Reklama

"Wspierajcie southern rocka"

W 2003 roku amerykańska grupa Molly Hatchet obchodziła 25-lecie wydania debiutanckiej płyty, zatytułowanej po prostu "Molly Hatchet". Zespół uczcił to oczywiście płytą, dość wyjątkową. Kompilacja nosząca tytuł "25th Anniversary - Best Of Re-Recorded" zawiera bowiem 17 najsłynniejszych kompozycji Molly Hatchet, które zostały ponownie nagrane przez zespół. Również w 2003 roku, tylko kilka miesięcy wcześniej, ukazała się podwójna płyta koncertowa grupy, zatytułowana "Locked And Loaded". Jej fani nie mają więc powodów do narzekań. A w 2004 roku można się chyba spodziewać kolejnej płyty studyjnej... Bobby Ingram, gitarzysta i od kilkunastu lat główna postać Molly Hatchet, rozmawiał z Lesławem Dutkowskim m.in. o nowej składance i o ideałach amerykańskiego Południa.

W książeczce do płyty składankowej umieściliście przesłanie: "Keep southern rockin' and The South has risen again". Co to właściwie oznacza?

Chodzi o wskrzeszenie rocka z południa Stanów. I tylko o to. My wierzymy, że tak się właśnie dzieje. Przekonaliśmy się o tym, gdy nagrywaliśmy płytę koncertową "Locked And Loaded", która ukazała się na początku 2003 roku. Tak jest nie tylko w USA, lecz również w innych częściach świata. Southern rock znów rośnie w siłę, znów wyczuwa się braterstwo ludzi kochających tę muzykę. Jest wspólnota, poczucie jedności. Dlatego umieściliśmy właśnie takie przesłanie na składance.

Reklama

25 lat to szmat czasu...

Co ty nie powiesz. (śmiech)

Molly Hatchet doświadczył w tym okresie wielu naprawdę bardzo trudnych chwil. Nie o nie chciałem cię jednak zapytać, tylko o te najprzyjemniejsze, które wciąż masz w pamięci.

Dla mnie najradośniejsze w tym długim 25-letnim okresie jest to, że cały czas dajemy radość fanom. Nasza muzyka sprawia im radość i co najważniejsze, oni ją doceniają. To najwspanialsze, co może zdarzyć się komuś, kto tworzy muzykę. Ona przemawia do tak wielu ludzi. Do tego stopnia, że po tylu latach Molly Hatchet istnieje i wciąż zdobywa nowych fanów.

Mówiąc o southern rocku dziś, podkreśliłeś wspólnotę, braterstwo fanów. Czy podobnie było na przykład w latach 70., kiedy southern rock święcił wielkie triumfy?

Na pewno dziś to już jest zupełnie inna scena niż wtedy. Powstało od tamtej pory wiele zespołów southernrockowych, które są naprawdę bardzo dobre. Mogę ci powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że southern rock nigdy się nie zatrzymał i nigdy się nie zatrzyma. Ludzie, którzy go kiedyś słuchali, mogą się skoncentrować na czymś innym, słuchać innej muzyki, ale po jakimś czasie zawsze wracają do southern rocka. My nic nie zmieniliśmy w naszej muzyce. Pozostaliśmy wierni naszym korzeniom. Zawsze w piątki wieczorem flaga Południa powiewa wysoko, piwo się leje strugami, trwa szaleństwo. To się nie zmieniło. Zmieniła się kultura wokół nas. Mimo to ludzie ciągle wracają do southern rocka.

Bobby, na składance znalazło się 17 klasyków Molly Hatchet, które nagraliście ponownie w Karo Studios w Niemczech. Dlaczego właśnie tam? Na pewno macie w USA kilka dobrych studiów nagraniowych.

Z kilku powodów. Po pierwsze, w Niemczech ma siedzibę nasza wytwórnia płytowa SPV. Poza tym, w odróżnieniu od Ameryki, tam możemy się w pełni skoncentrować na nagraniach. Nic nas szczególnie nie rozprasza, a coś takiego może się zdarzyć u nas, w Ameryce. Jesteśmy właściwie zamknięci w studiu. Budzimy się, jemy śniadanie i zaczynamy nagrywać. Potem jemy kolację i kończymy nagrania.

Wolisz pracować w taki sposób?

Jak najbardziej.

Do czego byś przyrównał te 25 lat Molly Hatchet? Czy była to miła i interesująca podróż, czy raczej ciągła walka o przetrwanie? A może kombinacja obu tych opisów?

To była bardziej interesująca podróż. I taką samą podróż odbyli nasi fani. Ta podróż zdarzyła się w życiu każdego z nas i w życiu każdego z nich. Przez te wszystkie lata staraliśmy się powiedzieć przez naszą muzykę to, co oni sami chyba chcieli by przekazać. W takiej właśnie formie.

Czy do dziś masz kontakt z byłymi członkami Molly Hatchet? Czy oni dalej tworzą muzykę?

Kontaktuję się ze Stevem Hollandem, który wpada czasem pojammować z nami. Teraz to ja jestem członkiem Molly Hatchet z najdłuższym stażem. Kimś w stylu znaku firmowego tego zespołu. Stało się tak, ponieważ zależało mi na tym, by utrzymać Molly Hatchet przy życiu i by zespół nie rozpadł się na tysiąc innych zespołów.

Molly Hatchet ma w dorobku kilkanaście albumów. Czy trudno było wybrać utwory, które trafiły na waszą urodzinową składankę?

To nie my je wybieraliśmy. Zrobili to fani. Robili to przez 25 lat istnienia zespołu. Było dla nas oczywiste, które piosenki podobają im się najbardziej. Postanowiliśmy właśnie te kawałki nagrać ponownie z nowym, doskonałym brzmieniem. Tak właśnie powstała nasza kompilacja. Nie wiem, co ty o niej myślisz, lecz to, co do tej pory słyszeliśmy o tej płycie, jest niesamowite. Wszyscy przyznają nam maksymalne oceny. To najmocniejsza płyta Molly Hatchet.

Jeśli już o brzmieniu mowa, to powiedz mi, czy wolisz używać sprzętu cyfrowego, czy analogowego?

Wolę używać sprzętu analogowego do nagrywania perkusji i basu. Natomiast jeśli chodzi o obróbkę, to zdecydowanie stawiam na komputery. Jednak partie podstawowe będziemy zawsze nagrywać analogowo.

Pytam o to ostatnio niemal każdego amerykańskiego rockowego muzyka, z którym rozmawiam. Powiedz mi, czy prawdą jest, że rockowe rozgłośnie w USA nie puszczają utworów klasycznych zespołów, takich jak na przykład Molly Hatchet?

...Lynyrd Skynyrd, 38 Special, The Allman Brothers Band, Journey, Styx, REO Speedwagon. Lista jeszcze długo się ciągnie. Powód jest prosty - kompania Clear Channel jest właścicielem chyba ponad 90 procent stacji grających klasycznego rocka. Oni starają się wmówić publiczności, czego powinna słuchać. To jest monopol, który - jak sądzę - w końcu zostanie przełamany, jak to było w przypadku AT&T. Dopiero wtedy ludzie będą mieli okazję posłuchać nowych utworów klasycznych rockowych artystów. Na razie jednak ich się nie gra. Albo gra się ich bardzo mało. Na pewno nie ma takich kawałków na rotacjach. W Europie fani są wierni klasycznym rockowym zespołom i dlatego tak bardzo cenimy sobie europejską publiczność.

W tym rocku fani Molly Hatchet otrzymali płytę koncertową i składankę. Teraz chyba czas na nową płytę studyjną, nie sądzisz?

Dokładnie i właśnie nad nią pracujemy. Na pewno ukaże się w 2004 roku.

Są już gotowe jakieś kawałki?

Zaczęliśmy je dopiero pisać.

Pierwsze dwie płyty Molly Hatchet odniosły duży sukces komercyjny. Później jednak nie udało się wam go powtórzyć. Dlaczego? Czy miało to coś wspólnego ze złą polityką waszej ówczesnej wytwórni płytowej?

Tu mnie masz... Nie wiem, co mam powiedzieć. Zawsze wydawało mi się, że trzecia płyta i następna też były sukcesami. Z późniejszych "Devil's Canyon" też całkiem nieźle się spisywał.

A co do pytania, to próbowaliśmy chyba robić inne rzeczy. To bardzo trudne pytanie. Jedno z najtrudniejszych, jakie można zadać artyście. Bo co on ma odpowiedzieć na pytanie: "Dlaczego twoje płyty nie odnoszą sukcesu"? Mnie się wydaje, że wszystkie nasze płyty jakoś tam sobie radziły i nie sadzę, abyśmy ponieśli kiedykolwiek komercyjną klęskę.

Ale problemy z wytwórniami chyba były?

W latach 90. już nie, ale w 80. na pewno. Z SPV współpracuje się po prostu fantastycznie. Oni są dla nas niczym rodzina. W latach 80. starano się jednak nam mówić, co powinniśmy grać, jakie piosenki nagrywać. Dosłownie wszystko musiało być zaakceptowane przez wytwórnię płytową. To odebrało nam jako artystom wszystkie zalety, szczególnie w kwestii kreatywności.

A masz jakąś stałą metodę komponowania piosenek? Nie wiem, może siedzisz sobie i brzdąkasz na gitarze akustycznej, a jak się pojawi jakiś pomysł to go rozwijasz?

Zazwyczaj siedzę sobie naprzeciwko włączonego telewizora, w moich gatkach, obok mnie jest mały dyktafon i pogrywam sobie na gitarze akustycznej. (śmiech) Zwykle po pięciu dniach mam gotowy materiał na płytę. Nagrywam wtedy dosłownie wszystko. Potem tylko przerabiam to na gitarę elektryczną i resztę opracowujemy z zespołem. Wierzę jednak w jakość, nie w ilość. Po co mam pisać 50 piosenek brzmiących tak samo? Piszę 14, 13 albo 12, ale są to świetne piosenki.

Czy przyjedziecie do Europy na koncerty promujące waszą składankę?

Już graliśmy kilka koncertów z Deep Purple. Było chyba 11 występów, a poza tym zagraliśmy sześć samodzielnych koncertów. Na pewno wrócimy do Europy promować kompilację i naszą nową płytę studyjną. Wciąż mamy wiele planów.

Na koniec chciałbym coś powiedzieć do fanów: Dziękuję wam, że jesteście z nami od tylu lat. Za to, że wspierajcie southern rocka i wznosicie wysoko flagę Południa. (śmiech) Mamy nadzieję, że będziemy z wami przez kolejnych 25 lat.

Dziękuję ci bardzo za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: Po prostu | śmiech | USA | piosenki | rock
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy