Netta: Jesteśmy piękni bez względu na rozmiar
Justyna Grochal
W maju 2018 roku Netta swoim przebojowym utworem "Toy" wygrała Konkurs Piosenki Eurowizji i z uczestniczki izraelskiego talent show stała się międzynarodową gwiazdą. – Wciąż nie mam salonu, a współlokatorzy nadal krzyczą na mnie, żebym pozmywała naczynia, kiedy wracam z koncertów – mówi nam prawie rok po zwycięstwie. Jak zmieniło się jej życie, a jak wyglądało kiedyś? I czy jej zdaniem warto bojkotować tegoroczną odsłonę Eurowizji?
Podczas gdy przygotowania do kolejnej edycji eurowizyjnego szaleństwa trwają w najlepsze, zeszłoroczna triumfatorka promuje swój najnowszy singel, "Bassa Sababa", pierwszy kawałek zaprezentowany po zwycięskim "Toy".
Justyna Grochal, Interia: Zacznijmy od twojego nowego teledysku do singla "Bassa Sababa". Przeczytałam gdzieś, że to ponoć najdroższy izraelski klip w historii...
Netta: - Dokładnie, to prawda. Teledysk kosztował 200 tys. dolarów.
Prezentujesz w nim wiele kreacji, które zaprojektowali dla ciebie lokalni izraelscy artyści. Dlaczego ci na tym zależało?
- Ważne jest dla mnie, żeby wspierać izraelski przemysł. Muzyczny i modowy. Dlatego, że jest tak oryginalny i wspaniały. Niektórzy z młodych projektantów nie mają jeszcze prężnie działającego biznesu, swoje studia mają w domach. Dobrze jest wspierać młodych twórców i zabierać ich razem ze mną na szczyt. Niesamowity jest sam proces tworzenia z młodymi projektantami. Oni naprawdę uważnie się w ciebie wsłuchują i jestem im za to bardzo wdzięczna. Ja i moja ekipa od wizerunku pracujemy bardzo ciężko, jeśli chodzi o moje ubrania. Naprawdę ważne jest dla nas, żeby wysłać komunikat, że jesteśmy piękni bez względu na rozmiar. Istnieje taki stygmat ubrań w dużych rozmiarach - że muszą być czarne, wielkie, długie, że muszą zakrywać. Ich założeniem jest zakrywać, a moim założeniem jest celebrować każdą część garderoby i typ sylwetki. Taki mam plan.
To mocno wiąże się z twoją muzyką. Można powiedzieć, że to taka twoja misja - żeby być wzorem do naśladowania dla tych, którzy czują się inni pod wieloma względami?
- Codziennie pracuję nad tym, by być jak najbardziej autentyczną wersją samej siebie. A kiedy to robisz, przypadkowo inspirujesz innych ludzi. Nie czuję się szczęśliwa, gdy usiłuję być kimś innym, więc staram się być sobą. Nie wydaje mi się, żeby inspirowanie i bycie wzorem godnym naśladowania było moim celem. Ważne jest dla mnie, żeby być dobrym i szczęśliwym człowiekiem.
Wydajesz się być silną, przebojową i niezależną kobietą. Zawsze taka byłaś?
- Nie. Nie byłam nawet blisko tego, jaka jestem. Gdy byłam nastolatką i chodziłam do szkoły, to się ukrywałam. Nosiłam czarne ubrania. Wysłuchiwałam ludzi mówiących mi, że mam śpiewać jak Aretha Franklin albo Adele, czyli jak wielkie diwy, które odniosły sukces, mimo że są "duże". Ciągle pytano mnie, co to za dziwne dźwięki. "Po co się odzywasz, staraj się zachowywać, jakbyś była głupia, chłopcy lubią być mądrzejsi od dziewczyn" - tego typu rzeczy słyszałam. Kiedy miałam 18 lat i skończyłam szkołę, nie było już klasy, nie było całego środowiska. Mogłam stworzyć siebie. Jak byłam małą dziewczynką, wszystko, co widziałam na billboardach, to jeden rodzaj, jeden styl, jeden kolor i jeden rozmiar piękna. I bardzo starałam się taka być. A kiedy usiłujesz stać się kimś innym, to nie jesteś sobą, nie czujesz swojego własnego potencjału i jesteś szalenie nieszczęśliwa. Dotarło do mnie, jak bardzo jestem przygnębiona. Przeprowadziłam się do innego miasta i próbowałam zrozumieć, kim jestem oraz określić, którzy ludzie w moim życiu są toksyczni, a którzy dają mi siłę.
Mówisz, że musiałaś odnaleźć siebie. A jak odnajdywałaś się jako kobieta w zdominowanej przez facetów branży?
- Kiedy zaczęłam chodzić do szkoły muzycznej, nie chciałam uczyć się śpiewu, bo te umiejętności już miałam. Wybrałam tę szkołę, bo interesowało mnie produkowanie muzyki elektronicznej. Byłam w klasie i w szkole pełnej chłopaków i muszę przyznać, że byli oni bardzo lekceważący w stosunku do mnie. Przyszłam tam bez większego doświadczenia, ale po prostu próbowałam się nauczyć. Było mi bardzo ciężko. Ale wtedy odkryłam looper wokalny i zaczęłam się go uczyć. Muszę przyznać, że bywało niełatwo, kiedy przyjeżdżałam gdzieś grać, a ludzie tam byli przerażeni, gdy dotykałam sprzętów, bo przecież jestem kobietą! "Skarbie, to jest zbyt drogie" - słyszałam. To bywało trudne, ale kiedy poszłam do programu ("Ha-Kochaw ha-Ba", czyli izraelska wersja formatu reality show "Rising Star" - przyp. JG), pokazałam, jak ciężko na to pracowałam i udowodniłam, że potrafię. To była taka moja rewolucja.
I wtedy przyszła satysfakcja.
- Oczywiście!
Nie tylko wystąpiłaś w programie, ale i go wygrałaś. I to jako pierwsza kobieta w twoim kraju.
- Tak! No i jestem też pierwszym uczestnikiem tego programu, który wygrał Eurowizję. (śmiech) To również dodało mi sił.
Wróćmy jeszcze do twojego nowego singla "Bassa Sababa". Czułaś dużą presję, pracując nad nim? To w końcu pierwsza piosenka, którą zaprezentowałaś po wygranej na Eurowizji. Ludzie niecierpliwie jej wyczekiwali.
- Tak. Ciężko pracowałam nad tym kawałkiem. Ludzie z zewnątrz wywierali na mnie sporą presję. "Toy" był moim pierwszym singlem i oczekiwania po nim były ogromne. Chciałam wymyślić coś, co będzie bardzo unikatowe i bardzo "moje". "Toy" zostało napisane dla mnie. To skomplikowane zrobić kontynuację piosenki, która została stworzona dla ciebie przez innych ludzi. Próbowałam wymyślić, jak wyjść z tego obronną ręką. Zaczęłam jammować z moimi producentami i usiłowałam wczuć się w sytuację muzyków, którzy, jak ja kiedyś, robią wszystko sami w domu, odbierają tysiące maili zwrotnych, w których czytają: "kim ty jesteś?", "co to są za wrzaski?", "na litość boską, idź na dietę!", "nie zasługujesz, by być na scenie", "nie mogę na ciebie patrzeć". A więc tak jammowałam, próbowałam i nagle wypaliłam: "O mój Boże! Posłuchajcie, jestem nosorożcem, jestem nosorożcem! Różowym nosorożcem!". Oni na to: “Netta, co ci jest?", a ja dalej, że jestem różowym nosorożcem (śmiech).
- Wiesz, po tych wszystkich latach "wyhodowałam" sobie grubą skórę i coś na kształt tego rogu nosorożca, którym jakby pokazuję ludziom środkowy palec i mówię: "nie obchodzi mnie, co o mnie myślisz, chcę po prostu tworzyć i żyć". Chcę robić dobrą muzykę, chcę móc być sobą. To jest mój przekaz. Nie potrzebuję odczuwać presji, bo nie będę dobrą artystką, jeśli będę tworzyła w strachu i tylko po to, by uszczęśliwić innych. To nie jest dobra droga. Kreuję to, co chcę przekazać. Ten nosorożec jest symbolem dla społeczności homoseksualnej, tak jak "Purple Rhino" był w latach 70. Nosorożec jest wegetariańskim, nieszkodliwym zwierzęciem, które było nierozumiane i oczerniane. Chciał tylko istnieć, ale gdy ktoś zagrażał na przykład jego dzieciom, atakował. Przypomina mnie. Ja atakuję swoje problemy, atakuję na festiwalach różem, miłością. Taka jest historia teledysku i piosenki.
Utwór ten wziął na warsztat polski DJ i producent, Gromee. Jak ci się podoba jego remiks "Bassa Sababa"?
- Bardzo mi się podoba! Jest taki łagodny i przyjemny. W ogóle lubię Gromee’go, to bardzo miły gość.
Od twojego zwycięstwa na Eurowizji niebawem minie rok. W ciągu kilku miesięcy z uczestniczki talent show stałaś się międzynarodową gwiazdą. Jaki to miało wpływ na ciebie? Co się zmieniło, co było największą niespodzianką?
- Poznałam mnóstwo wspaniałych ludzi. Poznałam księcia Williama, co jest dla mnie tak absurdalne i surrealistyczne... W jedną noc liczba moich followersów na Instagramie skoczyła z 60 do 380 tysięcy. Zaczęłam występować przed tysiącami ludzi. To jest niesamowite. Idole, których miałam w Izraelu, spotykają się teraz ze mną na kawę. Myślę sobie wtedy: "Co?!" (śmiech) Niebywałe!
Ale moje życie się nie zmieniło. Wciąż mieszkam w tym samym miejscu z moimi współlokatorami. Wciąż nie mam salonu (śmiech), wciąż krzyczą na mnie, żebym pozmywała naczynia, kiedy wracam z koncertów. Wszystko wygląda właściwie tak samo. Staram się utrzymać taki porządek rzeczy, bo to pozwala mi zachować równowagę. Nie wiem, po co miałabym zmieniać coś, co jest dobre.
Eurowizja 2018: Netta wygrywa
Mówiłaś o tym, jak często cię krytykowano. W ciągu ostatnich miesięcy przybyło ci fanów, więc pewnie i hejterów. Jak sobie z nimi radzisz? Czytasz w ogóle internetowe komentarze na swój temat?
- Oczywiście, że czytam. Z hejterami radzę sobie, kierując w ich stronę dużo miłości. Tak trzeba zwalczać nienawiść - miłością, a nie nienawiścią w zamian. I czytając takie komentarze albo się nimi nie przejmuję, albo myślę sobie, że ich autor to biedny człowiek, bo potrzebuje nienawidzić. A to oznacza, że cierpi. Sam pewnie doświadczył nienawiści i sam siebie nienawidzi. Widzę to w każdym wrogim komentarzu, jaki czytam. Jeśli ludzie mają w sobie chęć nienawiści, są bardzo nieszczęśliwymi osobami. Ja wiem, że mam w sobie potrzebę czynienia dobra i dlatego tak zachęcam do równouprawnienia i uszczęśliwiania innych. Jestem dobrym człowiekiem i jeśli to wiem, to niczego więcej mi nie trzeba.
Eurowizja, zwłaszcza w tym roku, mocno wiąże się z kwestiami politycznymi. Wielu artystów, w tym Roger Waters czy Brian Eno, zachęcają do bojkotu konkursu, który w tym roku odbędzie się w twoim kraju, w Tel Awiwie. Co o tym myślisz?
- Konkurs Piosenki Eurowizji powstał w latach 50., żeby zagoić rany zadane narodom podczas okrucieństw II wojny światowej. Nie trzeba przypominać tego, co się działo. Chodziło o to, by wszystkich tych ludzi, z różnych krajów, ustawić na jednej scenie, bez względu na płeć, wyznanie, rasę czy pochodzenie. Wszyscy rywalizowali ze sobą na równych zasadach. To był niesamowity festiwal muzyczny celebrujący różnorodność narodów i równość nas wszystkich. Wierzę, że to jest definicja rozprzestrzeniania światła. A kiedy bojkotujesz światło, rozprzestrzeniasz coś odwrotnego - ciemność. A ciemność nie jest czymś dobrym. Muzyka to światło. Równość to światło. Różnorodność to światło. Ludzie, którzy chcą zbojkotować to światło, przeciwstawiają się ich własnym przekonaniom. Ja wierzę w dialog i w dobro. Przyjdź, porozmawiaj, powiedz, co tylko chcesz. Bojkot nie sprawi, że problem się rozwiąże. Nie jestem politykiem, jestem 26-letnią artystką. Niewiele wiem, ale znam ludzi. A Izraelczycy są najwspanialsi na świecie. Żyjemy po prostu w trudnym sąsiedztwie i czekamy na ten festiwal.