Reklama

"Wszelkie możliwości stoją przed nami otworem"

Muzykę graną przez norweski Extol trudno byłoby nazwać typową. Na przestrzeni kilku ostatnich lat Norwegowie niejednokrotnie zaskakiwali swoich fanów. Pisząc kolejne rozdziały swej kariery, nigdy nie pozostawali w kreatywnym bezruchu, oferując granie dalekie od zamknięcia w ramach jednej tylko stylistyki. 21 lutego swą premierę miała "Blueprint", ich nowa, czwarta już płyta, która raz jeszcze nie pozostawia wątpliwości, że Extol jest grupą o wyjątkowym potencjale twórczym. Jak radzić sobie z tym albumem, w rozmowie z Bartoszem Donarskim, starał się podpowiedzieć wokalista Peter Espevoll.

"Blueprint" to materiał niezwykle różnorodny. Niekiedy wręcz ciężko jest się w tym wszystkim połapać. Jak słychać, nie zrezygnowaliście z pójścia o kolejny krok dalej?

Tym razem chcieliśmy napisać album nieco bardziej dosadny, mocniejszy. Jest w nim wiele melodii i chwytliwości, ale również sporo innowacji. Świetne jest też brzmienie i miksy, których dokonał Tue Madnes. Ta płyta zawiera kilka naprawdę ciężkich utworów, trochę łagodniejszych kompozycji i jeszcze sporo innych, wprowadzających nietypową atmosferę. "Blueprint" to materiał bardzo zróżnicowany. Kolejnym tego przykładem mogą być utwory, w których gramy bardziej technicznie, niemal thrashowo. Myślę, że właśnie ta wielość rozwiązań, jaka znalazła się na tym materiale czyni go tak interesującym. Dla mnie osobiście jest to najważniejszy aspekt "Blueprint".

Reklama

Płyta brzmi czasami tak, jakbyście nie do końca wiedzieli na co się zdecydować. Nie da się ukryć, że rozgryzienie jej wymaga sporo czasu.

Nie powiedziałbym, że byliśmy zagubieni. To było bardziej, jak dyskusje przy jednym stole z pustymi kartkami, które chcieliśmy wypełnić swoimi pomysłami. Wszelkie możliwości stały przed nami otworem i mogliśmy pójść gdzie nam się żywnie podoba. To, co zrobiliśmy polegało po prostu na pisaniu muzyki, która płynie bezpośrednio z naszych serc. Mieliśmy też na uwadze nasze wcześniejsze dokonania, ale nie zaprzątaliśmy sobie głowy tym, co o nowych kompozycjach mogą powiedzieć inni ludzie. Myślę, że dlatego ten album jest tak różnorodny. W naszych sercach jest wszystko: przeszłość, łagodność, ale i siła.

Jakim systemem powstaje muzyka Extol?

No właśnie. Fajne w tej płycie jest również to, że tworząc ją każdy z nas działał niejako na własną rękę, osobno. Na "Blueprint", poza mną, duży wkład w powstanie tego materiału miał nasz perkusista Dave [David Husvik, eks-The Crest - przyp. red.]. Sporo napisali też obaj gitarzyści [Tor Mange Glidje i Ole Halvard Sveen - przyp. red.]. Mimo, iż ten album powstawał w częściach, to jest wynikiem pracy nas wszystkich. Prawie każdy z nas miał również swój udział w pisaniu tekstów. Ogólnie mówią, jest między nami ta twórcza chemia, która pozwala nam dążyć do celu. To bardzo pomaga i nie daje się przecenić.

Czy zmiany składu, jakie dotknęły Extol w ostatnim roku miały znaczący wpływ na to, co słyszymy w nowych utworach?

Wydaje mi się, że tak, i to bardzo. Jakiś rok temu odeszło od nasz dwóch gitarzystów i dojście nowych muzyków z pewnością miało swój duży wpływ na to, jak obecnie brzmi Extol. Uważam jednak, że nawet bez tych zmian w składzie nasze brzmienie poszłoby w podobnym kierunku, jaki możemy usłyszeć na tej płycie. To naturalny rozwój Extol.

A czy ten rozwój zmierza do ugruntowania konkretnego stylu?

Od początku mieliśmy swój własny styl. Nawet jeśli zmieniamy się z albumu na album, to wciąż jest w tym obecny nasz unikalny sposób grania. To, co słyszysz na "Blueprint" jest odzwierciedleniem tego zespołu na dziś. Ekspresja oddaje aktualny stan ducha. Ale nie wiem czy za rok nie pójdzie to w zupełnie innym kierunku. Niemniej, trudno definitywne powiedzieć czy tak się rzeczywiście stanie. W obecnej formie czujemy się wyjątkowo dogodnie.

Istotną sprawą jest również pojawienie się na "Blueprint" większej ilości czystych wokali. Muzyka nie jest jednowymiarowa i zapewne takie też nie mogły być wokale.

Całkowicie się z tobą zgadzam. To była jedna z podstawowych kwestii do jakich podeszliśmy rozpoczynając pisanie muzyki na ten album. Chcieliśmy więcej melodyjnych wokali, bo one idealnie pasują do tych kompozycji. Dzięki temu cały płyta staje się wielowymiarowa, jest w niej więcej skrajnych emocji i nastrojów. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że ten element naszej muzyki będzie, w przypadku tej płyty, bardzo istotny. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, jak to ostatecznie wyszło.

Jak na te ciągłe muzyczne zmiany reagują wasi fani? To chyba bardzo otwarci ludzie?

Wiesz, fani są dla nas bardzo ważni, ale nadal najistotniejsze jest to, abyśmy pisali muzykę, która nam odpowiada, z którą my czujemy się dobrze. Chcemy być prawdziwi wobec siebie samych. Jednak, to wcale nie znaczy, że nie doceniamy naszych fanów. Uważam zresztą, że fani Extol są z nami już dość długo i mają szerokie horyzonty, są po prostu otwarci. W końcu już na wcześniejszych albumach nasza muzyka ulegała znaczącym przemianom i ci ludzie dobrze wiedzą, że ciągle należy się po nas spodziewać nowych rozwiązań i kolejnych zmian. Oni zdążyli się już do tego przyzwyczaić (śmiech).

Pomimo wspomnianych melodii i czystych wokali, ten album nie jest jednak wcale łatwy w odbiorze. Wiele się na nim dzieje.

Też tak sądzę. Jeśli spojrzysz na struktury poszczególnych utworów, melodie, generalnie wszystko, to okaże się, że ten album jest dość złożony i wymaga od słuchacza pewnego zaangażowania. Za to z drugiej strony masz też sporo chwytliwych motywów i melodii. Wyszło z tego pewne połączenie złożoności, która potrzebuje skupienia i melodyjności, której słucha się bardzo łatwo. Na "Blueprint" udało nam się uchwycić oba te elementy.

Powiedz kilka słów na temat trudów pracy, z jakimi przyszło wam się zmierzyć przy kręceniu teledysku do utworu "Pearl", pochodzącego z najnowszej płyty. Była to ponoć dość wyczerpująca sesja.

Rzecz polegała na tym, że nagrywaliśmy ten teledysk na północy Norwegii, a było to tuż przez Bożym Narodzeniem. Ludzie z Helmet Productions, którzy odpowiadali za realizację tego wideoklipu, znaleźli bardzo fajne miejsce - starą, zamkniętą od dawna fabrykę. To było bardzo mroczne miejsce, brudne i nawiedzone. Największym problemem z tym miejscem było to, że nie było tam prądu, a tym samym ogrzewania. Staliśmy tam w środku norweskiej zimy, co praktycznie w ogóle nie różniło się od zimna, jakie panowało na zewnątrz. Byliśmy niesamowicie zmęczeni tą sesją i tym zimnem. W trakcie kręcenia tego klipu nie spałem przez dobre kilka dni. Co by nie powiedzieć, było to dość zabawne doświadczenie i mieliśmy przy tym sporo zabawy. Helmet Productions wykonała świetną robotę.

Extol jest też bardzo popularny w USA. Byliście tam już kilka razy na trasach. Nieźli z was szczęściarze.

Myślę, że mieliśmy sporo szczęścia, że udało nam się pojechać na trasę do Stanów już w roku 1998, kiedy to wydaliśmy nasz pierwszy album "Burial". Poznaliśmy wówczas kilku ważnych ludzi i nawiązaliśmy pierwsze kontakty. To właśnie oni chcą, abyśmy do nich wracali.

Do tej pory odbyliśmy w USA cztery udane trasy. Uważam, że w Stanach jest sporo ludzi, którym podoba się taka muzyka, jaką my wykonujemy. Postawą jest zyskanie pewnej bazy fanów, tak, żeby za każdym razem można było do nich wracać. Wiesz, w USA jest tylu ludzi, że z łatwością można znaleźć miejsca, w których fani lubią bardziej złożoną, techniczną muzykę. My tego doświadczyliśmy. Mamy w Stanach sporo fanów, którym podoba się to, co gramy.

Nie wiem, czy się z tym zgodzisz, ale moim zdaniem muzyka Extol ma wiele wspólnego z tym, co robią zespoły z Relapse Records. Sporo w tym nieprzewidywalności i szaleństwa.

Jasne. To, jak gramy jest inne od tego, co robi sporo innych kapel. Znam wiele zespołów z Relapse Records i wiem, że oni również nieco odstają od typowego metalowego grania. Są inne, unikalne i mają odwagę grać coś swojego. Podobnie, jak my, mają własną tożsamość.

Z drugiej strony, w kwestii mentalnej, a co za tym idzie i tekstów, mocno różnicie się od wielu metalowych grup.

Jako Extol zawsze chcemy wnieść do metalowej sceny coś pozytywnego. Ta tym albumie sporo mówimy o miłości. Te piosenki o miłości opisują po prostu życie, takie jakim je widzimy. Jest w tym wiele o nadziei, prawdach, którymi się kierujemy, o tym, jak należy sobie radzić z trudami dnia codziennego.

Jesteście wierzący, ale - na całe szczęście - daleko wam od ambony i prawienia kazań.

Wiesz, jesteśmy chrześcijanami, mamy naszą wiarę i oczywiście chcemy, aby ludzie mogli usłyszeć to, co mamy im do powiedzenia. Ale nie jest to tak, że usiłujemy wciskać ludziom do gardeł nasze poglądy. Piszemy o tym, jak postrzegamy pewne sprawy, a ludzie mogą sami zdecydować, czy chcą się z tym utożsamiać, czy też nie.

W waszym przypadku smutne może być to, że sporo, jak nie większość chrześcijan raczej nie bardzo toleruje takich hałas, jak wasz.

Niestety wciąż jest wielu chrześcijan, którzy wydają się być bardzo dziwni i uważają, że metal nie powinien być grany przez ludzi wierzących. Nie wiem, co na to odpowiedzieć. Sądze, że takie zachowanie nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Ta wiara polega na osobistym kontakcie z Bogiem, i granie takiej, czy innej muzyki, nie ma tu żadnego znaczenia. Wierzymy w to, że Bóg stworzył w nas kreatywność. My jesteśmy twórczy i w ten sposób chwalimy jego imię.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: USA | muzyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama