"Otworzyłam się na inną muzykę"
Natalia Kukulska to jedna z najpopularniejszych polskich wokalistek. Wielu fanów pamięta ją jeszcze z czasów, gdy jako mała dziewczynka śpiewała piosenki w stylu "Puszek Okruszek", ale jej kariera jako dorosłej wykonawczyni jest równie udana. Jej już czwarta płyta długogrająca zatytułowana została "Tobie", a dedykowana jest synkowi Jasiowi i mężowi Michałowi. Z okazji wydania albumu i na kilka dni przed rozpoczęciem dużej trasy koncertowej, o kulisach nagrywania płyty, teledysku do utworu "Niepotrzebny" i atrakcjach związanych z majowymi koncertami, które można zobaczyć za darmo, z Natalią rozmawiał Konrad Sikora.
Album przygotowywałaś w dość specyficznej sytuacji - zostałaś mamą, wyszłaś za mąż. Czy w jakiś sposób wpłynęło to na jego brzmienie?
Wszystko, co dzieje się w moim życiu osobistym, ma wpływ na to, co dzieje się w życiu zawodowym. Każdy człowiek ma swoją wrażliwość, ja też ją mam i na tej podstawie dobieram sobie piosenki. Trudno jednak jest mi w tej chwili ocenić, co miało największe znaczenie przy nagrywaniu tej płyty. Na pewno narodziny Jasia i założenie rodziny były największą inspiracją. Dlatego właśnie płytę zadedykowałam swemu synkowi i mężowi, dlatego też nosi ona tytuł „Tobie”. Oprócz tego inspiruje mnie wszystko to, co piękne i to, co kreatywne. Nie ma znaczenia, czy jest to film, czy też książka lub ciekawa rozmowa. To wszystko jakoś mnie kształtuje i wpływa na to, jak postrzegam świat.
Lista osób, które pracowały przy albumie „Tobie”, jest bardzo długa. Kto miał jednak największy wpływ na jego ostateczny kształt?
Rzeczywiście, osób zamieszanych w pracę nad tą płytą było bardzo wiele, ale nie wszyscy udzielali się w równym stopniu. Większość spraw związanych z aranżacją wziął na siebie Piotr Siejka, który również współprodukował ze mną ten album. Jest to nowa osoba w gronie tych, z którymi współpracuję, ale ma bardzo ciekawe i świeże podejście do tego, co robi. Zarówno dla niego, jak i dla mnie, jest to pierwsza współprodukcja i mam nadzieję, że będzie to w jakiś sposób słychać. Moja rola producentki sprowadzała się m.in. do tego, by wybrać sobie materiał, co w sumie zawsze robię, ustalić charakter aranżacji, ich brzmienie. Decydowałam nawet o kolejności piosenek na płycie. Największym wyzwaniem było jednak określenie całościowego brzmienia płyty przy zgraniu. Na szczęście nad tym etapem czuwał Leszek Kamiński, bardzo dobry fachowiec. Oprócz nich przy albumie pracowali także Filip Siejka, Ryszard Kunce, który napisał mi teksty, chyba najlepsze. W zespole pojawił się dodatkowo Rysio Sygitowicz, który zagrał taką solówkę, że aż przechodzą mnie dreszcze, kiedy jej słucham. Jest także nowy klawiszowiec Grzesio Jabłoński.
Nie myślałaś o tym, żeby napisać jakieś własne teksty?
Nie czuję się na siłach, aby pisać teksty do piosenek, które śpiewam. Nie mam tak dobrego warsztatu, aby dobrze to zrobić. A poza tym jestem w na tyle dobrej sytuacji, że nie muszę się za wszelką cenę przełamywać i próbować coś pisać. Oczywiście, próbowałam to robić, ale nie byłam z tego zadowolona. Mam w sobie na tyle samokrytyki, że nie chciałam tego pokazywać światu. Mam taki komfort, że pracuję z osobami mi bliskimi, uczestniczę w powstawaniu tych tekstów, często nawet sama wymyślam ich temat i wprowadzam drobne poprawki. Czasami napisanie takiego tekstu zajmuje ponad miesiąc i jest efektem wielu rozmów. Dlatego gdzieś tam w środku czuję, że są to także moje teksty.
Jak to się stało, że sama produkowałaś ten album. Wytwórnia nie chciała powierzyć tego zadania komuś innemu?
Wydaje mi się, że raczej się ucieszyli, iż chcę to zrobić sama. Mieli do mnie chyba duże zaufanie. Przy każdej piosence zawsze ktoś mi pomagał, dlatego była to bardziej współprodukcja. To wbrew pozorom nie jest rola dla osoby, która musi te piosenki aranżować, pisać lub realizować. Gdy pracowałam z Wojtkiem Olczakiem, jako producent robił on niemal wszystko, ale było to wyjście poza typowe kompetencje producenta. Tym razem od każdego etapu powstawania płyty był ktoś inny, a ja po prostu czuwałam i wpływałam na charakter tego, co tam ma się dziać.
Jaka jest twoim zdaniem największa różnica między tym albumem a poprzednimi?
Bardzo dużą różnicą, choć może nie będzie to czytelne i dostrzegalne dla laików, jest to, że płyta naprawdę brzmi bardzo dobrze i ma pełny dźwięk. Spowodowane jest to przede wszystkim tym, że nagrywałam na taśmę analogową, która ma niesamowitą szerokość i głębię dźwięku, i jakby uszlachetnia brzmienie. To są sprawy mało słyszalne, ale dla mnie mają bardzo duże znaczenie. Płyta „Autoportret” była dość konsekwentnie zakorzeniona w nurcie R’n’B. Natomiast na tej płycie jest już trochę szerzej. Teraz trochę bardziej się otworzyłam na inną muzykę i dostrzegam różne ciekawe elementy w innych gatunkach muzycznych. Przy tej płycie postawiłam przede wszystkim na ciekawe kompozycje i melodie, to był mój główny cel, bo przecież to najbardziej liczy się dla słuchaczy. Przecież nie nuci się aranżacji, tylko melodie.
Na naszym rynku muzycznym wciąż pojawiają się i znikają nowe wokalistki. Czy, sądząc po wynikach ankiety „Super Expressu”, czujesz się liderką na tej pozycji?
Trudno jest mi w ten sposób mówić. Okropnie nie lubię śledzić tych wszystkich rankingów. Oczywiście, czasami to robię, ale w sumie to ogromnie stresujące. Być uznanym za najlepszego w tym roku oznacza stres co będzie w przyszłym, czy się to utrzyma, co będzie dalej. Nie można na to tak patrzyć. Śpiew i muzyka są moją pasją. Oczywiście, chcę by doceniano to, co robię, ale nie mam zamiaru o to na siłę walczyć. Liczy się przede wszystkim przyjemność śpiewania.
Co ze śpiewaniem do filmów, planujesz robić to jeszcze w przyszłości?
To zależy, jakie będę miała propozycje. Zawsze było tak, że pojawiała się propozycja skierowana do mnie, ale tak czy inaczej musiałam najpierw przejść przez casting. Jest to sympatyczna przygoda i miłe doświadczenie. Natomiast teraz ominęła mnie szansa zaśpiewania do filmu „W pustyni i w puszczy”. Dostałam taką propozycję, ale - niestety - nie udało mi się pogodzić terminów i ominęła mnie ta przyjemność.
Bardzo ciekawie przedstawia się teledysk do pierwszego singla „Niepotrzebny”, promującego twój nowy album. Skąd wziął się pomysł na taką konwencję?
Pomysł był wspólny. Reżyserem teledysku jest Mariusz Palej, który zrobi także mój kolejny wideoklip. Jest to osoba, z którą bardzo fajnie się pracuje. Z nim udało się zrealizować większość naszych wstępnych założeń. Wszyscy podobnie czuliśmy tę piosenkę. Chcieliśmy, aby ten teledysk był bardzo graficzny i żeby było dużo akcentów rytmicznych. Do pomysłu dołączyła się nawet odpowiedzialna za choreografię Iza. Była to więc praca zespołowa. Singla wybrała wytwórnia, zostawiłam im to, bo sama nie potrafię być obiektywna i zdecydować, który utwór nadaje się na singla, a który nie.
Jesteś zadowolona z tego, jak piosenka sobie radzi na listach przebojów?
Tak, jest całkiem nieźle i bardzo mnie to cieszy, ale oczywiście mamy też problemy. Największy związany jest z Radiem Zet, które nie chce puszczać tej piosenki, choć podobno bardzo im się podoba. Twierdzą, że byłaby to reklama mojej trasy koncertowej, którą jak wiadomo organizuje radio RMF FM. Wychodzi na to, że tak naprawdę nie chodzi tu o muzykę, tylko o jakieś dziwne interesy. Szkoda, że tak się to układa, tym bardziej, że utwór im się podoba i będą go grali po zakończeniu trasy koncertowej. Przykro mi, że to tak wygląda, że muzyka jest w tym wszystkim na ostatnim miejscu. Przeraża mnie to. Czasami aż odechciewa mi się wszystkiego, kiedy słyszę o takich zagrywkach, ale nic nie jestem w stanie z tym zrobić. Jeśli tak się dzieje, to jak nasz rynek muzyczny ma normalnie funkcjonować?
Wspomniałaś o trasie koncertowej. Jest ona reklamowana jako pełna efektów i niespodzianek. Możesz powiedzieć nam coś bliżej na ten temat?
Mam niezwykłe szczęście, że głównie dzięki naszemu sponsorowi, będziemy mieli tak wspaniałe oświetlenie i nagłośnienie. Trasa składa się 10 koncertów i za każdym razem będzie budowana ogromna scena. Postawiony będzie największy w Polsce ekran, dzięki któremu moja muzyka będzie wspaniale ilustrowana obrazem. O wartości występu decydować będą jednak przede wszystkim wspaniali tancerze i - co najważniejsze -towarzyszący mi muzycy. Oczywiście, co już chyba wszyscy wiedzą, specjalnym gościem koncertów będzie grupa R’N’G.
Jaki repertuar zaprezentujesz?
Blisko 60% materiału stanowić będą piosenki z moich poprzednich albumów. Ich właśnie ludzie oczekują ode mnie i dla nich przychodzą na koncerty. Moich nowych nagrań jeszcze przecież nie znają. Przygotowujemy jednak nowe, dość ciekawe wersje tych piosenek. Każda z nich ma być oddzielną opowieścią, dlatego do każdej przygotowujemy specjalną oprawę. Nie chcę jeszcze ujawniać wszystkiego, ale niespodzianek będzie wiele.
Jako wokalistka z dużym stażem możesz już bez wątpliwości powiedzieć, czy czujesz się dotknięta przez piractwo...
Tak, i to bardzo. Jak ktoś to obliczył, tracę ponad 60% swoich zarobków tylko z powodu piratów. To przykre. Wkładam w swoją pracę dużo sił i serca, a jednym ruchem ktoś odbiera mi nie tylko pieniądze, ale także artystyczną powagę. Często płyty pirackie są źle nagrane, mają inne utwory i słabą szatę graficzną. Poza tym piraci robią składanki przebojów, których ja bym nigdy nie wydała, bo uważam, że każda płyta jest oddzielną opowieścią, z odrębnym charakterem. To straszne, że nie możemy sobie z tym poradzić i może jeszcze bardziej pogrążyć nasz rynek muzyczny.
Dlaczego nie masz ochoty na wydawanie albumu z największymi przebojami?
Nie mam jej w tej chwili. Kiedy wydaję album, chcę, aby żył swoim życiem. Piraci najczęściej z nowej płyty robią taki zestaw „The best of”, dokładając utwory z poprzednich płyt. W danej chwili skupiam się na konkretnym albumie, a na płytę składankową też na pewno przyjdzie czas, tym bardziej, że tych przebojów już mi się trochę uzbierało.
A co z albumem koncertowym, myślałaś o nim?
Płytę koncertową już wydałam, choć może nie do końca była to moja solowa płyta. Myślę o albumie z koncertem poświeconym pamięci mojej mamy, ale czuję się za niego w pełni odpowiedzialna. Mam też na koncie album z kolędami nagrany dla pisma „Na żywo”. Kolędy są jednak specyficznym materiałem, bo je śpiewa każdy i dlatego koniecznie chciałam nagrać je na żywo, aby oddać ten ich wyjątkowy charakter. Lubię płyty koncertowe, bo pokazują inną stronę wykonawcy. Choć tak czy inaczej najlepszą frajdą jest chyba pójście na koncert, gdyż wtedy można jeszcze zobaczyć to, co dzieje się na scenie. Zobaczymy, może kiedyś jeszcze będę miała jakiś pomysł na płytę koncertową.
Wzięłaś niedawno udział w sesji zdjęciowej dla magazynu „Viva”. Czy gazety plotkarskie bardzo cię dręczą?
„Viva” nie jest magazynem plotkarskim, dlatego zgodziłam się na tę sesję, gdyż są to profesjonaliści. Oczywiście istnieją gazety, które potrafią mnie zdenerwować różnymi publikowanymi w nich bzdurami. Ogólnie wydaje mi się, że ich poziom lekko się podnosi, jednak nadal istnieją dwa tytuły, których nawet nie wymienię, będące kompletnymi szmatławcami, o żenującym poziomie. To one prowokują sytuacje, w których fotograf robi mi zdjęcia na spacerze albo na zakupach. To straszne, że prowokują sytuacje, w których nie mogę się czuć bezpiecznie na ulicy. Mam nadzieję, że to się w końcu zmieni.
Dziękuję za rozmowę.