"Granie czystego thrashu dawno nam się znudziło". Wywiad z Bloodthirst
W przeciwieństwie do gwałtownej muzyki poznaniaków, wydawnicze młyny Bloodthirst mielą powili, acz z konsekwencją godną, jak zawsze, złej sprawy. Kto jednak powiedział (poza dziennikarzami), że płyty należy wydawać co dwa lata?
Jak na trzeciej płycie "Chalice Of Contempt" zmieniła się muzyka poznańskiego zespołu od czasu opublikowanego w 2009 albumu "Sanctity Denied" w rozmowie z Bartoszem Donarskim opowiedział grający na gitarze wokalista Rambo.
Carpathian Forest miał swój "Stragne Old Brew", płyty nawarzone przez Tankard trudno zliczyć - dziś pora na "Kielich pogardy"!
"Chalice Of Contempt" jest ukoronowaniem 15-letniej działalności Bloodthirst. Zresztą, to właśnie w tym roku Bloodthirst obchodzi 15. urodziny. Swoją drogą, czy rocznica ta miała jakiś wpływ na premierę tego albumu, na który (wyjąwszy "Żądzę krwi") tak długo jeszcze nie czekaliśmy?
- Zgadza się, w marcu stuknęło nam 15 lat. Nie planowaliśmy jednak wydawać płyty na ten jubileusz, tak się po prostu złożyło. Początkowo chcieliśmy wydać ją dużo wcześniej, jednak kilka czynników złożyło się na taki a nie inny stan rzeczy. Faktycznie od czasu "Sanctity Denied" minęło już pięć lat, ale w międzyczasie nagraliśmy wspomnianą EP, zagraliśmy dwie trasy koncertowe i sporo pojedynczych koncertów. Poza tym, w trakcie tworzenia materiału na "Chalice Of Contempt dwa razy straciliśmy salę prób, co też wpłynęło na obsuwę w wydaniu tej płyty.
Zawsze podkreślaliście, że mimo plugawego thrashu, z którym najczęściej jesteście kojarzeni i któremu wciąż pozostajecie wierni, nigdy nie baliście się sięgać po elementy z innych metalowych rewirów i myślę, że "Chalice Of Contempt" zdaje się to potwierdzać. Nawet z matematycznego punktu widzenia album ten jest bodaj najbardziej rozbudowanym materiałem w historii Bloodthirst. Ponad połowa utworów przekracza pięć minut, czego wcześniej nie było. Cały ten album wydaje mi się nie tyle agresywny, co bardziej masywny... zmyślniej skonstruowany, a co za tym idzie mniej oczywisty. Coś jest na rzeczy?
- Faktycznie, na każdej płycie sięgaliśmy po różne inne wpływy, tym razem chyba najwięcej jest tutaj black metalu. Myślę, że granie czystego thrashu znudziłoby się nam już dawno, stąd te inne wpływy. Zresztą, nikt z nas nigdy nie słuchał samego thrashu, dlatego wspomniane wpływy wynikają po prostu z naszych inspiracji. Długość utworów też się zmieniła, ale to akurat nie było zamierzone, te kawałki powstawały naturalnie, nie zastanawialiśmy się czy są za długie czy za krótkie. Druga sprawa, że dość długo go komponowaliśmy, z przerwami na koncerty wprawdzie, ale jednak było sporo czasu, żeby te utwory dopracować. Poza tym duża część tej muzy została przez nas wielokrotnie przerobiona na próbach, chyba jeszcze nigdy w ten sposób nie robiliśmy kawałków.
Szlachetniejsze, że tak to ujmę, okazuje się również brzmienie. Poprzednią płytę nagrywaliście w Świebodzinie, tym razem postawiliście na rodzime "Left Hand Sound". Co to właściwie za sadyba i skąd ten właśnie wybór studia - a może chodziło zwyczajnie o logistykę?
- Dwie pierwsze płyty nagraliśmy u Polanda, po czym stwierdziliśmy, że czas na coś nowego. "Left Hand Sound" to studio Ryby z In Twilight's Embrace, z którym znamy się już od paru lat. Logistyka na pewno miała tutaj dużo do rzeczy, dzięki temu, że nagrywaliśmy w Poznaniu, mogliśmy zrobić to dokładniej, bo nigdy nie było problemu z poprawieniem czegokolwiek. Na wyjeździe trzeba się zawsze trochę bardziej spieszyć, bo czasu na ogół jest trochę mniej, dlatego teraz było nam w tej kwestii dużo wygodniej.
EP-kę "Żądza krwi" sprzed trzech lat rejestrowaliście w "Czyśćcu", co jak mniemam nie było bez wpływu na miks i mastering nowej płyty. Jakie znaczenie, waszym zdaniem, miał ten krok na finalne brzmienie "Chalice Of Contempt"?
- Początkowo "Chalice Of Contempt" też chcieliśmy tam nagrywać, ale z przyczyn wspomnianych powyżej wyszło inaczej. Miks i master znów powierzyliśmy Nihilowi, bo wiedzieliśmy, że dobrze wie, o co nam chodzi i wykręci to, co chcemy. Ryba z kolei zajebiście wgrał nasze ślady, dlatego mogę stwierdzić, że współpraca z tymi dwoma realizatorami przebiegała zajebiście.
Obok osadzonych bardziej w black metalu numerów pokroju "No Way Out Of Hell" czy pożądanej dawki drapieżniej melodyjności spod szwedzkiej bandery, spore wrażenie robią także gitarowe solówki, którymi dokładnie wychłostaliście cały materiał. Kapitalnie wyszło to zwłaszcza w jednym z najlepszych kawałków - wg mnie - czyli zamykającym "Imaginary Reasons", najbardziej wielowymiarowej kompozycji na tym albumie. Kończące solo brzmi wybornie, do pewnego stopnia dość melancholijnie, a jego melodyka - we fragmentach - przywodzi na myśl bliskowschodnie klimaty, nieobce zespołom takim jak choćby Melechesh. Jak oceniacie tan album pod tym kątem?
- Moje solówki są takie jak zawsze, czyli mało finezyjne (śmiech). Natomiast w utworach "Yell Of Devotion" i właśnie "Imaginary Reasons" solówki gościnnie nagrali Schlecker z In Twilight's Embrace, który wspiera nas na drugiej gitarze na koncertach i Damian ze szczecińskiego Wishmaster. Nie wiem czym Damian inspirował się komponując solo do "Imaginary Reasons", ale też uważam, że wyszło zajebiście.
No właśnie, od czasu naszej ostatniej rozmowy, w waszych szeregach pojawił się kolega Leszek Szlenk. Jaki jest status tego osobnika w składzie Bloodthirst?
- Jak już wspomniałem Lechu gra z nami koncerty na drugiej gitarze, poza tym nagrał gościnnie solo do jednego utworu na ostatniej płycie. Zobaczymy jak dalej potoczy się współpraca.
W utworze "One With The Dark" pojawia się wokal, który nie należy chyba do ciebie. Zdradzisz, kto to jest?
- Tekst do tego kawałka napisał Warcrimer z Infernal War, a dołożeniem go pod muzę zajął się Mintaj. Tak się też złożyło, że przy okazji nagrywania wokali sam go nagrał na koszmarnym kacu i postanowiliśmy to zostawić. Nie wiem, dlaczego zapomnieliśmy o tym napisać we wkładce do płyty.
Polski tekst pojawia się jedynie we wspomnianym "Imaginary Reasons", co po "polskiej" i entuzjastycznie przyjętej "Żądzy krwi" część fanów może nieco dziwić, choć z drugiej strony właśnie w tym tkwił urok tamtej EP-ki, że to była EP-ka i że po polsku, więc nie w sumie nie do końca kumam jakieś tam żale, że "za mało" na dużym albumie. Zgodzicie się ze mną?
- Teksty na EP były po polsku, bo takie było jednorazowe zamierzenie. Nie planowaliśmy nigdy na stałe przerzucać się na ojczysty język, choć przyznaje, że chcieliśmy, żeby na "Chalice Of Contempt" było kilka kawałków po polsku. Niestety, jak zwykle, teksty zostały napisane w ostatniej chwili, a po angielsku jednak to łatwiej idzie, stąd też taka mała ilość polskich liryków. Pewnie jeszcze kiedyś zrobimy coś w naszym języku, ale jak już wspomniałem, nie chcemy robić z tego reguły.
Pozostaliście też wierni Pagan Records. Jak postrzegacie tę współpracę z perspektywy lat? To chyba coś więcej niż zwykły biznes...
- Pagan to dla nas po prostu najlepsze miejsce w Polsce, a nigdy z kolei nie szukaliśmy specjalnie zagranicznej wytwórni, skoro zdecydowana większość naszych działań odbywa się w naszym kraju. Obie strony zadowolone są ze współpracy, dlatego nie ma żadnego powodu, żeby zmieniać coś, co dobrze działa.
O ile pamiętam, to nie pierwszy materiał Bloodthirst, który ukazał się również na kasecie, co należy uznać bardziej za swego rodzaju fetysz, bo nie chodzi tu chyba do końca o zajeżdżanie tej płyty na grundigu z użyteczną rączką na plaży w Strzeszynku...
- "Let Him Die" wyszła na kasecie dzięki Kampf Records, teraz Słyżtof z wszechpotężnej Arachnophobii zaproponował nam wydanie nowej płyty na kasecie. Zwyczajnie nie mogliśmy zmarnować takiej szansy; są na tej scenie jednostki, z którymi się po prostu nie zadziera. Swoją drogą kaseta to fajny patent, cieszę, się, że ludzie jeszcze je kupują.
Sezon robi się jakby bardziej koncertowy, nie tylko z powodu wydanego właśnie "Chalice Of Contempt". Planujecie coś w tej materii?
- Trudno w tej chwili cokolwiek powiedzieć, myślę że na jesień coś się powinno wydarzyć. Ostatni okres związany z nagrywaniem płyty i jeszcze coveru Desaster na trybut dla tego zespołu, który będzie wydany przez serbską Grom Records, oraz przygotowania do 15-lecia, był dla nas dość męczący. Zrobiliśmy sobie więc chwilę przerwy, ale myślę, że po wakacjach przyjdzie czas na zagranie jakiejś trasy.
Dzięki za rozmowę!