"Musimy się rozwijać"
Raper Pono działa na polskiej scenie hiphopowej już od roku 1996, kiedy z Sokołem nagrał pierwsze utwory jako duet TPWC. Szersza publiczność usłyszała go pierwszy raz w 1997 na koncercie Rap Day, gdzie TPWC jako jeden z kilku zespołów, wystąpił w roli supportu przed amerykańska legendą Run DMC. Swoje utwory prezentował dotychczas głównie na różnego rodzaju składankach, aż w końcu zdecydował się na przygotowanie albumu solowego. O kłopotach związanych z wydaniem płyty "Hołd", negocjacjach z wytwórniami i pozycji hip hopu w mediach, z Pono rozmawiał Konrad Sikora.
Jak zaczęła się twoja przygoda z hip hopem?
Wszystko zaczęło się już dawno temu. Zanim przyszła miłość do hip hopu, najpierw pojawiło się zamiłowanie do zabawy słowami, rymowania, później bardzo szybko skojarzyłem to z odpowiednią muzyką i zakochałem się w hip hopie. Poznałem Sokoła i okazało się, że bardzo dobrze się rozumiemy, więc zaczęliśmy razem coś robić.
W naszym kraju panuje przeświadczenie, że wykonawcy z kręgu muzyki hiphopowej pochodzą z blokowisk i są częścią "straconego pokolenia". Czy sam siebie też w ten sposób postrzegasz?
Nie jestem blokersem, nie wiem, czy jestem nawet typowym hiphopowcem. Jeżeli wyznacznikiem bycia hiphopowcem jest noszenie luźnych spodni, bluzy z kapturem i czapki z daszkiem, to na pewno nim nie jestem, bo nie noszę takich ciuchów. Dla mnie to jakieś szufladkowanie, z którym się zupełnie nie zgadzam. Dla mnie ta muzyka jest całym światem i nie zastanawiam się nad tym, jak będę postrzegany. To mnie w ogóle nie dotyczy, bo ja się zajmuję muzyką, a nie jakimiś dziwnymi sprawami ideologicznymi.
Ten nie-blokersowki charakter twojej osoby przejawia się również w tekstach utworów. Jak sądzisz, co jeszcze sprawia, że jesteś "inny"?
Nie wiem, czy to akurat ma znaczenie, ale wydaje mi się, że moja przewaga polega na tym, że jestem starszy wiekowo i mam nieco większe doświadczenie od innych wykonawców, którzy są teraz popularni na naszej scenie. Mając swoje lata nie mam już czasu na głupoty i na imprezowanie. Mam wiele typowych problemów, jakie mają ludzie dorośli, nie mam już tak beztroskiego życia i chyba jestem od nich bardziej dorosły. A z tego co wiem, większość z obecnych popularnych wykonawców hiphopowych w naszym kraju to ludzie młodzi i często jeszcze nawet na utrzymaniu rodziców.
Jak to się stało, że trafiłeś do wytwórni Prosto?
Prosto powstawało dość długo i etapami. Można powiedzieć, że nadal powstaje. Stało się tak z powodu nieudanych rozmów z wytwórnią, moich i Sokoła. Doszliśmy do wniosku, że lepiej zrobić to razem. Sokół się zgodził, ale stwierdził, że zanim nagram płytę, musimy się do tego wszystkiego przygotować organizacyjnie. Wzięliśmy się więc najpierw za organizację i sprawy techniczne, a dopiero później za muzykę. Miałem propozycje od dwóch wytwórni, ale stwierdziłem, że nie mam ochoty na żadne negocjacje i postanowiłem zostać w Prosto.
Co zniechęciło cię do tych wielkich wytwórni?
Powodów było wiele, nie o wszystkich chciałbym mówić, ale najważniejszym było chyba samo podejście tych ludzi, którzy zajmują się hip hopem. Oni zupełnie to olewają, nie traktowali nas poważnie. Chyba dopiero teraz zaczyna do nich docierać, że zachowali się tak jak nie powinni. Powiem szczerze, że nie czuliśmy się w trakcie tych rozmów dowartościowani. Myśleli, że jesteśmy jakimiś dzieciakami, którymi będą mogli łatwo manipulować. Okazało się, że jest inaczej i dlatego nic z tego wszystkiego nie wyszło. Dlatego jestem zdania, że przyszłość hip hopu jest właśnie w takich labelach jak Prosto. Ta muzyka wywodzi się z takiego środowiska, w którym nikt nie da się wodzić za nos i każdy najlepiej dogada się ze swoim. Trzeba się za to brać samemu. Ludzie w wytwórniach żyją w zupełnie innym świecie i myślą zupełnie innymi kategoriami. Nie doceniają tego, co mają i dlatego zespoły, które poszły na takie układy, kiepsko na tym wyszły.
Czy twoim zdaniem polska scena hiphopowa jest już silna i profesjonalnie zorganizowana?
Nie bardzo chcę oceniać ludzi, którzy robią to samo co ja, bo to nie jest moje zadanie. Mogę tylko powiedzieć na podstawie swoich doświadczeń, że trzeba jeszcze wiele zrobić. Sam zresztą nagrałbym teraz płytę "Hołd" zupełnie od nowa. Ogólnie można powiedzieć, że nasza scena jest na poziomie, ale jeszcze sporo spraw można poprawić. Trzeba ćwiczyć i trzeba się rozwijać. Według mnie ta muzyka staje się w naszym kraju coraz popularniejsza i ma dobrą prasę, ale oczywiście zawsze może być lepiej, bo gdyby porównać nas ze sceną francuską, to przepaść jest spora. To wynika przede wszystkim z tego, że nas nie stać na taki sprzęt. Mamy duży potencjał, ale nie wyrabiamy sprzętowo. Chłopaki z małej mieściny nawet nie mają co marzyć o porządnych samplerach kosztujących ponad 10 tysięcy złotych.
Jesteś zadowolony z tego, jak hip hop jest prezentowany w telewizji? Mam tu na myśli przede wszystkim stacje muzyczne...
Z tego, co wiem, to MTV raczej nie jest zainteresowana promowaniem hip hopu, ponieważ człowiek prowadzący u nich program kieruje się tylko i wyłącznie swoim gustem i pokazuje tylko wybranych. Z kolei Viva pokazuje według mnie za dużo. Nie wszystko się nadaje do pokazywania, ale lepiej już pokazywać za dużo, niż za mało. Viva, to trzeba przyznać, bardzo mocno angażuje się w promowanie całego hiphopowego środowiska. Cieszy mnie także fakt, że ta muzyka pojawiła się nawet w Opolu, chociaż poza tym hip hop praktycznie nie istnieje w telewizji publicznej. Brakuje tam trochę powiewu świeżości, wciąż pokazuje się tych samych wykonawców.
Do dziennikarzy najpierw trafiły specjalne egzemplarze płyty "Hołd", z wsamplowaną w każdy utwór informacją, że jest to egzemplarz promocyjny. Czy w ten sposób chciałeś uniknąć przedostania się utworów do Internetu i przegrywania na płyty CD-R?
Chodziło mi przede wszystkim o to, aby nie rozpowszechniano płyty przed tym, jak trafi ona do sklepów. Prędzej czy później i tak pojawią się pliki mp3 i kopie na CD-Rach, ale jeśli tak ma się stać, to dopiero po premierze płyty. Dla mnie osobiście ta płyta ukazała się w chwili, kiedy wyszła z masteringu, na tym zakończyła się moja rola. Teraz mam już na głowie inne sprawy.
Czy planujesz jakąś trasę koncertową?
Koncertów gramy od groma. Ale jest tak, że nie ubieramy tego w jakieś oficjalne szatki i nie robimy "tournee". Dalej gramy swoje. Mam ogromną ilość spraw na głowie. W tygodniu pracuję w studiu, w weekendy gram koncerty. Kiedy płyta już się ukaże, na pewno będę ją trochę mocniej promował, ale nie będzie żadnych cyrków w stylu Natalii Kukulskiej albo Ich Troje. Dla mnie liczy się sama muzyka i to, by ludzie dobrze się przy niej bawili.
Dziękuję za rozmowę.