Reklama

"Chcę grać aż umrę"

Doro. To hasło pada zawsze i wszędzie, kiedy ktoś zaczyna jakąkolwiek dyskusję na temat kobiet i muzyki metalowej. Dorothee Pesch w latach 80. zdobyła sławę i uznanie jako liderka świetnej niemieckiej grupy Warlock, natomiast od wczesnych lat 90. kontynuuje (ze sporymi sukcesami zresztą) karierę pod szyldem Doro.

Trudno w tym momencie wymieniać jej najbardziej znane albumy, czy teledyski, bowiem... lista taka mogłaby się okazać bardzo, bardzo długo. Okazją do przeprowadzenia tego wywiadu był planowany pierwszy występ Doro w naszym kraju, jednak ostatecznie katowicki koncert został odwołany.

Z Doro rozmawiał Bart Gabriel z magazynu "Hard Rocker".

Zacznijmy od aktualnych kwestii... Na obecnej trasie promujesz głównie nowy album "Warrior Soul". Czy znajdujecie czas na pisanie materiału na kolejny album?

Tak oczywiście, pomału robimy nowe utwory, ale sądzę, że to zajmie przynajmniej rok zanim skończymy nową płytę. Wiesz, naprawdę sporo koncertujemy, Ameryka, niedługo znowu Europa... Wydaje mi się, że będziemy wchodzić do studia jakoś w marcu.

Reklama

Na ostatniej trasie, występował z tobą Chris Caffery z Savatage, jako doszło do tej współpracy?

Wiesz, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi od wielu lat. Występowaliśmy już razem na festiwalach, nagrywaliśmy razem. Wydał świetną solową płytę, więc to była dobra okazja, poza tym chcieliśmy zrobić coś fajnego. Wiesz, to świetny gitarzysta, myślę, że to był dobry pomysł. Poza tym jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, była świetna atmosfera, dużo dobrej zabawy. Było po prostu fantastycznie.

Tak mi się teraz nasunęło: co w ogóle robiłaś ostatnio w Czechach, jeśli mogę spytać?

Nagrywałam gościnnie parę rzeczy z zespołem Kreyson, znamy się już jakiś czas, poznaliśmy się kiedy byłam w Czechach jakiś czas temu, i teraz znów mnie zaprosili. To naprawdę bardzo dobry zespół, i myślę, że to w ogóle będzie całkiem niezła paczka na wspólną trasę koncertową.

Zresztą Lada z Kreyson to naprawdę bardzo dobry, utalentowany wokalista. Czeska menedżer Kreyson organizuje kilka koncertów z tej trasy w Czechach, no i uda się zagrać jeden koncert w Polsce, naprawdę bardzo się cieszę!

Zaraz wypytam cię o koncert w Polsce, nie martw się (śmiech). Wiesz co, w ciągu swojej kariery nagrałaś i grałaś na żywo sporo coverów, między innymi z repertuaru Judas Priest, Maiden, Led Zeppelin i Dio. Nie myślałaś o tym, żeby zrobić składankę z coverami?

(Śmiech) Wiesz co, to naprawdę dobry pomysł! Ale tutaj główna decyzja leży po stronie wytwórni, zrobienie czegoś takiego nie jest do końca takie proste, w związku z prawami i tym wszystkim. Fani zawsze się świetnie bawią kiedy słyszą takie utwory, jak graliśmy na żywo "Breaking The Law" z Udo Dirkschneiderem, to było wspaniałe! Ale album, nie wiem, na razie nie ma takich planów.

Twoje obecne wydawnictwo to singel "All We Are". Dlaczego zdecydowałaś się ponownie nagrać ten klasyczny już kawałek Warlock?

Wiesz, to wyszło w sumie jakoś przypadkiem. Moja bardzo dobra przyjaciółka, Regina Hamlich, która jest od dziesięciu lat mistrzynią w boksie, poprosiła mnie, że chciałaby żeby właśnie utwór "All We Are" był jej utworem kiedy wychodzi na ring. To był ogromny zaszczyt, musisz wiedzieć, że ona jest naprawdę bardzo znana w boksie, przynajmniej tutaj w Niemczech, ma miliony wielbicieli.

Wykonaliśmy parę telefonów, rozmawialiśmy z wytwórnią, i zdecydowaliśmy się to wydać osobno, więc ten singel to jakby hołd dla Reginy Halmich.

A nie zastanawiałaś się kiedyś nad ponownym nagraniem większej ilości starych klasyków z repertuary Warlock? Tak pytam, bo słyszałem, że jakiś świr chce zrobić składankę "A Tribute To Warlock"...

(Śmiech) Wiesz, myślałam już nad czymś takim, ale to nie do końca takie proste, bo znów trzeba opłacić starych producentów, muzyków, ludzi którzy mają prawa do tych kompozycji. Ale definitywnie będę o tym myśleć, tak.

Z innej beczki. Jak wyjaśniłabyś fakt, że klasyczne metalowe grupy z lat 80. - wymieńmy tylko niemieckie, jak na przykład U.D.O., Grave Digger, Running Wild, Helloween, czy też oczywiście twój zespół - radzą sobie całkiem nieźle, kiedy praktycznie żadna młoda grupa nie dostała się na szczyt, poza Hammerfall? Zespoły wydają po 1-2 płyty i znikają, albo tkwią w głębokim podziemiu...

Wiesz, kiedy my zaczynaliśmy to były inne czasy. Heavy metal był naprawdę bardzo popularny, wszystkie magazyny i media wspierały ten gatunek, heavy metal był wszędzie. Wytwórnie wkładały masę pieniędzy w promowanie naszych płyt.

Byli też zupełnie inni fani, ludzie do tego inaczej podchodzili. Teraz też jest dobrze, ale wiesz, to były po prostu inne czasy. Mieliśmy dużo czasu na budowanie czegoś, scena się tworzyła, to było coś nowego.

Ale z drugiej strony obecne czasy mają jeden plus, nie jesteś uzależniony w taki sposób od wytwórni, internet to niesamowite narzędzie promocji, można bardzo dużo osiągnąć samemu, robić co się chce. Nie ma sytuacji jak kiedyś, że zmieniał się trend, i ludzie z wytwórni kazali ci grać inaczej.

Skoro już rozmawiamy o klasycznych czasach, czasach Warlock. Wiele razy w różnych rankingach czy podsumowaniach, uznawano cię za symbol seksu. Jak to odbierasz? Nie wkurzało cię trochę, że faceci najpierw widzą w tobie fajną laskę, a dopiero później zwracali uwagę no twój głos i zdolności muzyczne?

(Śmiech) Wiesz, ja tego tak nigdy nie odbierałam. Po prostu każda pozytywna opinia, nie ważne w jakiej kategorii, to jest zawsze miłe i dobre. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, jeśli to było w jakikolwiek sposób w pozytywnym znaczeniu, to było po prostu miłe.

Jak wiadomo, pierwszy album wydany pod szyldem Doro, był właściwie albumem twojej starej kapeli Warlock. Co się właściwie stało, że straciliście wtedy prawa do nazwy?

To była tak, że mieliśmy dwóch menadżerów, jednego w Ameryce, i jednego w Europie. Obaj byli naszymi przyjaciółmi. Ale pewnego dnia, nasz menadżer tutaj w Europie powiedział, że odchodzi, że to dla niego za dużo i w ogóle. Jak się później okazało, zabrał większość naszych pieniędzy i powiedział, że zabiera nazwę Warlock i prawa do wszystkich gadżetów.

Stwierdziliśmy, że to jakieś brednie, bo przecież graliśmy jako Warlock na długo przedtem zanim go poznaliśmy, ale okazało się, że kiedy z nami pracował zastrzegł sobie tą nazwę w sądzie, a my na to wcześniej nie wpadliśmy. To nie było w zbyt dobrym tonie, do tego strata masy pieniędzy... Tak, to był wtedy koniec Warlock...

Przykra sprawa. Mam kolejne pytanie, powiedzmy historyczne. Niektóre źródła podają, że śpiewałaś w zespole Snakebite, z którego przeszłaś do Warlock. Ale coś mi się tu nie zgadza rocznikowo, bo mam nagrania Beast z 1982 roku...

Najpierw był Snakebite, później śpiewałam w Beast, moim kolejnym zespołem był Attack. Ale Attack zmienił się w Warlock, który właściwie założył Peter Szigeti, Frank Rittel też był ze mną w Snakebite...

Zabijesz mnie za to pytanie, ale nie pokusiłabyś się o jakąś chociaż limitowaną płytę z tymi starymi nagraniami? (śmiech)

(Śmiech) Wiesz, ja lubię i pamiętam niektóre z tych utworów, ale nie wiem jak by się do tego w ogóle zabrać, w ogóle od lat nie mam żadnego kontaktu z tamtymi ludźmi. Ale to mogłoby być fajne, na przykład nagrać ponownie któreś z tych całkiem starych kawałków, bardzo je lubię...

A wiesz, że ja też?

Które na przykład?

"Satisfy You" było świetne...

Ooo, to był dobry kawałek, ale były też inne bardzo dobre... Niesamowite, że to znasz...

Niedawno dopadłem wasze nagranie ze studia, coś jak "live in studio", z 1984 roku. Wiele osób nie wierzyło, że taki materiał istnieje, co to było tak naprawdę? Jakieś demo do albumu "Burning The Witches"?

Wiesz, tak naprawdę album "Burning The Witches" był nagrywany w 1983 roku. Trudno mi teraz sobie przypomnieć, co to za materiał o którym mówisz, bo pamiętam, że do własnego użytku nagrywaliśmy bardzo dużo rzeczy, prób i w ogóle.

Więcej w najnowszym numerze magazynu "Hard Rocker".

Hard Rocker
Dowiedz się więcej na temat: umarł | koncert | śmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy