Matheo: Staram się, żeby wszyscy byli zadowoleni
"Popek jest osobą tak pochłoniętą chęcią odkrywania muzyki, że właściwie spory przy naszej współpracy nie miały prawa bytu. Tworząc z kimś staram się uwzględniać jego osobowość i nie narzucać czegoś, co finalnie brzmiałoby nienaturalnie. Dlatego też wszystkie moje argumenty czy wizje bardzo ściśle opierały się o możliwości Popka i to od niego zależało, czy się na coś zdecyduje czy nie" - mówi o współpracy z raperem Matheo w wywiadzie dla Interii. Popularny producent opowiedział nam również o hipotetycznej współpracy z Edytą Górniak, planach na przyszłość oraz o tym, co denerwuje go w twórczości polskich producentów.
Matheo, czyli Mateusz Szmidt to jeden z najpopularniejszych producentów w Polsce. W trakcie swojej kariery tworzył muzykę dla m.in. Tede, DonGURALesko, Popka, Soboty, Winiego, VNM-a oraz Palucha. Współpracował również z Anną Karwan. W 2015 roku wyprodukował w całości album "Sobota", natomiast na początku 2016 roku ukazała się jego wspólna płyta z Popkiem "Król Albanii".
Daniel Kiełbasa, Interia: Pod koniec 2015 roku nagrałeś płytę z Sobotą. Na początku tego roku pojawiła się płyta z Popkiem, a ponadto zaliczyłeś epizod u Bezczela i udział w projekcie VNM-a. Sporo się tego uzbierało, prawda? Chyba spokojnie można cię nazwać jednym z najbardziej rozchwytywanych producentów w kraju.
Matheo: - Zawsze jest sporo, a akurat w tym przypadku skumulowało się w podobnym okresie. Projektów, nad którymi jednocześnie pracuje jest kilka, pojedyncze kooperacje gdzieś po drodze również następują i nastąpią, choć zawsze były one wynikiem współpracy z ludźmi, z którymi chciałem współpracować. Bardzo mocno reguluję poziom mojego rozchwytywania do garstki ludzi, z którymi mam nadzieje robić najlepszą muzykę.
Przy okazji recenzji płyty Soboty nasz recenzent napisał, że Matheo czego się nie dotknie to zamienia w złoto. Sukces ostatnich płyt tylko utarł opinię, że Szopen Rapu ma patent na tworzenie hitów. Ale to chyba nie jest jednak tak łatwe...
- Bardzo odważne stwierdzenie, ale sam jeszcze nie uważam siebie za super twórcę hitów, chociażby ze względu na moje ambicje i plan tego, co zamierzam osiągnąć. Niemniej jednak widzę, że zaczyna wzrastać zainteresowanie wokół produkcji, które wychodzą spod moich rąk, co jest niezwykle budujące i fajne. Oczywiście sukcesy mniejsze, bądź większe zdarzały się wcześniej. Złote płyty i platynowe również. Aczkolwiek wciąż uważam, że nie złota płyta czy wirtualne cyfry wyznaczają sukces, a bardziej zera na koncie i ilość ludzi zainteresowanych muzyką, np. na koncertach. Myślę, że u mnie to dopiero początek.
Które zabiegi muzyczne producentów w polskim rapie najbardziej cię denerwują? I czy w ogóle takie są?
- Ogólnie staram się skupiać wyłącznie na sobie i nie tracić czasu na rzeczy, na które nie mam wpływu. Jednakże dopływają do mnie czasem różne produkcje i słucham od czasu do czasu echa mojego naturalnego środowiska. Jeśli więc mogę mieć jedną uwagę do twórców bitów, to taką, aby skończyć już to zauroczenie Ameryką, bo nie wszystko musi wyglądać i brzmieć jak Ameryka, żeby było fajne. Moda na trap niedługo się skończy razem z ambientami na bazie padów, wokali czy zniekształconych dźwięków, więc warto pomyśleć trochę w przód i kreować, a nie tylko odtwarzać brzmienie dla swoich podopiecznych raperów, czyli zacząć być producentem.
Obecnie w polskim hip hopie dominuje moda na newschool. Myślisz, że wkrótce zastąpi je moda na brzmienie, które na swoich płytach stworzyli Kendrick Lamar i Anderson .Paak. i raperzy odbiją w kierunku R&B i soulu?
- Tak jak wspomniałem wcześniej, jestem przekonany, że nastąpi pewnego rodzaju przeciążenie. Ludzie po pewnym czasie się nudzą, aczkolwiek w Polsce z 2-3 letnim opóźnieniem. Czy pójdzie to w stronę brzmienia Kendricka tego nie wiem, aczkolwiek podoba mi się idea takiej muzyki, gdzie potrzeba trochę więcej niż paru przysłowiowych "presetów i loopów z internetu". Niemniej jednak ja ostatnią płytę Kendricka uważam za asłuchalną. Znacznie bardziej podobała mi się płyta J Cole'a, który miał również dużo nawiązań do złotej ery rapu i R&B, ale przynajmniej nie męczył.
Przejdźmy do "Króla Albanii", nagranego z Popkiem. Pewnie część osób może błędnie uważać, że wasza muzyczna znajomość zaczęła się przy okazji "Dirty Diany", jednak mieliście okazję współpracować wcześniej. Jak doszło do zawiązania znajomości i kiedy pojawił się na pomysł wspólnej płyty?
- Tak. Z Popkiem moje drogi zeszły się o wiele wcześniej przy okazji nagrywania przez niego płyty Monster, na której to byłem współtwórcą bodajże czterech utworów. Właściwie inicjatorem całej relacji z Popkiem był Sobota, który podpytał mnie czy nie chciałbym czegoś dla niego stworzyć. Tak się więc zaczęło, a owocem naszej współpracy oprócz wspomnianych wcześniej utworów był wyjazd do Anglii, podczas którego wraz z ekipą Stoprocent w składzie Sobota, Wini, Rena nakręciliśmy parę klipów do płyty Popka. Po tym wyjeździe stworzył się plan mojego planu przybycia do Anglii na parę miesięcy, w celu tworzenia muzyki z Popkiem oraz innymi artystami stamtąd, który to wdrożyłem w życie. Później nastąpił mój powrót, skomponowaliśmy wtedy "Dirty Dianę". Następnie Popek zajął się tworzeniem Gangu Albanii.
- Po jakimś czasie przyleciałem do Anglii z Sobotą na koncerty m.in. w Londynie. Postanowiliśmy po nich odwiedzić Popka i jak to bywa u niego zamiast rozmawiać, zaczęliśmy tworzyć muzykę i wtedy to padł pomysł stworzenia wspólnego albumu, na co się zgodziłem. Zamiast wracać do Polski zostałem więc w "Albanii" i z małymi przestojami za miesiąc cała płyta był gotowa.
Popek w jednym z filmików tuż przed premierą płyty stwierdził, że nauczył się mnóstwa rzeczy od ciebie. Z drugiej strony jestem ciekaw, jakich lekcji udzielił Popek tobie?
- Na pewno Popek pokazuje nie tylko mi, ale i każdej osobie, która ma okazje z nim podziałać, co to znaczy zajawka na muzykę. To jest taki rodzaj energii, którą ma się w momencie, gdy odkrywa się u siebie możliwość tworzenia muzyki. Zazwyczaj odkrywa się to w młodym wieku i staje się to potem obsesją, którą za wszelką cenę chce się realizować. Po czasie u większości ludzi zanika ona zupełnie, u części przygasa, a w pozostałym bardzo niewielkim procencie wciąż pali się tym samym ogniem. Popek jest właśnie osobą z tego ostatniego procentu, a jego determinacja bywa bardzo zaraźliwa.
Z jego relacji wynika również, że byłeś też kimś więcej niż tylko dostarczycielem bitów. Popek bez problemów zgodził się na rolę ucznia, czy jednak robił to niechętnie i dochodziło do tarć?
- Staram się właśnie być przede wszystkim producentem, a nie tylko twórcą bitów. Interesuje mnie cały proces powstawania utworu, od kompozycji przez nagranie wokali po aranż, miks i mastering. Chce mieć zawsze wpływ na wszystkie elementy jego powstania w tym również część, której nie jestem twórcą czyli wokal. Tworząc dane kompozycje niejednokrotnie mam już pomysł o czym mógł być utwór, jakie melodie by do niego pasowały i jak technicznie go ugryźć, czyli jakie patenty zastosować, żeby dobrze wypełnić przestrzeń kompozycji.
- Popek jest osobą tak pochłoniętą chęcią odkrywania muzyki, że właściwie spory przy naszej współpracy nie miały prawa bytu. Tworząc z kimś staram się uwzględniać jego osobowość i nie narzucać czegoś, co finalnie brzmiałoby nienaturalnie. Dlatego też wszystkie moje argumenty czy wizje bardzo ściśle opierały się o możliwości Popka i to od niego zależało, czy się na coś zdecyduje czy nie. Popek jest bardzo silną osobowością stąd też rzeczywiście, można by odnieść wrażenie, że będzie stawiał na swoim, bez możliwości sprzeciwu, ale tak nie jest ponieważ akurat on jak słyszy "wyzwanie", to leci jak w ogień.
Jeżeli mógłbyś zdradzić również jak wygląda proces twórczy Popka. Czy naprawdę jest on tak płodnym artystą, jak to sam przedstawia i czy faktycznie może mieć materiał na kilkanaście płyt?
- Tak, to prawda. Z dwadzieścia ma nagranych spokojnie, pytanie brzmi ile więcej. Tak jak wspominałem wcześniej, on ma obsesje na punkcie muzyki, więc każda możliwość nagrania czegoś jest dla niego wynikiem równania, które codziennie rozwiązuje siedząc w swoim garażu, w którym zbudował sobie studio. Praca z nim wygląda tak, że jeśli potrafisz utrzymać jego tempo, to siedzisz przykładowo trzy dni bez snu, tworząc z nim muzykę. Oczywiście może to się odbywać w formie zabawy, gdzie finalnie w ciągu tego czasu otrzymasz cały album jak w przypadku jego projektu 72h, albo zrealizujesz parę dobrze dopracowanych numerów w zależności od tego ile starczy sił. Niemniej jednak jeśli tylko ma możliwość obcowania z muzyką, poświęca się jej całkowicie.
Jako że spędziłeś z Popkiem w ostatnich miesiącach sporo czasu, to pewnie najlepiej mógłbyś rozwiać mnóstwo stereotypów na jego temat. Mnie i pewnie spore grono internautów zastanawia, na ile obecny wizerunek jest pewną pozą, a ile w tym autentyczności?
- Myślę że mało w tym pozy. Popek jest z natury jajcarzem, który co chwila płata figle. Tak też dzieje się na filmikach, które publikuje. Nie ma tez w tym wszystkim za dużo obliczeń, a raczej żywioł, dlatego uważam, że tak spore grono ludzi czuje do niego sympatię. Jest po prostu naturalny, a w wielu przypadkach okazuje się być całkiem ludzki. Niewątpliwie jego osobowość jest nietuzinkowa, często wywołująca sprzeczne emocje stąd też wzbudzająca tyle kontrowersji.
Kończąc temat Popka, jestem ciekaw, czy delikatne nawiązanie w "Nigdy więcej" do "What Goes Around...Comes Around" Justina Timberlake'a, było twoim pomysłem, czy wpadł na to Popek?
- To był akurat pomysł Popka.
Oprócz gości na płycie w teledysku "Każdy z nas" pojawia się Wojtek Sokół. Był plan nagrania wspólnego utworu?
- Popek i Sokół to bardzo dobrzy znajomi od lat. Sokół podczas koncertu w Londynie jeszcze przed wydaniem "Króla Albanii" odwiedził Popka, który to oczywiście zaprezentował mu naszą płytę. Dodam tylko, że ich spotkanie musiało zakończyć się również stworzeniem utworu. Minęło trochę czasu i Wojtek zadzwonił do Popka, że utwór "Każdy z nas" tak go poruszył, że koniecznie chciałby chociaż wystąpić w klipie, a że w tym czasie akurat kończyliśmy zdjęcia do tego singla to życzenie zostało spełnione, za co oczywiście, ja również dziękuje Wojtkowi, bo wyszła z tego fajna spontaniczna akcja.
- Co do kolaboracji, tak jak wspominałem Popek i Sokół znają się nie od dzisiaj, więc oprócz wspomnianego utworu, na pewno ich muzyczne drogi się spotkają, czy również z moim udziałem, czas pokaże.
Od Króla Albanii przejdźmy do Soboty. Jakie podobieństwa i jakie różnice dostrzegasz w pracy obu raperów?
- Na pewno łączy ich chęć ulepszania swojego warsztatu i odkrywania swoich nowych możliwości. Łączy ich też trochę historia, która niejednokrotnie splatała ich losy oraz środowisko w jakim się wychowywali, jakie odcisnęło w mniejszym lub większym stopniu piętno w ich muzyce. Poza tymi rzeczami to dwie różne postaci, z odmiennym podejściem do pracy, z innymi osobowościami, chociaż muzycznie na pewno jest im po drodze, co nie raz skutkowało ich współpracą.
Sobota znany jest z umiejętnego wykorzystywania autotune'a. Nie kusiło cię, by zaproponować również taki zabieg Popkowi i próbować po raz kolejny zaskoczyć słuchaczy?
- Stylistyka oraz charakterystyka wokalu Popka nie za bardzo pozwala na taki zabieg, stąd go nie ma. Popek ma trochę chaotyczny charakter śpiewania, bardzo chropowaty, pasujący bardziej do bluesowego lub rockowego stylu niż do czystych melodii wspomaganych autotune'em, stąd nie proponowałem mu tego, bo zwyczajnie by to nie pasowało.
W tym roku minie 10 lat od wydania albumu "Essende Myflon" Tedego, a 12 lat od momentu, kiedy wygrałeś konkurs organizowany przez Wielkie Joł. Jakie rady dałbyś sobie z przeszłości?
- Skup się przede wszystkim na sobie i swojej karierze i poszukaj dobrego menedżera.
Skoro jesteśmy przy Jacku Granieckim. Myślisz, że w przyszłości możecie coś jeszcze stworzyć?
- Jasne! Z mojej strony istnieje taka możliwość, wszystko jednak zależy od Jacka, który jak dotąd świetnie sobie radzi.
Współpracujesz również z Anią Karwan. A czy gdyby zgłosiłaby się do ciebie, któraś z najbardziej znanych polskich wokalistek, dajmy na to Doda, albo nawet Edyta Górniak i poprosiłaby cię o wsparcie muzyczne, to przyjąłbyś propozycję? I czy miałbyś jakieś warunki?
- Miałem już epizod z Edytą Górniak (Matheo stworzył remiks utworu "Teraz-Tu" - przyp. red.) i jestem otwarty na takie propozycje. Jednak miałbym na ten moment parę warunków, gdyż mając do czynienia i przyglądając się z bliska całemu temu naszemu wielkiemu show-biznesowi, stwierdzam iż jest to raczej taniec pijanego na linie i często to strata czasu. Niejednokrotnie okazuje się, że niezależne wytwórnie i ludzie w nich pracujący są bardziej profesjonalni, elastyczni i dbający o jakość oraz ustalone wizje, niż te poważne, wielkie instytucje dbające o interesy poważnych i wielkich gwiazd, dla których otoczka, nie raz jest ważniejsza od samego produktu.
- Ja jestem dobry przede wszystkim w byciu sobą, a nie odtwarzaniu cudzych osiągnięć i tłumaczeniu ich na polski. Jeśli ktoś decyduje się na współpracę ze mną, to decyduje się w tym momencie również na moją wizję swojej twórczości, przynajmniej od strony muzycznej i zapewnia mi w ramach, które ustalimy, dowolność mojego działania. Do tej pory w 95% współpracowałem z osobami, na które miałem jakiś pomysł, ponieważ w większości sam je dobierałem. Nie na każdą osobę mam wizję, ale w Polsce najgorsze jest to, że większość artystów sama nie ma jej na siebie. W takim przypadku, jeśli nawet miałyby stać poważne pieniądze na realizację czegokolwiek, to skończyłoby się to sztucznym pompowaniem sukcesu, czego niejednokrotnie tu doświadczamy. Radio i telewizja są bardzo smakowitym kąskiem zapewniającym niejednokrotnie muzyczną emeryturę, jednakże ja staram się, żeby wszyscy byli zadowoleni, również odbiorcy, którzy z tego tytułu będą powracać do mojej muzyki z własnej, nieprzymuszonej woli. To zapewni mi na pewno większą emeryturę, jak i zadowolenie od strony ludzi, którzy w oparciu o moje wizję zdecydowali się na współpracę za mną, bądź jak to bywało dotychczas ja zdecyduje się na współpracę z nimi.
Zaczęliśmy od przypomnienia ostatnich dokonań, to teraz o planach na 2016, bo jest ich ponoć bardzo wiele. Z kim nawiążesz współpracę i czy pojawi się może album producencki?
- Tak, pojawi się album producencki. W marcu ukaże się album od Empire Music Studio, na który zrealizowałem dziesięć utworów. Ponadto pracuje nad 2-3 albumami, mixtapem, trzema EP-kami, w tym jedną z Quebonafide oraz pewną liczbą pojedynczych singli, o których nie mówię, ponieważ nie wiem dokładnie, ile się ich uzbiera do grudnia. Mam w zanadrzu też pewien szalony pomysł, ale czy dojdzie w tym roku do jego realizacji, zobaczymy.
- Ogólnie planów i zaczętych produkcji jest sporo i to nie tylko na ten rok. Za wcześnie więc jest aby zdradzać wszystkie szczegóły, ale na pewno o postępach będę sukcesywnie informował na swoich stronach.