Reklama

"Byłam zakochana w smutku"


Amerykański zespół Evanescence w 2003 roku był jednym z największych muzycznych objawień na świecie, a jego debiutancki album "Fallen", promowany singlami "Bring Me To Life", "My Immortal" czy "Going Under", sprzedał się na całym świecie w nieprawdopodobnej liczbie 14 milionów egzemplarzy! Jednak po tym zaskakującym sukcesie, w grupie doszło do wewnętrznych problemów. Pierwszy nie wytrzymał Ben Moody, kompozytor większości materiału, który odszedł z powodu "różnic artystycznych" w połowie europejskiej trasy koncertowej. Kolejną "ofiarą" sukcesu Evanescence stał się oryginalny basista Will Boyd, który uznał, że nie jest w stanie zagrać kolejnego tournee i rozstał się z grupą tuż przed premierą długo oczekiwanej drugiej płyty "The Open Door" (wrzesień 2006). A trzeba dodać, że w międzyczasie przyjęty na miejsce Moody'ego gitarzysta Terry Balsamo (wcześniej w formacji Cold) miał zawał...

Reklama

Na szczęście dla fanów wokalistka Amy Lee, wbrew wszelkim przeciwnościom losu, doprowadziła Evanescene do końca sesji nagraniowej, której efektem jest album "The Open Door". Z okazji jego premiery muzycy amerykańskiej grupy opowiedzieli m.in. o swej nowej muzyce, planach koncertowych i co jest dla nich najważniejsze w życiu.

Jakie są główne różnice pomiędzy waszym poprzednim albumem "Fallen" z 2003 roku a najnowszą płytą "The Open Door"?

Amy Lee: Na płycie słychać wiele zmian, które zdarzyły się w moim życiu. Płyta jest bardziej dojrzała, przez ten okres stałam się lepszym muzykiem. Poza tym jest we mnie dużo więcej zaufania we własne siły. Nie boję się podejmować wyzwań. Tak było na poprzedniej płycie, bałam się eksperymentować, brakowało mi pewności siebie...

Pod względem muzycznym tym razem spróbowaliśmy wielu nowych rzeczy. Ta płyta ma duszę w wielu znaczeniach. Między innymi odsłoniłam to, co czułam bardziej niż kiedykolwiek. Weźmy na przykład pierwszy singel "Call Me When You're Sober". Ciężko go zinterpretować jednoznacznie. Naprawdę chciałam coś przekazać... i to zostało powiedziane.

Można jednak patrzeć na to z wielu stron. Pisane przeze mnie teksty można dopasować do wielu życiowych sytuacji. Czasami mam wielką ochotę coś przekazać i nie mogę się przed tym powstrzymać. I jestem z tego dumna.

Czy wasze piosenki, które opowiadają zazwyczaj o smutnych sprawach, powstają w momencie, gdy jesteście przygnębieni?

Amy Lee: Wcześniej czułam, że byłam zakochana w... moim smutku. Właściwie zawsze tak było. Wpadałam w odpowiedni nastrój i zaczynałam pisać muzykę. To taki rodzaj depresji, doła, złego nastroju...

Ale w tym samym czasie chciałam być wolna, przełamać się, czuć się szczęśliwą. Pewnego dnia powiedziałam sobie: "Koniec z tym!". Trzeba iść do przodu i zmieniać się.

Który z utworów na "The Open Door" uważacie za najbardziej istotny?

Amy Lee: "Good Enough" powstał, kiedy czułam wewnętrzny spokój. Trochę się tego obawiam... To zakręcona sytuacja, bo napisanie tej piosenki i zaproponowanie jej kolegom podczas sesji wymagało wiele odwagi. Ta piosenka jest bardzo prawdziwa, śpiewałam to co siedziało mi na sercu i po raz pierwszy nie było to smutne, żałosne, grobowe, tylko wesołe. Powiedziałam chłopakom: "Cóż, napisałam wesoły numer, pewnie go znienawidzicie". Ale im się spodobał (śmiech).

Naprawdę uwielbiam "Good Enough". Piosenka pokazuje jak się czuję w tym momencie. To był ostatni utwór, jaki napisałam na album. To fajne, ponieważ jest to puenta dla rzeczy przez które przeszłam.

John Le Compt: Kiedy komponowałem moją partię do "All That I'm Living For", w głowie cały czas myślałem o tym, by napisać, czym dla mnie jest Evanescence. Jestem w zespole od dłuższego czasu, napisałem wiele utworów na pierwszy album. I ten brzmi podobnie jak piosenki z tamtej płyty, tyle że jest o wiele cięższy.

Terry Balsamo: Moimi ulubionymi piosenkami są "Your Star" i "Call Me When You're Sober".

Czy czekacie na kolejną trasę koncertową?

Amy Lee: Zaraz po trasie koncertowej promującej "Fallen" ukryliśmy się i zaczęliśmy pracować nad nową muzyką. Dlatego z niecierpliwością czekam z kolejne torunee. Nie graliśmy żadnych koncertów od dwóch lat. Nie wiem jak fani, ale ja tęsknię za tym uczuciem, kiedy na koncertach energia emanuje z każdego z nas. Czuję się wtedy bardzo silna.

Co dla was znaczą występy w Europie, gdzie jesteście bardzo popularni?

Terry Balsamo: Jednym z najprzyjemniejszych doświadczeń w Evanescence była na pewno europejska trasa koncertowa. To miłe widzieć, jak wielki jest ten zespół tak daleko od domu... To naprawdę super.

Amy Lee: Trasa koncertowa za Oceanem jest o wiele bardziej stresująca, musimy odwiedzić tyle państw... Poza tym jesteśmy z dala od domu i jest dużo ciężej. Ale fani są naprawdę szaleni.

Co jest dla was najważniejsze w życiu? Czy czujecie się w tym momencie spełnieni jako ludzie?

Rocky Gray: Być zdolnym do robienia codziennie tego, co się najbardziej lubi. I wspierać swoją rodzinę. Czuję się spełniony. Naprawdę, nie możesz żądać niczego więcej...

Dziękuję za wywiad.

(Oprac. na podstawie materiałów promocyjnych wytwórni Sony BMG)

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: piosenki | John Terry | zakochana
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy