"Moment chwały"
Wszyscy fani rocka znają niemiecką grupę Scorpions i takie utwory jak „Rock You Like A Hurricane”, „Still Loving You” czy „Wind Of Change”. Nowe tysiąclecie grupa z Hanoweru postanowiła przywitać z należną temu wydarzeniu pompą – nagrywając album z Berlińską Orkiestrą Symfoniczną. Czy tytuł płyty - „Moment Of Glory” – okaże się proroczy? Czy stare hity w nowych wersjach przypadną fanom do gustu? Czy Scorpions zdołali podjąć wyzwanie rzucone przez Metallikę płytą „S&M”? O tym wszystkim przekonamy się już niedługo. Wcześniej zapraszamy do lektury wywiadu, w którym Klaus Meine, wokalista grupy, opowiada o tym, jak powstawała płyta.
Kiedy wpadliście na pomysł nagrania takiej symfonicznej płyty?
Pomysł na nagranie płyty z orkiestrą symfoniczną narodził się w 1994 lub 1995 roku. To zadziwiające, że minęło już tyle lat. Wszystko zaczęło się od spotkania z Peterem Bremem i innymi berlińskimi filharmonikami. Zaprosili nas do miłej włoskiej knajpki i przedstawili swoją koncepcję tego projektu. Od razu zgodziliśmy się, bo przecież nie codziennie trafia się okazja nagrywania z Berlińską Orkiestrą Symfoniczną. To wielkie wyzwanie dla każdego zespołu rockowego, nagrywać z najlepszą orkiestrą klasyczną na świecie. W końcu, w 1999 roku, trafiliśmy na odpowiednią osobę - Christiana Kolonovitsa, który zajął się aranżacjami i dyrygował orkiestrą podczas sesji nagraniowej. Christian wykonał kawał wspaniałej pracy. Dyrygował także orkiestrą podczas koncertu, który zagraliśmy 27 czerwca na targach EXPO 2000. To wspaniałe doświadczać tego, jak wizja, którą mieliśmy w 1994 roku - szczególnie Peter Brem - staje się rzeczywistością. To bardzo podniecające.
Czy ten projekt zmienił sposób, w jaki postrzegacie swoją własną muzykę?
Kiedy myślisz o czymś takim i wszystko układasz sobie w głowie, to jedna rzecz, ale kiedy zaczynasz naprawdę to robić i w dodatku pracujesz z takim zawodowcem jak Christian Kolonovits, niesamowicie podniecające jest to, jakim zmianom ulegają klasyczne utwory Scorpions, takie jak „Still Loving You”, „Rock You Like A Hurricane” czy „Wind Of Change”. Wszystkie te kompozycje były bardzo popularne na całym świecie, graliśmy je na koncertach setki razy, stały się częścią nas. Usłyszeć je w nowych aranżacjach, w całkiem nowym muzycznym wymiarze, to niesamowite przeżycie. To fascynujące odkrycie, kiedy dociera do ciebie, że te kompozycje są nie tylko świetnymi utworami rockowymi, ale tkwi w nich olbrzymi, muzyczny potencjał, którego jeszcze w pełni nie wykorzystaliśmy. Cudownie jest poczuć się tylko kompozytorem - siedzieć i słuchać, jak orkiestra symfoniczna po swojemu wykonuje napisaną przez ciebie muzykę. Poza tym, podczas sesji nagraniowej poczuliśmy znowu nieodpartą chęć zagrania tego materiału na koncertach.
Kim jest dziewczyna śpiewająca gościnnie na płycie?
To młoda amerykańska wokalistka Lyn Liechty, która przez kilka ostatnich sezonów występowała w jednej z głównych ról w musicalu „Jekyll i Hyde”. Widzieliśmy jedno z tych przedstawień tuż przed Nowym Rokiem i jej śpiew bardzo przypadł nam do gustu. Zaprosiliśmy ją więc do Wiednia, gdzie nagrywaliśmy większość materiału z Chrisem Kolonovitsem. Tam znaleźliśmy wspaniałe studio, z wspaniałymi ludźmi, którzy stworzyli wspaniałą atmosferę, więc Lyn przyjechała do Wiednia. Zagraliśmy kilka utworów, ona spróbowała je zaśpiewać i okazało się, że najlepiej pasujemy do siebie w kompozycji „Here In My Heart”, autorstwa Diane Warren. Po prostu zakochaliśmy się w tym utworze i zdecydowaliśmy, że musimy go razem nagrać. Na płycie jest jeszcze jeden duet, w którym śpiewam z Zucchero – „Send Me An Angel”.
Utwór „Moment Of Glory” został wybrany na oficjalny hymn wystawy EXPO 2000, która odbywa się obecnie w Hanowerze, waszym rodzimym mieście. Jak do tego doszło?
W związku z tym, że impreza odbywa się właśnie w Hanowerze, EXPO 2000 ma dla nas bardzo osobiste znaczenie, większe niż dla innych artystów. Od dłuższego czasu, znajomi zaczepiali mnie i pytali: ‘Klaus, nie myśleliście o tym, żeby skomponować hymn dla EXPO?’, aż w końcu doszedłem do wniosku, że to naprawdę dobry pomysł i warto byłoby nad jego realizacją popracować. Zacząłem więc pisać utwór, który dotyczy roku 2000 i problematyki związanej z EXPO. Powstała piosenka o nadziei i o wszystkich dzieciach tego świata, o tym, gdzie teraz jesteśmy, u progu nowego tysiąclecia. To pierwsze EXPO w Niemczech, przyjeżdża je odwiedzić cały świat - my, Niemcy, mamy szansę być gospodarzami całego świata i o tym jest właśnie ta piosenka. Podczas nagrywania albumu z orkiestrą berlińskich filharmoników pomyśleliśmy oczywiście o tym, by znalazły się na nim nie tylko klasyczne kompozycje Scorpions, ale również nowe utwory - i „Moment Of Glory” jest jednym z nich. Byłem bardzo szczęśliwy, kiedy kilka tygodni temu zaproszono nas do Berlina jako ambasadorów EXPO, razem z delegacją organizatorów. Mieliśmy zaszczyt spotkać się z prezydentem Niemiec, a ludzie z EXPO ogłosili „Moment Of Glory” oficjalnym hymnem targów. O przesłaniu tekstowym już mówiłem, natomiast pod względem muzycznym „Moment Of Glory” jest niczym wielkie otwarcie. Poproszono nas o napisanie hymnu, więc od początku myśleliśmy o tym utworze w ten sposób. Cieszę się, że znalazł się na płycie, jest niczym lukier na szczycie tortu.
Dlaczego orkiestrę nagrywaliście w Berlinie?
Chcieliśmy, aby ta płyta była nagrana inaczej i lepiej niż nasze poprzednie albumy, chcieliśmy wykorzystać najnowocześniejszą technologię do jej nagrania. Szukaliśmy więc odpowiedniego miejsca, gdzie moglibyśmy uzyskać najlepsze brzmienie orkiestry. W końcu odkryliśmy studio w Berlinie Wschodnim, daleko od wszystkiego, które mieści się w budynku po największej rozgłośni radiowej w NRD. To naprawdę niezły czad! Zresztą przed rozpoczęciem sesji nagraniowej powiedziałem muzykom z filharmonii, że wybraliśmy to miejsce, bo jest prawdziwie rock and rollowe! (śmiech) Oczywiście, tak naprawdę powodem naszej decyzji było doskonałe brzmienie, które mogliśmy w tym miejscu uzyskać. Ludzie ostrzegali nas, że nikt przed nami nie nagrywał w tym studiu podobnej muzyki, ale z drugiej strony przyznawali, że nie ma chyba w Berlinie pomieszczeń o lepszej akustyce. Nawieźliśmy więc mnóstwo najnowocześniejszego sprzętu i najlepszych ludzi, co razem z właściwościami tych pomieszczeń dało piorunujący efekt. Po nagraniach pojechaliśmy do Belgii do studia Galaxy, gdzie album został zmiksowany.
Czy granie na żywo w Scorpions lubisz najbardziej?
Jestem przekonany, że Scorpionsi to jeden z najlepszych zespołów koncertowych. Owszem, miło jest popracować w studiu, szczególnie przy takich projektach jak „Moment Of Glory”, które są bardzo odświeżające, inne niż to, co robi się przez całe lata, ale dla nas najważniejszą rzeczą jest wejść na scenę i zagrać koncert. Tak było od zawsze, dlatego cieszymy się, że lato upłynie nam pod znakiem koncertów. Mam również cichą nadzieję, że uda nam się zagrać chociaż kilka koncertów z berlińskimi filharmonikami, jeśli tylko będą mieli czas, bo ich kalendarz wypełniony jest z kilkuletnim wyprzedzeniem. Możliwe jest jednak, że w razie ich nieobecności zagramy z różnymi innymi orkiestrami, z innych krajów, co również będzie nie lada wyzwaniem. Wcześniej jednak, bo już pod koniec sierpnia, zagramy normalny, rockowy koncert w Polsce, na imprezie Radia RMF FM.
I na zakończenie - co to znaczy być Skorpionem?
Aby być Skorpionem, trzeba żyć muzyką 24 godziny na dobę, podróżować po całym świecie i wciąż angażować się w nowe, ciekawe projekty. Mimo upływu lat życie muzyka rockowego jest dla mnie wciąż bardzo ekscytujące. No a poza tym, każdy Skorpion ma żądło. (śmiech)