Reklama

"Należy myśleć dla siebie"


Morbid Angel powrócił! W ciągu trzech lat, jakie minęły od czasu wydania albumu "Gateways To Annihilation" (2000), sporo w zespole się zdarzyło. Najpierw, w 2001 roku, odszedł basista i wokalista Steve Tucker. Potem, w sierpniu 2002 roku, Eric Rutan doszedł do wniosku, że po dziewięciu latach grania w Morbid Angel chce swój gitarowy talent oddać na wyłączne usługi swojego zespołu Hate Eternal i nagrał z nim bardzo wysoko ocenioną płytę "King Of All Kings". Przez jakiś czas wyglądało na to, że zespół, który stworzył death metal, może w ogóle zniknąć ze sceny.

Reklama

Jak się później okazało, Trey Azagthoth i Pete Sandoval, w asyście Steve'a Tuckera, który ponownie znalazł się z nimi w studiu, przygotowali materiał na kolejną płytę. Nie sprawdziły się krążące przez jakiś czas pogłoski, że wokale na nową płytę Morbid Angel nagra David Vincent bądź Glen Benton z Deicide. Album "Heretic" ostatecznie nagrali Trey, Pete i Steve.

Kilka tygodni przed premierą, do Lesława Dutkowskiego zadzwonił Trey Azagthoth, główna postać Morbid Angel i jeden z najoryginalniejszych gitarzystów deathmetalowych.


Kiedy odszedł od was Steve Tucker, część fanów zaczęła się zapewne martwić, ale kiedy Eric Rutan zdecydował się odejść, aby poświęcić się całkowicie Hate Eternal, pewnie wielu osób sądziło, że to może być koniec Morbid Angel. Powiedz, czy miałeś chwile zwątpienia dotyczące przyszłości zespołu, czy też nigdy coś takiego nie przemknęło ci przez myśl?

Nigdy nie miałem chwili zwątpienia, ponieważ przeżywam swoje życie najlepiej jak mogę i staram się żyć rytmem świata. Staram się mieć tę energię, która pozwala zrealizować wszystko, co tylko sobie zamierzę. Kiedy moi fani się boją, pokazują mi coś dziwnego - że martwią się o tak małe rzeczy. Wynika z tego, że nie słuchali tego, co miałem im do przekazania przez całą moją karierę. A ta wiadomość jest taka, że należy myśleć dla siebie i przerywać wszelkie ograniczenia, które nakłada na ciebie życie społeczne. Należy korzystać z wolności, jaką się posiada, bo nic na świecie nie ma określenia, dopóki ty mu go nie nadasz.

Powiedz mi w takim razie, jak to się stało, że Steve znów jest z wami? Czy to ty zadzwoniłeś do niego, czy też to on wyraził chęć ponownego dołączenia do Morbid Angel?

To ja zadzwoniłem do niego. Najpierw jednak poświęciłem swój czas na przygotowanie nowego materiału, ponieważ lubię pisać muzykę samodzielnie. Popracowałem więc nad muzyką, nad aranżacjami, a potem, kiedy doszliśmy do etapu, w którym należało zacząć myśleć o tym, kto może to zaśpiewać, zdecydowałem, że najpierw powinienem zadzwonić do Steve'a. Jak sam wiesz, nagraliśmy razem w przeszłości wspaniałe płyty i przede wszystkim nie rozstaliśmy się w złej atmosferze. Skontaktowałem się więc z nim, dałem mu czas na zapoznanie się z materiałem i poczekałem, aby się przekonać, czy to, co skomponowałem, podoba mu się. Wyjaśniłem mu, jakie mam pomysły dotyczące tej płyty, odnośnie stylu śpiewania.

Nie było oczywiście dla niego żadną niespodzianką ani tajemnicą, jakich tekstów potrzeba nam na ten album. Steve'owi spodobała się muzyka i zdecydował, że chce z nami zaśpiewać i że to dla niego będzie przyjemne doświadczenie. Dostarczyłem mu zaaranżowany materiał i powiedziałem: Posłuchaj tego i powiedz, jak to widzisz. Oczywiście odbyliśmy dokładną rozmowę na temat kierunku, w którym to wszystko powinno pójść. Zdawałem sobie sprawę od samego początku, jakie wokale on może dla nas zrobić, czyli mocne i niesamowite. Przygotował kilka, dostarczył je mi i oczywiście to zwaliło mnie z nóg. Byłem pod wielkim wrażeniem. I cały czas jestem. To, co on zrobił na tę płytę jest - moim zdaniem - mistrzostwem świata.

Czy Steve napisał wszystkie teksty, czy ty jesteś za to odpowiedzialny?

Steve napisał wszystkie teksty.

Pojawiały się informacje, że David Vincent ma pojawić się w studiu, żeby nagrać dla was wokale. Glen Benton z Deicide także był czasami wymieniany. Czy to tylko plotki, czy też prowadziłeś w ogóle jakieś rozmowy z nimi?

A co powiesz na to, że Ozzy Osbourne miał śpiewać w Morbid Angel? Słyszałeś o czymś takim? To oczywiście tylko plotki. Ludzi bawi wymyślanie czegoś takiego.

A jaki jest obecnie status Steve'a Tuckera w Morbid Angel? Czy znów jest stałym członkiem zespołu?

Jeżeli jest to dla ciebie takie ważne, to powiem, że tak. Ja staram się iść z tym, co przynosi życie. Steve jest częścią zespołu w tym sensie, że zaśpiewał na płycie, pracował z nami w studiu, pojedzie z nami na trasę. A pozostaje pytanie, jak długo to wszystko potrwa, jak długo będziemy potrafili tworzyć równie wspaniały materiał? Obecnie mogę powiedzieć, że wszystko funkcjonuje fenomenalnie, niesamowicie i z pewnością jesteśmy zespołem. Moim zdaniem w takiej atmosferze będziemy dalej działać.

Inną rzeczą w porównaniu do albumu "Gateways To Annihilation" jest studio, w którym został nagrany "Heretic". Wybraliście je ze względu na możliwości techniczne, czy z innych powodów?

Wybór związany był z tym, że tam pracują ludzie o bardziej elastycznym nastawieniu. Nie można pominąć tego, że mieli tam dla nas odpowiednie terminy, no i przede wszystkim tego, że mogliśmy pracować z tak niesamowitą osobą, jak "Punchy" [Juan Gonzales, współproducent płyty - przyp. red.], który ustawiał nam dźwięk na koncertach. Doskonale nam się zawsze z nim pracuje. Jego studio Diet Of Worms jest rzeczywiście doskonale wyposażone, a on doskonale wie, jak to wszystko wykorzystać. Poza wszystkim, "Punchy" jest bardzo zabawnym człowiekiem. Z tych właśnie powodów nagrywaliśmy właśnie tam.

Trey, z tego, co wiem, na "Gateways To Annihilation" jest kilka solówek, które nagrałeś po umieszczeniu mikrofonu przy włączonym wentylatorze. Tym razem też robiłeś podobne sztuczki?

Pewnie, że tak. Tu też jest kilka takich solówek, które nagrałem w sposób, który ja sam nazywam moją techniką mikrofonową. Coś takiego pojawia się już w pierwszym kawałku na płycie. Słychać to w jednym z kanałów i daje to efekt wspaniały, bardzo ciekawe warstwy dźwięku. Brzmi to bardzo nisko. To efekt tego, że miałem dobrą zabawę i że jestem otwarty na nowe eksperymenty.

Eksperymentowałeś też z różnymi strojami gitar?

Tak. Tak jest przez całą karierę Morbid Angel. Na pierwszych dwóch płytach gitary były przede wszystkim bardzo ostre. Przy nagrywaniu "Covenant" zacząłem używać gitary siedmiostrunowej, co było bardzo pomocne, bo mogłem zagrać te wszystkie niskie dźwięki, jak również wydobyć wysokie tony. Siedmiostrunową gitarę stroi się tak samo jak sześciostrunową, poza najniższą struną. Przez całą karierę używam stuwatowych wzmacniaczy Marshall JCM. Na nowej płycie zrobiłem jednak coś wyjątkowego. Zmieszałem dźwięk prosto ze wzmacniaczy z nagraniem z konsoli mikserskiej. Dzięki temu można lepiej usłyszeć moje solówki. Wszystkie detale są dzięki temu lepiej słyszalne.

Cały czas używam tego samego zniekształcenia ze skrzynki z efektami, tych samych harmonizerów i tak dalej. Używam bardzo wielu rzeczy, nawet pedały wah-wah, aby wzbogacić swoje brzmienie. Oczywiście, kiedy gram rytmicznie, używam tylko wzmacniacza, zniekształcenia i equalizera, ale kiedy dochodzi do solówki, używam wszystkich efektów, które mam w skrzynce. Gram w różnych pozycjach, wybieram różne przetworniki. Używam również różnych gitar. "Heretic" nagrałem na siedmiostrunowej gitarze Ibanez Universe, czasami korzystałem też z Gibsona Explorera, jak również z B.C. Rich Firebird.

Trey, chciałbym cię teraz zapytać o okładkę nowej płyty, którą zaprojektował Mark Sasso, autor okładki "Killing The Dragon" Dio. Ta nowa koperta moim zdaniem jest najbardziej koncepcyjną z wszystkich okładek płyt Morbid Angel. Wiem, że ta kobieta na okładce to bogini heretyków, a ta linia podziału symbolizuje dualizm istniejący w naturze. Mam wrażenie, że to, co jest na okładce, jest rezultatem twojej fascynacji tak zwaną "body mind medicine", której reprezentantem jest dr. Deepak Chopra. Czy tak jest w istocie?

To prawda, że Deepak Chopra ma duży wpływ na to, co mnie obecnie inspiruje. Szczególnie w kwestiach podejścia do życia i sfery duchowej. Dobrze się stało, że wygłosiłeś taką konkluzję, bo rzeczywiście nasze umysły są pełne od pomysłów i one nadają wartość naszemu życiu, a my nadajemy im nazwy i znaczenia. Czasami mamy wspólne określenia dla jednej rzeczy, a czasami każdy nazywa ją po swojemu, bo pochodzi z innego miejsca, prowadzi inne życie, ma inne doświadczenia i inne punkty odniesienia.

Na "Heretic" pojawia się kilka instrumentalnych fragmentów. Co jednak sprawiło, że zamieściliście na płycie perkusyjne solo Pete'a Sandovala? Moim zdaniem coś takiego bardziej pasuje do płyt koncertowych, a jakoś jestem dziwnie pewny, że masz w zanadrzu sporo innych instrumentalnych kawałków albo nawet gotowych utworów.

To jest też dowód na to, że masz do czynienia z ludźmi, którzy myślą dla siebie samych. To my decydujemy, jakie są reguły gry, jak nazwać pewne rzeczy, co nas bawi itp. W zdecydowanej większości nasze płyty powstały po to, aby sprawić radość nam samym. Tak więc solo perkusyjne znalazło się tutaj, bo jest zabawne. Jest to też coś dla fanów, aby mogli się delektować świetnym solem nagranym na normalną płytę. Zgadzam się z tobą, że solówki pojawiają się głównie na bootlegach koncertowych. Ale postanowiliśmy, że skoro mamy takie fajne solo, to możemy i powinniśmy je zaprezentować. Wszystko się zaczęło od tego, że ja zapytałem Pete'a, czy nie chciałby czegoś nagrać na płytę. Nie wiem, czemu ludzi tak to drażni. Może myślą, że jest to taki nasz sposób na zrobienie ich w konia i wyciągnięcie od nich pieniędzy? Ale to tylko taka moja opinia.

Nasze obecne podejście do tworzenia jest takie, że wszystkie luki, które gdzieś są staramy się wypełnić każdą fajną rzeczą, którą skomponowaliśmy, bez względu na to, czy to się ludziom podoba, czy nie. Gdybyśmy tu wsadzili jakiś ostry numer, to zmieniłoby zupełnie klimat płyty. Wszystkie te instrumentalne partie są na naszych płytach właśnie po to, aby budować odpowiedni klimat. Najpierw jest kilka ostrych numerów, które miażdżą uszy, a potem chwila wytchnienia. Zdecydowaliśmy, że tak ma wyglądać "Heretic" jako całość.

Trey, wiem że jesteś maniakiem gier na PlayStation. Czy któraś z solówek, a może nawet całych kompozycji z "Heretic", jest rezultatem twojej fascynacji grami?

Owszem, było tak, że granie w "Quake 3 Arena" zainspirowało mnie do paru rzeczy na "Heretic". Bardzo lubię spędzać czas grając online. Daje mi to wiele przyjemności. Jest to też sposób na poznawanie ludzi i komunikowanie się z nimi. Ja lubię poznawać ludzi i ciekawi mnie, co mają do powiedzenia. Bywa tak, że nudzi mnie to, co ten czy ów ma do powiedzenia, ale pewnie niejednego nudzi to, co ja mam do przekazania. Mimo wszystko ludzie są dla mnie bardzo interesujący i fascynuje mnie wchodzenie z nimi w interakcje. To oczywiście dotyczy również fanów, z którymi lubię porozmawiać po naszych koncertach.

Prawdą jest, że kiedyś grałeś bez przerwy przez 35 godzin?

Tak, to prawda. Jak wpadnę w trans, wówczas siedzę przed komputerem i cały czas gram. Nic nie jem, ale mam pod ręką kawę. I to wcale nie był jednorazowy przypadek! Dzięki temu poznałem też wielu fanów, którzy także grali online. Niejeden się pytał zdziwiony: Trey, ty cały czas grasz?. Powiem nieskromnie, że całkiem niezły ze mnie gracz.

Mówisz, że inspirują cię gry, jesteś znany wśród graczy. A czy ktoś proponował ci skomponowanie muzyki do gier komputerowych?

Nie, nikt do tej pory nikt się do mnie z czymś takim nie zwrócił. Może dlatego, że... W sumie to nie wiem, dlaczego. Sądzę, że bardzo podobała by mi się praca nad czymś takim. Oczywiście myślę o grach, które mnie samego inspirują i w które sam lubię grać, jak na przykład "Quake 3" czy "Doom".

Wciąż piszesz felietony dla magazynu "Guitar World"?

Tak naprawdę to nie wiem. (śmiech) Nie przygotowałem dla nich żadnego tekstu od dłuższego czasu. Kiedyś tam coś dla nich napisałem, ale potem stałem się bardzo zajęty i nie miałem czasu, aby się tym zajmować.

Wiem, że kiedyś myślałeś o nagraniu całkowicie gitarowej płyty. Dalej o tym myślisz?

Pewnie. Myślę, że na pewnym etapie mojej kariery coś takiego się stanie. Ale wiesz, co jest zabawne? Komponuję naprawdę sporo, ale jakoś wszystko trafia do Morbid Angel.

Czy do nagrania "Memories Of The Past" wykorzystaliście prawdziwą wiolonczelę, czy jest to dźwięk z klawiszy?

"Memories Of The Past" i "Victorious March Of Rain The Conqueror" to kompozycje, które napisał Pete. On gra na klawiszach i komponuje różne rzeczy od wielu lat. Zapytałem go, czy nie chciałby czegoś napisać na nową płytę. On w ogóle myśli o wydaniu płyty w innym projekcie, na którym znalazłyby się kompozycje takie, jak te dwie w pomieszaniu z gridncore'owym repertuarem. Jednak zgodził się na przekazanie na "Heretic" tych dwóch instrumentalnych kawałków i moim zdaniem wykonał znakomitą robotę. Jest naprawdę niezłym kompozytorem. Od niego wyszedł pierwszy pomysł na kawałek "Stricken Arise". Oprócz perkusji wymyślił też aranżacje i pierwsze rytmiczne pomysły. Kiedy przyszło do nagrywania gitar, miałem w pamięci pomysły Pete'a i na ich podstawie ułożyłem partie. Dzięki jego pomysłom praca była ciekawsza. Sądzę, że zarówno dla niego, jak i dla mnie.

"Aktywne życie polega na poszukiwaniu nowych celów i spełnianiu marzeń, które masz". To twoje słowa. Ciekawi mnie, jakie jeszcze pozostały ci marzenia do spełnienia?

Mój podstawowy cel, to ustawiczny rozwój. Chcę coraz więcej doświadczać, poszerzać horyzonty mojego umysłu. Chcę dzielić się tym co jest wewnątrz mnie z innymi, aby być może w ten sposób ich do czegoś zainspirować. Chcę się ciągle czymś ekscytować. Jeżeli jesteś czym podekscytowany praca staje się równoznaczna z zabawą. Kiedy jesteś zmotywowany i podekscytowany, wychodzą z ciebie najlepsze rzeczy.

Czy dalej kolekcjonujesz pistolety?

Nie kupiłem żadnego nowego od dłuższego czasu, ale moja kolekcja jest całkiem pokaźna.

Masz jakieś ulubione eksponaty?

Nie chce mi się tracić czasu na rozmowy o tym.

Biorąc pod uwagę trasę promujacą "Heretic", czy zatrudnicie drugiego gitarzystę, a jeśli tak, to może macie już kogoś upatrzonego?

Rzecz jasna. Jesteśmy zespołem, który zawsze grał na koncertach na dwie gitary i dlatego na pewno drugi gitarzysta pojedzie z nami na trasę. Sam nie mogę zagrać na żywo wszystkich partii. Zbyt wiele się dzieje w naszych utworach jeśli chodzi o gitarę, aby mogła to zagrać jedna osoba. Kto będzie drugim gitarzystą? Tego jeszcze nie wiem. Na pewno jednak będzie to ktoś, kto wykona znakomitą robotę i będziemy się z kimś takim dobrze czuć na trasie oraz świetnie bawić.

Trey, czy znasz brytyjską grupę Porcupine Tree?

Nie, nie znam.

Oni grają progresywno-rockową muzykę, a zapytałem cię o to dlatego, że Steven Wilson, lider Porcupine Tree, jest wielkim fanem Morbid Angel.

To rzeczywiście niesamowite. Niestety, nie znam ich muzyki, a wszystko oczywiście przez to, że przez jakiś czas nie miałem czasu na interesowanie się tym, co się dzieje w muzyce. Ostatnio słucham najwięcej muzyki r n'b, którą grają w popularnych rozgłośniach radiowych. Metalu raczej niewiele.

W przeszłości Morbid Angel miał okazję koncertować z takimi zespołami, jak Slayer czy Pantera, które mają w swoich szeregach znakomitych gitarzystów. Czy zdarzyło ci się wymieniać poglądami na granie na gitarze z Jeffem, Kerrym albo z Dimebagiem? W końcu ty też jesteś wyjątkowym gitarzystą?

Miałem parę razy okazję porozmawiać z Dimebagiem, którego technika jest niesamowita i wyjątkowa. Na koncertach dopiero słychać, jakim on jest wspaniałym gitarzystą. Jego podejście do grania przypomina mi nieco to, co wiele lat temu robił Eddie Van Halen. On stara się uciekać od wzorców i kierować się uczuciem podczas gry. Ja podchodzę podobnie. Dimebag jest niesamowitym muzykiem i mającym naprawdę wielkie umiejętności. Jest miłym człowiekiem. Parę razy udało mi się z nim porozmawiać, ale on podobnie jak ja jest bardzo zajętą osobą. Podczas naszej ostatniej wspólnej trasy wiele czasu spędziłem natomiast z Philem Anselmo. Sporo rozmawialiśmy o muzyce i było naprawdę bardzo miło.

Wiem, że amerykańska trasa Morbid Angel już jest zaplanowana. Wiesz może, kiedy pojawicie się w Europie? Od waszej ostatniej wizyty w Polsce minęło sporo czasu.

Wiem, że to już kawał czasu, ale my naprawdę chcemy do was zawitać najwcześniej jak to tylko będzie możliwe. Nie mam pewności, jak będzie wyglądała europejska część trasy, ale wydaje mi się, że zjawimy się tam dwa razy. Raz, na naszej własnej trasie promującej "Heretic", a drugi raz w zestawie z kilkoma innymi zespołami. Niczego jednak nie mogę jeszcze ci potwierdzić. 2004 rok z pewnością spędzimy w większości na koncertach.

No to do zobaczenia i dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: dźwięk | pomysły | Myślę
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy