"Katatonia będzie Katatonią"
"Night Is The New Day", ósmy album szwedzkiej formacji Katatonia, wydany na początku listopada 2009 roku, nie jest tak radykalnym zwrotem w karierze "mistrzów melancholii", jak "Discouraged Ones" z 1998, może jednak wskazywać nowy kierunek rozwoju.
Czy widoczne nawiązania do rocka progresywnego, minimalistyczne wyciszenie, wyraźniejsza obecność klawiszy nie zmienią Katatonii w drugi Opeth czy Anathemę, czas pokaże.
- Nie próbujemy brzmieć jak jakiś inny zespół. Wprost przeciwnie - w rozmowie z Bartoszem Donarskim przekonuje perkusista Daniel Liljekvist.
Przyznam, że dość ciężko ogarnąć mi ten album, co jest dość dziwne. Nie to, że płyta jest słaba, choć myślę, że fani mogą mieć pewne trudności. "Night Is The New Day" jest z jednej strony łagodniejszy, z drugiej jakby mniej przebojowy. Trudno uznać to za wadę, ale nie tego się spodziewałem. Czyżby kolejny zwrot w karierze?
Naszym celem nie było napisanie "trudnego" albumu. Tworzenie tej płyty było ciężkie, dwa razy przekładaliśmy termin wejścia do studia, zanim w końcu poczuliśmy, że to jest to. W tych utworach dzieje się naprawdę wiele, od perkusyjnych pętli, przez gitary, po harmonie wokalne. Nie dziwię się zatem, że można mieć z tym kłopot.
Po bardziej gitarowym "Viva Emptiness" i ciężkim "The Great Cold Distance", nowy album wydaje się być bardziej uniwersalny. Muzyczne spektrum jest szersze.
Cóż, na pewno. Na żywo graliśmy na razie tylko "Forsaker", ale masz rację, właściwe wplecenie nowych utworów w nasz zestaw koncertowy będzie trudnym zadaniem. Jesteśmy zmuszeni zaangażować kogoś do obsługi klawiszy, albo radzić sobie w inny sposób (na koncertach).
Z drugiej jednak strony, czasami płyta brzmi minimalistycznie. Choć niekiedy to mniej znaczy więcej. I chyba o to chodziło w niektórych utworach. Ale czy ta płyta jest "ciężka i mocno melodyjna"? Raczej na odwrót.
Część kompozycji jest tak zrobiona, ale to wystarcza, by uzyskać pożądany efekt. Przynajmniej moim zdaniem. Po nagraniu perkusji nie było mnie w studiu, w ogóle. Ale racja, różnice pomiędzy łagodniejszymi partiami i tymi cięższymi są tu bardziej uwypuklone.
Czy rola jaką na płycie odegrał Frank Default może mieć coś wspólnego z tym, jak ostatecznie zabrzmiał "Night Is The New Day"? Klawisze, programming etc. są mniej schowane, bardziej widoczne. Być może bardziej wysmakowane.
Frank myśli tak jak my. Wszystkie aranżacje smyczków na albumie zrobił we współpracy z Andersem i Jonasem. Nie ukrywam, że jest to osoba, z którą z pewnością chciałbym ponownie pracować.
Zauważyłem też, że materiał jest bardziej progresywny. W stylu prog rocka, że tak powiem. To ciekawy dodatek do własnego stylu, ale mam nadzieję, że nie staniecie się kopią Pink Floyd, jak - nie przymierzając - Anathema, czy metalową wersją Porcupice Tree, jak inni. Możesz to obiecać?
Katatonia zawsze będzie brzmieć jak Katatonia. Nie mam jednak zielonego pojęcia, jak zabrzmi następny album. Nie próbujemy brzmieć jak jakiś inny zespół. Wprost przeciwnie.
"Problem" z krytykami czy fanami jest taki, że próbują analizować każdy krok zespołu. Owszem, czasami miło jest coś porządnie "przetrawić", choć koniec końców to raczej emocje danej chwili. Trudno mi sobie wyobrazić, że podchodzicie do tego analitycznie.
Zawsze fajnie usłyszeć, że ludziom podoba się to, w co włożyłeś całe serce i duszę. Nie spodziewam się jednak wybuchów rozradowania i szczęścia podczas obcowania z tą płytą. To nie ta droga.
"The Great Cold Distance" był bodaj waszym największym sukcesem komercyjnym. Oczekiwania i presja zapewne wzrosły?
I dlatego zajęło nam to aż tyle czasu. Do komponowania podchodziliśmy kilkanaście razy, rezerwowaliśmy studio i w ostatniej chwili wszystko odwoływaliśmy.
Jaka historia kryje się za udziałem Kristera Lindera w utworze "Departer"? To wasz kolega?
Jonas i Anders są jego fanami od lat 80. (zespoły Grace, Dive, Enter The Hunt). Dokładnie nie wiem jak to było, ale Jonas kiedyś się z nim spotkał i okazało się, że jest fanem Katatonii. Zrobił nam remiks "Soil's Song" na singlu "July" i nalegał, że chce zaśpiewać na następnym albumie, tj. tym albumie. Nie musieliśmy się nawet pytać, choć sami mieliśmy to w planach (śmiech).
"Day And Then The Shade" to pierwszy teledysk promujący ten album. Zdradzisz, który będzie następny?
Uważam, że ten wideoklip wyszedł udanie, biorąc pod uwagę pośpiech z jakim został zrobiony. Nowy teledysk na pewno będzie, ale nie wiem na razie, do którego utworu. Po cichu liczę, że będzie to "Longest Year".
"Night Is The New Day" to ponoć ostatni rozdział "konceptu", który miał swój początek kilka lat temu. O jakim właściwie koncepcie tu mowa?
Nie wiem o żadnym innym koncepcie poza wizualnym. Sorry, ale chyba nie jestem w temacie. Powinienem częściej pojawiać się na spotkaniach ważnych zespołów (śmiech).
Kolejny album pojawi się, miejmy nadzieję, na 20. rocznicę powstania Katatonii, która przypada w 2011 roku. Dzieci waszych fanów niebawem zaczną słuchać Katatonii. To chyba trochę przerażające?
Jak diabli! Nie mam pojęcia jak przebijemy ten album. Biorąc pod uwagę trasy, które mamy do zagrania w przyszłym roku, pisanie muzyki będzie niebywale trudne.
Jeśli już o dzieciach mowa. Anders dziękuje na płycie "małemu człowieczkowi w brzuchu". Rozumiem, że zostanie tatą.
Tak, w przyszłym roku Anders i jego dziewczyna spodziewają się dziecka.
Dzięki za rozmowę.