"Muzyka jest matematyką"

article cover
INTERIA.PL


Choć nazwa Tiwanaku stosunkowo od niedawna funkcjonuje w świadomości miłośników muzyki metalowej, nie brakuje opinii, że ta amerykańska kapela rodem z Florydy może niebawem stać się jednym z czołowych wykonawców death metalowych. Przemawiają za tym dwa zasadnicze powody. Po pierwsze skład. Tiwanaku tworzą bardzo dobrze znani muzycy. Założycielem projektu jest Emo Mowery, którego kunszt mogliśmy podziwiać na płytach legendarnego Nocurnus. Emo zaprosił do współpracy wokalistę, Wade'a Blacka (eks -Crimson Glory/eks-Seven Witches/Leash Law), gitarzystę Ricka Renstroma (Rob Rock/Leash Law), perkusistę Richarda Christy'ego (Death/Control Denied/Iced Earth/BurningInside/Leash Law). Jedynym mniej znanym muzykiem w składzie Tiwanaku jest gitarzysta o swojsko brzmiącym nazwisku Mark Kozłowski.

Drugim argumentem skłaniającym do wygłaszania optymistycznych prognoz dotyczących przyszłości Tiwanaku, jest muzyka tej kapeli. Oscyluje ona wokół dokonań Nocturnus i Burning Inside, choć z pewnością wiele nowych pomysłów i zaskakujących rozwiązań sprawia, że Tiwanaku wykracza poza ramy dotychczasowych dokonań jego członków. Tiwanaku nagrał już debiutanckie demo, które intensywnie promuje wśród fanów i rozsyła do wytwórni płytowych, które traktują je z życzliwym zainteresowaniem. Być może już niebawem metalowy świat obiegnie informacja o podpisaniu stosownych umów.

O tajemniczą nazwę zespołu, jego przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, pytał Emo Mowery'ego Damian Jackowski. Nie mogło oczywiście zabraknąć pytań dotyczących Nocturnus.

Zanim porozmawiamy o Tiwanaku, pozwolę sobie zapytać cię o to, czy Nocturnus musiał się rozwiązać? Wielu fanów na pewno było rozczarowanych, że już nie będziesz grał z tym wspaniałym zespołem.

Zacznę od tego, że ten zespół przestał istnieć nie tylko z mojego powodu. Było wiele przyczyn, dla których Nocturnus już nie ma. To nie ja rozwiązałem Nocturnus. Nocturnus sam się rozwiązał. Podobnie było, gdy grupa ta przestawała istnieć za pierwszym razem. Była to wspólna decyzja wszystkich członków.

Wydaje mi się, że zespół w końcu się rozwiązał z powodów różnic na tle muzycznym. Same one wystarczą do tego, aby nawarstwiło się jeszcze więcej problemów. Połowa z nas chciała, by Nocturnus poszedł w takim kierunku, dzięki któremu połączylibyśmy wszystko, co było do tej pory i na tej podstawie stworzyli bardzo zróżnicowane utwory. Chcieliśmy połączyć techniczne elementy i dodać do tego nowe pomysły. Jednakże druga połowa zespołu pragnęła zachować to, co powstało w czasach płyty "Ethereal Tomb".

Tak więc część chciała eksperymentować więcej, zaś druga część w ogóle nie chciała jakichkolwiek eksperymentów. Poza tym, jak już powiedziałem, było też kilka innych problemów, które w międzyczasie narosły i wydaje mi się, że to wszystko zdecydowało o rozpadzie zespołu. Inny poważny problem był taki, że część z nas w ogóle nie była zainteresowana pokazaniem zespołu poza salą prób. Oni traktowali to jako hobby. Sprowadzało się to do tego, że nie chcieli grać żadnych tras koncertowych, co najwyżej jakieś lokalne koncerty. Ja zaś pragnąłem pojechać na trasę. Pierwszy powiedziałem, że tak dalej nie da się działać i byłem gotowy do opuszczenia zespołu.

Naprawdę nie chciałem, by Nocturnus się rozpadł, ale w taki sposób nie mogłem dalej w nim grać. Uwierz mi, że byłem w Nocturnus dłużej niż powinienem być. Sygnały, że zbliża się najgorsze pojawiły się na długo zanim odszedłem. Dawałem z siebie naprawdę wszystko i byłem oddany temu zespołowi. Byłem mu niesamowicie oddany. Nikt nie może temu zaprzeczyć.

To naprawdę wstyd, że Nocturnus już nie ma. W każdej sytuacji życiowej ludzie się zmieniają. Zmieniają się też ich cele. Doszło do tego, iż czterej pozostali członkowie mieli zupełnie inne cele. Ale takie jest życie. Czas iść do przodu.


Jest jakakolwiek szansa, że Nocturnus kiedykolwiek się reaktywuje?

Nawet jeśli to się stanie, to beze mnie. Moim zdaniem jest mało prawdopodobne, by Nocturnus w ogóle się reaktywował. Niektórzy członkowie już nawet ze sobą nie rozmawiają.

Nie obawiasz się tego, że bez względu na to, co dalej zrobisz jako muzyk ludzie będą porównywać to do Nocturnus?

Nie. Już jestem do tego przyzwyczajony. Byłem do tego przyzwyczajony od samego początku istnienia Tiwanaku. Zawsze jest coś, do czego można być porównanym. Jeśli w moim przypadku ma to być Nocturnus, niech tak będzie. Nie stanowi to dla mnie problemu. Jeżeli ktoś będzie chciał spojrzeć dalej i zdać sobie sprawę z tego, że sytuacje się zmieniają, to w porządku. Nie zrozum mnie źle, jestem bardzo dumny z czasu, który spędziłem w Nocturnus. To był naprawdę wspaniały okres. Jednak ważniejsza jest dla mnie przyszłość.

Kiedy zacząłeś myśleć o założeniu Tiwanaku?

Kilka miesięcy przed rozpadem Nocturnus. Zacząłem dostrzegać, że znów źle się dzieje, podobnie jak w 1993 roku, gdy zespół rozpadał się po raz pierwszy. Wtedy zacząłem myśleć o założeniu zespołu albo o dołączeniu do jakiejś grupy.

Zupełnie przypadkowo spotkałem Wade'a Blacka. Poznaliśmy się, ponieważ przesłuchiwaliśmy tych samych muzyków, w tym samym miejscu i w tym samym czasie. Wiedzieliśmy, że tam będziemy. Słyszałem, że Wade śpiewa już od wielu lat, robił to jeszcze w zespole Lucian Blaque. W tamtych czasach mówiłem sobie, że bardzo chciałbym zagrać kiedyś z kimś jego kalibru.

Tuż przed naszym spotkaniem słuchałem płyty "Astromomica" i zwariowałem na jej punkcie. On był na niej niesamowity. Lepszy niż kiedykolwiek. Nie muszę chyba mówić, że gdy się dowiedziałem, że będę w tym samym miejscu co on, przygotowałem się najlepiej jak umiałem. (śmiech)

Gdy Wade posłuchał jak gram na basie było po wszystkim. Przylgnęliśmy do siebie niczym posmarowani klejem. Żaden z tych kolesi, których przesłuchiwaliśmy tego dnia nie załapał się. Jak widać to przesłuchanie było po to, abyśmy się z Wadem poznali. Wiedzieliśmy to już tego dnia i wiemy to także teraz. Skutek jest taki, iż dziś gramy razem w dwóch zespołach.


Skład Tiwanaku jest naprawdę wyjątkowy. Możesz nam przedstawić członków zespołu?

Dzięki za komplement. Oczywiście, że mogę. Zrobię to z wielką dumą. Śpiewa mocarny Wade Black, eks-Crimson Glory/eks-Seven Witches/Leash Law. Wasze łby rozwali niesamowity gitarzysta Rick Renstrom (Rob Rock/Leash Law). Metalowy mistrz Richard (t-back) Christy, z Death/Control Denied/Iced Earth/Burning Inside/Leash Law, gra na perkusji. Naszym najnowszym członkiem jest Mark Kozlowski, który gra na gitarze.

Tiwanaku to starożytne miasto znajdujące się na południowym brzegu jeziora Titicaca. Byłeś tam kiedykolwiek?

Nie, nigdy tam nie byłem, ale przeprowadziłem na temat tego miejsca cholernie dokładne badania. Jest naprawdę wiele informacji o tym potężnym mieście. Planowałem wybrać się do Boliwii i Peru. W zasadzie miałem tam się znaleźć pod koniec października 2003 roku.

Niestety, moje plany legły w gruzach z powodu powstań, które tam wybuchły i problemów, które miały rządy w Kolumbii i Peru, a zwłaszcza w Boliwii. Mam nadzieję, że uda mi się tam któregoś dnia pojechać razem z zespołem. Wierzę również, iż będę także miał okazję pojechać tam samemu. Prawdę mówiąc jest to na liście rzeczy, które muszę zrobić zanim moja ludzka powłoka dojdzie do wniosku, że ma mnie już dość. (śmiech) W sercu jestem tam przez cały czas.

Tiwanaku to nie jest typowa nazwa dla zespoły metalowego. Czemu się na nią zdecydowałeś? Nie podobają ci się nazwy typu Dead Corpse, Smashed Corpse albo inne związane ze zwłokami?

(śmiech) Naprawdę jesteś zabawny. Trafiłeś w samo sedno. W ogóle nie chcieliśmy nazwy, którą w jakikolwiek sposób można by uznać za typową. To na pewno. Marzyła nam się wyjątkowa nazwa dla grupy wyjątkowych gości. (śmiech)

Tiwanaku gra bardzo techniczną muzykę. To w sumie nic dziwnego, bo przecież wszyscy wiedzą, jak dobrym jesteś muzykiem. Jednak pewną niespodzianką są wokale, które są mieszanką growlingu i melodyjnego śpiewania, bardziej typowo metalowego. Dlaczego postawiliście na tak zróżnicowane wokale?

Wade i ja chcieliśmy zrobić coś takiego od dawna. I teraz znaleźliśmy ku temu sposobność. Skorzystaliśmy więc z niej. Wykonanie tego zajęło nam jednak trochę czasu. Muzycy mogą spędzić całe życie na szukaniu właściwych muzyków, z którymi chcą pracować. Radzę więc wszystkim, jak już kogoś takiego znajdziecie, to się go trzymajcie. To może być wasza ostatnia szansa na stworzenie czegoś magicznego.


Co jest łatwiejsze: bycie dobrym metalowym wokalistą operującym czystym głosem, czy death metalowym wokalistą, który używa głębokiego, brudnego głosu? Może to banalne pytanie, ale w waszym zespole oba takie głosy są obecne i chyba jesteś właściwą osobą do postawienia takiego pytania.

Moim zdaniem wcale nie jest łatwo śpiewać w każdym z tych stylów. Sądzę, że naprawdę trudno jest śpiewać z przekonaniem, z serca, z uczuciem. Dopasowanie tekstu do muzyki też jest dla mnie trudnym zadaniem. Wymawianie słów, sprawienie, by tekst miał jakiś sens dla słuchacza jest również ciężkim zadaniem. Tak przynajmniej mi się wydaje. Jestem pewny, iż są wokaliści, którzy myślą podobnie, jak również tacy, którzy się z tym nie zgadzają. Wszystko zależy od preferencji danej osoby.

Jakie są twoje oczekiwania związane z Tiwanaku? Czy to dla ciebie normalny zespół, czy tylko projekt uboczny?

My nazywamy Tiwanaku pełnowymiarowym zespołem, ale to tylko nasze zdanie. Robimy wszystko, by oba nasze zespoły takimi właśnie były. Leash Law, nasz drugi zespół, podpisał właśnie kontrakt z wytwórnią Black Lotus Records. Grają w nim ci sami ludzie co w Tiwanaku plus basista Steven Elder, znany z zespołu Roba Rocka.

W tej chwili Leash Law poświęcamy więcej uwagi niż Tiwanaku, bo nagrywamy debiutancki album. To chyba rozsądne, nie? (śmiech) Kilka miesięcy temu więcej uwagi poświęcaliśmy Tiwanaku, którego demo wówczas nagrywaliśmy. Teraz próbujemy wszystkim jakoś żonglować, bo należy pamiętać, że Richard, Rick i Steve mają też inne zespoły.

Muzycy Tiwanaku są dobrze znani i są to dobrzy muzycy. Jesteście jednak wszyscy bardzo zajęci w różnych innych projektach. Nie boicie się, że to może być przeszkodą, by Tiwanaku stał się znanym zespołem? W końcu dobra promocja wymaga czasu.

Zdajemy sobie sprawę, że będą takie chwile, kiedy członkowie zespołu będą zajęci swoimi sprawami, ale zamierzamy zostawić wszystko tak, jak jest. Tiwanaku to ci, a nie inni ludzie. Jeżeli trzeba będzie coś więcej zrobić dla promocji zespołu, to w porządku. Chcemy zrobić wszystko, by promować zarówno Tiwanaku, jak i Leash Law. Oba te zespoły są warte tego, by ciężko dla nich pracować.


Czy już prowadzicie rozmowy z wytwórniami na temat wydania płyty Tiwanaku?

Już jakiś czas temu rozesłaliśmy demo i otrzymaliśmy wiele wspaniałych reakcji i kilka złych opinii. Zainteresowanie jest z wielu stron, ale jeszcze nie można mówić o czymś konkretnym. Nie możemy się doczekać 2004 roku, kiedy zespół podpisze kontrakt ze wspaniałą wytwórnią.

Jako że od wielu lat jesteś znanym i cenionym muzykiem, na pewno znasz doskonale metalowy biznes. Co o nim sądzisz? Czy wytwórnie traktują zespoły tak, jak powinny?

Dzięki za miłe słowa. Naprawdę to doceniam. Wydaje mi się, że wszystko zależy od tego, jak zespół chce dotrzeć do serc i umysłów słuchaczy. Jeżeli osoba lub osoby są naprawdę pod wrażeniem twojej muzyki, to wydaje mi się, że zespół jest na najlepszej drodze, aby odnieść sukces.

Muzycy muszą też ruszyć tyłki z miejsca i zagrać przed ludźmi, by w ten sposób wygrać kolejną bitwę. Zespół musi naprawdę być mocny zanim wytwórnia zechce go wesprzeć. Jeśli wytwórnia się na to zdecyduje, a także zaangażuje się w jego promocję, to zespół ma wielką szansę na sukces. By go odnieść, obie strony muszą być zaangażowane. Jeśli jedna z nich nie zaangażuje się w to na 200 procent, są spore szanse na to, iż sukces się nie pojawi.

Przez te lata nauczyłem się, że w tym biznesie jest wiele wspaniałych osób. Jest w nim jednak też sporo drani. Ale czy coś takiego nie dotyczy wszystkiego w tym popiep**onym świecie?

W Leash Law grają wszyscy członkowie Tiwanaku. Jak mógłbyś opisać muzykę, którą wykonuje Leash Law? Jak bardzo ona różni się od muzyki Tiwanaku?

Leash Law podąża bardziej w stronę tradycyjnego power/prog metalu, coś pomiędzy Judas Priest, Ritchiem Blackmorem i Yngwiem Malmsteenem z dodatkiem naszych udziwnień. Ja nie śpiewam w Leash Law, gram tam na gitarze. Skład nie jest identyczny z Tiwanaku, ale jest bardzo zbliżony. W Tiwanaku mamy Marka Kozlowskiego na gitarze, a w Leash Law Stevena Eldera na basie. Ten zespół gra kopiący w tyłek heavy metal. Wkrótce się o tym przekonasz. Debiutancka płyta jest w jednej trzeciej gotowa.


Członkowie Tiwanaku w swoich projektach grają różne odmiany metalu. To chyba pomaga w komponowaniu materiału zespołu, bo dzięki temu wasza muzyka jest oryginalna i zróżnicowana. Jednakże, jeśli próbuje się dodać zbyt wiele elementów, czasem traci się na spójności. Jak staracie się tego uniknąć?

To prawda, że gramy różne odmiany metalu, ale nie znaczy to, że wszystko to staramy się przenieść do tego zespołu. Wszyscy gramy metal. Co do tego nie ma wątpliwości. Są różne odmiany tego gatunku, które lubimy. Osobiście unikam nu-metalu. Powiem szczerze, że nienawidzę słów rap i metal obok siebie. Taka muzyka nie leży w spektrum zainteresowania Tiwanaku i Leash Law.

Tworzymy muzykę, która wypływa z naszych umysłów. Na pewno zajęło nam sporo czasu popracowanie nad muzyką i upewnienie się, że dla nas samych brzmi ona dobrze. O to chodzi przede wszystkim - by brzmiało to dobrze dla nas samych. Gdy to już się nam udało, byliśmy dla samych siebie zwycięzcami. Jeżeli jeszcze spodoba się to ludziom, będzie to dla nas dodatkowy luksus.

A jakich gatunków muzyki ty słuchasz?

Słucham wszystkiego od rock and rolla poprzez black metal do punk rocka. Jestem też wielbicielem Pink Floyd i Faith No More. Lubię też Judas Priest, Iron Maiden, Megadeth, Death, Atheist, Dimmu Borgir, Children Of Bodom, Yngwiego Malmsteena, Steve'a Vai'a i wielu innych. Ci artyści akurat przyszli mi teraz do głowy. Widzisz jakie zróżnicowanie? Lubię też punk, ale w starszym wydaniu. Tam bardzo wyeksponowana jest gitara basowa. Naprawdę bardzo kocham i poważam muzykę jako formę sztuki. Niektórych stylów nie lubię. Ale znajdź mi takiego, który kocha wszystkie style.

Jaka jest twoja opinia o kondycji współczesnej sceny death/thrash w USA? Czy twoim zdaniem jest ona oryginalna? Są jakieś - twoim zdaniem - obiecujące trendy?

Scena wydaje się stawać mocniejsza niż w ostatnich kilku latach. Ale na pewno nie tak mocna jak pod koniec lat 80. i na początku 90. w okolicach Tampa na Florydzie. Jest na pewno lepiej, ale na pewno nie tak dobrze jak kiedyś.

Według mnie najbardziej obiecujące są te trendy, które wiążą się z łączeniem elementów różnych gatunków i dodawaniem nietradycyjnych instrumentów. Tradycyjne to gitara, bas i perkusja i one muszą absolutnie być. Mnie jednak cieszy jak pojawiają się też inne dźwięki. Podobają mi się jednak zespoły trzyosobowe. Chyba trochę sam sobie zaprzeczyłem. (śmiech)


Malkontenci mówią, że komponowanie utworów death/thrash jest proste. Są nawet tacy, którzy uważają, że ten styl jest prymitywny. Co odpowiedział byś takim gościom? Ich opinie mają jakieś uzasadnienie?

Sądzę, że wszystko zależy od zespołu. Są takie, które chcą wszystko tworzyć w prosty sposób, a jeśli sprawia im to radość, to w porządku. Wszak wszystko zależy od osobistych preferencji. Ci malkontenci, o których mówisz, pewnie czegoś takiego właśnie słuchają i na tej podstawie formułują swoje opinie. Jednakże ci, którzy mówią coś takiego o zespołach grających bardzo technicznie, są zbyt ograniczeni, aby w ogóle słuchać takiej muzyki. Pasowałoby im pokazać tabulaturę jakiegoś utworu takiego zespołu. To naprawdę nie jest taka prosta muzyka. Uniwersalnym językiem jest tutaj matematyka. Jeśli się dobrze nad tym zastanowisz, to muzyka jest właściwie matematyką. Podziały rytmiczne i odpowiednie umieszczenie instrumentów oraz głosu to matematyka.

Tylko nie zrozum mnie źle. Oczywiście muzyka to także feeling i umiejętność wyrażania emocji. Tu właśnie pojawiają się prawdziwie cechy muzyki. Jeżeli ci malkontenci posłuchaliby technicznego death/thrashu, na pewno zmieniliby zdanie. Wystarczy podać jako przykład Kalmah albo Atheist. Gdyby o muzyce tych zespołów powiedzieli, że jest prosta, to chyba byliby szaleni. Chciałbym zobaczyć jak próbują coś takiego zagrać.

Jak komponujesz swoją muzykę? Masz jakąś konkretną metodę czy pracujesz spontanicznie?

Piszę na różne sposoby. Spontanicznie pomysły na muzykę i teksty pojawiają się w moich snach. Innym moim ulubionym sposobem jest pracowanie z kimś. Jednakże wiele pomysłów bierze się z moich snów. Na przykład nowa piosenka Tiwanaku, nad którą właśnie pracuję, wzięła się ze snu, który śniłem dwa razy w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Najtrudniej jest sprawić, aby muzyka zabrzmiała tak, jak brzmiała w moim śnie.

Jakie tematy poruszane są w tekstach Tiwanaku? Czy są one związane z historią dawnych cywilizacji w Ameryce Południowej?

Chodzi w nich przede wszystkim o tajemnice, różne niewyjaśnione rzeczy, które są częścią historii tych cywilizacji. Część tekstów dotyczy współczesności, niewyjaśnionych rzeczy związanych z działaniami rządu, różnymi tajnymi działaniami. Także tego, czy we wszechświecie są jeszcze jakieś inteligentne istoty, czy jesteśmy tylko my, czy odwiedzają nas istoty z innych planet. Ja mam swoje zdanie na ten temat.


Nile jest związany ze starożytnym Egiptem. Czy Tiwanaku to odpowiedź na Nile? Myśleliście o takim zestawieniu dla celów promocyjnych?

Raczej nie. Tiwanaku nie jest związany tylko z jedną konkretną cywilizacją. Jest związany z nimi wszystkimi plus to, co powiedziałem ci wcześniej. Bez względu na to, czy dotyczy to naszej planety, czy rozgrywa się poza nią. Żeby było jasne, bardzo lubię Nile. Ale nie o takiej koncepcji myślałem kiedy powstawało Tiwanaku.

Floryda była centrum death metalu pod koniec lat 80. i na początku 90. W tym stanie jest też sporo interesujących zespołów thrashmetalowych i powermetalowych. Czy scena metalowa na Florydzie nadal jest tak silna? Czy ewoluuje w jakimś konkretnym kierunku?

Na pewno nie jest tak silna jak kiedyś. Jednak cały czas jest i jest na niej wielu wspaniałych muzyków. Pojawiają się na niej falami. Czasami wiele się dzieje, a czasami nie dzieje się nic. To chyba uzależnione jest od pory roku.

Dziękuję bardzo za interesującą rozmowę.

import rozrywka
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas