Reklama

"Death metal to wielka siła"

Suffocation. Nieznajomość tej nazwy w deathmetalowym towarzystwie bywa niebezpieczna. 25 września 2006 roku pod sklepowe strzechy trafił piąty album Amerykanów, zatytułowany po prostu "Suffocation". Tym razem "duszenie" może okazać się dla wielu zabójcze. Tuż po zakończeniu sesji nagraniowej, perkusyjny guru Mike Smith i wokalista Frank Mullen znaleźli kilka chwil, aby odpowiedzieć na pytania Bartosza Donarskiego.

Jeszcze w trakcie prac studyjnych, ostrzegaliście wszystkich niedowiarków, że najnowszy album "uciszy malkontentów". Skąd ta pewność?

Mike Smith: Każdy, kto spodziewa się, że ten album będzie znakiem naszego upadku, srodze się pomyli. Będziemy utrzymywać intensywność naszej muzyki tak długo, aż przemysł w końcu zda sobie sprawę, że death metal to wielka siła. Bez wątpienia jesteśmy jednym z zespołów, który to udowadnia i może pokazać, jeśli kiedykolwiek ta muzyka przebije się do głównego nurtu.

Frank Mullen: Cóż, nowy album brzmi niewiarygodnie. Moim zdaniem ta muzyka to najbardziej chore gówno, jakie mogliśmy napisać.

Reklama

Od wydania poprzedniej płyty "Souls To Deny" minęły już dwa lata. Reaktywowany w 2002 roku Suffocation, powrócił na scenę po czterech latach niebytu, aby wkrótce potem podpisać nową umowę z Relapse Records. Sporo tras i koncertów, zarówno w Ameryce, jak i Europie na pewno nie pozostało bez wpływu na ostateczny kształt "Suffocation". Mam rację?

Mike Smith: To, że przez ostatnie trzy lata wspólnie pracowaliśmy, z pewnością jeszcze bardziej pomogło zespolić się temu składowi. Pozwoliło nam też skupić się na tym, co ważne w naszych przyszłych przedsięwzięciach. Doskonale wiemy, czego chcemy, co działa, a co nie.

Frank Mullen: Zamierzamy dać wam to, co od zawsze dostarczał Suffocation - bezkompromisową, brutalną muzykę.

Znów nagrywaliście w studiu "Full Force". Dlaczego?

Mike Smith: Studio "Full Force" prowadzi nasz pełnoetatowy dźwiękowiec Joe Cincotta. W tej sytuacji uderzenie z nagraniami gdzieś indziej byłoby ryzykiem, którego nie mamy już zamiaru podejmować. Spółka Suffocation to nasz własny interes. To raczej oczywiste, że po dwóch dekadach istnienia, nasz sukces leży w naszych rękach.

Frank Mullen: Wróciliśmy do "Full Force", bo dobrze się tam czujemy. W pełnym zakresie możemy wówczas rozpracować album. Jeśli podczas nagrań masz właściwy komfort pracy, to robi to naprawdę wielką różnicę. Prócz naszego inżyniera Joe, nikt inny, poza nami, nie miał wkładu w ten album.

Użyliście jakiegoś nowego sprzętu?

Mike Smith: Oczywiście, sprzęt nagraniowy jest zawsze uaktualniany, tak bardzo, jak to tylko możliwe. Jednak, skoro nie jesteśmy bogaczami, nigdy nie będziemy w pełni nadążać za nowinkami. Robimy to, co trzeba, aby studio było w stanie sprostać dzisiejszym standardom. Niemniej, najważniejszą sprawą w całym tym procesie zawsze będą muzycy.

Frank Mullen: Joe zaopatrzył się w trochę nowego sprzętu i dzięki temu album brzmi niesamowicie.

W jakim klimacie przebiegała sesja?

Mike Smith: Podeszliśmy do tego zrelaksowani, bo właśnie tak lubimy to robić. Jeśli jesteśmy w stanie zadowolić samych siebie, nie przejmujemy się całą resztą. Ta zasada sprawdza się już od lat.

Dużo zmieniacie w studiu, w sensie ostatecznego kształtu kompozycji?

Frank Mullen: Większość utworów była gotowa przed wejściem do studia. Jednak podczas nagrań zawsze będziemy przerabiać dany utwór, tak wiele razy, jak to tylko potrzebne, aby uzyskać emocje, o które nam chodzi. To kolejny z powodów, dla którego pracujemy we własnym studiu. Czas to pieniądz, zwłaszcza gdy pracuje się w innym miejscu. My musimy mieć możliwość zastanowienia się i zmiany tego gówna, kiedy to nam się tylko podoba.

Na poprzedniku "Suffocation" zawarliście swoje wszystkie znaki firmowe: technikę, brutalność i niebywałą intensywność. "Souls To Deny" bardzo pozytywnie zaskoczyła także nieco nowocześniejszym, osadzonym w silnym rytmie konstruowaniem utworów, co w wyraźny sposób wskazywało na to, że wciąż trzymacie rękę na plusie współczesnego death metalu. Wydaje mi się też zachowaliście to na nowej płycie.

Mike Smith: W większym lub mniejszym stopniu można to również usłyszeć na nowym albumie. Zawsze staramy się zachować świeżość naszego stylu. Bez względu na to, czy to się komuś podoba czy też nie. Rozwijamy się na tyle, na ile uważamy, że potrzebuje tego scena i nasza muzyka.

Frank Mullen: Moim zdaniem jest czysto i ciężej niż na jakimkolwiek z naszych poprzednich albumów. Jest szybko, ciężko, technicznie i brutalnie, a wszystko w jednym czasie.

I zapewne dlatego świeże dokonanie zatytułowaliście właśnie w ten sposób. Nazwanie płyty po prostu "Suffocation" jest niczym definicja waszego stylu, manifest siły i supremacji.

Mike Smith: Każdy z naszych albumów to wizytówka tego zespołu. Pomyśleliśmy, że po tylu latach taki tytuł będzie po prostu najwłaściwszy. W tym miejscu naszej kariery tytuł "Suffocation" powinien mówić sam za siebie. I o to nam właśnie chodziło.

Frank Mullen: Pomyśleliśmy sobie, że skoro najbardziej brutalnym zespołem jest Suffocation, to tytuł powinien to odzwierciedlać.

Mike, nie od dziś wiadomo, że jesteś niezgłębionym źródłem inspiracji dla wielu perkusistów z kręgu brutalnego, choć nie tylko amerykańskiego death metalu. Czy dla kogoś takiego, jak ty wciąż jest coś do odkrycia, poprawienia?

Mike Smith: Zawsze szukam miejsca na udoskonalenie tego, co robię, czy to będzie związane z samym stylem, czy też z moimi fizycznymi możliwościami. Sprawa z byciem deathmetalowym perkusistą jest taka, że my - z naszymi rozwiązaniami - jesteśmy już o wiele dalej od tego, co się w tej materii dzieje obecnie. My wciąż czekamy, żeby przemysł muzyczny dogonił nas w tym, co zostało zrobione w roku 1990. Nie muszę podnosić poprzeczki, bo ona już na samym początku zawisła bardzo wysoko.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: frank szwajcarski | smith | muzyka | Po prostu | ​Mike Smith | metal
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy