"Familijna komitywa"

Pochodząca z Częstochowy grupa Habakuk, w ciągu 15-letniej działalności wyrobiła sobie mocną pozycję na krajowej scenie reggae. Jej czwarta w karierze płyta, zatytułowana "4 Life", ukazała się dokładnie 6 grudnia 2005 roku, a więc na mikołajki. Tydzień wcześniej ten materiał można było kupić w naszym sklepie Melo.pl. Na "4 Life" pojawiło się wielu gości związanych nie tylko ze sceną reggae, ale także hiphopową (jak np. DJ Haem) i rockową (Muniek Staszczyk z T.Love, Janusz Yanina Iwański). O nowych nagraniach Wojciech "Broda" Turbiarz, wokalista i lider Habakuka, opowiedział Michałowi Boroniowi, tłumacząc m.in. co to jest riddim, wyjaśnił również, że reggae to muzyka "do tańca i do różańca".

article cover
INTERIA.PL

Niektóre nagrania na "4 Life" powstały jeszcze w 2003 roku. Które są najstarsze?

Cała płyta powstawała w studiu naszego dźwiękowca, Adama Celińskiego, z którym współpracujemy już kilka lat, również podczas koncertów. Studio znajduje się w Częstochowie, więc nie musieliśmy nigdzie daleko wyjeżdżać, mieliśmy możliwość nagrywania w przerwach między koncertowaniem. Dlatego praca nad płytą była rozłożona w czasie. Pierwszymi piosenkami były: "Jestem Twój", "Kiedy nie ma cię" i "Kto?".

Gracie już 15 lat, ale wasz dorobek nie jest zbyt bogaty - "4 Life" to dopiero czwarta płyta.

Tak, "4 Life" to czwarty album CD, można by dodać jeszcze "Hub - A - Dub", który wyszedł na czarnym krążku, oraz cztery kasety demo. Dorobek nie jest zbyt bogaty, bo dopiero się rozkręcamy.

A tak poważnie, to trzeba by zaznaczyć, że pierwszą płytę "MNIAM! MNIAM! REGE" wydaliśmy po pięciu latach istnienia zespołu, a wcześniej przeszliśmy przez zmiany składu, z pierwszego zostałem tylko ja. Krótko mówiąc, nie byliśmy wcześniej gotowi, by pojawić się na rynku.

Zresztą na początku naszej działalności zespołowi z Częstochowy nie było zbyt łatwo nagrać materiał w studiu, czy go wydać. To były po prostu inne czasy, a my byliśmy innym zespołem.

Podobno na "4 Life" nieco zmieniliście styl? Czym się to objawia i czym się płyta różni od poprzedniej, "Muzyka Słowa Liczba Kolor" (2002)?

Trudno mi samemu wynajdywać różnice, wolałbym, aby robili to odbiorcy naszej muzyki. Ale cóż, spróbuję.

Myślę, że przede wszystkim zmieniło się brzmienie, jest mniej rockowe. Tym razem przy produkcji odważniej stosowaliśmy loopy, głośniej jest bas. Na wcześniejszych płytach większość tekstów napisał Artur Szumlas, teraz nie ma żadnego, więc pewnie tu też są różnice. I chyba ogólnie płyta jest trochę bardziej reggae'owa, spokojniejsza.

Wytłumacz co to jest riddim, bo to słowo w waszej twórczości przewija się dość często. Śpiewacie choćby "Dobry riddim i tego się trzymam".

Riddim to po prostu rytm, podkład instrumentalny. To jamajska tradycja, wyśpiewywania swojej interpretacji rytmu, który wcześniej stał się przebojem. W reggae to normalne zjawisko, singel zazwyczaj wygląda tak, że z jednej strony jest wersja wokalna, z drugiej instrumentalna.

Na imprezie tanecznej didżej może na tym samym podkładzie zaśpiewać swój przekaz. Popularne stały się już riddim-albumy, gdzie na jednej płycie pojawia się cały szereg wokalistów śpiewających do tego samego podkładu.

Istnieją również riddim bandy, które współpracują z różnymi wykonawcami - to pewne ułatwienie w organizacji koncertów na całym świecie. Promotor nie musi zapraszać danego wykonawcy, np. z odległej Jamajki, wraz z całym zespołem, lecz artysta ten może wystąpić z muzykami, którzy doskonale znają i grają te podkłady, a mieszkają w Europie, np. w Anglii.


W tym nagraniu (i nie tylko tym) pojawiają się skrecze DJ-a Haema, znanego głównie ze współpracy z raperem O.S.T.R.-ym. Czy myśleliście o tym, żeby zrobić coś wspólnie z jakimś hiphopowcem?

Ale nasz romans z hip hopem trwa już przecież kilka lat, choć aktualnie może nie jest jakoś bardzo wyraźny. Już w 1997 roku występowaliśmy razem z hiphopową formacją z Częstochowy Sektor B, łącząc reggae z rapem, m.in. na festiwalu "Odjazdy" w katowickim "Spodku".

Przez pewien czas grał z nami na instrumentach klawiszowych i od czasu do czasu rzucał rymami Dziker - lider Ideo. Haem był obecny już na wcześniejszej naszej płycie "Muzyka Słowo Liczba Kolor", podobnie jak Zabójczy Sławek (Ideo), który wtedy występował pod pseudonimem Zan. Teraz w Polsce można zaobserwować pewien bum na tego typu połączenia, zapewne przez zwiększoną popularność muzyki dance hall, czy raggamuffin.

Lubimy poszukiwania, eksperymenty muzyczne, zauważamy przenikanie się gatunków, ale lubimy też działać pod prąd nie koniecznie robiąc to, na co jest aktualnie moda.

W przygotowanym na kampanię wyborczą nagraniu śpiewasz "Zostanę politykiem, ustawię się". Nie masz chyba zbyt dobrego zdania o rządzących?

Jakoś nie miałem okazji wyrobić sobie lepszego.

W takim razie jaki jest wasz program?

Teraz w zasadzie można by powiedzieć, że "już po ptakach", ale w obecnej sytuacji nie bardzo to powiedzonko pasuje (śmiech).

Polecamy wszystkim nie tracić nadziei na lepsze czasy i przede wszystkim poczucia humoru. Nabrać trochę dystansu do polityki, która wkrada się już prawie wszędzie, nawet do sztuki.

Do tego nagrania powstał teledysk. Możesz o nim opowiedzieć, jak i gdzie powstał, skąd się wziął na niego pomysł?

Pomysł wyszedł od reżysera Pawła Popko, naszego kolegi z Częstochowy, teraz mieszkającego we Wrocławiu. Tam też kręcono zdjęcia, za które odpowiedzialny był współpracujący z Pawłem Tomasz Sobański.

Nasza obecność na planie zdjęciowym ograniczyła się tylko do pracy w studiu, gdyż ujęcia z nami realizowano techniką bluebox, która umożliwiła wklejenie naszych ruszających się postaci na plakatach wyborczych. Rozkleja je główny bohater filmu Maciek. Myślę, że w swojej roli czuł się swobodnie, gdyż jazda na rowerze w jego wykonaniu to mistrzostwo, on na co dzień każdą wolną chwilę spędza w skateparku.

Wśród gości najbardziej znany jest wasz krajan z Częstochowy, czyli Muniek z T.Love, który napisał też tekst do "Miasta". To właśnie Częstochowa, "miasto świętej wieży" jest głównym tematem tego nagrania. Czy czujecie jakąś szczególną więź z waszym miastem, waszą małą ojczyzną?

Trudno jej nie czuć, w końcu to tu żyjemy, tu borykamy się z problemami dnia codziennego, tu mamy przyjaciół, tu pracujemy. Myślę, że do współpracy z Muńkiem doszło w dużym stopniu przez fakt, że jesteśmy chłopakami z Częstochowy.


Muniek dostrzegł Habakuk na koncercie promującym naszą drugą płytę, "Rub Pulse", w warszawskiej "Proximie". Słyszał coś tam o nas wcześniej, ale chyba nie wiedział, co sobą prezentujemy. Spodobała mu się ekipa Habakuk i ucieszyło go właśnie to, że jesteśmy z jego rodzinnego miasta i jak się później okazało, zaimponowaliśmy mu naszym "flow" i łatwością grania.

Po koncercie warszawskim spotkaliśmy się na piwie, pogadaliśmy i postanowiliśmy w luźnej formie, bez specjalnych zobowiązań zrobić coś razem. Projekt Rege Inna Polish Stylee okazał się być odpowiednim miejscem na tego typu spotkanie.

Ten utwór kojarzy mi się jako nawiązanie do "Kinga" T.Love.

Bardzo fajnie, chyba powinniśmy się cieszyć, bo "King" to jedna z najbardziej ulubionych płyt Muńka, jak i wielu fanów T.Love. Bardzo przebojowa muza ze świetnymi tekstami.

To "miasto świętej wieży" chyba nie jest znowu takie święte, skoro jednocześnie jest to "miasto bandyckiej miłości, rasta, ale i najgorszych chuliganów"?

Nic dodać nic ująć, dokładnie tak jest. Jakoś nie mam siły wypowiadać się o Częstochowie, to trochę dziwne miasto, może innym razem.

Jak tam Raków?

Ja, chyba podobnie jak Muniek, "dawno nie byłem na Rakowie" (śmiech), ale mam nadzieję, że ludziom z tej dzielnicy spodoba się piosenka "Miasto".

Opowiedz coś więcej o tym projekcie Rege Polish Inna Stylee?

To projekt koncertowy, gramy covery we własnych, najczęściej reggae'owych aranżacjach, w których sporo jest miejsca na improwizację i luz. Aktualnie lekko w uśpieniu, ale RIPS nie jest zamkniętą i zakończoną formą czy opowieścią.

W tych ramach może się jeszcze wiele wydarzyć, bo myślimy o tym, by wrócić trochę do korzeni i założeń, jakie mieliśmy na początku. Planujemy poszerzać formę o współpracę z innymi muzykami, co oczywiście nie oznacza, że chcemy zakończyć granie z Muńkiem.

Trzy teksty napisał dla was Sławek Gołaszewski, legenda sceny reggae. Opowiedz o waszej współpracy?

Moja przygoda z reggae zaczęła się w dużej mierze od audycji radiowych prowadzonych przez Sławka, zresztą chyba podobnie jak i większości fanów tej muzyki mojego pokolenia. Osobiście poznałem go na festiwalu Reggae nad Wartą na początku lat 90, graliśmy wtedy jako debiutanci.

Gdy pod koniec listopada 2004 roku w ramach trasy REGE TONITE graliśmy koncert w warszawskiej "Proximie", korzystając z obecności w stolicy postanowiłem odświeżyć znajomość ze Sławkiem i zaprosić go na koncert. Dość długo rozmawialiśmy tego wieczoru i m.in. pojawił się temat współpracy.

Po jakimś czasie Sławek podesłał mi kilka swoich wierszy. Zawsze fascynowały mnie jego opowieści, ale te wiersze totalnie ujęły mnie za serce i postanowiłem choć kilka z nich zaśpiewać.


Z zaproszeniem gości chyba nie było wielkiego problemu, skoro to niemal wszyscy jedna rodzina, choć łącząca osoby z różnych nurtów - od hip hopu, po Yaninę Iwańskiego, gitarzystę znanego przede wszystkim z współpracy ze Staszkiem Soyką?

Co do pojawienia się gości na płycie, to najprościej będzie jak powiem, że jedynym kryterium, jaki stosowaliśmy, była zasada Family Front, czyli na płycie pojawili się ludzie, z którymi naturalnie w życiu krzyżują się nasze drogi. Zaśpiewał z nami Muniek, bo uznaliśmy wspólnie, że fajnie byłoby przypieczętować nasze wspólne działania w Rege Inna Polsh Stylee. Nagraliśmy też jeden utwór w stylu ragamuffin i do tego kawałka zaprosiliśmy kolegów z Vavamuffin: Pablopavo i Reggaeneratora, oraz Bob One'a i Da Bassa z zaprzyjaźnionego sound systemu Rub Pulse, a także Zabójczego z hip hopowego składu Ideo.

Do kilku utworów z gramofonów dźwięki wypuszcza Dj.Haem, który też pracuje w studiu, w którym nagrywamy - czyli cały czas jest to familijna komitywa.

Bliższa wam jest tradycja raggamuffin, czy tradycyjnego roots reggae?

Słuchamy różnej muzy i w każdej staramy się odnaleźć coś dla siebie, coś wartościowego. Jakoś nigdy nie staraliśmy się wiernie odtwarzać jamajskiego grania, reggae nas inspiruje w poszukiwaniu swojego stylu, swojego wyrazu.

Mottem płyty jest stwierdzenie: "życie utworem jest zbyt krótkim by w refrenach były smutki". Czy w takim razie reggae dla was to tylko rozrywkowa muzyka o imprezach?

Odpowiem częstochowskim rymem: "Reggae do tańca i do różańca / Tu spotkasz śpiocha, tu spotkasz posłańca / Reggae do tańca i do różańca / Dla eleganta i popaprańca.". No i oczywiście muszę zwrócić uwagę na to, że w utworze prócz refrenów pojawiają się i zwrotki (śmiech).

W muzyce dobrze jest, jak potrafi się znaleźć złoty środek. Nie trzeba przecież bawić się bezmyślnie, tak samo jak nie trzeba o rzeczach ważnych mówić z grobową miną.

Dziękuję za rozmowę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas