"Jazda na pełnych obrotach"
Białostocka formacja Dominium powstała w 1998 roku, z połączenia sił grup Unknown Dimensions i Hermh. Ich debiutancki album, zatytułowany po prostu "Unknown Dimensions", został wydany przez firmę Metal Mind Productions w 1999 roku. Potem był jeszcze udany koncert na festiwalu Metalmania w Katowicach i... słuch po zespole zaginął. 12 czerwca 2001 roku ukazał się album "Stigmata", który obwieścił powrót Dominium w nowym składzie i z nowym pomysłem na muzykę. Oryginalne kompozycje, śmiałe aranżacje, dobry warsztat – oto cechy wyróżniające odrodzone Dominium. Z Gethsemane, wokalistą zespołu i Cezarem, perkusistą, rozmawiał Jarosław Szubrycht.
Czym różni się dzisiejsze Dominium od tego, które w nagrało płytę “Unknown Dimensions” i grało na Metalmanii przed Samaelem?
Cezar: To dwa różne zespoły. Po występie na Metalmanii w Dominium nic się nie działo, kapela stanęła w miejscu. Nie było prób, zaczęły się kłopoty personalne, które skończyły się, gdy wykrystalizował się obecny, sześcioosobowy skład: Gethsemane (wokal), Adam (gitara basowa), Jarek (klawisze), Voit (gitara), Marr (gitara) i ja na perkusji. Najpierw ja trafiłem na Marka, jakiś rok temu, i zaczęliśmy razem robić nowy materiał. Jeśli chodzi o różnice muzyczne, to drugi album Dominium został nagrany w sposób bardziej naturalny. Wszystkie instrumenty, w tym perkusja, były nagrywane na żywo i mniej korzystaliśmy z dobrodziejstw elektroniki. Album nagraliśmy bardzo szybko, bo w dziewięć dni i zaczynamy jazdę na pełnych obrotach!
Gethsemane: Czterech nowych ludzi musiało wpłynąć na brzmienie zespołu, ale różnica polega przede wszystkim na podejściu do muzyki, które teraz jest bardziej profesjonalne.
W Bright Ophidia grałeś inną muzykę, Gethsemane śpiewał inaczej - czy przestawienie się na bardziej ekstremalne klimaty, które dominują w Dominium, nie było dla was kłopotliwe?
Cezar: Zawsze słuchaliśmy różnej muzyki, w tym wielu gatunków metalu. Nie było więc problemu z zagraniem muzyki, którą wykonujemy w Dominium. Gdzieś w nas siedziała skłonność do eksperymentowania i nikt nam niczego z góry nie narzucał. Przyznam ci się nawet, że pierwszą płytę Dominium przesłuchałem raz, najwyżej dwa, żeby przypadkiem nie inspirować się przy aranżowaniu partii perkusji tym, jak grał tam automat. Poszliśmy na totalną swobodę, czego dowodem jest choćby improwizowana część zamykającego album utworu “Oziris”. Zero ograniczeń.
Jak określiłbyś muzykę wykonywaną dzisiaj przez Dominium?
Cezar: To nowoczesny metal, bardzo szeroko pojmowany. Na “Stigmata” znajdziesz bardzo różne klimaty, to materiał bardzo bogaty w różne dźwięki i nie chcemy tego jednoznacznie szufladkować. Sporo jest na tej płycie melodii, ale też dużo ostrego, gitarowego grania. Myślę, że nagraliśmy dobry materiał.
Czy graliście już koncerty w nowym składzie?
Cezar: Zagraliśmy już kilka koncertów w Białymstoku, między innymi przed Vader, Traumą i Decapitated. Byliśmy do tego występu bardzo dobrze przygotowani i poszło nam naprawdę świetnie. Daliśmy czadu i przyjęcie mieliśmy naprawdę świetne. Mam nadzieję, że uda nam się pojechać w październiku na trasę koncertową z Turbo, a jeśli nie, spróbujemy zorganizować coś sami.
Od wielu lat Białystok i okolice to bardzo prężnie działający metalowy ośrodek. Wydaje mi się jednak, że zespołom z waszych stron brakowało do tej pory szczęścia, bo choć ukazywały się płyty takich zespołów jak Hermh, Dead Infection czy wreszcie Dominium, żaden z nich nie zrobił większej kariery...
Cezar: Myślę, że wina leży tutaj przede wszystkim po stronie muzyków. Kiedy już ktoś coś osiągnął, wydał płytę, chodził zadufany w sobie, zamiast pracować dalej. A przecież wydanie płyty to dopiero początek, trzeba ją promować, uruchamiać wszelkie kontakty, bo siedzenie na dupie nic nie da. Nikt nie poda nam niczego na tacy, trzeba ostro zasuwać. Jeżeli zespół nie ma prób, skład nie jest ustabilizowany, nie ma promocji i koncertów, to wszystko kończy się na nagraniu i wydaniu płyty, którą można się pochwalić przed ciotką i wujkiem.
Gethsemane: Taki los spotkał właśnie poprzedni skład Dominium. Zespół przestał istnieć po Metalmanii, bo poprzedni wokalista, Bart, przez pół roku w ogóle nie kontaktował się z członkami zespołu.
Czy kiedy dołączyliście do Dominium, wasza macierzysta grupa, Bright Ophidia, przestała istnieć?
Gethsemane: Przeciwnie! We wrześniu zamierzamy nagrać debiutancką płytę i właśnie trwają rozmowy w sprawie jej wydania. Mamy kilka propozycji, ale jeszcze nie wiemy na którą się zdecydować. Na pewno jednak Bright Ophidia nie pójdzie w cień.
Cezar: Może kiedyś pojedziemy na wspólną trasę Bright Ophidia i Dominium? Na pewno byłoby to ciekawe doświadczenie.
Dziękuję za rozmowę.