"Najsłabiej skrywany sekret w historii rock'n'rolla"
28 lutego 2005 roku do sklepów trafił kolejny studyjny album legendy heavy metalu Judas Priest. "Angel Of Retribution" dla wielu fanów grupy z Birmingham, a także dla samych muzyków, może stać się przełomem. Choć statusem legendy cieszą się od lat, to "Angel Of Retribution" jest pierwszym studyjnym albumem od czasów "Painkiller" (1991) z charyzmatycznym wokalistą Robem Halfordem w składzie. Z okazji wydania premierowego, długooczekiwanego materiału basista Ian Hill odpowiedział na pytania Maćka Rychlickiego z Sony Music Polska.
To pytanie musiało zostać zadane w pierwszej kolejności, ponieważ niektórzy wciąż nie wierzą w to, co się stało. Co skłoniło oryginalny skład Judas Priest do powrotu na scenę?
To było nieuniknione, musiało się wydarzyć prędzej czy później. Pamiętam nasze spotkanie rok temu w domu Roba [Halforda, wokalisty Judas Priest - przyp. MR] kiedy wybieraliśmy okładkę na nasz boxset "Metalogy". Wtedy ktoś wspomniał, że zbliża się 30-lecie wydania naszej pierwszej płyty z Robem - "Rocka Rolla" z 1974 roku. Doszliśmy do wniosku, że jeżeli kiedykolwiek mamy jeszcze zagrać w tym samym składzie, to taka rocznica byłaby do tego idealnym pretekstem.
Niektórzy twierdzą, że o przyjęciu Roba z powrotem do składu Judas Priest zadecydował fakt, że jego ostatnio solowy projekt "Resurrection" brzmiał bardzo podobnie do waszych wspólnych dokonań. Czy to prawda?
Zgadzam się z tym. Rob powrócił do swoich korzeni, choć wcześniej angażował się a rozmaite projekty muzyczne solowe. Na swoich ostatnich dwóch albumach wrócił na ścieżkę heavy metalu.
Nie obawialiście się, że przyznanie się kilka lat temu Roba do tego, że jest gejem, mogło spowodować częściowe odwrócenie się od Judas Priest waszych dotychczasowych fanów?
Chyba nie.. To zresztą był najsłabiej skrywany sekret w historii rock'n'rolla! (śmiech) Rob wtedy potwierdził to, o co większość ludzi podejrzewała go już od dawna. A że bycie gejem nie wpływa w żaden sposób na jego zdolności wokalne czy zdolności kompozytorskie, więc fani nie powinni mieć z tym żadnego problemu.
Czym zajmowaliście się ostatnio, zanim jeszcze doszło do zjednoczenia się Judas Priest? Nadal prowadziliście rockowy tryb życia czy zrobiliście sobie małą przerwę?
Razem z Ripperem Owensem na wokalu nagraliśmy dwie płyty i sporo koncertowaliśmy. Byliśmy więc na bieżąco. Faktycznie zrobiliśmy sobie potem małą przerwę. Jeszcze jednym argumentem, jaki przemawiał za powrotem do Judas Priest było to, że udało nam się idealnie zgrać czasowo - w tamtym okresie żaden z nas nie miał specjalnych planów. Rob skończył właśnie pracę nas swoimi projektami, my byliśmy świeżo po trasie "Demolition". Trudno było o lepsze zgranie się w czasie.
Pewnym sprawdzeniem waszej popularności była dla was zapewne trasa "Reunited Tour", którą zagraliście w zeszłym roku. Powiedz szczerze, nie obawialiście się trochę tego powrotu?
Na początku trochę tak, ale reakcja ze strony fanów, gdziekolwiek się nie pojawiliśmy, była absolutnie oszałamiająca. Wszyscy przyjmowali nas chyba nawet lepiej, niż mogliśmy sobie to wyobrazić.
Czy w takim razie zamierzacie z tej trasy wydać jakiś materiał live?
Nie, ale właśnie zakupiliśmy sprzęt który posłuży nam do nagrywania występów podczas zbliżającej się trasy i pewnie z niej powstanie jakaś płyta koncertowa. Jeszcze zobaczymy.
Pod koniec lutego ukazuje się wasz nowy studyjny album "Angel Of Retribution". Jak ważny jest dla was jego sukces komercyjny? Czy może on przesądzić o dalszej działalności Judas Priest?
Każdy sukces "Angel Of Retribution" - komercyjny i nie tylko - jest dla nas bardzo istotny. Jeżeli dobrze się sprzeda, będzie to znak, że jesteśmy nadal potrzebni, a ludzie chcą słuchać tradycyjnego heavy metalu.
Są bardzo podzielone opinie na temat waszego "nowego" brzmienia na tejże płycie. Jedni uważają, że to wciąż tradycyjne Judas Priest, inni uważają, że brzmienie to trochę się "zamerykanizowało". Co Ty na to?
To wspaniałe, że ludzie się nad tym zastanawiają! Dla mnie to jednak klasyczne dźwięki Judas Priest. Wiadomo, że słucha się go inaczej niż "Painkiller", ostatni album z Robem, który nagraliśmy15 lat temu, ale to nieuniknione, skoro przez tyle lat technologia nagrywania płyt zmieniła się nie do poznania.
Jeden z powodów, dla których do pracy nad płytą zatrudniliśmy Roy'a Z był fakt, że chcieliśmy nagrać ją na Protoolsach, czyli w całkowicie skomputeryzowanych warunkach. A Roy jest właśnie znanym w branży specem od tego programu, z którym na dodatek wcześniej też współpracowaliśmy. Przy okazji wypróbowaliśmy w studio różne nowe gadżety, nowinki, które pojawiły się od czasu naszych ostatnich sesji nagraniowych. Tak więc ta płyta brzmi jak klasyczne Judas Priest, tyle że w nowym stuleciu.
Mówisz, ze wiele zmieniło się przez te wszystkie lata. Czy podczas nagrywania "Angel Of Retribution" w jakiś sposób próbowaliście w studio odtworzyć klimat tamtych czasów?
Wiesz, jakoś naturalnie zaczęliśmy nagrywanie nowej płyty od miejsca, w którym skończyliśmy je 15 lat temu. Wszystkie elementy zaczęły do siebie pasować, a w studiu szybko wytworzyła się między nami chemia, jaka panowała tam ostatnim razem. To jest tak, że pewne składniki chemiczne w połączeniu zawsze dają ten sam rezultat, niezależnie gdzie i kiedy się je łączy. 15 lat temu graliśmy w tym samym składzie, był z nami ten sam producent i graliśmy tą samą muzykę. Nic się od tej pory nie zmieniło.
Teraz pytanie trochę z innej beczki: w zeszłym roku nastąpił powrót oryginalnego składu innej ikony lat 80., czyli Duran Duran. Śledziliście ich come-back, choćby po to, żeby uniknąć błędów, które ewentualnie mogli popełnić?
Duran Duran to świetny zespół, w dodatku pochodzący z naszych rodzinnych stron - z Birmingham w Wielkiej Brytanii. Szanowałem to, co robią, ale oczywiście nigdy nie byłem fanem takiej muzyki i z tego powodu nie mogę powiedzieć, żebym uważnie śledził to, co robią. Ale słyszałem że faktycznie, ich powrót udał się znakomicie.
Wróćmy do waszej nowej płyty "Angel Of Retribution". Opowiedz proszę o jej okładce, która ma wszystkie znamiona prawdziwego dzieła sztuki.
Jak zwykle przy okazji wydania nowej płyty, poinformowaliśmy o tym fakcie kilku zaprzyjaźnionych artystów, z którymi dotychczas pracowaliśmy. Wielu z nich przesłało nam swoje prace, a okładka, którą wybraliśmy, jest pewnym przetworzeniem "Sad Wings Of Destiny" - taką nowocześniejszą wersją anioła z tamtej okładki.
Pierwszym singlem promującym tę płytę jest "Revolution". Jaką rewolucję zwiastujecie?
Rewolucję heavymetalową! Ten gatunek znów zaczyna przeżywać swoją młodość, mówię o klasycznym heavy metalu, który niedawno jeszcze przeżywał sporą zapaść. Cieszymy się więc, że wszystko znów wróciło na swoje miejsce.
Na scenie muzycznej, metal zawsze miał swoje miejsce, ale nowe zespoły heavy-metalowe zaczęły koncentrować się jakby na zupełnie innych aspektach tej muzyki - zaczęły rozwijać się nurty typu death metal, thrash, gothic. A przecież zespoły grające w naszej dekadzie znane były z różnorodności muzyki, którą wykonywały pod szyldem "heavy metal". Szybkiej, wolnej, mniej lub bardziej komercyjnej...
Judasi grali wszystko. Tego samego próbowaliśmy dokonać na nowej płycie - pokazać się we wszystkich odsłonach, z których fani znali nas kiedyś.
A jakie współcześnie grające zespoły uważacie za warte uwagi?
Nie chcę wyróżniać nikogo konkretnego, jest tylu zdolnych muzyków grających metal... Może po prostu polecałbym w ogóle słuchanie tego rodzaju muzyki!
Czyli nie wyczuwasz podświadomych inspiracji jakimiś nowymi trendami na "Angel Of Retribution"?
Nie sądzę... Nagrywaliśmy wszystko to, co przychodziło nam do głowy w sposób naturalny. Jak już mówiłem, w międzyczasie pojawiło się mnóstwo nowych sztuczek czy tricków, których mógł użyć już ktoś przed nami, ale równie dobrze może ich też użyć po nas, co wcale nie będzie znaczyło, że inspirował się Judas Priest! Tak więc minimalny wpływ twórczości innych na pewno pozostaje gdzieś w twojej głowie, ale jeżeli chodzi o sam sposób pisania i komponowania muzyki, to po prostu robiliśmy swoje.
A co sądzisz o świecącym swoje triumfy gatunku nazywanym nu-metal, czyli łączącym w sobie metal z muzyką rap? Korn i Linkin Park to obecnie chyba najpopularniejsze tego typu zespoły rockowe wśród młodzieży... Jesteś w stanie słuchać takiej muzyki?
W małych ilościach... czemu nie?! (śmiech) Lubię urozmaicenie w muzyce i choć może nie odnajduję się w tym gatunku, to wciąż jest to nowy sposób na popularyzację metalu. A na tym zawsze będzie mi zależało.
Dziękuję za rozmowę.
(Na podstawie materiałów promocyjnych Sony Music Polska)