowania naszej działalności. Chcieliśmy nagrać to, co zrobiliśmy do tej pory. Wybraliśmy najlepsze naszym zdaniem numery, całkowicie odrzuciliśmy pozostałe. To był bardzo ważny, ale też bardzo ryzykowny krok. Daliśmy z siebie wszystko, zaangażowaliśmy się na 110 procent i gdyby nie było zainteresowania ze strony fanów, ich pozytywnych reakcji, oznaczałoby to, że dalej gramy wyłącznie dla siebie i grupy znajomych. Muzyka, jej tworzenie, sprawia nam ogromną przyjemność, ale chcemy czegoś więcej, zaangażowania płynącego z drugiej strony. Chcemy grać koncerty, przeżywać naszą muzykę z publicznością, utrzymywać z fanami kontakt poza koncertami, nawzajem się motywować.

- Wszyscy jesteśmy takimi samymi ludźmi, odgrywamy wzajemnie uzupełniające się role w tym samym przedstawieniu, obie tak samo ważne. Teraz mamy materiał, który możemy gdzieś pokazać, zostawić po sobie pamiątkę, dotrzeć z nim do większej liczby osób. Okazało się, że to, co robimy podoba się ludziom, chcą w tym przedstawieniu uczestniczyć, więc warto iść dalej tą ścieżką. Jesteśmy bardzo wdzięczni za to, że jesteście z nami!

Na słowa pochwały zasługuje wyraźnie widoczny profesjonalizm z waszej strony, począwszy od samej muzyki przez oprawę graficzną po teledyski. Była w tym jakaś strategia?

- Dzięki. Muzykę udostępniliśmy na naszym kanale za free, więc nie chcieliśmy zrobić czegoś prostego - ani płyty, która będzie wyglądała jak wszystkie inne, ani klipu, który będzie jak setki innych. Jeśli miało to być podsumowanie naszej działalności i początek czegoś nowego, musieliśmy zrobić to najlepiej, jak tylko mogliśmy. Chcieliśmy też udowodnić, że można zrobić coś naprawdę bardzo dobrego bez uciekania się do muzycznej prostytucji, sprzedawania swojego talentu i umiejętności komuś, kto powie nam, jak mamy grać i co mamy grać. To, co do tej pory osiągnęliśmy wypracowaliśmy sami i jesteśmy z tego dumni.

- Dzisiaj oczywiście zrobilibyśmy to jeszcze lepiej, jednak z efektu jesteśmy bardzo zadowoleni. Zrobiliśmy kilka rzeczy, których podobno nie da się zrobić. Wbrew wszystkim przeciwnościom udowadniamy, również sobie, że często to my tworzymy pewne ograniczenia wyłącznie po to, żeby się usprawiedliwiać. Podnieśliśmy sobie i innym poprzeczkę wysoko, chyba dlatego, że nigdy nie dorośliśmy na tyle, żeby przestać marzyć. Jesteśmy na początku drogi, ale bez względu na to, czy uda nam się zrealizować nasze marzenia, samo dążenie do ich realizacji jest dla nas czymś wielkim, bo dzięki temu się rozwijamy.

Zostając przy teledyskach. Umieszczony na "The Abyss Gazes Into You" klip "Jacob's Ladder" wygląda naprawdę zawodowo. Jak doszło do jego powstania. Zresztą, to samo można powiedzieć o wideoklipie do "Faggot", który do pewnego stopnia kojarzy się z teledyskami Tool. Co ty na to?

- Inspiracją do klipu były prace Katarzyny Urbanek, za scenariusz i realizację odpowiedzialna była ekipa Lemonade Studio i to oni bardzo profesjonalnie ogarnęli nasze momentami chaotyczne pomysły. Chłopaki z Lemonade też są z całkowicie innej, muzycznej bajki i po raz kolejny taka współpraca nam się opłaciła. Klip powstał z takim samym zamiarem jak EP-ka, jest początkiem nowego etapu. Jeśli natomiast chodzi o porównania do Toola, chyba po prostu tak jest, że każdy mroczny klip do ciężkiej muzyki, z elementami animacji albo całkowicie animowany będzie się z nim kojarzył. Nie było to naszym zamiarem, ale z pewną satysfakcją przyjmujemy to, że jesteśmy w tym co robimy porównywani do najlepszych.

Zobacz teledysk "Jacob's Ladder":

Braliście też udział w kilku muzycznych przeglądach czy też festiwalowych konkursach, i to ze sporym powodzeniem. Jak z dzisiejszej perspektywy oceniacie tego rodzaju przedsięwzięcia i czy są ona faktycznie pomocne?

- To trudno ocenić. Przede wszystkim trzeba mieć pomysł na wykorzystanie ewentualnego sukcesu, bo sam udział czy dobry wynik, poza jakąś niewielką nagrodą rzeczową czy finansową, niewiele daje. Druga sprawa to fakt, że muzyka oceniana jest przez kilka osób z jury. Z całym szacunkiem, ale ja jako artysta muszę wiedzieć, czy to co robię jest dobre. Jeśli według mnie jest, to ocena pojedynczych osób nie może tego zmienić. Tak samo ty jako słuchacz wiesz, czy nasza muzyka jest dla ciebie dobra. To ty jesteś jurorem, ktoś inny może mieć zupełnie odmienne zdanie, i bardzo dobrze, że tak jest. Muzyka to emocje, przeżycia, nasze własne i słuchacza. Na tej płaszczyźnie nie można obiektywnie oceniać, porównywać.

+ Kiedyś takie festiwalowe sito było bardzo potrzebne i sukcesy dawały pozytywnego kopa, ale dzisiaj rolę jurorów czy trendsetterów pełnią nasi znajomi, blogerzy, i wiele innych osób, łącznie z nami. Bez najmniejszego problemu kapela może dotrzeć do fana, a fan do kapeli, zupełnie za darmo zapoznać się z twórczością. Zawsze traktowaliśmy i traktujemy z ogromnym szacunkiem osoby dla których gramy, uważamy, że samodzielnie są w stanie ocenić naszą muzykę, zastanowić się nad tym, co chcemy przekazać, przeżyć ją. Jednak mimo wątpliwości co do konkursowej formuły, na pewno w dalszym ciągu takie imprezy są większym wydarzeniem, w którym zawsze warto wziąć udział.

Na EP-ce pojawiają się utwory zarówno w języku polski, jak i angielskim. Czy było tak od początku, no i czy tak już zostanie?

- Do 2010 wszystkie teksty były w języku angielskim. Sytuacja zmieniła się, kiedy do składu dołączył Wojtek. Czy tak zostanie, nie wiemy. Każdy język ma swoje zalety i wady, dobieramy go tak, żeby całość dobrze brzmiała. Nie narzucamy sobie w tej kwestii ograniczeń, więc prawdopodobnie będzie tak jak do tej pory. Nie zgadzamy się tym samym z opiniami, że płyta powinna być w jednym z języków. Może być, ale z pewnością nie "powinna" czy "musi". Wojtek uwielbia bawić się językiem, tworząc teksty skupia się nie tylko na treści, ale też na formie. Po angielsku pisze mu się łatwiej, może zagłębić się w budowanie konceptów, czy rozbudować system metafor, operować dwuznacznością - w tym tkwi cała zabawa.

W waszej muzyce nie brakuje też odrobiny elektroniki. Kto stoi za tymi elementami?

- Do tej pory brały udział osoby z zewnątrz, na dzień dzisiejszy wygląda na to, że ta sytuacja może się zmienić.

Materiał, o którym mówimy wydaliście własnym sumptem, bo nie do końca wiem, czym jest "Infinity"?

- Infinity to firma Piotrka, który zawodowo zajmuje się reklamą. Zajął się wydaniem płyty od strony technicznej i organizacyjnej. Wszystko pozostało więc w rodzinie.

Przymierzacie się może powili do nagrania pierwszego, dużego albumu? Jak wygląda sytuacja w tej materii na dziś? No i czego w stosunku do "The Abyss..." należałoby się spodziewać?

- Bardzo chcielibyśmy wydać album w 2013. Podstawowym problemem jest brak czasu - na wakacjach dopinaliśmy temat EP-ki, teraz pojawia się coraz więcej koncertów, poza tym praca i inne obowiązki. Zrobimy wszystko, żeby się udało. Jeśli chodzi o materiał, to wiele wskazuje na to, że odejdziemy od kompozycji typu "Nocą", będzie trochę zabawy rytmem, tym razem więcej pokombinujemy. Ale nie rezygnujemy z przestrzennych numerów. Będzie ciekawie.

Dzięki za rozmowę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas