Reklama

"Najważniejszy w naszej muzyce jest klimat"

Szwedzka grupa Thyrfing od początku istnienia serwuje słuchaczom opowieści o Wikingach. Na jej nowej płycie "Vansinnevisor" pod tym względem nie ma żadnej rewolucji. Może z wyjątkiem tego, że na albumie znalazło się więcej piosenek zaśpiewanych po szwedzku, niż na poprzedniej płycie "Urkraft". "Vansinnevisor" jest krokiem naprzód w odczuciu samych muzyków, przede wszystkim pod względem brzmienia, za które po raz pierwszy w przypadku Thyrfing odpowiadał nie byle kto, bo sam Daniel Bergstrand. Thomas Väänänen, wokalista Thyrfing, podzielił się z Lesławem Dutkowskim swymi wrażeniami z procesu powstawania "Vansinnevisor", opowiedział na nagrywaniu po szwedzku i swoich oczekiwaniach wobec filmu "Władca pierścieni: Dwie wieże".

Waszą nową płytę "Vansinnevisor" nagraliście w studiu Dug-Out u Daniela Bergstranda. Dlaczego tam i dlaczego właśnie z nim?

Jednym z powodów jest to, że studio to mieści się u niego w domu i on jest tam praktycznie cały czas. Poza tym chcieliśmy spróbować czegoś nowego. Dwa razy nagrywaliśmy już w studiu Abyss i to w zupełności wystarczy. Nadszedł czas, aby wypróbować coś nowego.

Słyszałem, że w studiu były pewne problemy. Nie byliście ponoć zadowoleni z pierwszego miksu. Czy to prawda?

Reklama

Tak, to prawda. Zespół i Daniel mieli różne pomysły na temat tego, jak powinna zostać zmiksowana płyta. Pierwszy miks był kompletnie chaotyczny, bo ciążyła nam bardzo presja czasu. Wszystko zrobiliśmy za pierwszym razem, siedząc w studiu non stop 15 godzin. Jak nie trudno się domyślić, pracując w taki sposób nie udało nam się zauważyć wielu rzeczy. Kiedy po kilku dniach posłuchaliśmy efektu finalnego, zadzwoniliśmy do Daniela i powiedzieliśmy mu: Słuchaj, to nie jest wystarczająco dobre. Trzeba to zrobić jeszcze raz. Zzgodził się z nami. Ponownie wynajęliśmy studio i zremiksowaliśmy wszystko. Tym razem byliśmy o wiele bardziej zadowoleni.

Na "Vansinnevisor" zdecydowaliście się umieścić więcej piosenek po szwedzku, niż na poprzednim waszym wydawnictwie. Dlaczego? Nie obawiacie się, że wasi fani z innych części świata mogą być trochę zawiedzeni taką decyzją?

Główny powód jest taki, że nasze inspiracje pochodzą właśnie stąd, z tego języka. Było więc to dla nas naturalne i nie czulibyśmy się dobrze, działając wbrew sobie. Nie mamy takiego wrażenia, ani takich sygnałów, że ludzie z innych części świata są zniechęceni tym, że postanowiliśmy więcej śpiewać po szwedzku. Nikt nie uskarża się na barierę językową, bo najważniejszy w naszej muzyce jest jednak klimat, który pozwala wczuć się w nasze opowieści o Wikingach. Takie historie najlepiej pisze nam się w naszym ojczystym języku.

A zamieścicie tłumaczenia utworów śpiewanych po szwedzku?

Nie. Te teksty są niczym wiersze. Gdybyśmy chcieli przetłumaczyć je na angielski, wiele by straciły. Na pewno zdajesz sobie sprawę, że tłumaczenie polskiego wiersza na angielski pozbawiłoby go na przykład rytmu, rymu i odpowiedniego uczucia.

Jaką największą różnicę dostrzegasz teraz między "Vansinnevisor" a waszą poprzednią płytą "Urkraft"?

Największą różnicą w moim osobistym odczuciu jest atmosfera panująca na nowej płycie. "Vansinnevisor" jest o wiele bardziej mroczna, o wiele bardziej klimatyczna. Na "Urkraft" też oczywiście były momenty klimatyczne, ale nowa płyta jest pod tym względem krokiem naprzód, a poza tym jest znacznie agresywniejsza od wszystkiego, co nagraliśmy do tej pory. No i oczywiście produkcja jest na o wiele wyższym poziomie. Z tego punktu widzenia patrząc, obie te płyty dzielą lata świetlne. "Vansinnevisor" jest też moim zdaniem o wiele bardziej zróżnicowana pod względem kompozycji od "Urkraft".

A co właściwie oznacza tytuł "Vansinnevisor"?

"Pieśni szaleństwa".

Od samego początku kariery Thyrfing jest związany z holenderską wytwórnią Hammerheart. Nie myśleliście może zmianie wydawcy i podpisaniu umowy z większą firmą? Sądzę, że ktoś się wami interesował.

Powiem ci, że prawie nie ma zainteresowania nami ze strony dużych wytwórni. Byliśmy przez jakiś czas w kontakcie z Metal Blade, ale wówczas wiązał nas kontrakt z Hammerheart. Rozmawialiśmy tylko z nimi, ale nie było mowy o podpisaniu umowy. Tak więc, jak widzisz, nie można raczej mówić o jakimś wielkim zainteresowaniu Thyrfing. W tej chwili jesteśmy bez kontraktu, gdyż "Vansinnevisor" był ostatnim albumem, który zgodnie z umową nagraliśmy dla Hammerheart.

Co zamierzacie teraz zrobić?

Nie mam pojęcia, ale prawda jest taka, że nie potrzeba nam umowy do czasu, kiedy przyjdzie nam wejść do studia, aby zarejestrować kolejną płytę. A to nastąpi zapewne za mniej więcej rok. Planujemy zacząć nagrania jakoś w lecie 2003 roku. Nie ma więc pośpiechu, aby jakoś nagle się tym zajmować. Poczekamy i zobaczymy, co przyniesie nam przyszłość.

Na waszej stronie pojawiła się interesująca informacja, że dwóch duńskich zapaśników wykorzystało waszą kompozycję "Jord" w czasie swojego wejścia na matę. Jak do tego doszło?

(śmiech) Stary, przysięgam, że nie mam najmniejszego pojęcia. Patrk [Lindgren, gitarzysta Thyrfing - red.] sufrował pewnego dnia po Internecie i natknął się gdzieś na informację, że tych dwóch zapaśników wykorzystało intro z kawałka "Jord" do swego wejścia. Ten fragment pasuje nieźle, bo jest bardzo pompatyczny i brzmi jak marsz. Jest sporo dramatyzmu w tym wstępie i to może być powód, dla którego go użyli. Sądzę poza tym, że ci zapaśnicy są fanami metalu, więc skoro tylko nasza nowa płyta się ukaże, wyślemy im kilka egzemplarzy i dołączymy koszulki oraz inne gadżety związane z Thyrfing.

Czy tym razem nagraliście jakieś przeróbki?

Nie. Przez pewien czas zastanawialiśmy się nad wydaniem mini-albumu z samymi przeróbkami, ale porzuciliśmy ten pomysł, ponieważ nie czuliśmy klimatu na nagranie czegoś takiego. W rezultacie nagraliśmy tylko to, co znajduje się na "Vansinnevisor".

A będzie jakaś limitowana wersja "Vansinnevisor"?

Nie. Tylko jednak wersja plus oczywiście to samo na płycie winylowej. Dla nas ważne jest, aby nasze płyty ukazywały się również w wersji analogowej. Żadnych limitowanych edycji. Tego było już i tak za wiele.

Wiadomo nie od dziś, że muzyka Bathory była dla was wielką inspiracją na początku istnienia Thyrfing. Jak oceniasz ostatnią płytę Bathory, "Destroyer Of Worlds"?

Słyszałem ją kilka razy i jest na niej parę dobrych kawałków, ale jako całość jest raczej nudna. Gdybym miał pokusić się o wystawienie jakiejś oceny, byłoby to chyba 3 na 10. Moim zdaniem Quorthon powinien dać sobie spokój z muzyką już wiele lat temu.

Rok temu powiedziałeś, że poważnie rozważasz przekształcenie Thyrfing wyłącznie w projekt studyjny. Czy podjęliście już decyzje w tej sprawie?

Zastanawialiśmy się nad tym w ubiegłym roku, bo za każdym razem, kiedy chcieliśmy jechać na trasę, albo zagrać po prostu kilka koncertów, zawsze się coś musiało spieprzyć i nic z tego nie wychodziło. Byliśmy taką sytuacją niezwykle sfrustrowani i faktycznie myśleliśmy nad tym, aby skoncentrować się tylko na nagrywaniu i wydawaniu płyt. Postanowiliśmy jednak, że po "Vansinnevisor" spróbujemy zagrać jakąś trasę. Nie wiemy jeszcze kiedy, gdzie i z kim. Mamy jednak obietnicę od wytwórni, że zagramy trasę koncertową promującą nową płytę.

Odwiedzając waszą stronę trudno nie zauważyć linku do oficjalnej strony filmu "Władca pierścieni". Sądzę, że widziałeś część pierwszą, "Władca pierścieni: Drużyna pierścienia". Jak ci się podobała?

Bardzo. Uważam, że to wspaniały film. Jest dość wierny książkowemu oryginałowi, aczkolwiek musiano dokonać pewnych zmian. W końcu to jest film i takie rzeczy nie są niczym dziwnym. Cudowne są krajobrazy, pokazanie niektórych miejsc. To moim zdaniem piękny film. Możesz się skoncentrować na jakimś kadrze i będziesz miał fantastyczne zdjęcie.

Czego oczekujesz po drugiej części, "Dwie wieże"?

Osobiście jestem zdania, że książka "Dwie wieże" jest lepsza od "Drużyny pierścienia". Znasz już główne postacie, poza tym jest w niej wiele podróżowania. Nie mogę się doczekać premiery.

Czy zamierzacie nakręcić jakiś teledysk do którejś z piosenek z "Vanisinnevisor"?

Nie, bo nie ma to większego sensu. W Europie jest chyba tylko jedna stacja telewizyjna, która prezentuje metal w telewizji. A płyty Thyrfing sprzedają się nakładzie 10-15 tys. egzemplarzy. Jak się więc domyślasz, nie mamy kasy na takie przedsięwzięcia.

Zapytałem cię o teledysk, bo przyszło mi właśnie do głowy, że Peter Jackson byłby dobrym wyborem jeśli chodzi o reżysera waszego klipu.

Zgadzam się z tobą w stu procentach! W naszych portfelach nie ma jednak wystarczająco dużo pieniędzy, żeby zatrudnić kogoś takiego jak Peter Jackson. Tego jestem pewny. (śmiech) Może byłoby nam łatwiej go wynająć w czasach, kiedy kręcił "Martwicę mózgu", ale dziś na pewno nie ma na to najmniejszych szans. (śmiech)

Dziękuję za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: śmiech | film | Władca pierścieni | klimat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy