"Nienawidzę bonusów"

article cover
INTERIA.PL


Pod hasłem powrotu do korzeni zapowiadana była "Schizo Deluxe", jedenasta płyta kanadyjskiej grupy Annihilator. Trzymający władzę w zespole mistrz gitary Jeff Waters anonsował czyste szaleństwo i "100-procentowy thrash metal z charakterem". Charakteru z pewnością nie zabrakło, choć materiał, który trafi na sklepowe półki już 14 listopada, wydaje się mieć do zaoferowania znacznie więcej niż jeden metalowy styl, co z pewną skruchą przyznał w rozmowie z Bartoszem Donarskim lider Annihilator, ujawniając przy okazji kilka innych kwestii, w tym tę, dlaczego aż tak bardzo nienawidzi materiałów bonusowych.

W jednym jednak Jeff Waters ma rację, "Schizo Deluxe" to album dla wszystkich zwolenników muzyki metalowej. Longplay łączący w sobie speed / thrashmetalową zadziorność z dawnych lat, doskonałe heavymetalowe melodie, nie gorszą technikę i współczesny ciężar, a wszystko do zaklęte w utworach skłaniających tyleż do śpiewania, co i metalowej aberracji. To płyta dla prawdziwego "schizo", jak zwykli nazywać swoich fanów muzycy Annihilator.

Jak mówiłeś jeszcze w trakcie nagrań, "Schizo Deluxe" jest powrotem do bardziej agresywnego grania z lat 80. Mimo to, nowa płyta nie jest wyłącznie zwrotem ku starym czasom. Wciąż sporo w niej nowoczesności i nawiązań do współczesnego ciężaru i rytmu. Album jest więc chyba połączeniem tych dwóch kierunków.

To cześć mojego charakteru i sposób w jaki piszę muzykę. Najbardziej uwielbiamy muzykę z lat 80., bo to przy niej dorastałem. Są też jednak inne czynniki, które wpływają na naszą grę. Wokalista jest młodszy ode mnie o jakieś dziesięć lat i interesuje się również nowymi rzeczami, a nie tylko graniem z lat 80. To z kolei ma pewien, choć niewielki, wpływ na mnie.

Dlatego uważam, że to swoiste połączenie różnych spojrzeń na tej płycie jest doskonałe. Mamy tu brytyjski i niemiecki sposób grania z lat 80., kanadyjski thrash, trochę Bay Area i jeszcze sporo innych elementów.

Te wszystkie różnorodne style znalazły swe miejsce na albumie jednego zespołu. Nie wiem do końca, jak to nazwać. To chyba ukłon w stronę tych wszystkich zespołów, które w ciągu całej mojej kariery zawsze uwielbiam. To świętowanie ich wielkości.

W takim razie, jak mają się do tego twoje wcześniejsze słowa, określające "Schizo Deluxe" mianem stuprocentowego thrash metalu? Brzmi to tak, jakbyś sam zamykał się w czymś, co jest tak naprawdę o wiele większe.

Kiedy to mówiłem, album brzmiał dla mnie thrashmetalowo. Choć może faktycznie nie były to najwłaściwsze słowa. Może wynikło to z tego, że na albumie znalazło mnóstwo thrashowych i speedmetalowych partii gitar, że jest to płyta na wskroś metalowa i ciężka, co udowadniają takie utwory, jak chociażby "Plasma Zombies", "Warbird" czy "Maximum Satan".

To bardzo mocne numery, ale na materiale jest też przecież trochę wolniejszych, bardziej melodyjnych momentów. Tak naprawdę mamy tu do czynienia z różnymi rodzajami metalu. Dlatego, wyrażając tamtą opinię miałem bardziej na myśli to, że ten album ma tę energię znaną z thrashowych płyt Annihilator, choć zamkniętą we dzisiejszym brzmieniu. Można powiedzieć, że jest to thrash metal z lat 80. podany we współczesnej oprawie.

Pomimo bajecznej techniki gry na gitarze, którą posiadasz, pisane przez ciebie utwory wciąż pozostają kompozycjami, których można zwyczajnie posłuchać. Nie zapominasz o innych równie ważnych sprawach, jak dobra melodia czy odpowiedni klimat. I to znów słychać na "Schizo Deluxe".

Tak, choć na tej płycie zdarzają się też bardzo techniczne utwory. Dobrym tego przykładem może być "Drive", kawałek niemal instrumentalny, mający swój klimat, acz pozostający zajebiście szybki i techniczny, dający spełnienie prawdziwemu muzykowi.


Ale już w poprzedzającej go kompozycji otwierającej "Maximum Satan" nie ma wyśrubowanych solówek, nie ma też skomplikowanych partii gitar czy basu. To utwór bardzo prosty, to zwyczajnie piosenka, coś przy czym można śpiewać. Potrafię pisać w różnoraki sposób i to jest bardzo dobre, bo chyba właśnie dzięki temu Annihilator gra przez tyle lat i powraca teraz silny, jak nigdy dotąd. To dzieło tych zmian i różnorodności zawartych w tej muzyce. Innymi słowy, jeden nasz album może ci się spodobać, a następny lub wcześniejszy już nie. Każda z tych płyt jest inna.

Na pochwałę zasłużył też Dave Padden, którego wokale, podobnie, jak wspomniana przez ciebie muzyka, potrafią być bardzo różne.

Jeśli porówna się to do dawniejszych płyt Annihilator, racja. Jeśli zaś odniesiemy się do zeszłorocznego albumu "All For You", to nie. Poprzedni materiał był dla Dave'a sporym wyzwaniem. Nie miał w tej materii doświadczenia, a w roli wokalisty wstępował po raz pierwszy i czuł się jeszcze trochę mało pewnie.

Warto też zaznaczyć, że ja wcześniej nigdy z nim nie współpracowałem. Skończyło się wówczas na tym, że w dziesięciu utworach z tamtego albumu śpiewał w co najmniej dziewięciu różnych stylach, które praktycznie zmieniały się z każdą kolejną kompozycją. Wtedy nie bardzo wiedzieliśmy, na co go stać i że potrafi aż tyle zrobić ze swoim głosem.

Tym razem przyszedł do studia i powiedział: "Słuchajcie, teraz chcę śpiewać bardziej w moim własnym stylu i ograniczyć się do trzech rodzajów głosu". Jednym był melodyjny wokal, drugim heavymetalowy, a ostatnim nowoczesny, naprawdę ciężki i agresywny, nieco w hardcore'owym brzmieniu. Dzięki temu, na "Schizo Deluxe" wokale są wciąż różne, ale słuchać, że pochodzą od jednego wokalisty. Dziś brzmi to wspaniale.

Na limitowanej edycji "Schizo Deluxe" pojawią się dodatkowe utwory. Czy różnią się w jakiś znaczący sposób od tych, które już znam z wersji podstawowej?

Co do bonusów, to pomysł wytwórni. Na podstawowej wersji znalazło się 10 utworów i to one są najważniejsze. Dodatkowe kawałki nie mają dla mnie większego znaczenia. Dobra płyta to dobra płyta i reszta się nie liczy.

Wiesz, za każdym razem, kiedy widzę reklamy i czytam w nich o tych wszystkich multimedialnych dodatkach, bonusach, dwudziestu gościnnych gitarzystach, trzydziestu gościnnych wokalistach, to dostaje szału.

Nie dalej jak tydzień temu widziałem reklamę jednego zespołu, w której nie było słowa o nowym albumie, tylko pieprzenie o gościach i jakiś pier******* superwyjątkowych dodatkowych tapetach na komputer. Dlatego dziś tak bardzo nienawidzę tych wszystkich bonusów.

No ale jednak...

Wytwórnia AFM bardzo prosiła mnie o jakieś bonusowe utwory, w związku z tym dałem im kilka kawałków, które mogą naprawdę zainteresować wszystkich starych fanów Annihilator.

To są bardzo trudno dostępne kompozycje, jak np. "I Am In Command", który znalazł się na płycie "Never Neverland" z roku 1990. W tym przypadku jest to nagranie z próby i to pierwszej, jaką zagraliśmy z Coburnem Pharrem [byłym wokalistą - przyp .red.]. Z tego względu jest to bardzo klasyczne nagranie. Poza tym dałem im też "Annihilator", utwór, który po raz pierwszy w życiu nagrałem w studiu, jeszcze w roku 1985. W limitowanym wydaniu będzie można także usłyszeć jedną bardzo szybką thrashmetalową kompozycję.


Będziesz dalej współpracował z AFM Records?

Nie, zdecydowanie nie.

Chyba nie poszło tylko o bonusy?

Nie, po prostu wygasł kontrakt. A poza tym mam już na oku kilka innych wytwórni, które są bardzo zainteresowane.

Mniej więcej w tym samym czasie, co "Schizo Deluxe" dotarła do mnie płyta "Roadrunner United - The All-Star Sessions", w której powstawaniu miałeś też swój udział. Jak pracowało się z Robem Flynnem (Machine Head) i załogą wybranych przez niego muzyków?

To było bardzo fajne, choć trwało raczej krótko. Zostałem poproszony o zjawienie się w studiu i zagranie w kilku utworach na gitarze. Ta robota była zabawna, łatwa i polegała gównie na siedzeniu na krześle i graniu solówek. Dużo frajdy i zero presji. Można powiedzieć, że niezbyt się tam napracowałem, ale było naprawdę bardzo fajnie.

W końcu w takim układzie nie często zdarza ci się grywać. Nie jesteś typem muzyka w stylu Jamesa Murphy'ego czy Steve'a DiGiorgio.

No tak, było to ciekawe również dlatego, że pracowałem z chłopakami, z których większość nie jest zakorzeniona w tym samym metalowym stylu, co ja. Wiem, że niektórzy z nich, będący w Roadrunner, słyszeli Jeffa Watersa i Annihilator po raz pierwszy. Byli zaskoczeni i zszokowani. Pytali się nawet, czy mam jakiś zespół (śmiech). A ja im na to, że wydałem już 11 płyt, a pierwsze z nich nagrywałem, gdy siedzieliście na nocnikach.

Na "Schizo Deluxe" znajdziemy też sporo ciekawych muzycznych introdukcji, a niekiedy nawet dziwacznych dźwięków. Gdzie je zdobyłeś?

Mam w domu kolekcję płyt z efektami dźwiękowymi, których używa się do produkcji filmowych i telewizyjnych. Nigdy ich nie wykorzystywałem i tym razem postanowiłem do nich sięgnąć i poumieszczać je na początku każdego utworu.

Dana kompozycja ma jednak zawsze swój temat i na to również zwracałem uwagę. Na przykład "Warbird" opowiada o odrzutowym myśliwcu i dlatego rozpoczyna się dźwiękami lecącego wojskowego samolotu. W podobny sposób działałem z innymi utworami. Po jakimś czasie zaczęły mi się jeszcze bardziej podobać i nie chciałem ich usuwać.

Dziękuję za rozmowę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas