Reklama

"Nie oczekuję sukcesu komercyjnego"


Ania Dąbrowska szerszej publiczności dała się poznać w pierwszej edycji programu "Idol" - dotarła wówczas do finałowej dziesiątki. Jej pierwszym profesjonalnym doświadczeniem była współpraca z Andrzejem Smolikiem przy płycie Krzysztofa Krawczyka "Bo marzę i śnię", na której nagrała partie wokalne do ośmiu piosenek. Została także zaproszona do udziału w nagraniu kompilacyjnego albumu "Projekt SI 031", na którym zaśpiewała z grupą Homosapiens, a także wykonała własną kompozycję z Jackiem Lachowiczem ze Ścianki. Swój pierwszy album "Samotność po zmierzchu", wydany w lutym 2004 roku, przygotowywała dość długo i starannie. Za całość produkcji odpowiadał Bogdan Kondracki (Futro). Dąbrowska jest kompozytorką większości muzyki, jak i autorką niemal wszystkich tekstów.

Reklama

Wokalistka bardzo ceni sobie artystyczną niezależność, chce nagrywać kolejne płyty, jest szczęśliwie zakochana i przyjaźni się z muzykami grupy Cool Kids Of Death, o czym opowiedziała w rozmowie z Krzysztofem Czają.


Często odczuwasz samotność po zmierzchu?

Kiedyś często odczuwałam, natomiast teraz jestem szczęśliwie zakochana, więc raczej nie. Ten tytuł nie do końca odnosi się do mnie, ale raczej do innych osób, które posłużyły mi za inspirację przy pisaniu tekstów, ich samotności i przeżyć - nie tylko po zmierzchu.

Chodzi oczywiście o tytuł twojej debiutanckiej płyty, "Samotność po zmierzchu", która właśnie się ukazuje. Masz tremę?

Oczywiście, mam trochę tremy, aczkolwiek bardziej się cieszę.

Kiedy rozmawialiśmy w maju 2003 roku, powiedziałaś: "Nie oczekuję, że odniosę sukces komercyjny". Czy dziś to podtrzymujesz?

Oczywiście. W dalszym ciągu nie oczekuję sukcesu komercyjnego. Oczywiście lubię słuchać komplementów dotyczących płyty czy singla, natomiast generalnie na nic się nie nastawiam. Wolę być miło zaskoczona niż rozczarowana.

Czyli nie ma biznes planu typu: musimy sprzedać tyle i tyle egzemplarzy, żeby wyjść na swoje?

(śmiech) Może firma ma taki biznes plan, ale ja o nim nic nie wiem.

Powiedziałaś, że lubisz słuchać pochwał ze strony słuchaczy, co jest zresztą zrozumiałe. A co będzie, jeżeli publiczność przyjmie twój debiut wzruszeniem ramion?

Będę żyła i pracowała dalej. Mam w planach nagranie drugiej, trzeciej, czwartej płyty i nie poprzestanę na tej jednej tylko dlatego, że się ona nie przyjęła. Wierzę jednak w to, że znajdę grono fanów, które mnie przyjmie.

W maju zapowiadałaś, że płyta ukaże się 8 września, tymczasem jej premiera opóźniła się prawie pół roku. Skąd to opóźnienie?

Opóźnienie wzięło się głównie stąd, że nie mogłam tej płyty skończyć. Chciałam ją jak najlepiej dopracować i zwyczajnie nie wyrobiłam się w tamtym terminie. Dlatego premiera została przełożona.

Zostałaś zauważona dzięki udziałowi w pierwszej edycji "Idola", jednak odpadłaś na tyle wcześnie, że nie byłaś poddana presji ze strony koncernów płytowych, z jaką muszą się uporać zwycięzcy programu. Czy w związku z tym przy nagrywaniu tej płyty miałaś całkowitą swobodę artystyczną?

Tak, miałam taką swobodę. Myślę, że to nie ma nic wspólnego z miejscem, jakie się zajmie w jakimś konkursie. To kwestia osobistego wyboru. Ja zdecydowałam, że chcę mieć całkowity wpływ na swoją twórczość, chcę być z niej zadowolona i nie musieć nikogo obwiniać za ewentualne porażki. Miałam totalnie wolną rękę, a jednocześnie zaufanie i wsparcie ze strony firmy.

Większość piosenek na tej płycie jest twojego autorstwa. Grasz na jakimś instrumencie?

Gram trochę na fortepianie i trochę na gitarze basowej.

Czy instrumentalny utwór "Zima '81" skomponowałaś na fortepianie?

Tak.

Mogłabyś coś więcej powiedzieć na jego temat? Ta data wielu Polakom kojarzy się ze stanem wojennym, ale dla ciebie jest to chyba przede wszystkim moment przyjścia na świat...

To jest taki trochę przewrotny tytuł - data moich urodzin i jednocześnie początek stanu wojennego. Chciałam wrócić klimatem do tamtych czasów, także muzycznie. Ta melodia powstała spontanicznie, bez żadnego zastanowienia, a tytuł wymyśliłam dopiero później.

Na płycie jest dość bogate instrumentarium, m.in. fortepian, gitara, trąbka, nie widzę natomiast we wkładce nazwiska perkusisty. Czy to oznacza, że wyręczył go automat?

Tak, to wszystko są sample z komputera.

Postęp technologiczny jest w takim razie niewiarygodny, bo brzmi to naprawdę dobrze.

Myślę, że nawet lepiej niż gdybyśmy nagrali perkusję - właśnie dlatego to zrobiliśmy.

Czyli żywi perkusiści mogą się czuć zagrożeni.

Nie, perkusiści są sto razy lepsi niż komputer, chodzi raczej o jakość próbek. Generalnie nie chcieliśmy też tracić czasu na perkusistę, tak było nam łatwiej pracować.

Twoją płytę promuje piosenka "Tego chciałam". Kiedy usłyszałem ją po raz pierwszy, pomyślałem sobie: "Z dużej chmury mały deszcz". Jednak po kilku przesłuchaniach zmieniłem zdanie i uważam, że to świetny utwór i potencjalny przebój. Czy ty sama wybrałaś go na singel?

Akurat single wybraliśmy w ten sposób, że rozesłaliśmy płytę do różnych stacji radiowych i większością głosów wygrała ta piosenka.

Czyli ty sama nie angażujesz się w tego typu promocyjne posunięcia?

Angażuję się, ale myślę, że są ludzie, którzy znają się na tym lepiej. Ja mam do wszystkich piosenek podobny stosunek, nie mam jednej ulubionej - za dużo razy je słyszałam, więc oddaję te sprawy w ręce innych.

Na płycie są dwa covery: "Charlie, Charlie" grupy A Camp i "Souvenir" z repertuaru angielskiego zespołu OMD. Czy to był twój pomysł, aby nagrać nowe wersje akurat tych piosenek?

W przypadku piosenki "Charlie, Charlie" to był mój pomysł, choć nie do końca. Ja uwielbiałam tę piosenkę od dawna, zawsze chciałam ją śpiewać na koncertach, bo uważam, że jest bardzo piękna. Ludzie z wytwórni płytowej powiedzieli mi: "Może w takim razie zrobisz z tego cover?". Wtedy uświadomiłam sobie, że na płycie można przecież umieszczać covery, więc nagraliśmy tę piosenkę razem z Bogdanem Kondrackim. Natomiast jeżeli chodzi o piosenkę "Souvenir", to zrobił ją Kuba Wandachowicz z zespołu Cool Kids Of Death.

Czyli to jest ten "przebój", za który mu dziękujesz we wkładce płyty.

(śmiech) Tak, to jest ten "przebój". Kuba, kiedy posłuchał mojej płyty, stwierdził, że nie ma na niej, niestety, przebojów i dlatego jej nie sprzedam i będę umierać z głodu. Postanowił, że znajdzie mi jakąś przebojową piosenkę, która pomoże mi opchnąć więcej tej płyty. On zresztą teraz przygotowuje się do nagrania solowej płyty, utrzymanej w podobnym klimacie, więc była to przy okazji próbka jego możliwości.

W tej piosence gra też Cinass, gitarzysta Cool Kids Of Death. Czy jesteś jakoś szczególnie zaprzyjaźniona z tym zespołem?

Znam ich, a przyjaźnię się z Kubą i Cinassem właśnie.

Płytę firmujesz wyłącznie swoim imieniem. Ania to bardzo popularne imię - nie obawiasz się, że ludzie na wieść, że śpiewa Ania, będą pytać: "Ale jaka Ania?!"?

Nie, w ogóle się tym nie martwię, bo to wszystko jest elastyczne. Ludzie i tak piszą o mnie Ania Dąbrowska. Zrobiłam to głównie po to, aby się odciąć od wszystkiego, co robiłam do tej pory. Współpracowałam z różnymi ludźmi, natomiast teraz uznałam, że nadszedł czas, aby pokazać coś własnego. Dlatego jest Ania.

To przy okazji ułatwi ci podbój zagranicznych rynków, bo jest o wiele łatwiejsze do wymówienia.

(śmiech) Akurat aż tak perspektywicznie nie traktuję tej sprawy.

Na początku naszej rozmowy powiedziałaś, że jesteś szczęśliwie zakochana. W takim razie twoje teksty albo mówią o kimś innym, albo były pisane w innym stanie ducha. Już same tytuły piosenek: "Nie mogę cię zapomnieć" czy "Tylko słowa zostały" nie brzmią zbyt optymistycznie...

Generalnie teksty na tej płycie w ogół nie są autobiograficzne. Do ich napisania inspiracją były przeżycia innych ludzi. Ja jestem obserwatorką - patrzę na kogoś i gdy widzę jakąś ciekawą historię, to od razu mam ochotę napisać o tym tekst, opisać to i zaśpiewać. Z drugiej strony nie jest tak, że ja się w ogóle nie utożsamiam z tymi tekstami. Nie mogłabym napisać o czymś, czego nie czuję i czego sama nie przeżyłam. Te teksty są mi bliskie, ale nie są autobiograficzne.

Planujesz jakieś koncerty promujące tę płytę?

Na razie mam zaplanowane cztery koncerty: dwa w Warszawie, jeden w Łodzi i jeden w Chełmie. Więcej będzie wiadomo po wydaniu płyty, kiedy już okaże się, jakie są efekty mojej pracy i czy moja trasa koncertowa składać się będzie z trzydziestu, dwudziestu czy dziesięciu koncertów.

Powiedz, jak twoje studia psychologiczne?

W tej chwili mam urlop dziekański, ale jestem już pełna zapału, aby już wrócić na uczelnię.

Oglądałaś kolejne edycje "Idola"?

Pobieżnie.

I co sądzisz o zwycięzcach: Krzyśku Zalewskim i Monice Brodce?

Życzę im powodzenia i mam nadzieję, że pokażą coś fajnego.

Ja też ci życzę powodzenia i dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: oczekiwania | przebój | samotność | zakochana | teksty | śmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy