"Stres i chaos"
Rzadko się zdarza, aby europejska grupa - i do tego grająca tak trudną muzykę jak szwedzka formacja Meshuggah - osiągnęła sukces w Stanach Zjednoczonych. A tymczasem Szwedzi mają już za sobą koncerty u boku Slayer, Tool i System Of A Down oraz bardzo dobrze przyjęte występy na festiwalu Ozzfest. Mało tego, Jack Osbourne, syn Ozzy'ego, zalicza Meshuggah w poczet swoich ulubionych grup. Jako że najtrudniej jest być prorokiem we własnym kraju, zespół nie osiągnął porównywalnego sukcesu na Starym Kontynencie, z czego doskonale zdaje sobie sprawę. Marten Hagström, gitarzysta Meshuggah, zapewnił Lesława Dutkowskiego, że wiosną 2003 roku zespół objedzie całą Europę. Podzielił się również wspomnieniami na temat nowej płyty Meshuggah - "Nothing" oraz opowiedział o swoim spotkaniu z Osbournem-juniorem.
Od wydania poprzedniego albumu Meshuggah, "Chaosphere" minęły cztery lata. Nie uważasz, że to trochę za długo?
O tak, o wiele za długo, jeśli mnie pytasz o zdanie na ten temat. (śmiech) Było w tym trochę naszej winy i trochę innych okoliczności. Po ukazaniu się "Chaosphere" zaczęliśmy dużo koncertować, graliśmy sporo w Stanach Zjednoczonych, ze Slayerem i kilkoma innymi wielkimi zespołami. Gdy już zakończyliśmy trasę koncertową, chcieliśmy wziąć się do pracy nad nowymi kompozycjami, ale wytwórnia Nuclear Blast chciała wydać coś naszego znacznie wcześniej, niż my moglibyśmy napisać nowe kawałki. Stąd pomysł na wydanie składanki "Rare Trax" w ubiegłym roku. I to było w porządku. Jednak znów zaczęliśmy koncertować. W założeniach miał to być miesiąc, ale wyszło na to, iż trwało to w sumie sześć albo siedem miesięcy. Tego zupełnie nie planowaliśmy. Później kupiliśmy studio nagraniowe i jego urządzenie zajęło nam naprawdę sporo czasu. W zasadzie to do komponowania materiału na "Nothing" zabraliśmy się chyba w styczniu bieżącego roku. Album ukazał się dość szybko, bo nie leniliśmy się i w studiu zrobiliśmy wszystko najszybciej jak się dało.
Ale zdajesz sobie sprawę, że przerwa była tym razem o rok dłuższa niż między "Destroy Erase Improve" a "Chaosphere"? To może być mocno niepokojące dla waszych fanów.
Też o tym myślałem w ten sposób. Wydaje mi się również, że dzięki temu, co osiągnęliśmy na dwóch ostatnich płytach, będziemy mogli wydać kolejną znacznie szybciej.
Czy zostały wam jakieś kompozycje z tej sesji nagraniowej, które chcielibyście wykorzystać na następnej płycie?
Owszem, jest trochę napisanych i nagranych partii instrumentalnych. Nie ma całych, gotowych piosenek, które moglibyśmy wykorzystać w dowolnej chwili. Zawsze jest trudno mówić, czy coś znajdzie się na nowej płycie, czy też nie. Ciężko powiedzieć, co będziemy za jakiś czas myśleć o tego typu materiale.
Wiem, że wkrótce gracie potężną trasę koncertową po USA na zaproszenie Tool. Jak się do niej przygotowujecie?
Tym obecnie głównie się zajmujemy. Od mniej więcej tygodnia jesteśmy już w domu i pozostaniemy w Szwecji jeszcze przez około dwa tygodnie. Ćwiczymy piosenki z "Nothing", bo w sumie tę płytę będziemy promować na trasie. Dużo obecnie ćwiczymy.
Tool zawsze daje spektakularne koncerty z wieloma efektami. Wy też przygotujecie coś wyjątkowego?
Po pierwsze, nie zrobimy tego, gdyż to pochłania kure**ko dużo pieniędzy. (śmiech) Po drugie, Tool jest główną gwiazdą tej trasy, więc siłą rzeczy nie możesz sobie pozwolić na zbyt wiele.
Z Tool koncertowaliście już w ubiegłym roku i sądzę, że znacie chłopaków całkiem nieźle. Czy w rozmowach pojawił się może pomysł jakichś wspólnych nagrań?
Wtedy o tym nie rozmawialiśmy i nie wiem, czy tym razem będzie ku temu okazja i w ogóle szansa na taki projekt. Naprawdę ich lubimy, a przede wszystkim uważamy ich za doskonały zespół. Świetnie się z chłopakami z Tool dogadujemy, bo są to niesamowicie mili ludzie. Ale sam doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że Maynard jest zaangażowany w A Perfect Circle, a Tool jest tak wielki w Stanach, że zawsze mają tam coś do roboty. Obecnie też czeka ich sporo pracy. Nie wiem więc, czy coś takiego jak współpraca z nami w ogóle wchodzi w grę. Osobiście bardzo chciałbym coś takiego zrobić.
"Nothing" nagrywaliście w trzech różnych studiach nagraniowych - Area 51, Dug-Out i Fear And Loathing. Jak podzieliliście cały proces powstawania płyty?
Zaczęliśmy wszystko od nagrania bębnów w Dug-Out. Chcieliśmy to zrobić możliwie szybko. Potem przenieśliśmy się do Area 51, które jest w zasadzie studiem Fredrika [Thordendala; gitarzysty Meshuggah - red.] i tam nagraliśmy 90 procent gitar. Gdy i z tym się uwinęliśmy, udaliśmy się do naszego studia Fear And Loathing i tam dograliśmy brakujące 10 procent gitar, wokale i zmiksowaliśmy wszystko.
Po wydaniu "Chaosphere" powiedziałeś, że proces nagrywania był chaotyczny i stresujący. A jak było w przypadku "Nothing"?
Jesteśmy już przyzwyczajeni do stresu i chaosu. Myśląc o nowej płycie nie mieliśmy pojęcia, że przyjdzie nam grać na tegorocznym festiwalu Ozzfest. Płytę zamierzaliśmy wydać jesienią, a koncerty na Ozzfest zaczęły się bodaj z początkiem lipca. Mieliśmy więc kolejny termin, w którym musieliśmy wszystko skończyć, aby album ukazał się w przewidzianym terminie. W zasadzie zależało to od tego, jak zaplanujemy pracę w studiu.
Płyta ma tytuł "Nothing", co przywodzi na myśl raczej pesymistyczne skojarzenia. Wiem, że Tomas Haake, wasz perkusista, jest odpowiedzialny za teksty, ale może powiesz, czym się inspirował i do czego można odnieść teksty na płycie?
Prawdopodobnie jest wiele rzeczy, do których można je odnieść. Moim zdaniem jednak tym razem chodziło o to, że poprzednim razem, przy każdej kolejnej płycie, zawsze dawaliśmy do książeczki wiele grafik, podziękowań, teksty, zaś tym razem postanowiliśmy zszokować ludzi nie dając absolutnie niczego. Z innej strony tytuł można też odnieść do powiedzenia nic znaczy wszystko.
Po raz pierwszy nagrywaliście w studiu na ośmiostrunowych gitarach. Będziecie używać ich również podczas koncertów?
Tak, będziemy. Wszystko zostało nagrane na ośmiostrunowych gitarach. Z punktu widzenia gitary, album też jest wyjątkowy, bo graliśmy nie akordami, a na pojedynczych strunach. Jeśli chcemy uzyskać to na żywo, musimy wykorzystać te instrumenty.
Ale wcześniej miałeś pomysł, aby użyć podczas nagrań trzech gitar basowych.
Tak, miałem taki pomysł. Właściwie to każdy z nas o tym mówił, nie tylko ja. Sądziliśmy, że to będzie dobry pomysł, ale w końcu go porzuciliśmy, bo efekt nam się nie podobał. Ośmiostrunowe gitary pozwoliły nam osiągnąć to, co zamierzaliśmy. Dzięki nim uzyskaliśmy brzmienie, którego tak długo szukaliśmy.
Meshuggah jest o wiele bardziej popularny w USA niż w Europie. Nie uważasz, że to trochę dziwne. Zwłaszcza, że na rynku amerykańskim zespołom z Europy bardzo ciężko jest zaistnieć.
Uważam, że jest to niezmiernie dziwne i nie za bardzo potrafię wyjaśnić, dlaczego tak się stało. Sami mówimy sobie, że to wspaniałe, iż lubią nas w Ameryce. Jednak nie da się jakoś rozsądnie wytłumaczyć tego, że jest się lubianym w jednym miejscu bardzo, zaś w innym nie za bardzo. Moim zdaniem jest to wynik zbiegu okoliczności. A kiedy już taśma pójdzie w ruch, to się kręci coraz szybciej. Dość szybko udało nam się zagrać koncerty w USA i grywaliśmy tam często i stąd zapewne też wzięła się nasza popularność tam. Dlatego też w przypadku promocji "Nothing" musimy pomyśleć o tym, aby grać więcej koncertów w Europie.
Jak amerykańscy fani reagują na waszą muzykę?
Bardzo pozytywnie. To niewiarygodne, ile świetnej zabawy mieliśmy podczas koncertów za Oceanem. Sam powiedziałeś, że zespołom z Europy nie jest tam łatwo i to prawda, a jednak oni dostawali szału słuchając nas. Dla nas to jest cudowne.
Sądzę, że znacznie więcej fanów przybędzie wam po nowej trasie z Tool. Gracie w dużych salach, a koncertów będzie ponad 30.
Ja również tak myślę. A wydaje mi się, że zagramy w sumie coś koło 40. dat. Na razie pewnych jest 33, ale z pewnością coś jeszcze do tego dojdzie, z tym, że jeszcze nic nie jest oficjalnie potwierdzone.
Marten, czy mieliście już okazję poznać Jacka Osbourne?a, syna Ozzy?a?
Tak, poznaliśmy go podczas Ozzfest. Cały czas gdzieś tam się kręcił za sceną.
Jaki on jest w bezpośrednim kontakcie?
Bardzo miły. Jest jeszcze wprawdzie młody, ale zna się na muzyce. Początkowo myślałem, że z tą jego znajomością metalu to tylko ściema, ze względu na jego tatę, ale on naprawdę zna się na tym i jeżeli lubi jakiś zespół, to lubi go naprawdę i niczego nie udaje. Bardzo lubi Tool, Hatebreed, nas też lubi. Naprawdę bardzo miły chłopak.
Zna wasze poprzednie płyty?
Wydaje mi się, że po raz pierwszy usłyszał nas podczas trasy, ale nie przeszkadza nam to.
Nie jest więc tak szalony, jak jego słynny tata?
Raczej nie, ale weź pod uwagę, że jest jeszcze młody, więc lepiej poczekajmy i zobaczymy, co z niego wyrośnie. (śmiech)
Marten, w tym roku mija 15 lat od założenia Meshuggah. Jak podsumowałbyś ten okres?
Dla mnie osobiście historia zespołu zaczyna się od 1990 roku. Tych pierwszych lat nie uważam za takie, w których powstała muzyka pasująca do tego, z czego później znany był Meshuggah. W 1990 roku rozpoczęliśmy z Tomasem muzykowanie na dobre. Pierwsza płyta "Contradictions Collapse" była odbiciem naszych fascynacji Metalliką, Anthraxem i tak dalej, Już wtedy staraliśmy się jednak znaleźć swoją ścieżkę. Nasza muzyka, nasz styl to płyta "None". Moim zdaniem z każdą kolejną płytą odkrywaliśmy coraz bardziej to, co chcemy grać.
W jednym z niedawnych wywiadów powiedziałeś, że na "Nothing" ludzie odnajdą więcej Meshuggah niż na każdej poprzedniej płycie. Mam to rozumieć tak, że wasze następne dokonania będą wypadkową tego, co znalazło się na "Nothing"?
W pewnym stopniu tak, ale jednak nie do końca, bo przecież my zawsze staraliśmy się zrobić coś nowego. Nie chodzi o to, aby za wszelką cenę, kosztem absolutnie wszystkiego, być oryginalnym, lecz o to, aby muzyka, którą napiszemy, była muzyką Meshuggah. Chciałem przez to powiedzieć, iż z każdą kolejną płytą staramy się dotrzeć do esencji Meshuggah. Robimy to i bardzo jesteśmy z tego powodu szczęśliwi. Nie można jednak żadną miarą powiedzieć ze stuprocentową pewnością, jak będziemy brzmieć na kolejnej płycie.
Domyślam się, że resztę roku spędzicie na koncertach w Stanach Zjednoczonych. Kiedy można spodziewać się Meshuggah na koncertach w Europie?
Przyszłą wiosną. Po powrocie z USA chcemy trochę odpocząć, napisać trochę nowego materiału. Jak zbierzemy siły, wyruszymy na europejskie tournee. Oczywiście wiele zależy od tego, jak płyta zostanie przyjęta przez fanów. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, być może zagramy trasę w małych klubach, jako główna gwiazda. W innym razie poczekamy, aż jakaś wielka gwiazda przyjedzie do Europy i weźmie nas ze sobą na trasę.
Moglibyście odwzajemnić przysługę i zaprosić Tool.
To byłoby rzeczywiście bardzo fajne. (śmiech) Powiem ci, że oni już nam proponowali wspólne koncerty, gdy grali ostatnio w Europie, ale problemem było to, że siedzieliśmy wówczas w studiu.
Czy będziecie nagrywać koncerty w USA z myślą o płycie koncertowej albo DVD?
Sądzę, że będziemy o tym rozmawiać, ale naprawdę wszystko zależy od tego, jak będzie przebiegać trasa. No i czy będą techniczne możliwości zarejestrowania tego.
Dziękuję za rozmowę.