Reklama

"Staramy się realizować nasze pomysły"


"Naszym wspólnym celem jest nagranie płyty, która zmieni zdanie wielu ludzi, czym może być death metal" - powiedział Karl Sanders, lider amerykańskiej formacji Nile, jednej z gwiazd tegorocznej edycji Mystic Festival, która odbędzie się 26 października w katowickim Spodku. Po wydaniu przed dwoma laty albumu "Black Seeds Of Vengeance" o zespole pisano w samych superlatywach, a niejeden dziennikarz odważył się napisać, że Nile to zbawcy death metalu. Karl Sanders z dużym dystansem podchodzi do tych pochlebstw, zamiast tego koncentrując się na tym, aby każde kolejne dzieło Nile było lepsze od poprzednika.

Reklama

Nowa płyta Nile, "In Their Darkened Shrines", zapowiadana jest jako jedno z większych wydarzeń muzycznych jeśli chodzi o ekstremalne odmiany metalu. Nie bez powodu. Wprawdzie warstwa tekstowa znów związana jest ze starożytnym Egiptem, co w przypadku Nile zaskakujące nie jest, ale jeśli chodzi o stronę muzyczną, to pojawia się kilka zaskoczeń, jak na przykład kompozycje trwające kilkanaście minut. "In Their Darkened Shrines" jest pierwszym albumem Nile w składzie z Tonym Laureno i Joey’em Vesano (perkusja i gitara basowa).

Z Karlem Sandersem, o nowym obliczu zespołu i jego nowym albumie, rozmawiał Lesław Dutkowski.


Wasza poprzednia płyta "Black Seeds Of Vengeance" odniosła sukces i uczyniła Nile jednym z najważniejszych zespołów deathmetalowych na świecie. Czy ta popularność sprawiła, że nad nową płytą pracowało wam się łatwiej, czy też w pracy nad nowymi kompozycjami nic się nie zmieniło?

Powiedziałbym, że tym razem było o wiele łatwiej, niż podczas pracy nad "Black Seeds Of Vengeance". Przed nagraniem tej płyty ludzie mówili nam: Nigdy nie uda wam się nagrać tak dobrej płyty, jak "Amongst The Catacombs Of Nephren-Ka, i tym podobne brednie. Wtedy odczuwaliśmy o wiele większą presję. Tym razem tak nie było. Mamy nowych dwóch nowych ludzi w zespole i atmosfera jest luźniejsza, czujemy się bardziej zrelaksowani. Podchodzimy do wszystkiego z większą swobodą. Jesteśmy naprawdę szczęśliwi, że możemy tworzyć naszą muzykę i prezentować ją ludziom na całym świecie.

Wspomniałeś nowych członków zespołu, sekcję rytmiczną: perkusistę Tony’ego Laureno i basistę Jona Vesano. Jak ich znalazłeś?

Tony przeszedł do nas z zespołu Angelcorpse. Grał również z Malevolent Creation i nagrywał z wieloma innymi zespołami, między innymi ostatnio z God Dethroned. Grał z nami na trasach koncertowych po wydaniu "Black Seeds Of Vengeance". Tak więc naturalne było dla nas uczynienie z niego pełnoprawnego członka zespołu.

Jon Vesano grał z nami koncerty od chwili, kiedy odszedł Chief Spires. Postanowiliśmy dać mu szansę i zobaczyć jak wszystko się rozwinie, a wszystko rozwinęło się wspaniale. W każdym razie wszystko na to wskazuje.

Jon jest nie tylko basistą, lecz również wokalistą. Rozumiem, że od tej pory będziecie wokale dzielić na trzy osoby - ciebie, Dallasa i właśnie Jona?

Tak właśnie będzie. Było dla nas bardzo ważne, aby znaleźć basistę, który będzie również udzielał się wokalnie. Bardzo dobrze jest mieć trzech wokalistów, bo to czyni muzykę jeszcze ciekawszą, bardziej zróżnicowaną. Poza tym kiedy jeden gość śpiewa, reszta może odpocząć. Wyobraź sobie, że tylko jeden z nas śpiewa wszystkie partie. To byłaby dopiero ciężka praca. (śmiech)

Czy tym razem pojawili się w studiu jacyś goście?

Tak, było kilku, a najbardziej dumny jestem z tego, że w utworze "Unas Slayer Of The Gods" zaśpiewał z nami Mike Brazil. Słychać go w tym wolniejszym, spokojniejszym fragmencie, gdy mówi tekst w świątyni.

Tytuł waszej nowej płyty to "In Their Darkened Shrines". O jakich miejscach kultu piszesz tym razem i kto kryje się za słowem "their"?

Bardzo lubię to pytanie. Tytuł odnosi się tylko do czteroczęściowej, epickiej kompozycji tytułowej, nie zaś do płyty jako całości. Przedstawiam w niej uprawiany w tajemnicy Kult Węża. Wyznawcy tego kultu planują bunt przeciwko faraonowi. Próbują również wskrzesić mumie zmarłych, aby dzięki temu stworzyć z nich armię umarłych i zdobyć dodatkową wiedzę, która będzie potrzebna do obalenia faraona. Wraz z ową armią członkowie kultu zamierzają obalić faraona i przejąć po nim władzę.

Jeśli już mowa o kompozycji tytułowej, to można by się pokusić o określenie jej jako "progresywny death metal". Chyba nie było jeszcze zespołu deathmetalowego, który napisałby utwór trwający ponad 15 minut. Owszem, jest on podzielony na cztery części, ale jednak tworzą one całość. Ciekawi mnie, jak długo pisałeś ten kawałek? Wiem, że zaczynasz od pisania tekstów i to zajmuje ci sporo czasu. Jak było w tym przypadku?

Prawdę mówiąc tekst do tego utworu miałem gotowy od jakichś czterech czy pięciu lat. Sporą jego cześć napisałem w czasie, gdy nagrywaliśmy "Black Seeds Of Vengeance". A jako, że powstawaniu tej płyty towarzyszyło istne szaleństwo, nie było czasu w pełni rozwinąć pomysłu. I może lepiej się stało, ponieważ od tamtej pory mieliśmy jednak trochę czasu, aby popracować nad tą kompozycją. Moim skromnym zdaniem odwaliliśmy niezłą robotę.

Moim zdaniem na "In Their Darkened Shrines" jest więcej elementów tworzących klimat niż na poprzedniej płycie. Jest kilka bardzo brutalnych kawałków, jak choćby "Wind Of Horus" czy otwierający album "The Blessed Dead". Czy fani mogą na podstawie tej płyty wyciągać ostateczne wnioski co stylu Nile, czy może myślisz o dodaniu jeszcze czegoś do waszej muzyki?

Prawdę powiedziawszy nie zacząłem jeszcze myśleć co będziemy robić w przyszłości. Mamy rzecz jasna kilka nowych pomysłów i jesteśmy nimi podekscytowani. Jednak trzeba się wstrzymać z takimi dywagacjami do momentu, w którym płyta już będzie na rynku. Fani ją usłyszą, my poznamy ich reakcje, a dopiero jakiś czas później zabierzemy się do pracy nad nową płytą i wtedy tak naprawdę zaczniemy się martwić o to, co chcemy nagrać. Jesteśmy naprawdę bardzo zadowoleni z "In Their Darkened Shrines". Cieszymy się już na myśl, że niebawem będziemy mogli zaprezentować naszą muzykę na koncertach. Później zaczniemy się zastanawiać i martwić tym, co ma być dalej.

W wielu utworach na "In Their Darkened Shrines" słychać dużo orientalnych instrumentów. Zastanawiam się, jak zaprezentujecie te kompozycje na żywo? Zamierzacie je inaczej zaaranżować, a może puścicie podkład z taśmy?

Używamy na koncertach komputera, także syntezatora gitarowego. W czasie występu używam wielu pedałów, którymi zmieniam brzmienia. Dzięki temu udaje nam się uzyskać brzmienia bardzo zbliżone do tego, co słychać na płycie. Kluczowym elementem jest oczywiście komputer, bo możemy go włączyć lub wyłączyć kiedy nam się żywnie podoba, wciskając nogą odpowiedni pedał.

W wielu recenzjach przedstawia się Nile jako zespół, który uratował death metal. Wskazuje się na połączenie muzyki orientalnej i afrykańskiej z brutalnymi kompozycjami. Oczywiście bardzo istotną rolę odgrywają twoje teksty. Powiedz mi, czy sam uważasz się za osobę, która przeniosła ten gatunek w nowy wymiar?

Owszem, miło jest czytać i słyszeć takie rzeczy, ale nie uważam się za żadnego zbawiciela, ani nic w tym stylu. Moim zdaniem twoich kolegów dziennikarzy za często ponosi wyobraźnia i emocje. Staramy się realizować nasze pomysły i robić to możliwie jak najlepiej. O to chodzi w Nile, a nie o przenoszenie się w żadne wymiary muzyczne. (śmiech)

Jak to się właściwie stało, że zacząłeś się interesować starożytnymi kulturami, w szczególności Egiptem?

Już od dzieciństwa mnie to interesowało, a wszystko wzięło się to na początku z oglądania razem z moim ojcem filmów, takich jak na przykład "Dziesięcioro przykazań" i tym podobnych wielkich produkcji. Ciekawość rosła z czasem, zacząłem więc poświęcać go coraz więcej na studiowanie literatury związanej z tą tematyką. Czytałem sporo, kupowałem książki, zamawiałem je, wgłębiałem się coraz bardziej w konkretne zagadnienia. Z tym, że ze mną było tak, iż ciekawiło mnie nie to, co każdy może znaleźć w książkach - podręcznikach bądź przewodnikach. Starałem się szukać czegoś zupełnie innego, o czym mniej się mówi i pisze. Znajdowałem i znajduje coraz więcej interesujących tematów, nie tylko związanych z samym Egiptem, i staram się dowiedzieć o tym możliwie najwięcej. Dlatego teksty Nile powstają dosyć długo, ale poprzedzone są dość wnikliwymi studiami.

Masz z pewnością ogromną wiedzę na temat starożytnego Egiptu, badasz też różne zdarzenia związane z mitologią sumeryjską, a zapewne na tym się nie zakończy. Mam wrażenie, że gdybyś nie został muzykiem, mógłbyś być całkiem niezłym nauczycielem historii starożytności.

(śmiech) Nie wydaje mi się. Inna sprawa, że raczej taka droga nie interesowałaby mnie. Poza tym moja wiedza nie wiąże się aż tak bardzo z tym, czego nauczają dzieci w szkołach. Zagadnienia, którymi ja się interesuję w związku z historią starożytną, dotyczą raczej jej mrocznego oblicza i nie jestem pewien, czy ktoś chciałby, aby jego dzieci były uczone w szkole czegoś takiego. (śmiech) Jeśli już miałbym robić coś innego i tak byłoby to związane z muzyką, bo marzyłoby mi się komponowanie ścieżek dźwiękowych do filmów.

Na "In Their Darkened Shrines" mógłbym bez większych problemów wskazać kilka takich momentów, które bez problemów mogłyby się znaleźć na ścieżce dźwiękowej na przykład jakiegoś horroru, którego akcja rozgrywa się w starożytności. Przykładowo "Ruins", czyli ostatnia część kompozycji tytułowej.

To miło, że popatrzyłeś na tę płytę również pod tym kątem. Naprawdę miło mi jest to słyszeć. Rzeczywiście, "Ruins" można sobie wyobrazić jako podkład do jakiejś mrocznej sceny. Kilka innych fragmentów wolniejszych, nastrojowych też chyba miałoby szansę sprawdzić się na ścieżce dźwiękowej. Ale na razie ja piszę muzykę dla Nile, a komponowanie soundtracków pozostaje jednym z moich marzeń.

A czy miałeś okazję już odwiedzić Egipt?

Nie, niestety jeszcze nie. Przez ostatnie kilka lat byłem niemal całkowicie pochłonięty zespołem. Nagrywaliśmy płyty, a potem były długie trasy koncertowe po całym świecie. Podróż do Egiptu wciąż pozostaje moim marzeniem i mam nadzieję, że w końcu je zrealizuję.

Domyślam się, że dla ciebie samo zwiedzanie piramid byłoby dalece niewystarczające podczas takiej wycieczki.

Piramidy zapewne też bym chętnie obejrzał, ale to jest w programie chyba każdej wycieczki do Egiptu, więc trudno mówić w tym przypadku, że jest to coś wyjątkowego. Mnie rzecz jasna interesowałyby najbardziej te miejsca, o których czytałem i pisałem teksty. Różne świątynie i miejsca kultu. Na pewno jednym z miejsc, do których chciałbym pojechać, jest Karnak. Tak naprawdę to jest tego bardzo dużo i mógłbym wymienić więcej nazw. Zresztą z czasem do tej listy na pewno będę dopisywał kolejne pozycje.

Nile koncertował z największymi gwiazdami death metalu - Morbid Angel i Cannibal Corpse. Oba te zespoły to żywe legendy tego gatunku. Czego się nauczyłeś od nich podczas wspólnych tras koncertowych? Pytałeś ich na przykład o rady, wskazówki?

Granie koncertów z tymi zespołami było dla nas wielkim wyróżnieniem, wspaniałym przeżyciem i pozwoliło nam dotrzeć z muzyką Nile do różnych części świata, a to było bardzo ważne, bo pozwoliło nam zaistnieć w umysłach ludzi. Morbid Angel i Cannibal Corpse to wielkie grupy, żywe legendy i samo obserwowanie ich na koncercie było czymś szczególnym. My jednak równie dużo nauczyliśmy się od Incantation, z którymi grywaliśmy wielokrotnie, a każdy z koncertów wspominamy bardzo miło. Człowiek się może podczas tras koncertowych naprawdę sporo nauczyć, zwłaszcza jeśli gra w grupie, która jest cały czas na dorobku. Prawda jest jednak taka, że zawsze liczy się jedno - trzeba lubić to, co się robi i być temu wiernym. Wkładać w to serce i duszę. Kiedy zaczynasz myśleć o tym, by zarabiać wielkie pieniądze i zapomnisz o tym, co jest najważniejsze, fani ci tego nie zapomną. Na pewno natomiast docenią to, że nie zdradzasz siebie i ich, że robisz to, co czujesz i robisz to jak najlepiej potrafisz.

Zdajesz sobie sprawę, że w przyszłym roku Nile będzie obchodzić dziesiątą rocznicę istnienia?

Powiem ci szczerze, że nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale uświadomiłeś mi, iż rzeczywiście to już tyle czasu. Faktycznie jest tak, jak mówisz. Założyłem ten zespół w 1993 roku.

Masz już jakiś pomysł jak to uczcić? Może to właściwy czas na wydanie albumu koncertowego?

(śmiech) Brzmi to całkiem nieźle. Gdyby ktoś nam zaproponował nagranie i wydanie go, bylibyśmy bardzo pozytywnie ustosunkowani do takiego pomysłu. (śmiech)

Dziękuję za miłą rozmowę i do zobaczenia ma Mystic Festival.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: teksty | metal | nagranie | śmiech | pomysły
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL