"Głównym celem jest rozwój"
Dream Theater to zespół, którego ma masę polskich fanów. Grupa ta ma na swoim koncie siedem światowych tras koncertowych, które wiodły przez 42 kraje i cieszy się opinią jednego z najlepszych zespołów grających na żywo.
Dream Theater ostatnio zagrał w Polsce 12 czerwca 2007 roku i został naprawdę świetnie przyjęty. Dlatego też znów zaprezentuje swoją muzykę polskim fanom 2 października na warszawskim Torwarze. Jednym z filarów tej grupy jest wirtuoz gitary, kompozytor i autor wielu tekstów - John Petrucci. Przed czerwcowym koncertem w katowickim Spodku to właśnie on opowiedział Annie Grzegożek o nowej płycie Dream Theater, trasach G3 oraz swojej muzykalnej rodzinie.
Witaj. Właśnie ukazał się wasz nowy album "Systematic Chaos". Czy mógłbyś powiedzieć mi więcej o tym, jak przebiegały nagrania na tą płytę?
Oczywiście. Napisaliśmy i nagraliśmy ten album w Nowym Jorku, w studiu Avatar - tym samym w którym nagrywaliśmy "Falling into Infinity" kilka lat temu. Zaczęliśmy we wrześniu poprzedniego roku, a zakończyliśmy mniej więcej w lutym, lecz w tym czasie mieliśmy kilka przerw.
Ja miałem G3 z Joe Satrianim i Erikiem Johnsonem w Ameryce Południowej, a potem jedną z Joe i Stevem Vai w Australii, więc wzięliśmy trochę wolnego, by tego dokonać. W czasie nagrań świetnie się bawiliśmy. To właściwie był pierwszy raz, gdy współpracowaliśmy z Paulem Norfieldem - realizatorem dźwięku, odpowiedzialnym za miksy, który w przeszłości zrobił wiele naszych ulubionych albumów Rush i okazało się, że jest naprawdę świetny. Bardzo miło wspominamy tą pracę.
Co przede wszystkim odróżnia "Systematic Chaos" od poprzednich albumów Dream Theater?
Przede wszystkim? Sądzę, że są oczywiście pewne rzeczy, które sprawiają, że ten album troszkę różni się od poprzednich, m.in. pojawił się nowy realizator dźwięku, mamy nową wytwórnię. Jednakże w wielu punktach praca nad nim podobna jest do tej, jaką wykonywaliśmy przy innych albumach. Przynieśliśmy wszystko do studia, siedzieliśmy w kręgu, jammowalismy i pisaliśmy muzykę, potem doszło do nagrań, miksowania. Tak więc sam proces nie różnił się zbytnio od pracy nad innymi albumami.
Na nowym albumie Dream Theater jesteś autorem takich tekstów jak np. "The Dark Eternal Night" czy "In the Presence of Enemies". Co cię inspiruje przy pisaniu tekstów?
Teksty na tym albumie są bardzo różne od tych, które znajdowały się na poprzednich albumach. One wszystkie są fikcyjne, to takie opowiadanie historii. Wybranie historii i umieszczenie jej w ramach tekstów piosenek jest naprawdę dużym wyzwaniem. Chcesz wprowadzić postacie, opowiedzieć historię, lecz nie masz na to aż tak dużo czasu. Jednakże to także naprawdę niezła zabawa, gdyż to wszystko jest przecież fantazją, fikcją.
Gdy piszesz teksty- to czy inspirujesz się jakimiś książkami z literatury fantastycznej?
Oczywiście, bazuję na wielu różnych książkach, lecz nie tylko.. Także na filmach i bajkach.
"Systematic Chaos" to pierwszy album zrobiony dla Roadrunner Records. Jak rozpoczęliście współpracę z tą wytwórnią?
"Octavarium" to nasza ostatnia płyta dla Warnera , a nasza umowa z nimi zaczęła się już przy "Images and words", więc ten kontrakt trwał aż od "Images and Words" do "Octavarium".
Gdy nadszedł czas, by podpisać nową umowę, mieliśmy dużo wytwórni do wyboru. Właściwie zaczęliśmy nagrywać "Systematic Chaos" i prawie zakończyliśmy te nagrania, zanim podpisaliśmy umowę z Roadrunnerem, więc oni nie byli zaangażowani w proces nagrywania.
Muszę powiedzieć, że jak na razie nasze układy są świetne, bardzo nas wspierają. Nasz nowy album dostępny jest dopiero tydzień i na razie powoli dowiadujemy się, jak sobie radzą. Jest dobrze.
W takim razie dlaczego zakończyliście współpracę z waszą poprzednią wytwórnią?
Po prostu kontrakt nam się skończył. Oni zaproponowali nam jego przedłużenie, lecz chcieliśmy spróbować czegoś innego. Chcieliśmy zacząć współpracować z wytwórnią, gdzie dostaniemy wsparcie od ludzi, którzy rozumieją naszą muzykę i to skąd pochodzimy, znają historię Dream Theater, naszych fanów, wiedzą, ile sprzedaliśmy płyt. Wciąż chcemy się rozwijać, dlatego odeszliśmy.
Czy mógłbyś powiedzieć coś więcej o klipie do tego albumu? Słyszałam, że powstanie teledysk do "Constant Motion"...
Tak, właściwie już go nakręciliśmy, lecz nadal jest montowany. Nie jest jeszcze totalnie gotowy i niestety nie orientuję się, kiedy się pojawi.
Jaki jest twój ulubiony utwór na "Systematic Chaos" i dlaczego?
Sądzę, że "In The Presence of Enemies". Na albumie jest on rozdzielony na dwie części, lecz to był pierwszy, długi, aż 25-minutowy utwór, który napisaliśmy, gdy zebraliśmy się razem po dłuższej przerwie - nie pracowaliśmy razem przez pięć miesięcy, mieliśmy wolne lato. To było dobre na początek, by się rozkręcić, wprowadzić się w odpowiedni nastrój.
Dla mnie na "Systematic Chaos" jednym z najbardziej przepełnionych emocjami fragmentów jest część "Restitution" w utworze "Repentance". Kto wpadł na pomysł, aby zaprosić gości do zaśpiewania w tym utworze?
To pomysł Mike'a [Portnoy'a, perkusisty Dream Theater - przyp. red.]. To on napisał tekst do "Repentance" i on wymyślił, by zaprosić różnych gości, właściwie głównie po to, by się wypowiedzieli, by wsparli słowem przesłanie tego konkretnego utworu.
Goście pojawiają się także w utworze "Prophets of War" - chodzi tu o waszych fanów. Czy mógłbyś powiedzieć o tym coś więcej?
Ogólnie to my najpierw piszemy muzykę, potem teksty. Gdy James [LaBrie, wokalista - przyp. red.] pisał tekst do tej piosenki, rozmawialiśmy o niej i doszliśmy do takiego punktu, że poczuliśmy, że chór w tej piosence powinien być jakby bardziej podnoszący na duchu i Mike pomyślał, żeby wprowadzić coś w rodzaju skandowania.
Myśleliśmy, żeby wspomóc się pracą ludzi ze studia nagrań, lecz wtedy on powiedział: "dajmy ogłoszenie w internecie, pozwólmy fanom przyjść do nas". Tak się stało i udało się bardzo dobrze.
Jesteś na scenie już wiele lat. Który koncert był dla ciebie najbardziej niezapomnianym przeżyciem?
To bardzo ciężko określić. Niedawno ten w Radio City Music Hall, którym zakończyliśmy naszą ostatnią trasę, gdzie nagrywaliśmy "Score" [album jest rejestracją koncertu zagranego przez zespół 1 kwietnia 2006 roku w Nowym Jorku - przyp. red.]. To był dla mnie niezapomniany koncert.
Nie jest to twoja pierwsza wizyta w Polsce. Co sądzisz o polskiej publiczności, polskich fanach? Czy dostajesz od nich jakieś specjalne dowody uznania?
Sądzę, że polscy fani są wspaniali. To jedno z tych miejsc, które zaczęliśmy odwiedzać nieco później w naszej karierze. Gdy tu przyjechaliśmy po raz pierwszy, nie znaliśmy tego kraju.
Obecnie, gdy tu wracamy mamy szansę budować i rozwijać nasze wzajemne relacje z publiką. Tu zawsze spotykamy się ze świetną reakcją na naszą muzykę. Czujemy, że tu widzowie są szczęśliwi, że dla nich gramy, że uczestniczą w naszych koncertach, są bardzo głośni. Jest świetnie, nie mogłoby być lepiej.
Grałeś z wieloma gitarzystami takimi jak Steve Vai czy Joe Satriani. Czy są jacyś gitarzyści lub inni muzycy, z którymi do tej pory nie miałeś okazji współpracować, a bardzo byś chciał?
Grałem trochę ze Stevem Morrisem, który jest moim ulubionym wykonawcą. Jednakże nigdy nie mieliśmy okazji, aby razem coś nagrać, a sądzę, że to byłoby wspaniałe. Bardzo bym chciał to zrobić.
Dotychczas sześć razy grałeś na trasach G3. Czy te trasy mają dla ciebie jakieś szczególne znaczenie?
Oczywiście. Dla mnie to coś wspaniałego. Fakt, że Joe Satriani zaprasza mnie do grania na kolejnej trasie G3 i do bycia częścią tej trasy to dla mnie zaszczyt. W środowisku gitarzystów ten cykl koncertowy jest bardzo znany. Naprawdę to wielki zaszczyt współtworzyć taką trasę. Poza tym mamy naprawdę niezłą zabawę za każdym razem, gdy razem gramy.
Czy znasz jakichś nieznanych gitarzystów, których bardzo cenisz i mógłbyś o nich tutaj wspomnieć?
Tak. Mam przyjaciela, nazywa się Rusty Cooley - to naprawdę świetny gitarzysta, który staje się ostatnio coraz sławniejszy. Bardzo cenię Shawna Lane'a, niestety on już nie żyje. Oczywiście on nie jest nieznany, każdy wie, kim on jest. To jest ktoś, kogo bardzo cenię.
Porozmawiajmy o instrumentach, czy mógłbyś powiedzieć coś więcej o modelu gitary sygnowanym twoim nazwiskiem?
Oczywiście. To jest gitara firmy Music Man. W styczniu tego roku zrobiliśmy nową wersję tego instrumentu, nazywa się F1, zasadniczo wprowadziliśmy w niej po prostu kilka zmian. Zmieniliśmy drewno, zmieniliśmy jej kształt. Uwielbiam ją. To naprawdę wspaniały instrument.
Czy kolekcjonujesz gitary?
Nie. Nie mam żadnych zabytkowych instrumentów.
Niektórzy twierdzą, że muzyka takich wirtuozów jak ty jest perfekcyjna, technicznie doskonała, ale wyzuta z emocji, że brak w niej serca. Jaka jest twoja opinia na temat takich wypowiedzi?
Nie sądzę, by to było prawdziwe. Technika nie znajduje się w opozycji do emocji. To wszystko się łączy. Im lepiej jesteś w stanie zagrać na jakimkolwiek instrumencie, tym więcej jesteś w stanie przekazać. To jest tak jak ze słowami: im więcej znasz, tym lepiej możesz coś zakomunikować.
Czy istnieje prawdopodobieństwo, że dojdzie do reaktywacji Liquid Tension Experiment?
Nie mamy żadnych planów z tym związanych, lecz nigdy nie wiadomo.
Który album Dream Theater cenisz najbardziej?
Teraz - nasz najnowszy, gdyż to jest to, co zrobiliśmy ostatnio i jesteśmy naprawdę nim podekscytowani.
Czy zawsze najbardziej cenisz najnowszy album?
Zwykle tak.
Kto wpadł na pomysł, aby stworzyć DVD "Chaos in Progress - The Making of Systematic Chaos"?
To pomysł Mike'a. Gdy nagrywaliśmy, on nas filmował swoją kamerą. Miał taki pomysł. Bardzo jestem zadowolony. On włożył w to wiele pracy i czasu. I wyszło świetnie.
Czy jesteś zadowolony ze swojej roli w nim, czy może gdybyś mógł cofnąć czas to coś byś w nim zmienił?
Nie. Tak szczerze, my po prostu nagrywaliśmy, pracowaliśmy. A on nas po prostu filmował. My tak naprawdę nie tworzyliśmy jakiś ról, on nas filmował, jak nagrywaliśmy.
Masz trójkę dzieci - czy one grają na gitarze lub innych instrumentach?
Tak - grają na innych instrumentach. Właściwie wszyscy grają na fortepianie. Mój syn gra także na saksofonie i perkusji, moja córka na flecie. Są bardzo muzykalni. Moja żona jest gitarzystką i jest naprawdę świetna. Tak więc muzyka przepełnia cały nasz dom.
Czy chciałbyś, aby zaangażowały się jakoś bardziej w ten muzyczny przemysł, który przecież ma też swoje złe strony?
Wiesz, ani ja ani moja żona nie będziemy ich przekonywać. Nie czujemy, że muszą koniecznie pracować w tej dziedzinie. Lecz oczywiście oni nieustannie mają kontakt z tym światem, byli w studiu nagrań, w trasie. Jednakże to nie jest coś, na co będę naciskał.
Czy obecnie granie na gitarze stanowi dla ciebie jeszcze przyjemność czy traktujesz je wyłącznie jako pracę?
To dla mnie wielka przyjemność. Kocham grać i zawsze będę to robił. To jest coś, co naprawdę mnie bawi.
Gdy grasz to wolisz improwizować, czy może wolisz mieć wszystko wcześniej perfekcyjnie przygotowane?
To zależy od sytuacji. Na przykład w Dream Theater jest wiele przygotowań, by na koncertach brzmieć tak jak na płycie, lecz w przypadku G3 pojawia się dużo improwizacji. Tak więc to zależy od tego, gdzie i z kim gram.
Czy jest coś, czego nie lubisz w byciu sławnym muzykiem?
Nie, tak na serio - to nie. Sądzę, że to świetna sprawa. Muzyka jest wspaniała, gdyż tyle osób gra, tyle osób gra na gitarze. Skoro tak wiele osób usiłuje coś osiągnąć, to bycie docenianym, możliwość robienia czegoś tak przyjemnego jak kariera - to jest naprawdę fantastyczne.
Co jest najważniejsze w życiu muzyka: pisanie, nagrywanie, koncert, a może nauczanie grania jak w "Rock Discipline" [książka z DVD - przyp. red.] czy "Wild Stringdom" [książka z CD - przyp. red.]?
Wszystko jest ważne i się ze sobą łączy. Fajnie jest dzielić się pomysłami i uczyć. To bardzo miła część. Dla mnie bycie twórcą, pisanie i nagrywanie jest najprzyjemniejsze. Oczywiście granie na żywo jest ekscytujące, lecz ja kocham prace w studiu, pisanie.
Jesteś jednym z najlepszych gitarzystów świata. Czy masz jakieś rady dla młodych ludzi, którzy chcieliby zostać naprawdę dobrymi gitarzystami?
Oczywiście musisz ćwiczyć, niezależnie od tego na jakim instrumencie grasz, poświęcać temu czas, rozwijać się. Bardzo ważne jest pisanie własnej muzyki, a także granie z innymi ludźmi. Tak ja się uczyłem.
Gdy dorastałem grałem z różnymi muzykami w mojej okolicy. Jammowaliśmy, graliśmy bluesa, rocka, metal - to bardzo pomogło mi rozwinąć mój sposób komunikacji z innymi muzykami.
Który moment w twojej karierze uznajesz za przełomowy?
Trudno powiedzieć... Było ich chyba kilka w naszej karierze. Na pewno przełomem było to, gdy jako profesjonalny zespół wydaliśmy nasz drugi album "Images and Words". Wtedy zaczęliśmy uzyskiwać coraz większą popularność i umożliwiono nam podróżowanie po całym świecie, dzięki temu mogliśmy zapoznawać ludzi z naszą twórczością. To było zdecydowanie przełomowe.
Jaki jest teraz twój główny cel?
Głównym celem jest rozwój. Mamy tak wielu wspaniałych fanów na całym świecie, więc, aby być konsekwentnym będziemy dużo koncertować.
Lecz sądzę, że jest też inny świat, któremu możemy się spodobać. Aby do niego dotrzeć będziemy wypróbować wszelkie sposoby, wspierani przez ludzi z wytwórni - np. wystąpienia w telewizji i inne działania promocyjne. Chcemy sprawić, żeby ludzie mieli okazję nas poznać.
Także poprzez granie na festiwalach takich jak Download [brytyjski letni festiwal - przyp. red.] czy innych, po to, by ludzie mogli powiedzieć: "nigdy wcześniej ich nie słyszałem, lecz wydają się ciekawi". Tym sposobem możemy zyskać nowych słuchaczy.
Czy czujesz się spełniony jako muzyk, czy jest nadal coś, co chciałbyś osiągnąć?
Oczywiście, że chcielibyśmy osiągnąć więcej, choć ja czuję się całkowicie spełniony jako muzyk. Nie mogłoby być lepiej. Mam świetną kapelę, odnoszę wiele sukcesów, mam możliwość grania na trasach G3, gitarę sygnowaną własnym nazwiskiem. Czego chcieć więcej?
Czy jest coś, co chciałbyś powiedzieć polskim fanom?
Dziękuj, że jesteście tak otwarci na naszą muzykę. Gdy grasz w zespole ze Stanów Zjednoczonych i przyjeżdżasz po raz pierwszy do tak odległego kraju, nigdy nie wiesz, czego się spodziewać, a tu jesteśmy świetnie przyjmowani. Dziękuję, że wciąż dajecie nam dużo wsparcia i mam nadzieję, że spodoba wam się nasz nowy album.
Dziękuję za rozmowę.