Artrosis: Nie będę robiła scen

- Muzyka to bardzo ważna część mojego życia, której poważnie zaczęło mi brakować w pewnym momencie - opowiada Medeah, wokalistka zielonogórskiej formacji Artrosis, zaliczanej do jednej z najważniejszych grup na scenie rocka gotyckiego. Po czteroletniej przerwie, w trakcie której Medeah m.in. została mamą, zespół powrócił z płytą "Con Trust" (premiera 2 października 2006 r.). Tuż przed rozpoczętą na początku listopada trasą promującą "Con Trust" wokalistka Artrosis znalazła parę chwil, żeby odpowiedzieć na pytania Michała Boronia. Medeah opowiedziała o tym, co w ostatnim czasie działo się w zespole, czy "Con Trust" jest najbardziej rockową płytą w ich dorobku, o sytuacji na scenie gotyckiej, a także o problemach z... drzwiami.

article cover
INTERIA.PL

Opowiedz co się działo w obozie Artrosis przez te cztery lata, które minęło od wydania płyty "Melange".

Działo się naprawdę wiele wbrew pozornej ciszy? Na początku 2003 roku zostałam mamą i podjęłam decyzję, że minimum rok poświęcę wychowaniu swojej pociechy. Działalność zespołowa została przeze mnie odsunięta na nieco dalszy plan. Myślę, że dobrze to nam zrobiło, bo w zasadzie od naszego debiutu co rok serwowaliśmy naszym słuchaczom nowe wydawnictwa.

Po pewnym czasie, odczułam ogromny brak czegoś, czego początkowo nie potrafiłam jednoznacznie zinterpretować. Po kilku nieprzespanych nocach, godzinach rozmyślań itp. stwierdziłam, że najwyższy czas na to, by powrócić do aktywności w sferze muzycznej.

I tak powstał pierwszy utwór, otwierający również płytę "Con Trust": "Tym dla mnie jest". To utwór podsumowujący moje rozważania na temat tego czym dla mnie jest muzyka, komponowanie i wszystko co jest z tym związane, czyli koncerty, studio nagrań itp.

W międzyczasie zespół opuścił Maciek Niedzielski, zatem kolejnym problemem z jakim musieliśmy się uporać było skompletowanie nowego składu. Tak w zespole pojawił się Migdał - nasz klawiszowiec oraz Konrad - perkusista. Zupełnie odmienny od dotychczasowego skład, zmusił nas do przearanżowania w zasadzie od podstaw starego materiału, jaki grywamy do dziś na koncertach. To też zajęło trochę czasu.

Kolejną komplikacją z którą jednak udało nam się w miarę szybko uporać było opracowanie planu logistycznego dotyczącego naszych spotkań na próbach. Pochodzimy z trzech odległych miast, czyli z Zielonej Góry, Poznania i Łodzi. Spotykanie się na próbach było początkowo dość karkołomnym przedsięwzięciem, natomiast potrafiliśmy tak się zorganizować, że okazało się wkrótce, że próby odbywają się zdecydowanie częściej niż wówczas kiedy skład zespołu stanowili muzycy z jednego miasta. I tak powoli rozpoczęliśmy prace nad nowym materiałem, a dziś rozmawiamy o efektach tego, co udało nam się zrobić.

Jak na ciebie wpłynęło macierzyństwo? Jak to godzisz z byciem wokalistką w zespole rockowym, z życiem pomiędzy studiem, a kolejnymi koncertami, które właśnie zaczynacie?

Muzyka to bardzo ważna część mojego życia, której poważnie zaczęło mi brakować w pewnym momencie. Niezaprzeczalnym jest jednak fakt, że wychowanie i dobro dziecka to dla mnie najważniejsza sprawa. Jestem w dobrej sytuacji, ponieważ dzięki wsparciu najbliższych, ich pomocy i zaangażowaniu nauczyłam się dzielić życie muzyczne z tym codziennym, bez szkody dla jednej czy drugiej strony.


"Nie pasuje do nas żywa perkusja" - mówiłaś nam w 2001 roku. Tymczasem Artrosis z płyty "Con Trust" to jak najbardziej żywe granie, w którym chyba bębny grają całkiem sporą rolę. Co sprawiło, że zmieniłaś zdanie?

Jak słusznie zauważyłeś był to rok 2001. Wówczas tak właśnie myślałam. Od kilku lat marzyłam o nagraniu rockowej płyty, takiej z żywymi bębnami. To, że nasze szeregi zasilił perkusista było doskonałym momentem aby podjąć się realizacji tych marzeń. Zresztą wszyscy obecni muzycy Artrosis to rockandrollowcy wychowani głównie na żywej muzie i od razu zgodzili się z takim podejściem do tematu.

Opowiadasz o tym, że "Con Trust" to wasza najbardziej rockowa płyta. Można chyba powiedzieć, że z płyty na płyty w waszej muzyce jest coraz więcej ciężaru? Śpiewasz też mocniej, bardziej rockowo..

W zasadzie na każdej płycie Artrosis staram się zaprezentować z nieco innej strony. Tutaj akurat w większości to teksty inspirowały taki, a nie inny sposób śpiewania. Poza tym z tej strony jeszcze nie dałam się poznać (śmiech). Co do tego czy kolejne płyty są cięższe... Ja osobiście nie zauważyłam takiej tendencji, myślę że trudno raczej porównywać ze sobą "Con Trust" z "Melange" na przykład... To odmienny klimat i środki wyrazu. Podejrzewam, że gdyby zaaranżować materiał "Con Trust" podobnie jak na płycie "Fetish" nie odczulibyśmy jakiejś ogromnej różnicy jeśli chodzi o ciężar. Żywy skład odmienił jednak bezsprzecznie brzmienie Artrosis. Jest bardziej rockowo właśnie. Stąd może takie odczucia.

To pewnie też efekt tego, że od pewnego czasu grasz z muzykami łódzkiej metalowej grupy Sacriversum? Jednak sądząc po tym, że nadal odpowiadasz za zdecydowaną większość muzyki i teksty, możesz powiedzieć Artrosis to ja?

I tak i nie. Jestem w Artrosis od początku, od momentu w którym podjęto decyzję że powstanie, zatem jak najbardziej wszystko co zespół osiągnął odbyło się z ogromnym moim udziałem i zaangażowaniem. Natomiast Artrosis to zawsze był zespół, czyli grupa ludzi, a nie jedna osoba z muzykami sesyjnymi.

Faktycznie jeśli chodzi o "Con Trust" to ja odpowiadam za większość muzyki i wszystkie teksty, natomiast nie oznacza to, że pozostali członkowie nic od siebie nie wnieśli. Słychać na tym albumie cząstkę każdego z nas, dlatego pod tym względem byłoby nieprawdą gdybym użyła sformułowania "Artrosis to ja".

Czy prywatnie twoje muzyczne zainteresowania też przesunęły się w stronę mocniejszego grania? Czego ostatnio - poza nową płytą Artrosis - słuchałaś?

Jestem otwarta na różne style muzyczne, zatem zarówno ciężka rockowa muza jak i lżejsze gatunki nie są mi obce. Szukam w muzyce czegoś co mnie oczaruje po prostu. Jeśli chodzi o to czego nowego słuchałam ostatnio to mam problem, ponieważ skupiłam się głównie nad naszą muzyką. Pracując nad płytą nie słucham niczego.


Jak oceniasz obecnie tak zwaną scenę rocka gotyckiego, jaka jest jej przyszłość, czy widzisz jakieś interesujące zjawiska? Czy można wciąż faktycznie mówić o takiej scenie? Na trasie Dark Stars w 2002 roku obok Artrosis wystąpiły także Moonlight, Fading Colors, Delight i Desdemona i, o ile jeszcze wtedy można było was wrzucić do jednego worka, to teraz coraz ciężej znaleźć jakiś punkt wspólny, poza tym, że wszędzie śpiewają panie.

Moim zdaniem tak było zawsze, czyli poza tym że w poszczególnych zespołach za mikrofonem stały panie, różnice muzyczne, brzmieniowe i tym podobne były tak wyraźne, że nie sposób było tych zespołów raczej nigdy wsypać do jednego wora. Przynajmniej dla mnie było to tak wyraźne (śmiech).

Owszem, jakieś podobieństwa były zauważalne, ale trudno mi nawet sprecyzować cóż to było. Myślę że chodziło tu wyłącznie o sam klimat, bądź też poruszaną w twórczości tematykę, natomiast moim zdaniem tego typu szufladkowanie było zwykłym pójściem na łatwiznę. Po pierwszych dźwiękach każdy z tych zespołów dał się bezbłędnie rozpoznać, zatem więcej nas chyba różniło w sensie muzycznym niż łączyło. Co nie zmienia faktu, że trasa była fajowa i klimat panujący pomiędzy poszczególnymi uczestnikami również bardzo zacny.

Co się zaś tyczy polskiej sceny gotyckiej dziś... Miałam okazję w ubiegłym roku zapoznać się z twórczością kilku mniej znanych zespołów, czasami takich dopiero zaczynających. Moje odczucia w większości przypadków były jak najbardziej pozytywne. Fakt - kiedyś więcej ludzi przychodziło na koncerty, więcej płyt sprzedawano. Ale to zjawisko niestety dotyczy wszystkich gatunków muzycznych, a szeroko pojęty rock gotycki nie jest tu wyjątkiem.

Z całego materiału wyróżniają się przede wszystkim spokojniejszy "W półśnie" i tytułowy "Con Trust". W tym pierwszym twój głos bardzo mi przypomina Anję Orhodox, do której Closterkellera porównuje się chyba niemal wszystkich wykonawców mających coś wspólnego ze sceną gotyckiego rocka. Czy uważasz, że to słuszne porównanie i czy ci nie przeszkadzają takie oceny?

Nie przeszkadzają mi. Podchodzę do tego typu opinii z dystansem i w zasadzie bez jakichkolwiek emocji. Co ciekawe spotkałam się z opiniami że w utworze "W półśnie" śpiewam specyficznym dla mnie głosem, natomiast w innych przypominam Anję. Co człowiek to opinia, ja się nie obrażam. Słyszałam też, że śpiewam na "Con Trust" jak Ostrowska, czy nawet Chylińska. Wszystkie wokalistki bardzo lubię i cenię więc nie będę robiła scen (śmiech).


Do tego pierwszego utworu powstał teledysk. Możesz opowiedzieć o tym jak wyglądała jego realizacja, kto w nim występuje - może jakieś ciekawostki z planu?

Bardzo miło wspominam cały proces tworzenia tego klipu. Najbardziej jednak podbudował mnie fakt, że wszystkie osoby biorące w nim udział bezpośrednio bądź pośrednio, robiły to bezinteresownie, z czystej pasji. Mówiąc bezinteresownie mam oczywiście na myśli środki finansowe. Nie mieliśmy w zasadzie żadnych środków... Ale nie o tym chcę mówić.

Operatorem i montażystą jest Paweł Nowak, bardzo obiecujący człowiek, biorący udział w licznych przedsięwzięciach kina niezależnego. Paweł był montażystą tak licznie nagradzanego filmu jak Intelekt Kollapse na przykład. Reżyserią i całą logistyką zajęła się Ola "Aleksandria" Tylińska - na co dzień menedżer Artrosis. Główne role w klipie zagrało małżeństwo aktorów z Teatru Lubuskiego: Marta Artymiak i Wojtek Czarnota. To co zagrali wyglądało naprawdę bardzo przekonująco musisz przyznać (śmiech).

Co do samej realizacji... Kręciliśmy klip w trzech podejściach. Początkowo na planie pojawiłam się ja. Pięknie ucharakteryzowała mnie Iwonka Rudkowska i Anna Nowak, ubrała mnie Justyna Katarzyńska z Upadłych Aniołów. Bez ich pomocy klip z pewnością wyglądałby inaczej, w negatywnym sensie. Kręciliśmy w podzielonogórskiej Letnicy, w majątku artystycznym. Pięknym, klimatycznym dworku. Nagrywałam tam swoje partie, a w zasadzie przebitki, ponieważ założyliśmy, że tym razem to nie ja będę odgrywała główną rolę. Będę jakby tłem do całej historii odgrywanej przez Martę i Wojtka.

Było kilka śmiesznych zdarzeń na planie. Klip rozpoczyna się moim wyjściem przez drzwi balkonowe. Kilka razy dublowaliśmy ujęcia, ponieważ drzwi się najzwyczajniej w świecie zacinały, a ja zdesperowana siłowałam się z nimi z bardzo mizernym skutkiem (śmiech). Druga moja przygoda - również z drzwiami - tym razem takimi wielkimi, skrzyniowymi, na których tle również się pojawiam. Nieopatrznie, wczuwając się w swą rolę nabrałam rozpędu i wleciałam za nie z impetem. Okazało się bowiem, że nie zamykają się. Toteż koleżanka będąca na planie stała później za nimi i musiała odpierać moje ataki (śmiech).

Drugi dzień zdjęć odbył się w plenerze. Ustawieni do odegrania swojej roli Marta i Wojtek, równie szybko jak się pojawili, uciekli do samochodu, ponieważ jak tylko rozpoczęliśmy nagranie, zaczął wiać bardzo silny wiatr, a następnie pojawił się deszcz... Całe szczęście, że wszystko szybko się unormowało. Ostatniego dnia nie było mnie przy zdjęciach ponieważ wyjechałam do studia nagrań, gdzie równocześnie powstawała płyta "Con Trust". Dokręcili wtedy te zdjęcia na kanapie, zatem musiało być hmmm... gorąco (śmiech).


Z kolei teledysk "Tym dla mnie jest" to taki dość typowy klip koncertowy, z przebitkami z pracy w studiu. Nie chcieliście nagrać bardziej fabularnego klipu? Czy może nie było czasu i / lub funduszy na taką produkcję?

Wszystko co sobie założyliśmy zrobiliśmy, jeśli chodzi o ten klip. Jego autorem jest Radek "Larry" Grabiński, znany między innymi z produkcji klipów Closterkeller, Hermh, Delight, czy Sacriversum. Wykorzystaliśmy w tym teledysku nasze wcześniejsze, sukcesywnie zbierane materiały koncertowe. Sytuacja zatem była ułatwiona, oszczędziliśmy na czasie, a tego nie mieliśmy za wiele.

Larry wybrał z dostarczonych mu materiałów najfajniejsze momenty nagranych koncertów oraz sfilmował całą resztę, czyli mnie śpiewającą w studio i pozostałe sceny itp. Do teledysku załapała się także moja córeczka, która odwiedziła mnie podczas nagrań i to ona tak dzielnie ze mną spaceruje na klipie.

Teledysk miał być ściśle związany z tekstem - takie było założenie. Śpiewam w tym utworze o tym czym dla mnie jest muzyka, granie w zespole, pisanie tekstów, koncertowanie... Bardzo dobrze pokazuje on moim zdaniem to wszystko. Jest tam koncert, jest tam praca w studio, jest tam moment, w którym piszę tekst, czy też spacer z moim dzieckiem. Czyli to co robię na co dzień. Obraz ten pokazuje po prostu jak wygląda moje życie, którego muzyka jest nierozerwalnym i trwale związanym ze mną elementem.

Płytę zamyka utwór "Wiesz tylko ty i on", składający się z dwóch części. Dlaczego zdecydowaliście się na taką formę? Czy od początku, jak zaczęły powstawać pierwsze pomysły, wiedziałaś, że to właśnie będą dwie części?

Od samego początku nie. Natomiast gdy przysiadłam do tekstu części drugiej, nie za bardzo wiedziałam jak zacząć. Wpadłam na pomysł, żeby była to kontynuacja części pierwszej. "Wiesz tylko ty i on" cz. I i cz. II napisałam po obejrzeniu wstrząsającego programu, opowiadającego los młodej dziewczyny, w zasadzie jeszcze dziecka, która została brutalnie skrzywdzona przez dobrego przyjaciela rodziny i nie mogąc poradzić sobie z zaistniałą sytuacją popełniła samobójstwo. Rodzina jak było pokazane w dokumencie kompletnie nie zdawała sobie sprawy z tego co się stało, a wszelkie znaki wysyłane przez nią były ignorowane.

Wróćmy jeszcze do tytułowego "Con Trust". O jakich kontrastach opowiadasz na tej płycie? Mówiłaś o wieloznaczności tego tytułu - możesz opowiedzieć co on znaczy dla ciebie?

Tekst do utworu "Con Trust" inspirowany był tytułem płyty. To ostatni tekst jaki został napisany. Rytmika tego utworu podsunęła mi pomysł, żeby zapisać ten tekst w formie wyliczanki. I tak wymieniam w większej części utworu różne kontrasty z jakimi ma styczność człowiek.


Jeśli zaś chodzi o znaczenie tytułu... Wiedziałam, że płyta będzie rockowa - mniej elektroniczna, inny skład ma ją nagrać zatem zdecydowałam, że dobrym słowem będzie tu kontrast. Napisałam je na kartce, lecz wizualnie niebyt mnie ono przekonywało. Zaczęłam przekształcać i w różny sposób zapisywać to słowo, a con trust najbardziej mi się spodobało.

Remo - nasz basista poszedł dalej w interpretacji tytułu. Stwierdził, że można to odczytywać również jako "z zaufaniem". I faktycznie po kilku latach oddaliśmy w ręce słuchaczy płytę z zaufaniem, że zrozumieją zmiany dokonujące się w Artrosis i zaakceptują nowe środki wyrazu jakie serwujemy im na tym albumie. Mimo, że ta interpretacja to takie powiedzmy luźne dorabianie ideologii, ale coś w tym jest rzeczywiście. Stąd mowa o wieloznaczności tytułu.

Podpisaliście kontrakt na trzy płyty - czy wasi fani w oczekiwaniu na kolejne nagrania będą musieli znów uzbroić się w cierpliwość, czy następca "Con Trust" ukaże się szybciej niż za cztery lata?

Tak długo raczej nie będą musieli czekać, natomiast kiedy konkretnie - bardzo trudno nam powiedzieć. Dopiero wyszliśmy ze studia, przed nami trasa koncertowa, później rejestrujemy angielską wersję "Con Trust". Mamy zatem jeszcze trochę pracy zanim na serio weźmiemy się do komponowanie nowego materiału.

Na szczęście mam już parę nowych pomysłów, które rejestruję w wolnych chwilach, ale jeszcze trochę czasu upłynie zanim zajmiemy się nimi na próbach.

Czyli "Con Trust", zgodnie z tradycją Artrosis, ukaże się także w wersji angielskiej. Czy będziecie ten materiał promować poza granicami Polski?

Są takie plany oczywiście. Natomiast to co dalej będzie się działo z angielskim "Con Trust" nie zależy wyłącznie od nas. Jesteśmy jednak dobrej myśli. Gdybyśmy uważali, że nie ukaże się ona za granicą, nie nagrywalibyśmy jej z myślą o wyłącznie polskich fanach.

Dziękuję za rozmowę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas