"Ballady kata i heavy metal!"
Niemiecki Grave Digger, to tak naprawdę jedna z niewielu autentycznych legend heavy metalu lat 80., którym po zakończeniu działalności udało się powrócić w chwale i... Osiągnąć jeszcze większy sukces.
Po trzech świetnych albumach w latach 80., zespół próbował przejść na "jasną stronę mocy" i nagrał komercyjny, leciutki krążek pod nazwą Digger. Zagrywka niestety nie wyszła, i grupa szybko po tym zabiegu po prostu przestała istnieć. Po tym, jak w 1993 roku powrócili z klasycznym heavy metalowym brzmieniem na doskonałej płycie "The Reaper", właściwie w krótkim czasie wspięli się na szczyt, i można powiedzieć, że znaleźli się w pierwszej lidze niemieckiego heavy metalu, obok Gamma Ray, Helloween, Blind Guardian czy Running Wild.
O ile sukcesy trzech ostatnich grup w drugiej połowie lat 90. były coraz mniejsze, tak Grave Digger radził sobie można powiedzieć wręcz doskonale. Wydany w 1996 roku album "Tunes Of War" to według zarówno fanów jak i krytyków, dzieło doskonałe i prawdopodobnie jedna z najlepszych płyt w niemieckim metalu.
Słyszało się również głosy, iż wielu osobom płyta ta przywróciła wiarę w odrodzenie klasycznego, szczerego metalu (zauważcie, że działo się to na rok przed debiutem Hammerfall). Co ciekawe, kolejne dwie płyty, czyli "Knights Of The Cross" i "Excalibur" to utrzymanie poziomu i równie doskonałe krążki.
Grave Digger chciał jednak iść dalej, zrobić coś nowego - i obiektywnie patrząc, nie wyszło im to do końca na dobre. Płyty takie jak "The Grave Digger", "Rheingold", "The Last Supper" czy wreszcie ostatnia "Liberty Or Death" oczywiście są bardzo dobre, ale tak jak i dobre - tak i wyrównane, i niezbyt zaskakujące. Wielu fanów zaczęło winić za taki stan rzeczy albo wytwórnię płytową, albo nowego gitarzystę Manni'ego Schmidta (eks-Rage), który o ile jest doskonałym gitarzystą, tak trafił na moment lekkiej zmiany stylu w Grave Digger, która nie wszystkim przypadła do gustu...
Kiedy usłyszałem, że w Grave Digger szykuje się kolejna zmiana polegająca na rozszerzeniu składu, i kiedy dowiedziałem się, że do grupy dołączyła kolejna kultowa postać niemieckiej sceny: Thilo Hermann (eks-Running Wild, Faithful Breath, Risk), wiedziałem, że powstanie płyta doskonała, i skład będzie najsilniejszym, jaki kiedykolwiek tworzył Grave Digger. Nie pomyliłem się!
Kiedy jeszcze przed zakończeniem nagrań, trafiły do mnie fragmenty nowego krążka, i kiedy wpadł mi w ręce zwiastujący album singiel "Pray", poczułem się tak jak te kilkanaście lat temu, kiedy Grave Digger przywracał ludziom - w tym i mnie - wiarę w klasyczne heavy. Wiem, to wszystko może brzmi nieco patetycznie, ale Grave Digger od zawsze był zespołem, który wywoływał emocje, i wiem, że nie jestem w takich odczuciach odosobnionym przypadkiem. Tyle słowem wstępu. Panie i panowie, przed Bartem Gabrielem z magazynu "Hard Rocker" założyciel i wokalista Grave Digger, Chris Boltendahl.
Chris, zacznijmy od najbardziej aktualnych spraw, od mini albumu "Pray". Dlaczego zdecydowaliście się wypuścić coś takiego, ni to album ni to singel...?
Nagraliśmy bardzo dużo utworów, i stwierdziliśmy, że fajnie będzie wypuścić coś przed płytą. Do tego doszedł bardzo fajny cover Motorhead. Myślę, że naszym fanom to przypadnie do gustu.
No właśnie, na tej płytce są 3 utwory, których nie będzie na nowej płycie. Jak je wybraliście, po prostu zdecydowaliście, że nie są wystarczająco dobre na pełny album, czy też rejestrowaliście je już z zamiarem wydania na takim mini albumie?
Wiesz co, wybraliśmy je wspólnie. Na albumie będzie 10 utworów, które... Jakby ci to powiedzieć... O, tworzą jakby jedną całość. A te kilka utworów trochę odstawało, po pierwsze ze względu na teksty, no i ze względu na atmosferę płyty. Zebraliśmy je razem, i zdecydowaliśmy się umieścić je razem właśnie na tej EP.
Wiesz co, dał mi do myślenia ten cover Motorhead: oczywiście wiadomo, że Motorhead był zawsze ważnym zespołem dla Grave Digger, więc sam wybór utworu nie dziwi. Ale dlaczego w ogóle daliście cover na własne wydawnictwo? Pomijając covery Maiden czy Zeppelin z albumów "A Tribute To...", które był gdzieś tam dorzucone jako bonusy, to właściwie niezbyt często robicie coś takiego...?
Właściwie, to na początku chcieliśmy dać dwa covery, ale po rozmowach z ludźmi w końcu zdecydowaliśmy się na Motorhead. To właściwie Manni wymyślił, żeby zrobić akurat ten numer, a my wszyscy stwierdziliśmy, że to fajny pomysł. No i wydaje mi się, że cover fajnie wyszedł, ten utwór pasuje do mojego głosu...
Chris, za to pytanie mnie nie polubisz: nie podoba mi się okładka mini albumu "Pray", zresztą tak samo jak płyty "Liberty Or Death". Kurde, wszyscy robią masowo, nudne do wyrzygania komputerowe grafiki, dlaczego nie zrobiliście klasycznej okładki, nie wiem, przykładowo znów malowanej przez Andreasa Marschalla?
(Śmiech). Po pierwsze, teraz zrobienie okładki z Andreasem Marschallem jest bardzo, bardzo drogie. Rozmawialiśmy o tym w zespole, i stwierdziliśmy, że zrobimy okładkę na czasie, która jednak nawiązuje do naszego stylu, stąd modlący się reaper. Ale okładka "Ballads Of A Hangman" ci się na pewno spodoba, jest bardzo klasyczna, totalnie w stylu lat 80. Może nawet trochę w stylu Andreasa Marschalla. Jest bardzo klimatyczna.
(Śmiech) No to prawie odpowiedziałeś na kolejne pytanie, bo chciałem cię spytać, co będzie na okładce pełnego albumu...
O, zobaczysz na okładce duży kościół, katedrę, będzie nasza maskotka - żniwiarz, szubienica, szczury, czaszki, pająki...No i postać kata, mnisi, będzie bardzo fajna!
No stary, już się poczułem jakby było halloween...! A właśnie, kiedy promowaliście na koncertach "Tunes Of War", na scenie pojawiał się dudziarz. Czy przy nowym albumie można się spodziewać kata?
Pracujemy nad tym! Zbieramy wszystkie pomysły, żeby zrobić naprawdę dobre show!
I dobrze, widać że wiecie o co chodzi w heavy metalu! Chris, widziałem notkę na waszej stronie internetowej, gdzie napisałeś, że ludzie mają się nie irytować singlem, bo płyta będzie dużo bardziej surowa. O co chodzi...?
Wiesz, tytułowy utwór "Pray" to prawie jak ciężka ballada, a na płycie nie będzie takich utworów. Ale na płytach Grave Digger zawsze jest coś specjalnego, tym razem będzie to duet z Veronicą z Benedictum. Ale cała reszta, to czysty heavy metal (śmiech).
I bardzo dobrze, wiesz jak zachęcić ludzi do słuchania (śmiech). No właśnie, ja już słuchałem waszej nowej płyty, i co ucieszyło mnie najbardziej - przywodzi mi na myśl to, co robiliście na "Tunes Of War", czy na "Excalibur". Jest znów bardziej epicko, dwie centrale i tak dalej. Przypadek, czy zaplanowany efekt?
Nie, nigdy nie mamy planu przed komponowaniem, nigdy nie mamy też zamiaru kopiować własnych utworów (śmiech). Więc raczej to przypadek, oraz wkład naszego nowego gitarzysty Thilo. Zrobili z Mannim większość muzyki na płycie.
Jedyne z czego zrezygnowaliśmy w stosunku do tego epickiego stylu, to te bardzo rozbudowane backing wokale. Teraz ich nie będzie, bo stwierdziliśmy, że o ile brzmią dobrze, to potem w zwykłej wersji na koncercie już to tak nie wychodzi. Więc raczej są krzyczane chórki, klasycznie, a mniej takich epickich wokaliz. Wiesz, jak się nad tym zastanowić, to w starym Grave Digger nie było takich wokaliz, więc nowa płyta jest w tej kwestii jakby powrotem, do całkiem starego stylu zespołu.
Wspomniałeś o Veronice Freeman z Benedictum, poza nią będą jeszcze inni goście na płycie?
Nie nie, tylko ona.
OK. A co mi powiesz o tekstach na nowej płycie...? Koncept album?
Nie! Wszyscy już sobie przyznaliśmy, że starczy tego, w przeszłości zrobiliśmy dużo koncept albumów, i teraz chcemy wrócić do luźnego, heavy metalowego pisania.
A nowa płyta, to właściwie trochę podobne do tego, co zrobiłem na albumie "The Grave Digger". Nie inspirowałem się co prawda opowiadaniami Edgara Allana Poe jak wtedy, ale kiedy ruszaliśmy na trasę, żona sprezentowała mi książkę, z różnymi meksykańskimi opowieściami. Jest tam bardzo dużo śmiesznych jak i brutalnych opowieści.
Pamiętam, że raz powiedziałem chłopakom "to brzmi jak ballady kata", i wszyscy byli podekscytowani, że to bardzo fajny tytuł. Więc resztę tekstów już pisałem w ten sposób. To coś jakby wyznania ludzi, którzy stoją przed katem, i zastanawiają się nad swoim życiem...
A jak ci się wygodniej pracuje nad tekstami: pisząc koncept album, gdzie obracasz się wokół jednej historii, czy pisząc luźne, niepowiązane ze sobą liryki?
Zdecydowanie łatwiej się pracuje nad pojedynczymi tekstami, robiąc koncept, nie dość, że jesteś ograniczony do jednej opowieści, to musisz to tak poskładać, żeby ludzie wiedzieli o co chodzi. Poza tym to dla mnie lepsza zabawa, bo pisząc pojedyncze teksty, mogę bardziej wyrazić siebie samego, pisząc według własnego uznania, według własnych inspiracji.
Wspomniałeś Thilo: nowy nabytek w zespole. Jakiś czas temu mieliśmy z nim wywiad, aczkolwiek chciałbym poznać twoją wersję tej historii: jak do tego doszło, że Grave Digger ma dwóch gitarzystów, i jak dołączył do was Thilo?
To było tak: latem siedliśmy z Mannim, i powiedziałem mu o swoich obawach, że w zespole jest lekka stagnacja, że trzeba zrobić coś nowego, wykonać krok do przodu. Spytałem, co myśli o tym, żeby przyjąć do zespołu drugiego gitarzystę, i od razu się zgodził.
Powiedziałem mu, że mam na myśli Thilo Hermanna, po czym on stwierdził, że też od razu o nim pomyślał. Więc decyzja była szybka, i tak oto po dwudziestu paru latach, Grave Digger ma drugiego gitarzystę. Myślę, że to wyjdzie na dobre muzyce, kompozycjom, dźwięk i brzmienie są bardziej złożone.
Po tym co słyszałem, nie mógłbym się nie zgodzić. Chris, a jak przebiegała sesja nagraniowa albumu, i nowej EP? Chodzi mi o to, że to nowe doświadczenie dla was wszystkich, pracować z dwoma gitarzystami, gdzie każdy ma swoje pomysły...
Na początku było trochę trudno, ale po paru dniach doszliśmy do tego jak należy pracować, i wszystko poszło już dobrze.
Czyli nie było sytuacji, że Manni chciał skopać tyłek Thilo, za to, że ten gra jego ulubioną solówkę? (śmiech)
Nie nie, nie ma współzawodnictwa w zespole (śmiech).
Niedawno odbyliście trasę koncertową z Therion: dwie zupełnie inny grupy, i muzyków i fanów. Co ciekawe, w niektórych krajach jak na przykład w Hiszpanii, to Grave Digger był headlinerem. Jak wspominasz te koncerty? Bo to chyba nowe doświadczenie...
Tak, to było bardzo ciekawe doświadczenie, często graliśmy dla fanów innej muzyki. Ale wszędzie mieliśmy dobre przyjęcie, i wydaje mi się, że to ogromny krok do przodu dla zespołu. Może to kiedyś powtórzymy, ale to była bardzo dobra, i bardzo długa trasa.
Skoro rozmawiamy o koncertach: niedawno rozmawiałem z Joey'em z Manowar, i rozmowa zeszła na temat zespołów - stwierdził, że Grave Digger był jednym z najlepszych supportów jakie mieli... Jak ty wspominasz koncerty z nimi?
O, bardzo lubię Manowar jako zespół, ale nie podoba mi się ich zachowanie jako ludzi. Muzyka jest bardzo fajna, ludzie już mniej (śmiech).
(śmiech) Chyba wiem co masz na myśli. A jak ci się podoba ostatnia płyta Manowar?
Będę z tobą szczery, jeszcze jej nie słyszałem w całości. Ale chyba wolę stare płyty Manowar, to co robili do połowy lat 90.
Dobra, wracamy do Grave Digger. W ciągu ostatnich lat, dość często zmienialiście wytwórnię. Gun Records, potem Nuclear Blast, potem Locomotive, teraz Napalm Records...
Taaaak... Z Gun Records decyzja była prosta, nie byliśmy zadowoleni z tej współpracy. Z Nuclear Blast, po prostu kontrakt dobiegł końca i nie chcieliśmy go przedłużać. W przypadku Locomotive Records doszło do sprzeczności interesów, jak wiesz jestem pracownikiem tej wytwórni, poza tym jestem też menedżerem Grave Digger, tak więc były różne dziwne sytuacje, i doszliśmy do porozumienia z szefem Locomotive, że będzie lepiej, jeśli Grave Digger przejdzie do innej wytwórni.
Z Napalm to była szybka decyzja, bo są teraz jedną z najszybciej rozwijających się wytwórni, są jak Nuclear Blast 10 lat temu. I jestem zadowolony, że mamy z nimi kontrakt.
Tak, ale nie uważasz, że to może być dziwna decyzja? Wiesz, co by o nich nie mówić, to jednak doświadczenia w pracy z kapelami typowo heavy metalowymi nie mają, a historia już nie raz pokazała, że z takimi zespołami pracuje się nieco inaczej...
Tak, znam większość wydawnictw Napalm Records, ale oni są świetnymi specjalistami jeśli chodzi o promocję i marketing, a to tak samo ważne. Zresztą mieliśmy ofertę od Nuclear Blast, ale woleliśmy przejść do Napalm...
Teraz bardziej złożone pytanie: największy sukces komercyjny, największa sprzedawalność w przypadku Grave Digger, to jak mniemam płyta "Tunes Of War". Czy się mylę?
Nie nie, masz rację, zdecydowanie "Tunes Of War".
OK. To czy wydaje ci się, że obecny skład Grave Digger - moim zdaniem najmocniejszy w historii zespołu - zagwarantuje nowej płycie tak wielki sukces, jak to miało miejsce w przypadku "Tunes Of War"...?
Hmm, mam nadzieję! Dlatego wciąż nagrywamy nowe płyty! To znaczy wiesz, czegoś takiego nie przewidzisz, i tego się nie da zaplanować. Ale fakt, że na nowej płycie są bardzo dobre utwory, jest świetna okładka. Ale nie spodziewam się, że będzie tak dobrze jak w przypadku "Tunes Of War".
Ja też nie, wtedy jeszcze na potęgę nie okradało się muzyków, ściągając nielegalne mp3...
Tak, dokładnie.
Chris, teraz pytanie, które od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie. Parę lat temu, Gun Records po cichu wypuścili płytę Grave Digger "Lost Tunes From The Vault". To prawda, że powstała bez zgody zespołu?
Tak.
Czyli jest bootlegiem?
Nie, ponieważ pozbierali rzadkie utwory, do których mieli prawo, i włożyli je na jedną płytę. Mieli prawo zrobić coś takiego.
Rozumiem. Jakoś jednak umknął mi w waszej historii utwór "My Life", który pojawił się na tej płycie... Był wcześniej wydany?
Tak, to był oryginalnie bonus track z japońskiej limitowanej wersji digipak, albumu "Heart Of Darkness". Chyba wszystkie utwory z tej składanki były wcześniej wydane.
A ile nagranych, a nie wydanych utworów Grave Digger trzymasz w swoich zbiorach?
Nie, nic, wszystko co nagramy jest potem wydawane.
OK. No to dalej. Siedzisz w tym biznesie ponad 25 lat. Czujesz się bardziej artystą, gwiazdą rocka, czy używając twoich własnych tekstów, jesteś nadal "headbanging man" (śmiech)?
(śmiech). Czuję się jak zwykły człowiek. Nie jak gwiazda rocka, tylko jak zwykły człowiek, który chce nagrywać muzykę. To jest mój cel. Lubię metal, lubię grać metal, lubię być w trasie. To najważniejsze w moim życiu, oczywiście zaraz obok mojej rodziny.
A jako osoba z takim doświadczeniem: muzyk, lider zespołu i menedżer, jakie rady dałbyś młodym zespołom?
Bądźcie szczerzy, i podążajcie za określonym celem. Szanujcie ludzi z którymi pracujecie, to jest naprawdę ważne. Nie próbujcie się rozglądać na lewo czy prawo, po prostu określcie swój cel i za nim podążajcie.
Więcej w magazynie "Hard Rocker".