"Niech płoną głośniki"
Trudno byłoby wyobrazić sobie polski metal bez Acid Drinkers. Sterta płyt, setki szalonych koncertów i opinia najbardziej rockandrollowej ekipy w Polsce (nie tylko ze względów muzycznych) – oto dotychczasowy dorobek Kwasożłopów. Czas dopisać do niego kolejny album, płytę zatytułowaną „Broken Head”. Jarosław Szubrycht rozmawiał z Titusem i Popcornem o okolicznościach jej powstania, tajnikach pracy studyjnej, odwrotnym uśmiechu Perły i Oddziale Zamkniętym.
Czy tekst do utworu “Calista” to hołd dla odtwórczyni głównej roli w popularnym serialu telewizyjnym "Ally McBeal"?
Titus: Tak. Lubię tę aktorkę i postać, którą gra, dlatego tak sobie napisałem. Zresztą to był pierwszy tekst, który poszedł na tę płytę. Pisałem go na kolanie, na demo, ale gdy przeczytałem go po paru miesiącach, okazało się, że jest niezły i został. Można by jej przesłać płytę - ciekawe, czy by jej się podobało...
Właściwie wszystkie twoje teksty, które trafiły na “Broken Head”, można potraktować z przymrużeniem oka. Wyjątkiem jest jedynie “There’s So Much Hatred In The Air”, który jest niemal reporterskim odbiciem tego, co dzieje się na polskich ulicach...
Titus: Dokładnie tak to widziałem. Przyznam jednak, że dość ciężko podchodziło mi się do pisania tych tekstów, nie bardzo wiedziałem o czym mają być. Dlatego na przykład “There’s So Much Hatred In The Air” pisałem o siódmej rano, tak z bomby... Potem wróciłem do niego i nie chciałem już nic zmieniać. Oczywiście, jest on trochę przegięty, bo aż tak źle nie jest, ale w momencie, kiedy go pisałem, tak wszystko widziałem.
Dlaczego dwa teksty napisał Perła?
Titus: U nas jest tak zrobione z Perełką, że kto śpiewa numer, ten pisze do niego tekst. Z Licą było inaczej. Na przykład “Poplin Twist” to był mój tekst, a Robert go śpiewał.
Popcorn: Inaczej też było w przypadku tekstu “What A Day”. Ja go napisałem, a Titus śpiewał, że siedzi pod drzewem, obserwuje umysł i osiąga oświecenie. Ciekawe jak się czuł. Jak Budda?
Titus: Nie popiłem poprzedniego dnia za mocno, tak że czułem się całkiem dobrze.
Wasze okładki zawsze były bardzo wyraziste, zawsze ostre i z jajem. Tymczasem okładka “Broken Head” jest stonowana, w smutnym kolorze blue. Skąd ta zmiana?
Popcorn: Ja na przykład leję z tej okładki. Jak ją po raz pierwszy zobaczyliśmy z Titusem, to Titus mówi: “Co to jest za łeb? Jakby chociaż tam był napis DUPA, to rozumiem...”
Titus: Perła zajmował się okładką i doszedł do wniosku, że taki łeb będzie pasował do zawartości tego, co jest na płycie. Szukał tego łba, rył w jakichś starych książkach. W końcu znalazł go w jakiejś starej książce medycznej. Lekarze ryli w tym łbie, rysowali go, opisywali i Perła jak go zobaczył, to stwierdził, że to jest naprawdę popsuty łeb...
Popcorn: Później ci lekarze opowiadają, że to są doświadczenia na szczurach i myszach, a tak naprawdę to są doświadczenia na normalnym łbie. (śmiech)
Nie woleliście czegoś, co bardziej przykuwałoby uwagę?
Titus: Żeby okładka cię przyciągnęła, musiałbyś dać na nią gołą pi**ę. Wtedy przyciąga wzrok od razu. Ale nie sądzę, żeby to przeszło... Mnóstwo jest świetnych okładek. Każda cholerna płyta, obojętnie w jakim gatunku, ma świetną okładkę, zrobioną za duże pieniądze i w ogóle niczym się to nie wyróżnia.
Płytę promuje teledysk do utworu “Don’t Go Where I Sleep”.
Titus: Nakręciliśmy go kilka tygodni temu. Mając budżet w wysokości 2 złotych nakręciliśmy, jak gramy na gitarach nie podłączonych do niczego. Prawdę mówiąc, mnie teledyski bardzo wkur***ją! Nie lubię ich kręcić. To jest obowiązek i wiem, że wideo musi być, ale zawsze proszę, żeby nie zawracali mi głowy, żeby to zajęło najwyżej pół godziny. Ostatnio teledyski są tak robione, że nie wiadomo o co w nich chodzi. Tyle się tam dzieje, fruwa, lata, błyska, świeci... a gdzie jest ten cały cholerny zespół, który to gra? Postanowiłem więc, że zrobimy wideo tak, żeby było widać zespół. Najbardziej lubię te piosenki z lat 60. i 70., gdzie zespół stoi i gra po prostu. Widać kto co robi.
A myśleliście może o zrobieniu dużego filmu? Dokumentującego cały koncert, może całą trasę?
Titus: Nie, ale pomysł jest fajny. Warunek jest jednak taki, żeby to było zawodowo zrobione. Były już próby robienia filmów na nasz temat i nie przedstawiają zespołu takim, jaki on naprawdę jest. Oczywiście, ten który kręci, widzi film po swojemu. Na przykład chłopaki z łódzkiej Filmówki robili jeden z nich i kiedy to potem zobaczyłem, to pomyślałem: “Kurde, to nie są Kwasożłopy!”.
Popcorn: Po prostu wyglądało to, jak reportaż na maksa smutny. O nałogach... Jak oglądasz wideo Pantery czy chociażby Vadera, to wszystko jest zaje**ste.
Titus: Myślę, że oni tak to widzieli... Najlepiej byłoby, gdyby ktoś z bandu zajął się reżyserią takiego filmu.
Jak powstawał materiał na “Broken Head”?
Titus: Długo się chłopaki męczyli. Zaczął Perła ze Ślimakiem i oni nadali kierunek płycie.
Popcorn: Później ja zaprezentowałem chłopakom swoje pomysły, ale gdy widziałem, że Perła ma odwrotnie uśmiechniętą twarz, to nie jest to. Nie wiedziałem, co z tym zrobić, żeby ucieszyć mojego kolegę. Ucieszyła go tylko jedna rzecz. Perła się śmiał, to znaczy, że piosenka była dobra.
W jaki sposób podejmujesz decyzję, który riff trafi na płytę Acid Drinkers, a który będzie dla Armii? Rzucasz monetą?
Popcorn: Po uśmiechu Perły wszystko wiadomo... A do Armii to jest zupełnie inna jazda. W Armii właściwie nie wymyślam riffów, nie robię utworów, tylko Budzy ma taki lot, że jak na przykład stroję gitarę, albo coś tam sobie gram, to on nagle krzyczy: “O, to jest dobre! Z tego zróbmy numer!”.
O ile się orientuję, przy pisaniu muzyki na “Broken Head” Titus pauzował...
Titus: Tak, odpuściłem sobie zupełnie komponowanie. Gdy zobaczyłem, jaki kierunek brzmieniowy i muzyczny zaproponowali koledzy, czyli rzeczy mocne i ciężkie, ale nie rockandrollowe, takie jak lubię, powiedziałem: “OK., Perełka poprowadź to wszystko, ja się zajmę tekstami”. Ja robię numery bardziej w stylu Motorhead czy New Wave Of British Heavy Metal, prostsze i bardziej osadzone w klasyce. Wydawało mi się, że moje kompozycje nie będą w tym momencie pasowały do całości, a nie chciałem robić niczego na siłę. Jeśli będziemy mieli kiedyś ochotę zrobić płytę zupełnie rockandrollową, na przykład coś takiego jak “Ace Of Spades”, wtedy ja się zajmę numerami, bo to jest mój kierunek i teges. Nie mówię oczywiście, że “Broken Head” to muzyka dla mnie obca, bo biorąc w tym udział odciskam na tym swoje piętno i styka mi to na maksa. U nas te wszystkie funkcje są bardzo płynne. Musisz pamiętać, że cały czas jest to dla nas zabawa. Nie traktujemy tego wszystkiego śmiertelnie poważnie. To jest tylko rockandroll, ale ja to lubię! Można oczywiście podchodzić do tego jak do sztuki, ale ja taki nie jestem. Zawsze będę traktował to jako zabawę, a nie jak pracę.
Czy wchodząc do studia macie już gotowe utwory, czy powstają one w trakcie sesji?
Titus: Na próbach szykujemy cały materiał, ale bez wokali. Kiedy już nagrane są wszystkie instrumenty, na moją prośbę zbiera się cały zespół i wtedy śpiewamy. Oczywiście już na próbach mniej więcej wiemy, gdzie będzie wokal, ale nikt nie wie jeszcze, jak to będzie brzmiało.
Dlaczego nowa płyta była nagrywana w trzech, a biorąc pod uwagę mastering, właściwie w czterech miejscach?
Popcorn: W przypadku tej płyty właściwie nie było masteringu, dlatego poziomy są zróżnicowane. Gdzie chciałeś uderzyć mocniej, tam jest mocniej, a gdzie są słabsze momenty, rzeczywiście brzmi to lżej. Mastering powoduje natomiast, że wszystko leci jednostajnym i wyrównanym pasmem. Właściwie wszystkie produkcje w Polsce są masterowane w ten sposób i być dlatego nie jesteśmy w światowej czołówce.
Titus: Wszystko brzmi tak, jak zagraliśmy z łapy... Gadałem z Grzesiem Piwkowskim, który zajmował się masteringiem naszych albumów i pytałem się po cholerę to wszystko. Czemu ja, grzebiąc się miesiąc w miksie, daję mu potem ten materiał i on jeszcze w nim grzebie? W końcu dowiedziałem się, że mastering jest tylko i wyłącznie po to, żeby komuś nie wyrwało głośników w jakimś głośnym momencie. Powiedziałem mu więc, żeby zrobił mastering tak, żeby go praktycznie wcale nie było słychać. Jeśli komuś wyrwie paczki w chacie i głośniki mu się spalą, to proszę bardzo... Słuchał płyty na własne ryzyko.
Popcorn: Mam takiego kumpla, to jest Banan, który gra w Armii na waltorni, a ma on audiofilski sprzęt w chacie. Tam dopiero wszystko słychać... Słuchając u niego “Californication”, ostatniej płyty Red Hot Chili Peppers, doszedłem do wniosku, że ci ludzie nie robią takiego masteringu, jak tutaj. Oni już w czasie nagrywania poszczególnych instrumentów robią to tak, żeby ci głośników nie wywaliło. Wtedy wszystko brzmi zawodowo, prawdziwie i super.
Zostawmy mastering. Powiedzcie dlaczego same instrumenty nagrywaliście w trzech różnych studiach?
Titus: Ślimak nagrywa tam, gdzie uważa, że bębny mu najlepiej zagadają. Wybiera jakieś miejsce, omikrofonuje je i nagrywa. Potem słucha i mówi: “Nie, to jest do dupy!” – i jedziemy gdzie indziej. W końcu wybrał studio Psalm w Warszawie. Rozstawił instrument, okazało się, że gada i nagrał. To, czy studio jest drogie, jeszcze nie znaczy, że tam coś brzmi. Czasem studio jest drogie, bo ma duży stół czy dużo efektów, ale liczy się to, co wychodzi z paczek, a nie ilość gałek. Gitary nie wiem gdzie były nagrywane...
Popcorn: W Opalenicy.
Titus: Niech będzie, że w Opalenicy. Bas też tam nagrałem. Miałem dobry instrument – Thunderbirda – więc po prostu wpiąłem się w stół i zagrałem. Wokale natomiast nagraliśmy w Larjajajshjahjahsfhs Recording Institute, u Jacka Chraplaka. To brzmi bardzo dumnie, a jest to taka mała piwnica w bloku, zasyfiona puszkami, petami i flachami po piwie.
Popcorn: Tam, gdzie nagrywaliśmy gitary, w Domu Kultury w Opalenicy, w momencie gdy nadchodziła burza, wyłączał się całkowicie prąd. Chraplak bardzo się bał takich rzeczy, jak wyłączanie prądu prosto z sieci, bo w gazecie wyczytał, że komuś na Zachodzie skasował się w ten sposób cały materiał z twardego dysku. Były jazdy tego typu, że trzeba było wyłączać komputer... ale obyło się bez większych problemów. Ciekawe też były jazdy z uzyskaniem brzmienia. Mieliśmy 10 różnych wzmacniaczy, 10 kolumn, ale nic nie hulało tak, jak chcieliśmy. W końcu podłączyłem mój stary zestaw, czyli Mesa Boogie, bo stwierdziłem, że to niemożliwe, żeby to tak syficznie brzmiało. No i okazało się, że jak podpięliśmy Mesę i wyłączyliśmy polepszacze nagrań, które miał Chraplak, to wreszcie zaczęło dobrze brzmieć.
Titus: Poza tym, wydaje mi się, że można obojętnie gdzie nagrywać, a ważne jest potem, kto to miksuje.
Czy Jacek Chraplak stał się już “nadwornym” producentem Acid Drinkers?
Titus: Nie. Czasem masz ochotę popracować z tym, innym razem z tamtym. Jest taka trójka naszych ulubionych mistrzów - Tomek Bonarowski, Adaś Toczko i Jacek Chraplak. Oni umieją wyciągnąć z muzyki to, o co nam chodzi.
Macie nagrać utwór “Ten wasz świat” z repertuaru Oddziału Zamkniętego. Czy to znaczy, że wreszcie usłyszymy jak śpiewasz po polsku?
Titus: Za ch**a nie! “Ten wasz świat” będzie po angielsku, o ile go w ogóle nagramy. Nie zrobię tego, bo wszyscy potem zawracaliby mi dupę pytaniami, dlaczego zacząłem śpiewać po polsku... Prościej jest śpiewać po angielsku, przynajmniej nikt się ciebie nie pyta. Pytania, dlaczego śpiewam po angielsku, mam już na szczęście dawno za sobą. (śmiech)
A dlaczego Oddział Zamknięty?
Titus: Zadzwonili do nas i zapytali, czy Kwasożłopy mają ochotę wziąć udział w czymś takim jak “Hołd dla Oddziału Zamkniętego”. Zresztą za małolata słuchaliśmy Oddziału i to był zaj***sty band. Z tego co wiem, to Jary zadzwonił do Popcorna. Rzuciliśmy sumę, oni się zgodzili i zaczęliśmy się macać. Okazało się jednak, że cała sesja przesunięta jest na przyszły rok.
Mieliście nagrać następną płytę wypełnioną wyłącznie przeróbkami cudzych numerów, coś w rodzaju kontynuacji “Fishdicka”. Zrezygnowaliście z tego projektu?
Titus: Doszliśmy do wniosku, że bardziej w porządku będzie, jak nagramy teraz autorski album, więc wykaraskaliśmy się z tego “Fishdicka II”. Co nie znaczy, że taka płyta w ogóle nie powstanie. Bardzo lubię grać covery i może zrobimy ją za rok lub dwa. Fajnie się pracuje nad coveremi, nad świętościami. Można je wymieszać z błotem, napisać po Acidowemu. Chciałbym zrobić na przykład “Goldeneye” Tiny Turner czy “Gimme Shelter” Stonesów.
Jesteście w tej chwili bez kontraktu. Czy rozważacie przedłużenie umowy z Metal Mind Productions?
Titus: My nie bierzemy udziału w tego typu negocjacjach. Wysyłamy do firmy menedżera, któremu ku**a za to płacę, żeby gadał za mnie.
Popcorn: Kiedyś, w latach 60., nagrywały płyty tylko takie kapele jak Rolling Stones czy Led Zeppelin. Później trochę więcej kapel nagrywało, a teraz każdy może sobie zrobić w chacie taką płytę. W związku z tym zastanawiamy się, czy na przykład moja siostra nie mogłaby byś dobrym wydawcą...
Po co w ogóle wydawać płyty? Są zespoły, które zamieszczają swoje nagrania wyłącznie w sieci.
Titus: Chciałbym ją ku**a zobaczyć na żywo...
Popcorn: Mp3... to jest trochę zagrożenie. Ale można porównać to do sytuacji kina. Są ludzie, którzy biorą filmy z wypożyczalni na jedną dobę, a są i tacy, którzy wolą zapłacić trzy razy więcej i iść na to do kina, żeby lepiej mieć lepszy odbiór i lepiej się czuć. W związku z tym mam nadzieję, że kupowanie płyt kompaktowych nie przejdzie ludziom.
Dziękuję za wywiad.